Booksstrada

Niestety nikomu nie można powiedzieć, czym jest FluxBB – trzeba to zobaczyć na własne oczy.

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2025-02-05 01:07:04

opowiadacz
Użytkownik
Data rejestracji: 2025-01-16
Liczba postów: 7

ONE LAST TIME by Corinne Michaels -tom-2

Wydanie I
Warszawa 2022


Tym kobietom, które zostają, choć powinny odejść…
Zasługujesz na miłość.
Zasługujesz na szczęście.
Zasługujesz na wolność.





ROZDZIAŁ 1

– To odejdź! –  wrzeszczę, gdy mój mąż po raz kolejny postanawia
uświadomić mi, jak bardzo jestem beznadziejna. Mam tego dość. Trwałam
przy nim tyle lat, ale już nie mam na to siły. Nikt nie zasługuje na ciągłe
poczucie pustki i brak miłości.
– Kristin, ja się stąd nie ruszę. Jeśli chcesz się rozstać, pakuj manatki
i wynoś się z mojego domu.
Spoglądam na mężczyznę, którego kochałam od dwudziestego drugiego
roku życia. Ojca moich dzieci. Myślałam, że się przy nim zestarzeję. Jednak
człowiek, który stoi przede mną, to ktoś zupełnie inny. Przez ostatnich
czternaście lat Scott zmienił się nie do poznania. Dziś jest tylko mężczyzną,
którego kiedyś kochałam.
Tamten człowiek nie rozstałby się ze mną z  taką łatwością. Zrobiłby
wszystko, żeby naprawić nasz związek.
– Scott, to nie jest tylko twój dom. Jestem twoją żoną!
Scott kręci głową i uśmiecha się pod nosem.
– To ja za niego płacę. Skąd weźmiesz pieniądze na swój luksusowy styl
życia, skoro nie masz pracy?
Luksusowy styl życia? Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś sobie kupiłam.
Głównie dlatego, żeby nie wysłuchiwać komentarzy na temat mojej
lekkomyślności.
– Pójdę do pracy, zrobię, co będzie trzeba. Ale nie zamierzam się z tego
powodu wyprowadzać.


Scott drapie się po nosie.
– A zatem jesteś skłonna pójść do pracy, choć przez ostatnie dziesięć lat
nie przyszło ci to do głowy?
– Chciałeś, żebym została w  domu z  Aubrey i  Finnem! To ty mi
powiedziałeś, że mam rzucić pracę, więc ani mi się waż to teraz
wypominać! – krzyczę i uderzam pięścią w stół.
To jak dzień świstaka. Bez przerwy kłócimy się o to samo i nigdy nie
udaje nam się znaleźć kompromisu. Choć mam magisterkę z komunikacji,
żadne z nas nie jest w tym dobre.
Gdy zaszłam w  ciążę z  Finnem, Scott uparł się, żebym rzuciła pracę.
Byłam dziennikarką, ciągle podróżowałam, i dlatego uznał, że nie zdołam
tego pogodzić z obowiązkami macierzyńskimi.
Na początku wydawało mi się, że ma rację. Zawsze chciałam być matką,
która piecze ciasteczka i  wysyła dzieci do szkoły z  własnoręcznie
przygotowanym lunchem, całując je na pożegnanie. Moja mama taka była
i  to jej zawdzięczam dobre wspomnienia z  dzieciństwa. Teraz myślę, że
była świętą albo kosmitką, bo osobiście poczytuję sobie za sukces, gdy
moje dzieci wychodzą z  domu w  pełnym odzieniu i  kiedy nie zapomnę,
żeby dać im pieniądze na lunch.
Nie sądziłam, że moje życie będzie tak wyglądać. Zamiast piec
ciasteczka, staję na głowie, żeby utrzymać dom w  czystości, aby nie
rozjuszyć Scotta. Codziennie spędzam godzinę na siłowni, aby
przypadkiem nie powiedział mi, że się zapuściłam. Staję na rzęsach, żeby
być najlepszą matką i żoną, ale tak naprawdę czuję, że tonę.
Ilekroć usiłuję zaczerpnąć powietrza, Scott ściąga mnie pod wodę.
Mój mąż chwyta za krawędź stołu i wbija we mnie wzrok.
– Zawsze o wszystko mnie obwiniasz. To ja zmusiłem cię, żebyś odeszła
z  pracy. To ja kazałem ci zajść w  ciążę. To przeze mnie jesteś taka
nieszczęśliwa. I to z mojego powodu stałaś się taka oziębła i zgorzkniała,
prawda? Wszystko przeze mnie. Kurwa, jeśli tak, to idź!
Serce pęka mi na pół i łzy napływają mi do oczu.
– Tak mało dla ciebie znaczę?
Scott spogląda na mnie z nienawiścią.


– Kristin, to ty chcesz odejść. To ty strugasz mądralę i  każesz mi się
wyprowadzić. Boże broń, żebym chciał mieć żonę, która choć trochę mnie
lubi. Kiedy ostatni raz miałaś ochotę pójść ze mną do łóżka? Kiedy wzięłaś
pod uwagę moje potrzeby?
Po raz kolejny przechodzimy do stałego punktu naszych kłótni.
– Trudno jest pożądać kogoś, kto sprawia, że czuję się jak gówno.
– Kris, a co takiego robię, że czujesz się jak gówno? Mam ci nie mówić
prawdy o twoich problemach?
O  moich problemach. Scott zawsze się mnie czepia, choćby teraz. To
zawsze ja go prowokuję. Sam nigdy nie bierze za nic odpowiedzialności.
Zawsze znajduje sobie winnego. Mam po dziurki w  nosie bycia jego
kozłem ofiarnym i ciągłego lekceważenia.
– Jasne, Scott. Masz rację.
Nie ma sensu się z nim wykłócać. Próbowałam tyle razy, ale to niczego
nie zmienia.
Dzieci odesłaliśmy do dziadków, bo ten weekend miał być dla nas
okazją do ponownego zbliżenia. Moja matka wiedziała, że przechodzimy
kryzys, a ja postanowiłam podjąć jeszcze jedną próbę uratowania naszego
związku. Sądziłam, że uda nam się, jeśli spędzimy trochę czasu tylko we
dwoje.
Wygląda na to, że po raz kolejny się wygłupiłam.
– Mam dość bycia odpowiedzialnym za naprawianie tego małżeństwa –
  oznajmia Scott i  zaczyna nerwowo chodzić po pokoju. –  Twierdzisz, że
chcesz, żebym był szczęśliwy, ale ciągle robisz coś nie tak. Nie mam siły
się powtarzać.
Racja, ja też nie mam już siły.
Odruchowo kulę się w  sobie. Czuję, że niewiele trzeba, żebym się
załamała.
– Przestań – proszę go.
– Kristin, kiedy to do ciebie dotrze? Gdybyś choć trochę się postarała,
nie byłbym tobą tak rozczarowany.


Nie potrafię go zadowolić. Nigdy. Ubieram się nie tak, jak powinnam,
nie wychowuję dzieci tak jak jego matka, nie wyglądam tak jak wtedy, gdy
się poznaliśmy, i Bóg mi świadkiem, nigdy nie jest ze mnie zadowolony.
– Chyba jestem mało pojętna – mówię, chcąc go udobruchać.
– Najwyraźniej. – Scott krzyżuje ręce i wbija we mnie wzrok.
Mój mąż był kiedyś dobry. Nadskakiwał mi i  powtarzał, że jestem
najpiękniejszą kobietą, jaką dane mu było spotkać. Pasowaliśmy do siebie
jak ulał. Wszystko zmieniło się jakieś dwa lata po naszym ślubie.
Przestałam być idealna. Stałam się trudna i  wymagająca. Im dalej w  las,
tym było gorzej. Sądziłam, że uda mi się go uszczęśliwić, ale niezależnie od
tego, jak bardzo bym się starała, nic nie mogło go zadowolić.
Zapragnął mieć dziecko. Wierzyłam, że jeśli je urodzę, wszystko się
jakoś ułoży. Za każdym razem, gdy dostawałam okresu, wypominał mi, że
nawet tego nie mogę dla niego zrobić.
W  dniu, w  którym się dowiedziałam, że jestem w  ciąży z  Finnem,
sytuacja zmieniła się na lepsze. Wrócił do mnie mężczyzna, w którym się
zakochałam. Jednak po narodzinach Aubrey znowu uznał, że nie jestem nic
warta.
Teraz wreszcie czuję, że doszłam do granicy.
– Nic się nie zmienia – sarka Scott. – Mam tego dość!
Ja też. Jestem zmęczona ciągłym zmęczeniem. Moje serce nie zniesie
kolejnych razów. On mnie nigdy nie pokocha. Nie mam mu już nic do
dania.
– Jak to się stało, że do tego doprowadziliśmy? – pytam i głos łamie mi
się z  bólu. –  Jak to możliwe, że znaleźliśmy się w  tym miejscu? Kiedyś
kochałam cię tak bardzo, że zatykało mnie na twój widok. A teraz? Teraz
czuję jedynie tępy ból. Nie mogę tak dłużej żyć. Nie mogę się z  tobą
codziennie kłócić. To zbyt trudne.
– Gdybyś tylko bardziej się postarała…
– Co takiego? Czy ty sobie kpisz? Nic innego nie robię, tylko się staram!
Staję na rzęsach, ale tobie ciągle mało! – Mój Boże. Czy on naprawdę chce
to wszystko zwalić na mnie? To niemożliwe, żebym była aż tak


beznadziejna. Naprawdę się staram. Staram się i  staram, ale nic się nie
zmienia.
Scott pociera twarz.
– Kiedyś było inaczej.
– To fakt. –  Łza spływa mi po policzku. –  Kiedyś ja byłam inna,
podobnie jak ty.
Czuję ucisk w  sercu i  wszystko zaczyna mnie boleć. Spoglądam na
Scotta, usiłując znaleźć jakiś powód, żeby się nie poddawać. Gdybym
dostrzegła choć promyk nadziei, że uda nam się z  tego wybrnąć,
odnalazłabym w sobie siłę, żeby o niego zawalczyć.
Jedno spojrzenie Scotta wystarczy, żebym wiedziała, że nie mam już
o co walczyć.
W obliczu braku nadziei załamuję się. Z ust wydobywa mi się zduszony
jęk żalu, a ból utraty przeszywa mnie na wskroś.
Scott podbiega do mnie, bierze w  ramiona, a  ja zaczynam szlochać.
Chwytam go kurczowo, żeby choć na chwilę złagodzić poczucie
wszechogarniającej samotności.
– Nie płacz, skarbie. Nie mogę znieść, gdy płaczesz. Kris, nie tego
chciałem dla nas.
A może się myliłam. Może tak naprawdę mu na mnie zależy?
– Nie chcę już się kłócić.
Scott bierze moją twarz w swoje dłonie i spogląda na mnie z czułością.
– To spróbuj się bardziej postarać.
To jego typowa zagrywka. Najpierw mnie poniewiera, a potem przytula,
sprawiając, że zaczynam się zastanawiać, czy aby to wszystko nie jest
wytworem mojej wyobraźni. Przez to czuję się jak kompletna wariatka.
On mnie nie pragnie. Chce kobiety, którą nie jestem. Nie mam już siły
próbować dostosować się do jego fantazji, bo to nierealne. Prawda jest taka,
że Scott już mnie nie kocha, a ja nie zamierzam dłużej tak żyć.
Odsuwam się od niego, bo wiem, że niewiele trzeba, żebym wpadła
w nasz stały schemat.


To okropne, że dwoje ludzi, którzy kiedyś zrobiliby dla siebie wszystko,
oddalili się od siebie do tego stopnia, że nie mogą już na siebie patrzeć.
Nasz związek składa się z  nieprzerwanej serii bitew, z  których wszystkie
przegrałam.
– To nie jest w porządku. – Pociągam nosem. – Mam na myśli sposób,
w jaki mnie traktujesz. Scott, te rzeczy, które mówisz mi na mój temat… to
nie jest fair.
Scott zamyka oczy, a po moim policzku spływa pojedyncza łza. Oboje
wiemy, że to koniec, ale nie mam pojęcia, co powinnam zrobić.
Złość jest łatwa. To utrata nadziei zabija mnie od środka.
– Nie mam zamiaru przepraszać za prawdę. Sądzę, że powinnaś się
spakować i wyprowadzić.
Nie chcę stracić męża, ale mam dość takiego traktowania.
Odsuwam się, wycieram twarz i potakuję.
– Miałam nadzieję… – W sumie sama nie wiem, na co liczyłam. Może
na to, że Scott mnie pokocha, ale on nigdy nie był do tego zdolny.
Scott przewierca mnie na wylot swoimi brązowymi oczami.
– Mam dość bycia niezrozumianym i zaniedbywanym.
Zalewają mnie złość i  ból. Co za dupek. On się czuje zaniedbany?
Niewiarygodne. Wznoszę mur obronny wokół mojego pokiereszowanego
serca, żeby nie mógł mnie więcej zranić.
– Okej. Przykro mi, że tak się czujesz. Co teraz? – pytam ze spokojem.
– Chcę rozwodu.
Dwa słowa.
Tyle wystarczy, żeby roznieść w pył moje pozornie idealne życie.
– Co powiemy dzieciom? –  Słowa ledwo przechodzą mi przez gardło.
Scott jest beznadziejnym mężem, ale zawsze był wspaniałym ojcem.
Żadna krzywda, jaką mi wyrządził, nie przyniosła mi takiego bólu jak ta.
Świadomość, że zburzymy życie naszych dzieci, jest nie do zniesienia.
To z  uwagi na te dwa aniołki tak długo się nie poddawaliśmy. Finn
i Aubrey nie zasługują jednak na to, żeby tak żyć. Ciągłe kłótnie, wrzaski


i  codzienny widok ojca, który znowu zasnął na kanapie. To nie jest ani
zdrowe, ani przyjemne dla nikogo.
To o Aubrey martwię się najbardziej. Uwielbia swojego ojca i wiem, że
nasze rozstanie ją zniszczy. Pierwszą miłością każdej małej dziewczynki
jest jej ojciec i boleję nad tym, że córka doświadczy straty na tak wczesnym
etapie życia.
Scott łapie się za kark i zwiesza głowę.
– Nie wiem – mówi.
Gdy unosi wzrok, widzę, że oczy zaszły mu łzami. Przez moment
dostrzegam w nim mężczyznę, którego kiedyś tak kochałam. Wiem, że tam
jest, i  chciałabym, żeby do mnie wrócił. Nachylam się do niego. Moim
sercem szarpią przeciwstawne emocje. Chciałabym go uratować, kochać,
a zarazem pragnę, żeby odszedł.
I wtedy przypominam sobie wszystko, co zrobił. Jego słów nie da się już
cofnąć. Choć kłócimy się od lat, nikt z nas nigdy nie wypowiedział na głos
słowa na „r”. Sądziłam, że jeśli je usłyszę, rozpadnę się na drobne kawałki.
Wyobrażałam sobie, że po scenach płaczu i  błagania oraz jego
zapewnieniach, że mnie kocha, uda nam się znaleźć wyjście. Nie
spodziewałam się, że smutek może przynieść ulgę. Za długo byłam
w czyśćcu. Jestem gotowa na nowe życie.
– No cóż. – Wzdycham. – Sądzę, że najpierw musimy ustalić, kto z nas
się wyprowadzi, a potem uzgodnić, co powiemy dzieciom.
Scott i ja siadamy przy stole i po raz pierwszy tej nocy zachowujemy się
jak dorośli ludzie. Nie ma krzyków i  wyzwisk. Wspólnie tworzymy listę
zadań i rozdzielamy je między siebie. Nie mamy długów dzięki spadkowi,
który dostałam po dziadku, więc sprawy finansowe rozstrzygamy szybko.
Ustalamy, że wspólnie poinformujemy dzieci o  naszej decyzji i  że
będziemy się zachowywać wobec siebie w  sposób cywilizowany. Mam
nadzieję, że ostatnie dwie pozycje na liście nie zburzą naszego kruchego
rozejmu.
Chodzi o dom i opiekę nad dziećmi.
Będzie musiał mnie zabić, jeśli zechce mi odebrać dzieci. Nigdy ich nie
zostawię.


– Musimy podjąć decyzję, nie możemy tego dłużej odwlekać. –  Scott
splata dłonie.
– Zacznijmy od domu – mówię i odkładam długopis na stół.
Jestem skłonna z  niego zrezygnować, jeśli zajdzie taka konieczność.
Mogę zamieszkać u  rodziców albo poprosić moją przyjaciółkę Heather,
żeby udostępniła mi swój dom, skoro stoi pusty. Na pewno znajdę sobie
jakiś kąt, ale nie mogę żyć bez moich maluchów.
– Chciałbym tu zostać. Nie stać cię na kredyt hipoteczny, a  mnie nie
będzie stać na spłatę rat i najmu – stwierdza Scott.
– A co z dziećmi? – Zmieniam temat, bo tak naprawdę tylko to się dla
mnie liczy.
Scott wzdycha.
– Nie zrobię ci tego.
– Czego?
Modlę się, żeby powiedział, że mi ich nie odbierze. Są wszystkim, co
mam.
Scott przeczesuje włosy.
– Chciałbym je wziąć, ale nie mogę. Za dużo podróżuję, a  poza tym
oboje wiemy, że Finn nigdy by cię nie opuścił. Chciałbym brać je do siebie
na weekendy i wakacje. Ja też je kocham.
– Dziękuję – mówię z wdzięcznością.
Ustalamy, że Scott zostanie na miejscu, ale podzielimy się meblami,
z uwagi na wygodę dzieciaków. Nie wiem, jak to wszystko się potoczy, ale
przynajmniej co do tego się zgadzamy.
Wchodzę pod kołdrę, a  chłód pościeli sprawia, że zaczynam się trząść
z  zimna. Moja dłoń wędruje mimowolnie do drugiej części łóżka, którą
zwykle zajmował mój mąż, ale tym razem napotyka pustkę. Scotta już nie
ma. Nagle dociera do mnie ogrom tego, co się wydarzyło.
To naprawdę koniec. Rozwodzę się z moim mężem.
Wtulam twarz w  poduszkę, usiłując zdusić szloch. Serce mi pęka, nie
zaznałam dotąd takiego bólu. Kocham go, ale to skończone. Nie udało nam


się uratować naszego małżeństwa i czuję, że to ja zawiodłam. Poduszka jest
wilgotna od łez, a ja próbuję złapać oddech.
– Kristin? – W pokoju rozlega się głęboki głos Scotta.
– Proszę, nie – mówię. Nie chcę, żeby mnie oglądał w takim stanie.
Scott ignoruje moją prośbę i  kuca przy łóżku. Mimo panujących
ciemności widzę ból w jego oczach.
– Nie płacz, skarbie.
To wystarczy, żebym się kompletnie rozkleiła. Zaczynam głośno płakać,
a on otacza mnie ramionami. Przytula do piersi, a ja próbuję się uspokoić.
Nie mogę jednak powstrzymać łez. Płaczę za tym, co było, za tym, co
straciliśmy, i za przyszłością, którą sobie odebraliśmy. Zostałabym, gdyby
powiedział, że jest gotów jeszcze raz spróbować. Wiem, że to głupie, ale
rozstanie z nim traktuję jak osobistą porażkę.
Po pewnym czasie zaczynam się uspokajać. Serce nadal mnie boli, ale
przestałam szlochać. Scott głaszcze mnie po plecach.
– Nic mi nie będzie. – Pociągam nosem.
Scott odsuwa się i ujmuje moją twarz w dłonie.
– Jesteś pewna?
– Po prostu jest mi smutno.
– Kris, mnie też nie jest do śmiechu.
Najgorsze jest to, że się kochamy, ale nie możemy ze sobą być.
– Wiem.
Scott opiera czoło o  moje i  siedzimy w  milczeniu. Po chwili dotyka
kciukiem mojego policzka i chwyta za brodę.
– Kochałem cię, Kristin –  mówi ochrypłym głosem. –  Byłaś
najpiękniejszą kobietą na świecie.
Czuję rodzące się między nami napięcie i serce zaczyna mi szybciej bić.
– Scott – szepczę. Sama nie wiem, czy chcę, żeby przestał. Czy można
przestać kogoś kochać? Jak mam odepchnąć jedynego mężczyznę, którego
kiedykolwiek kochałam?
Nadal jest moim mężem.


Napięcie wisi w powietrzu, słychać tylko świst naszych oddechów. Scott
gładzi mnie po szyi i przesuwa dłoń niżej, dotykając piersi. Pod wpływem
jego dotyku przeszywa mnie dreszcz.
– Powiedz słowo, a przestanę – szepcze, zbliżając swoje usta do moich.
– Kris, zróbmy to ostatni raz. Potrzebuję tego. Chcę cię poczuć.
Jestem rozdarta, ale nie mam siły protestować. Tak długo czułam się
przeraźliwie samotna i chcę choć przez chwilę poczuć się kochana.
Gdy tylko nasze wargi się stykają, Scott napiera na mnie. Przewraca na
plecy i kładzie się na mnie. Całuję go tak, jakby dzisiejsze zdarzenia nigdy
nie miały miejsca. Scott jęczy, a  ja wtulam się w  niego. Pragnę za jego
sprawą na nowo poczuć, że żyję.
Minęło tyle czasu. Straciłam rachubę, kiedy ostatnio się kochaliśmy. Nie
potrafię zliczyć nocy, które przeleżałam, modląc się, żeby przyszedł do
łóżka.
Wplatam palce w  jego włosy i  przysuwam jego usta do moich.
Wyobrażam sobie, że jesteśmy w sobie szaleńczo zakochani i że wszystko
jest idealne.
Ale to nieprawda.
To tylko fantazja, która skończy się tragedią, jeżeli pozwolę sobie na
złudzenia.
Nie mogę sobie tego robić.
Ten jeden raz niczego nie zmieni. On już mnie nie kocha.
Rozczarowałam go.
Zawiodłam.
Nie jestem dla niego dość dobra.
– Nie mogę – oznajmiam i odpycham go. – Scott, nie mogę.
Scott zsuwa się ze mnie, kładzie obok i zakrywa twarz dłońmi.
– Nie możesz?
– Jeśli to koniec, musimy się zachowywać adekwatnie do sytuacji. Nie
możesz mówić o  rozwodzie, a  potem się ze mną kochać. To
niekonsekwentne. – Siadam i poprawiam ubranie.


Scott wstaje i podchodzi do drzwi. Zatrzymuje się i odwraca się do mnie.
– W porządku. To i tak nigdy nie była żadna rewelacja.
Zamyka za sobą drzwi, a ja zwijam się w kłębek i płaczę tak cicho, jak
tylko się da.


ROZDZIAŁ 2

Sześć miesięcy później
– Finn, zanieś karton do swojego pokoju – instruuję syna, gdy znajduję
go siedzącego na kanapie ze słuchawkami na uszach.
– Oglądam film – pyskuje mi.
– Nic mnie to nie obchodzi. Musisz nam pomóc –  odpowiadam
i spoglądam na Heather, Danielle i Nicole, które wnoszą kartony do domu.
Heather stawia pudło na podłodze i mierzwi mu włosy.
– Hej, pomożesz Elemu wnieść stół?
Finn spogląda na swoją „ciocię” i się uśmiecha.
– Jasne.
Pewnego dnia przypomnę sobie, dlaczego chciałam mieć dzieci.
Uśmiecham się do mojej przyjaciółki, która rozgląda się po swoim dawnym
domu. Nie ma dnia, żebym nie dziękowała Bogu za to, że w siódmej klasie
skręciłam kostkę, dzięki czemu poznałam Heather. Dziś ratuje mi tyłek,
udostępniając za darmo swój dom.
– Wielkie dzięki, Finn! Nie mam zamiaru znosić twojego zachowania! –
 krzyczę do syna.
Finn spogląda na mnie ze złością i krzyżuje ręce.
– Nie prosiłem się o tę przeprowadzkę.
– Kotku, zostaw go. – Heather gładzi mnie po ramieniu. – Jesteśmy tu po
to, żeby ci pomóc.


Zamykam oczy i liczę do pięciu. Wiem, że dzieciom nie jest łatwo, Finn
jednak zachowuje się skandalicznie. Aubrey też przysparza mi trosk, ale
przynajmniej nie reaguje agresją, tylko łzami, więc wiem, jak ją pocieszyć.
– Chciałabym, żeby to nie było takie trudne – mówię z żalem.
– Na pewno, ale dzieci się z czasem przyzwyczają. – Heather uśmiecha
się krzepiąco.
Kto jak kto, ale Heather wie, o czym mówi. Życie jej nie oszczędzało,
wyszła jednak z tego obronną ręką.
Udajemy się do mojej sypialni i zaczynamy rozpakowywać ubrania.
– Czy Scott jak zwykle był uroczy, gdy do ciebie zadzwonił?
Nic nie umknie jej uwadze. Domyślam się, że jej spostrzegawczość
wynika z  długiego stażu pracy w  policji. Zawsze była najczujniejsza
z naszej czwórki.
Mój mąż, który niebawem stanie się moim byłym mężem, przez ostatni
miesiąc uczynił z  mojego życia prawdziwe piekło. Podważył wszystkie
nasze ustalenia. Miałam nadzieję, że separacja i  rozwód przebiegną
w przyjaznej atmosferze. Powinnam była się domyślić, że będzie inaczej.
Scott nigdy mi niczego nie ułatwiał, a już na pewno nie wtedy, gdy w grę
wchodziły pieniądze.
Nie cofnął się nawet przed groźbami, żeby przypadkiem nie musieć za
coś zapłacić.
– Teraz żąda opieki naprzemiennej, żeby nie płacić alimentów.
Powiedział, że już wywiązał się ze swoich zobowiązań finansowych wobec
mnie, więc jeśli będę nadal naciskać, wystąpi o przydzielenie mu prawa do
pełnej opieki.
– Co za pieprzony kutas –  warczy Heather, układając koszulki
w komodzie.
– No tak.
– Groził ci?
Wzdycham i odkładam wieszak na reling.
– Nie tyle grozi, ile utrudnia. Dostałam papiery rozwodowe, to jakaś
kpina. Nie ma w nich nic z naszych wcześniejszych ustaleń. Tak naprawdę


chce, żebym została bez grosza i jeszcze mu dopłaciła.
Chyba oszalał, jeśli sądzi, że na to pozwolę. Wytrzymywałam z nim tyle
lat i próbowałam być uczciwa. Jeżeli chce wojny, będzie ją miał.
– Bardzo bym chciała, żebyś znalazła podstawę prawną do tego, bym
mogła go w końcu zastrzelić.
Wybucham śmiechem, bo podzielam jej pragnienie.
– Nie jest tego wart.
Heather opiera się o komodę.
– On nie, ale ty jak najbardziej.
Naprawdę? Ostatnio czuję się jak zwykły śmieć. Dostałam pracę tylko
dzięki Heather. Mam dach nad głową wyłącznie dzięki niej. Te kilka mebli,
którymi umeblowałam dom, pochodzi od Nicole, która jest architektką
wnętrz. Założę się, że ukradła je z mieszkań, które urządzała do sprzedaży.
W opiece nad dziećmi pomaga mi Danielle.
Z czego niby mam czerpać poczucie wartości?
Moje przyjaciółki są nieocenione, a  ja jestem rdzą, która nadaje się
jedynie do zeskrobania.
– Nie czuję się…
– Pomocy! – rozlega się wrzask Nicole.
– O kurde – mówimy jednocześnie i wybiegamy z pokoju. Nic ma dwie
lewe ręce i nie znosi się męczyć.
Gdy wbiegamy do salonu, biorę od niej karton, który zasłaniał jej twarz,
i zduszam śmiech.
– Jezu Chryste, tu jest gorąco jak w  dupie szatana –  jęczy Nicole,
usiłując nie wypuścić z rąk drugiego kartonu. – Przypomnijcie mi, dlaczego
mieszkamy w Tampie?
– Byłaś w dupie szatana? – pyta ją Heather.
Nicole odkłada karton, pokazuje jej środkowy palec i opada na krzesło.
– Wachlujcie mnie – żąda.
– Już się robi – mówię ze śmiechem.
Danielle wychodzi z kuchni ze szklanką wody w dłoni.


– Posprzątałam w szafkach.
Uśmiecham się do kobiet, na których nigdy jeszcze się nie zawiodłam.
To tylko dzięki nim mogę teraz w  miarę normalnie funkcjonować. Gdy
dzień po decyzji o  rozwodzie napisałam do nich esemesa, natychmiast
stawiły się u mnie. Przytulały mnie, kiedy wyłam, rozśmieszały i wlewały
we mnie wino, aż urwał mi się film.
A dziś pocą się niemiłosiernie, pomagając mi w przeprowadzce.
– Jestem pewna, że Kris i  tak wszystko pozmienia. Co jak co, ale nie
jesteś najlepszą organizatorką – mówi Nicole i prycha.
Danielle zdziela ją przez głowę.
– Zamknij się. Ty tylko siedzisz na dupie.
Znowu się zaczyna.
Heather i  ja wymieniamy porozumiewawcze spojrzenia. Jedna z  nas
musi natychmiast interweniować, zanim rozpęta się dzika awantura.
Przytulam Danielle.
– Jestem pewna, że doskonale sobie poradziłaś.
– Mamusiu… – Do salonu wchodzi Aubrey. –  Tęsknię za moją
sypialnią. Była fioletowa.
– Jestem pewna, że ciocia Heather pozwoli nam ją przemalować. – Biorę
ją za drobną rączkę i kucam obok, żeby móc spojrzeć jej w oczy. – Możesz
wybrać sobie dowolny kolor.
Wiem, że nie muszę pytać Heather o zgodę na przemalowanie ścian, bo
już mi jej udzieliła. Od razu powiedziała, że mogę wszystko pozmieniać.
Poza tym wydaje mi się, że przyjaciółka cieszy się, że ma powód, żeby nie
wystawić domu na sprzedaż. Od dwóch lat mieszka u  swojego chłopaka
Elego, który, tak się składa, jest bardzo znanym aktorem i wokalistą. Choć
posiadłość Elego na Harbour Island należy do najokazalszych, jakie
w  życiu widziałam, Heather jest bardzo przywiązana do swojego domu.
Oczywiście, nie śmiałabym na nic narzekać, bo uratowała mnie przed
koniecznością zamieszkania z moimi rodzicami.
Historia poznania Elego i  Heather jest iście bajkowa. Któż mógł
przypuszczać, że babski wieczór, który spędziłyśmy na koncercie Four


Blocks Down, naszej ulubionej kapeli z  dzieciństwa, zapoczątkuje ich
szaloną miłość? Ja w każdym razie nigdy bym się tego nie spodziewała.
– Założę się, że Eli chętnie nam pomoże. –  Heather zwraca się do
Aubrey konspiracyjnym tonem. – Uwielbia malować!
– Co takiego Eli lubi robić? – W pokoju rozlega się jego głęboki głos,
ale nie widzę jego twarzy, bo zasłania ją stos kartonów.
Na dźwięk jego głosu Aubrey zaczyna piszczeć i  biegnie do swojej
sypialni.
Wybucham śmiechem na widok gwiazdora, który dźwiga pudła
przyjaciółki swojej dziewczyny. Czasami mam wrażenie, że moje życie to
jakiś kosmiczny żart.
Heather podchodzi do Elego i zabiera mu kilka kartonów.
– Skarbie, nie zaszkodzi czasem spojrzeć pod nogi – upomina go.
Eli omiata nas wzrokiem i uśmiecha się pod nosem.
– Rozumiem, że to faceci odwalają za was czarną robotę, a  wy tylko
nadzorujecie?
To brzmi całkiem nieźle.
– Przynajmniej zaczynasz chwytać, stary. –  Nicole kładzie głowę na
oparciu krzesła i zamyka oczy.
– Przypomnijcie mi, dlaczego się z nią kumplujecie – pyta nas Eli.
– Nie jestem pewna –  stwierdzam i  wzruszam ramionami. –
  Próbowałyśmy się jej pozbyć, ale ona jest jak ospa wietrzna. Jak bąbel,
który drapiesz, a  po nim wkrótce pojawia się kolejny. Wreszcie
przestałyśmy się drapać.
Ja i  moje przyjaciółki różnimy się od siebie, ale z  jakiegoś powodu
pasujemy do siebie jak ulał. Nasza paczka jest wyjątkowa, wszystkie się
kochamy, ale każda z  nas ma do zaoferowania coś innego. Do Heather
dzwonię, gdy potrzebuję się wypłakać. Jest najbardziej empatyczna spośród
moich przyjaciółek. Do Danielle zwracam się, kiedy potrzebuję porady
sercowej lub wychowawczej. Nicole zaś jest nieoceniona, gdy chcę się
zabawić. To kompletna świruska.


Zawsze sądziłam, że to Danielle jest mi najbliższa, ale kiedy
powiedziałam jej o mojej separacji, poczułam, że przyjaciółka się ode mnie
odsuwa. Na początku myślałam, że poszło o  to, że nie mogłyśmy dłużej
narzekać na naszych mężów, ale niedługo potem Danielle zaproponowała,
że zajmie się moimi dziećmi, gdy pójdę do pracy, więc może sobie coś
ubzdurałam.
– Uważaj, Eli –  mówi Nicole ostrzegawczym tonem. –  Formalnie nie
jesteś członkiem naszego plemienia. W  każdej chwili możemy cię stąd
relegować.
Eli uśmiecha się i  przytula Heather. Kiedy chwyta ją w  pasie, czuję
ukłucie zazdrości.
– Kotku, zgodzisz się z nią?
Heather przewraca oczami i zerka za siebie.
– Wygląda na to, że pozwolimy ci zostać. Ale to w każdej chwili może
się zmienić.
– Pozwolisz mi zostać chociaż kilka tygodni?
Heather wzrusza ramionami.
– Niech ci będzie.
Eli wybucha śmiechem i całuje ją. Odwracam wzrok, bo aż mnie skręca
z zazdrości.
Kiedyś Scott też tak na mnie patrzył. Byliśmy zakochani, lubiliśmy się
przekomarzać i na jego widok serce biło mi szybciej. Był moim rycerzem
na białym koniu, a ja księżniczką, którą ocalił, ale bajka się skończyła. Nikt
nie żył długo i szczęśliwie.
Kończymy wnosić rzeczy do domu i  muszę przyznać, że choć Nicole
bywa nieznośna, o czym nie omieszkam jej przypomnieć, staje na rzęsach,
żeby urządzić mój nowy dom. Dopiero teraz rozumiem, dlaczego cieszy się
opinią jednej z  najlepszych architektek wnętrz w  Tampie. Dzięki niej
wnętrze zmieniło się nie do poznania.
W  kilka godzin urządziłyśmy część mieszkalną. Nicole dyryguje
tragarzami. W  zręczny sposób zestawia moje stare meble z  nowymi
nabytkami.


Scott nie pozwolił mi zabrać nic oprócz mebli z  naszej sypialni.
Powiedział, że nie chce, żeby przypominały mu o  przeszłości. Nie mam
pojęcia, o  co mu chodziło, ale przynajmniej nie musiałam kupować
nowych.
– Jestem skonana – oświadczam i padam na kanapę. Wszyscy już wyszli
oprócz Nicole.
– Ja też.
Trącam ją w nogę, czekając, aż na mnie spojrzy.
– Dziękuję. Nie poradziłabym sobie bez ciebie.
Nicole bierze mnie za rękę.
– Od tego jesteśmy.
To prawda. Ilekroć jedną z nas spotyka jakieś nieszczęście, możemy na
siebie liczyć.
– Mam nadzieję, że to moja ostatnia przeprowadzka – stwierdzam.
– Gdybyście były singielkami jak ja, nie musiałybyście się o to martwić
– odpowiada Nicole z przekąsem.
Wybucham śmiechem. Nicole jest wyjątkowa, nie znam nikogo
podobnego do niej. Żyje według własnych zasad, za co zawsze ją
podziwiałam. Robi, co chce, nie zważając na opinię innych. Ja jestem jej
całkowitym przeciwieństwem.
Oczekiwano, że wyjdę za mąż przed ukończeniem dwudziestu pięciu lat,
więc tak zrobiłam. Moja matka wierzyła, że przez pierwsze trzy lata
małżeństwa należy się skupić na zbudowaniu solidnych fundamentów
związku, więc odłożyłam zajście w ciążę. A potem miałam zostać w domu
i opiekować się dziećmi.
Ktoś zapomniał mi powiedzieć, co należy zrobić, gdy okazuje się, że
fundamenty związku są tak wadliwe, że rozpadają się na drobne kawałki.
– Lubiłam być mężatką. Pamiętam, jak czekałam na niego cały dzień, aż
wróci do domu, bo bardzo za nim tęskniłam – mówię.
Nicole podpiera podbródek dłonią.
– Kris, on cię źle traktował od wielu lat. Trzymałam gębę na kłódkę, bo
wiedziałam, że i tak nie będziesz chciała mnie słuchać, ale nie mogłam na


to patrzeć. Ty i  Heather jesteście ucieleśnieniem dobroci. Macie wielkie
serca, ale pozwalacie traktować się jak popychadła.
– Scott nie jest taki jak Matt –  bronię się. Matt zachował się wobec
Heather jak ostatni skurwiel. Zostawił ją po niecałym roku małżeństwa.
Scott i ja byliśmy ze sobą prawie siedemnaście lat. – Nie zawsze taki był.
Dlatego to takie trudne.
Nicole wzdycha.
– Nadzwyczajny to on też nie był. Nie powiesz mi, że nie stosował
wobec ciebie przemocy psychicznej.
– Przestań –  proszę ją. Nie chcę o  tym rozmawiać, nie chcę, żeby mi
o  tym przypominano, bo sama nienawidzę siebie za to, że tyle czasu to
znosiłam.
– Nie oceniam cię. – Nicole łapie mnie za rękę. – Naprawdę. Rozumiem,
był twoim mężem, ale trudno mi było patrzeć, jak się od nas oddalasz. –
 Gdy po moim policzku spływa łza, Nicole mnie przytula. – Przykro mi, że
tak to się potoczyło. Wszystkie miałyśmy nadzieję, że Scott w  końcu
oprzytomnieje i weźmie się za siebie.
– Ja też – przytakuję. Wiem, że Nicole mnie nie ocenia, podobnie jak ja
jej.
– Dasz sobie radę – zapewnia mnie przyjaciółka.
Wiem, że ma rację. Musi mieć rację. Nie mam innego wyboru. Mam
dwoje dzieci, które mnie potrzebują. Macierzyństwo polega na ciągłym
poświęceniu. Chciałabym móc wylegiwać się w  łóżku i  zajadać
śmieciowym żarciem, ale nie mogę sobie na to pozwolić. Nie jestem
pewna, czy smucę się, bo go straciłam, czy raczej ubolewam nad tym, że
tak długo się łudziłam.
– Wiem, bo mam was. To dupek i chcę o nim zapomnieć.
– Właśnie! – Nicole klepie mnie po nodze. – Dupku, spadaj!
– Wyglądasz na zmęczoną. Chcesz zostać na noc? – pytam.
– Posłuchaj… – Nicole sięga po kieliszek wina. – Wiem, uważacie, że
jestem zboczona, ale ja lubię trójkąty z  mężczyznami, a  nie z  waginami.
Przespałabym się z tobą, ale musiałabym sporo wypić.


Wybucham śmiechem i szturcham ją w ramię.
– Jesteś wariatką.
– Udało mi się cię rozśmieszyć.
– To fakt.
Nicole okrywa się pledem i  zaśmiewamy się jak za starych, dobrych
czasów. Opowiada mi o nowych zleceniach. No
i, rzecz jasna, o  nowym kochanku. Nie wiem, jak ona to robi. Jest
szczęśliwa, choć jej życie intymne jest dziwne i  szalone. Słuchając jej,
zapominam na chwilę o  tym, że najbliższą noc w  swoim nowym domu
spędzę w pustym łóżku.


ROZDZIAŁ 3

– Wychodzimy! – krzyczę do dzieci, stając w drzwiach.
– Nie mogę znaleźć butów! – odkrzykuje mi Aubrey, a ja jęczę w duchu.
Dziś pierwszy raz idę do nowej pracy i  już wiem, że się spóźnię.
W  końcu Finn wychodzi z  domu ze słuchawkami na uszach i  z  komórką
przyklejoną do ręki. Udaje, że mnie nie widzi, ale tym razem mam to
w nosie. Liczy się tylko to, że wsiadł do samochodu.
Spoglądam na zegarek i przestępuję z nogi na nogę.
– Aubrey! Skarbie, pospiesz się! Włóż pierwszą lepszą parę! Nie muszą
nawet do siebie pasować!
Aubrey wybiega z domu, a jej blond włosy wysypują się z kucyka, nie
mam jednak czasu jej uczesać.
– Przepraszam, mamusiu.
– Kotku, nie ma sprawy. Mamusia nie może się spóźnić, więc musimy
już jechać, okej? – Poganiam ją i zamykam drzwi.
Gdy już wszyscy siedzimy w aucie, ruszam do mojej opiekunki, znanej
również jako ciocia Danielle. Nie stać mnie, żeby kogoś zatrudnić, bo moja
pensja w „Celebaholic” nie należy do najwyższych, ale i tak zaoferowano
mi lepsze warunki niż pierwotnie, bo Eli był tak miły i wstawił się za mną.
Nie wiem jeszcze, czy dam radę pisać plotkarskie teksty o Elim i jego
znajomych, ale praca to praca.
Wiem, że będę w niej kiepska. Nie pamiętam, kiedy ostatnio oglądałam
jakiś serial dla dorosłych, i  nigdy nie widziałam choćby jednego odcinka


Cienkiej niebieskiej linii. Eli uważa, że to strasznie śmieszne, bo grał w nim
główną rolę. Śledzenie perypetii celebrytów było ostatnią rzeczą, na jaką
miałam czas. Nawet nie wiem, kto jest teraz na topie. Czy Josh Hartnett
nadal jest popularny? Kiedyś się w nim podkochiwałam.
Gdy moje przyjaciółki zaczytywały się w  plotkarskich tabloidach, ja
byłam zajęta udzielaniem się w  trójce klasowej, kółku czytelniczym
i  uczęszczaniem na imprezy firmowe Scotta. Po dwóch miesiącach
bezowocnych poszukiwań nie mogę jednak pozwolić sobie na kaprysy.
Gdybym dostała inną propozycję pracy, przyjęłabym ją, ale zaproponowano
mi bardzo korzystne godziny. Trzy dni w tygodniu mogę pracować z domu,
co pozwoli mi na zajmowanie się dziećmi.
Moja adwokatka powiedziała, że to zadziała na moją korzyść, jeśli Scott
nagle zmieni zdanie i zechce wystąpić o opiekę nad dziećmi. Będę mogła
przekonać sąd, że praca pozwala mi nie tylko na utrzymanie rodziny, lecz
także na spędzanie czasu z  dziećmi. To powinno wytrącić mu z  rąk
wszystkie argumenty. To nie może się nie udać.
Poza tym moja adwokatka, nie przebierając w słowach, poinformowała
mnie, że jeżeli chcę zachować prawo do opieki, muszę mieć stały dochód.
– Czy w ten weekend idziemy do taty? – pyta Finn.
– Tak. – Zerkam na niego.
Finn kręci głową i wkłada słuchawki do uszu. Najwyraźniej nie pogodził
się z nową sytuacją. Nie wiem już, jak mam z nim rozmawiać, bo nic do
niego nie dociera.
Aubrey uśmiecha się do mnie i wygląda przez okno.
To niesamowite, jak szybko urosły. Finn ma dziesięć lat, a  Aubrey
właśnie skończyła sześć, ale nadal są mali i nie zasłużyli sobie na życiową
rewolucję. Mimo to radzą sobie całkiem nieźle. Zwłaszcza ostatni miesiąc,
gdy jeszcze mieszkaliśmy w  domu rodzinnym, był dla nich trudny, lecz
mam nadzieję, że po przeprowadzce wszystko wróci do normy.
Podjeżdżamy pod dom Danielle, która czeka na nas na zewnątrz, za co
jestem jej wdzięczna, bo mam bardzo mało czasu.
– Hej – witam się z nią, otwierając drzwi samochodu.


Danni mierzy mnie wzrokiem i wybucha śmiechem. Nie dziwię się jej,
bo klucze trzymam w  zębach, nie zdążyłam nawet włożyć koszuli do
spodni, a  z  otwartej torby z  zabawkami Aubrey, którą mam w  dłoni,
wysypuje się jej zawartość. Wyglądam jak siedem nieszczęść.
– Kris, daj mi torbę.
Spełniam jej polecenie i próbuję się uspokoić.
– Miałam kiepski poranek.
– To twój pierwszy dzień w  pracy od cholernie długiego czasu.
Poradzisz sobie.
Nie podzielam jej optymizmu. Mam poczucie, że niczego nie ogarniam.
Przytulam dzieci na pożegnanie, choć Finna bardziej klepię, niż
obejmuję, bo natychmiast się ode mnie odsuwa, i próbuję poprawić koszulę.
– Czy mój strój mówi, że jestem czterdziestoletnią rozwódką
z  rozpieprzonym życiem, czy raczej doświadczoną reporterką, gotową na
podbój świata?
Danielle drapie się po brodzie.
– Stawiam na to drugie.
– To dobrze. Muszę jechać do centrum. Dziękuję ci za wszystko.
Naprawdę. – Całuję ją w policzek. – Kocham cię.
– Ja też cię kocham! – krzyczy za mną Danni, gdy puszczam się biegiem
do samochodu.
Mam dwadzieścia minut, żeby dotrzeć do biura. Zadbałam o to, by mieć
kwadrans zapasu, bo nienawidzę się spóźniać. To moja największa fobia.
Droga do pracy mija bez przeszkód, choć ruch jest nieco większy niż
z  samego rana. Dzięki mojej zapobiegliwości na miejsce docieram przed
czasem. Parkuję samochód i sprawdzam makijaż w lusterku: jest delikatny
i na szczęście nadal wygląda świeżo. Włosy zebrałam w kucyk i udało mi
się nawet znaleźć kolczyki do kompletu.
Mimo nerwów i tremy zamierzam wyglądać jak rasowa dziennikarka.
Rozlega się dźwięk esemesa.
HEATHER: Powodzenia!


JA: Podziękuj ode mnie Elemu.
HEATHER: Cieszy się, że mógł Ci pomóc. A poza tym przynajmniej nie
będziesz wypisywać bzdur z gatunku: ona zaszła w ciążę, i dlatego on się
z nią spotyka.
O mój Boże. Mam nadzieję, że nie będę musiała pisać o Elim. Choć to
wątpliwe, bo przecież jest bardzo znany.
Cholera.
JA: Już zaczynam tego żałować.
HEATHER: Daj spokój. Poradzisz sobie.
JA: Wcześniej pisałam o  polityce! Jak mam nagle zacząć pisać
o plotkach?!
Opieram głowę na zagłówku i  zamykam oczy. Kogo chcę oszukać?
Przecież na pewno mnie wyrzucą.
Gdy dzwoni komórka, od razu wiem, że to Heather.
– Nie rób mi wykładów – ostrzegam, nie dając jej dojść do głosu.
– Nie bądź taką pesymistką! Dotąd to ty zawsze pierdziałaś tęczą.
Zrobiła się z ciebie straszna ponuraczka.
Chwytam za kierownicę.
– To było, zanim mój mąż złożył pozew o rozwód.
– Witaj w klubie, suko.
– Nigdy nie prosiłam się o członkostwo – mówię ze złością.
– Wiem, że teraz tego nie widzisz, ale uwierz mi, nadejdzie czas, gdy
podziękujesz losowi za to, co się stało. Kiedy poznasz mężczyznę, który
pokocha cię całym sercem, przestaniesz myśleć o tym jak o tragedii. Musisz
tylko przetrwać najgorszy moment –  mówi Heather z  taką pewnością, że
zatyka mnie z wrażenia.
Jej rozwód nie był łatwy, rozumiem to, ale my mamy dwójkę dzieci. Po
naszym małżeństwie zostały alimenty, dom pełen wspólnych wspomnień,
długi i wiele innych rzeczy. Od naszej wyprowadzki Scott znowu zrobił się


miły, bo o  wszystkich świństwach informuje mnie za pośrednictwem
swojego prawnika.
Odnoszę wrażenie, że odkąd dowiedział się o  wysokości alimentów,
które będzie musiał płacić, mój mąż zrobi wszystko, żeby zamienić moje
życie w piekło.
– Jeszcze na to za wcześnie – mówię z westchnieniem.
– Kristin, dziś rozpoczynasz nowy etap życia. Możesz być kimkolwiek
chcesz. Bądź nieustraszona.
– Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. – Uśmiecham się, bo zdaję sobie
sprawę, że ma rację.
Nie czuję się nieustraszona, ale mogę udawać, że jest inaczej.
Nieprawdaż?
Heather wybucha śmiechem.
– Pogubiłabyś się. A teraz maszeruj do pracy i pokaż im, kto tu rządzi.
Wysiadam z samochodu i wchodzę do małego biurowca.
– Cześć. –  Uśmiecham się do recepcjonistki. –  Nazywam się Kristin
McGee. Jestem umówiona na spotkanie z Ericą.
Choć się denerwuję, usiłuję nie dać nic po sobie poznać. Rozmawiałam
z Ericą przez telefon, ale zaproponowała mi pracę, zanim zdążyłyśmy się
poznać na żywo. Jeden telefon od Elego wystarczył, żeby mnie zatrudniła.
Recepcjonistka przytakuje i patrzy w ekran komputera.
– Tak, jesteś tą nową dziewczyną. Mam na imię Pam.
Po krótkiej wymianie uprzejmości Pam prowadzi mnie do biurka w głębi
sali. Zostawiam swoje rzeczy i  podążam za Pam do prowizorycznego
gabinetu. Cienkie ścianki działowe poobklejane plakatami udają ściany, na
biurku piętrzy się stos papierzysk, a na krzesłach walają ubrania.
W co ja się wpakowałam?
– To ty jesteś Kristin! –  Niska kobieta, która wygląda na połowę
młodszą ode mnie, zrywa się z fotela. – Cieszę się, że wreszcie możemy się
poznać.
– Ja również. –  Przyklejam do twarzy sztuczny uśmiech i  witam się
z nią.


– Wybacz ten bałagan – mówi z uśmiechem i rozgląda się bezradnie po
gabinecie. – Wprowadziliśmy się do tego biura w zeszłym tygodniu, to było
nie lada wyzwanie.
Kiwam głową ze zrozumieniem.
– Ja też dopiero co się przeprowadziłam, więc doskonale cię rozumiem.
Erica zbiera włosy w  niedbały koczek, a  ja uświadamiam sobie, że za
bardzo się wystroiłam. Erica jest na bosaka i ma na sobie szorty treningowe
oraz koszulkę z napisem „Wszyscy potrzebujecie Jezusa”.
Sama nie wiem, czy bardziej jestem przerażona, czy podekscytowana
perspektywą luźnego dress code’u.
– Usiądź, proszę.
– Dzięki – mówię i przekładam ubrania na krzesło obok.
– Naprawdę przyjaźnisz się z Elim Walshem?
Ogarnia mnie skrępowanie.
– Tak, Heather, jego dziewczyna, jest moją przyjaciółką.
Erica z uśmiechem rozsiada się w fotelu.
– To super. FBD to jeden z najgorętszych tematów w Tampie. Choć nasi
czytelnicy są rozsiani po całym kraju, prowadzimy lokalnego bloga, bo
Tampa jest naszą siedzibą. Eli i  jego brat Randy cieszą się niesłabnącą
popularnością, więc nasi czytelnicy oczekują regularnych newsów na ich
temat.
To mnie wcale nie dziwi. Widziałam na własne oczy entuzjazm, z jakim
byli witani przez swoich fanów. Utrzymują się na topie, odkąd byłyśmy
dziećmi. Eli i  Randy dorastali w  Tampie, w  której cieszą się zrozumiałą
popularnością. Ja również byłam ich zagorzałą fanką, dopóki nie poznałam
Elego osobiście, więc nie mnie to oceniać. Gdy jednak pomyślę, że ludzie
roszczą sobie prawo do jego prywatności, robi mi się smutno.
Najgorsze jest to, jak traktują Heather. Na szczęście ona ma to głęboko
w dupie.
– Chcę, żeby to było jasne od samego początku. Nie zamierzam pisać
o  Elim. Nie zrobię tego ani jemu, ani mojej przyjaciółce. –  To samo


powiedziałam Erice podczas naszej rozmowy telefonicznej, ale nie
zaszkodzi jej o tym przypomnieć.
Erica nachyla się do mnie, opierając się o biurko.
– Jasne. Doskonale cię rozumiem. Dzięki kontaktom z Elim masz jednak
dostęp do jego znajomych celebrytów, zresztą dlatego cię polecił.
Super. Nie muszę o nim pisać, ale o jego znajomych – jak najbardziej.
A  może nie powinnam się tego podejmować? Nie nadaję się na
przyjaciółkę, która ciągle węszy w poszukiwaniu nośnego tematu.
A  potem przypominam sobie słowa mojej adwokatki o  Scotcie
i dzieciach. Nie mogę pójść do sądu i powiedzieć, że dostałam pracę, ale
zrezygnowałam po pierwszym dniu. To na pewno nie postawiłoby mnie
w korzystnym świetle, gdyby Scott zechciał walczyć o opiekę nad dziećmi.
Zresztą Eli sam polecił mnie do tej pracy, więc najwyraźniej nie ma
z tym problemu.
Prostuję się. Nie chcę tego robić, ale wiem, że muszę. Zrobię, co
w mojej mocy, żeby stanąć na wysokości zadania.
– Czy masz dla mnie jakieś zlecenie?
– No właśnie… –  Erica uśmiecha się przebiegle. –  Dostałam cynk,
chciałabym, żebyś się czemuś przyjrzała.
No to do dzieła.


ROZDZIAŁ 4

Siadam przy stole w jadalni i przygryzam policzek, łamiąc sobie głowę,
od czego powinnam zacząć. Wiem, że jeśli poproszę Heather o pomoc, na
pewno mi nie odmówi, ale nie chcę jej wykorzystywać.
Już i tak bardzo mi pomogła, nie mogę jej prosić o nic więcej. Muszę się
zdać na własną kreatywność.
Przypominam sobie czasy, gdy byłam początkującą dziennikarką i  nie
miałam żadnych koneksji. Wówczas wszystko zależało od mojej
obrotności. Na stole leży teczka z  informacjami o  Noah Frazierze, którą
dostałam od Eriki. W piątek Noah przyjeżdża do Tampy odwiedzić Elego
i  zostaje na weekend, co oznacza, że w  poniedziałek powinnam mieć
gotowy materiał na bloga.
Nic o nim nie wiem, więc muszę jak najprędzej zabrać się do roboty.
Otwieram teczkę i  spoglądam na dokumenty, które przypominają
policyjną kartotekę.
Imię: Noah Frazier.
Data urodzenia: 13 listopada, 1977 (Skorpion).
Uśmiecham się, bo urodziliśmy się tego samego dnia.
Miejsce zamieszkania: Nowy Jork.
Miejsce urodzenia: Newton, Il.
Przeprowadził się do Los Angeles w wieku siedemnastu lat.
Kolor oczu: zielone.


Kolor włosów: brunet.
Wzrost: metr osiemdziesiąt dwa (choć moim zdaniem ma dwa
centymetry mniej).
Waga: A kogo to obchodzi? Jest totalnym ciachem.
Następne zdanie doprowadza mnie do śmiechu. Kim trzeba być, żeby tak
inwigilować celebrytów?
Stan cywilny: singiel, kurwa.
Typ budowy: atletyczny. Mocno zarysowana szczęka i świetny tyłek.
Prawie opluwam się kawą. Naprawdę napisano, że ma świetny tyłek.
Teczka zawiera mnóstwo informacji na temat jego kariery, upodobań
kulinarnych, jednym słowem: wszystkiego, co mogłoby mnie
zainteresować. Gdy przewracam stronę i natrafiam na jego zdjęcie, opada
mi szczęka.
Ja pierdolę.
Ależ on jest seksowny. Obłędnie seksowny.
Może ta praca nie będzie aż tak beznadziejna.
Otwieram laptopa i  wpisuję jego imię do przeglądarki, żeby wyszukać
zdjęcia. Na większości ujęć towarzyszy mu Eli, bo zostały zrobione na
planie Cienkiej niebieskiej linii, ale znajduję też kilka fotografii z  barów
i  klubów nocnych. Noah wygląda obłędnie w  mundurze policyjnym.
Podpieram brodę dłonią i  oglądam kolejne zdjęcia. Jedno z  nich
przedstawia go kucającego tyłem z  bronią w  ręku. Wreszcie rozumiem
komentarz o jego świetnym tyłku.
Wzdycham, przeglądając kolejne apetyczne ujęcia.
Klikam i klikam, aż natrafiam na fotografie z gali nagród Emmy.
Matko Boska!
Ma na sobie doskonale skrojony czarny smoking. Materiał idealnie
podkreśla sylwetkę. Na zdjęciu widać jego szerokie bary, wąską talię
i  muskularne ramiona. Ciemne włosy elegancko zaczesał na bok.
Fotografowi udało się uchwycić uśmiech i  zielone oczy, z  których biją
energia i radość życia.


Mogłabym się gapić na niego cały dzień. Jeśli tak ma wyglądać moja
praca, nigdy z niej nie zrezygnuję.
Gdy dzwoni mój telefon, podskakuję na krześle.
Cholera. To Scott.
– Cześć. – Zamykam laptopa i ogarnia mnie poczucie winy, że śliniłam
się na widok innego mężczyzny, choć formalnie nadal jestem jego żoną.
– Cześć.
Na dźwięk jego głosu serce zaczyna mi mocniej bić. Wyprowadziłam się
dwa tygodnie temu i  od tego czasu nie rozmawialiśmy. Kiedy go słyszę,
natychmiast robi mi się smutno.
– Chciałem się upewnić, że dzieci będą ze mną w ten weekend.
– Taki jest plan –  mówię, muskając palcem brzeg kubka. –  Mogę je
przywieźć w piątek po pracy.
Scott odchrząkuje.
– Mogę je odebrać.
– Okej, zaproponowałam to, bo będę w West Chase. Zgodnie z umową
mam je od ciebie odbierać albo ci je przywozić. Moim zdaniem to dobry
kompromis. Muszę zajrzeć do biura w piątek, więc dzieci będą u Danielle.
Mam mnóstwo papierkowej roboty.
Scott milczy, a mój żołądek zwija się w bolesny supeł.
– Wolałbym, żebyśmy się spotykali w  pół drogi. Mój prawnik
zasugerował, że powinniśmy wybrać jakieś neutralne miejsce. Tak będzie
lepiej dla dzieci… i  dla nas. W  ten sposób nie będziemy wchodzić sobie
w paradę. Wolałbym, żebyś nie przychodziła do mojego domu.
Zamieram i z całej siły zaciskam dłoń na kubku. Jego domu? Ach, więc
to teraz jego dom. Dlaczego musi tak to ujmować? Wiedziałam, że to
będzie trudne, ale nie byłam przygotowana na taki ból. Wszystko rozbija się
o prawników, pieniądze i podział majątku. Trudno o dobre maniery, gdy ma
się do czynienia z samolubnym dupkiem.
Ze wszystkich sił staram się powstrzymać łzy. Łatwiej to powiedzieć, niż
zrobić. Nadal jest mężczyzną, o którego miłość tak bardzo zabiegałam.
– Scott, to nie jest mi na rękę. Nie mogę przyjechać po nie w niedzielę.


– Kris, nie robię ci tego na złość. – Scott się żachnął.
Nie, to po prostu przychodzi mu zupełnie naturalnie.
– Uzgodniliśmy, że jedno z nas będzie je przywozić, a drugie odbierać.
Tak się umówiliśmy, gdy kilka dni temu przysłałeś mi listę swoich żądań. –
 Ja też potrafię być suką. Nie pozwolę, żeby traktował mnie jak popychadło.
W  środę wieczorem zadzwoniła do mnie moja adwokatka, żeby
poinformować, że sąd wyznaczył nam datę rozprawy, i  żeby omówić ze
mną listę żądań Scotta. Na niektóre z nich przystałam, ale chyba go pogięło,
jeśli sądzi, że wezmę na siebie przywożenie i  odwożenie dzieci. Nie
mówiąc już o zbiórkach w dziwnych miejscach. To także jego dzieci. Jeśli
ma zamiar co chwilę zmieniać zdanie, niech sam się pofatyguje. Musiałam
się z  nim użerać do zakończenia roku szkolnego i  wyprowadziłam się
z  domu z  dziećmi, bo on chciał zostać na miejscu, co jest skrajnie
niedorzeczne. Do cholery, po co mu cztery sypialnie?
– Mój adwokat uważa, że to sensowne rozwiązanie.
Sam o to postulował w tym chamskim liście, który wysmażył razem ze
swoim prawnikiem, a teraz rżnie głupa i udaje, że mu to nie pasuje. Jego
problem. Mnie też nie była na rękę przeprowadzka, ale wyraziłam na nią
zgodę. Kurwa, czas, żeby wreszcie wydoroślał. Wyświadczam mu
przysługę, proponując, że przywiozę mu dzieci, bo Scott pracuje na drugim
końcu Tampy.
Wzdycham ciężko.
– Super, ale ja nie wyraziłam na to zgody. Nie możesz o  czymś
decydować i oczekiwać, że bez słowa się do ciebie dostosuję. Byłam więcej
niż wyrozumiała. Proponuję, że podrzucę ci je w  piątek wieczorem, a  ty
możesz mi je przywieźć w niedzielę o ustalonej godzinie. Tego chciałeś i na
to się zgodziłam w obecności twojego adwokata.
Nie ma sensu, żebym jechała do centrum. Nie zrobię tego.
– Muszę iść do pracy w poniedziałek – jęczy Scott. – Będziesz musiała
się ze mną spotkać w wyznaczonym miejscu rano, a nie wieczorem. Jeśli
godzina ci nie odpowiada, poproszę Jillian, żeby je odwiozła.
Chyba jaja sobie robi. Oszalał, jeżeli sądzi, że zostawię dzieci z  jego
asystentką. Zwłaszcza że nigdy nie przepadałam za tą suką. Zawsze była


wobec mnie antypatyczna i wchodziła mu w dupę.
– Nie zamierzam się spotykać z  tobą ani z  twoją cholerną asystentką,
a  zgodnie z  tą głupią umową, na którą tak nalegałeś, dzieci mogą być
u ciebie do osiemnastej. Poza tym mam plany na niedzielę.
– Plany? – Scott śmieje się szyderczo. – Daj spokój, przecież ty nie masz
żadnego życia towarzyskiego. Ja mam ważne spotkanie. Choć raz nie
zachowuj się jak suka.
Już ja mu pokażę sukę.
– Przykro mi. – Mój głos ocieka sarkazmem. Wcale nie jest mi przykro.
– Ale to nie mój problem. Przywiozę ci je w piątek i oczekuję, że odstawisz
je do mnie w niedzielę o szóstej. Zgodnie z tym, co ustaliliśmy na piśmie.
– Od kiedy zrobiłaś się tak kurewsko problematyczna? Nie możesz choć
raz mi pomóc?
Co za dupek.
– Scott, bardzo bym chciała z  tobą o  tym porozmawiać, ale jestem
zajęta. Jeśli masz problem związany z  naszymi ustaleniami, porozmawiaj
z prawnikiem. Będę u ciebie z dziećmi w piątek po pracy. Dzięki za telefon.
– Rozłączam się i z jękiem spuszczam głowę.
Nie mam już na nic siły. Samotne rodzicielstwo jest strasznie
wyczerpujące. Wstaję i idę do sypialni.
Ostrożnie uchylam drzwi do pokoju Aubrey i  podchodzę do jej łóżka.
Wygląda na taką kruszynkę, gdy śpi. Odgarniam jej włosy, całuję w czoło
i siadam na brzegu łóżka. Wczorajsza noc była dla niej trudna. Prawie przez
godzinę płakała za ojcem i  nie mogłam jej uspokoić. Trzymałam ją
w ramionach, a ona błagała mnie, żebyśmy wróciły do domu do tatusia. Nie
wiem, ile takich nocy zdołam znieść, zanim kompletnie się załamię.
Leży wtulona w  poduszkę, ściskając kocyk, z  którym śpi od
niemowlęctwa.
– Śpij dobrze, piękna dziewczynko – szepczę i ponownie ją całuję.
Wchodzę do pokoju Finna i  się uśmiecham. Zawsze zasypia
w najbardziej zwariowanych pozycjach. Tym razem śpi z głową zwieszoną
za brzeg łóżka, jedną stopą opartą o ścianę, a drugą na poduszce. Nie mam


pojęcia, jak on to robi, ale mimo wielokrotnych prób układania go inaczej
nic się nie zmienia.
Mój biedny, słodki chłopczyk strasznie ostatnio rozrabia. Zawsze
byliśmy blisko, ale od niedawna zapałał do mnie nienawiścią. Nie wiem,
czy obwinia mnie o wyprowadzkę z domu, czy chodzi o coś innego. Łapię
go za nogi i obracam.
– Mamo? – Finn pociera oczy, gdy odgarniam mu włosy z czoła.
– Kotku, śpij.
Finn siada na łóżku i przytula się do mnie.
– Przepraszam, że jestem taki niemiły.
– Nie musisz mnie przepraszać –  szepczę i  przytulam go mocno. –
 Wiem, że bardzo to przeżywasz.
Odsuwa się ode mnie, a jego piękne brązowe oczy, które odziedziczył po
ojcu, szklą się od łez.
– Dlaczego tatuś nas nie kocha?
Chwytam go za brodę.
– Bardzo was kocha. Nigdy w to nie wątp.
– Nie kazałby nam się wyprowadzić, gdyby było inaczej.
Och, Finn. Chciałabym, żeby to było takie proste. Nie wiem, jak mam
mu to wytłumaczyć, ale to bystry dzieciak. Od małego w  mig potrafił
wyczuć, kiedy ktoś go okłamywał, więc kręcę głową, ostrożnie dobierając
słowa.
– Czasami mamusie i  tatusiowie nie potrafią się dogadać. –  Gdy łza
spływa po jego opuchniętym policzku, pęka mi serce. –  Niekiedy,
niezależnie od tego, jak bardzo byśmy próbowali, nie wszystko da się
naprawić. Nie chodzi o  miłość, kotku. Bardzo kocham twojego tatusia
i wiem, że jemu też na mnie zależy. Chodzi o to… – Wzdycham. – Chodzi
o to, że lepiej, żebyśmy razem nie mieszkali.
Wszystko, co powiedziałam, jest prawdą. Tyle w  każdym razie jestem
gotowa powiedzieć dziesięciolatkowi. Nigdy nie będę narzekać na ich ojca.
Niezależnie od wszystkiego, postaram się pielęgnować ich więź. Jest ich


ojcem i mężczyzną, którego kochałam przez wiele lat. Chcę, żeby i one go
kochały.
– Przynajmniej nie będziesz już taka smutna – zauważa Finn i wyciera
nos rękawem.
Ach, ci mali chłopcy.
Kładzie się na poduszkę, a ja przykrywam go kocem.
– Zawsze w nocy się bałaś. Tatuś ciągle na ciebie krzyczał, a potem ty
płakałaś. – Finn ziewa głośno.
Chwytam się za gardło, a  moje serce przeszywa ból. Myślałam, że
dobrze się ukrywaliśmy. Nigdy nie kłóciliśmy się przy dzieciach, a  ja
bardzo się starałam niczego po sobie nie okazywać. Wygląda na to, że to
również mi nie wyszło.
– Kocham cię, Finn. – Gładzę go po policzku, ale zdążył już zasnąć.
Idę do sypialni, wybucham płaczem i  w  końcu zasypiam w  moim
wielkim, pustym łóżku.

Erica zadzwoniła do mnie z samego rana, żeby poinformować, że statek
dobił do portu w Tampie. Domyślam się, że w ten subtelny sposób chciała
mi dać do zrozumienia, że Noah przyjechał do miasta, ale któż to może
wiedzieć.
Ta dziewczyna jest kompletnie szurnięta.
Serio.
To wariatka. Erica wierzy, że rząd przeprowadza eksperymenty na
obywatelach i że bierzemy udział w reality show z gatunku Igrzysk śmierci.
Nie wiem, w którym okręgu mieszka Erica, ale mam nadzieję, że w innym
niż ja. Choć wszyscy i tak umrzemy.
Poza tym mieszka z  rodzicami, którzy nadal pokrywają koszty jej
utrzymania, podczas gdy ona poszukuje swojego prawdziwego powołania.
A czymże tak naprawdę jest powołanie? Może chodzi jej o cel w życiu?
Chciałabym, żeby to nie była prawda.


Wysyłam esemesa do Heather, modląc się w duchu, by głupi plan, który
uknułam, zadziałał.
JA: Hej! Jesteś zajęta?
HEATHER: Jestem w pracy, ale za godzinę kończę. Co się dzieje?
Wątpię, żeby łyknęła moją ściemę, bo nie potrafię kłamać, ale czuję, że
nie mam innego wyjścia.
JA: Pomyślałam, że mogłybyśmy się spotkać dziś wieczorem we cztery…
Przydałaby mi się chwila wytchnienia. Niebawem odwożę dzieci do Scotta.
HEATHER: Och! Jasne! Przyjechał do nas kumpel Elego z  Nowego
Jorku, ale zapraszam Cię do nas! Upijemy się przy basenie, a potem możesz
zostać na noc. Zwłaszcza jeśli masz się spotkać z tym dupkiem.
JA: Tak, dupek na pewno popsuje mi humor. Przydałby mi się wieczór
z Heather.
Nienawidzę sama siebie. Jestem najgorszą przyjaciółką pod słońcem.
Zżera mnie poczucie winy, że świadomie wprowadziłam ją w błąd.
Zaczynam nerwowo chodzić po pokoju, ściskając w  dłoni telefon.
Heather nie zasługuje na to, żebym ją tak traktowała.
JA: Okej, skłamałam. To znaczy, tylko trochę, ale moje intencje nie były
do końca szczere. Muszę przygotować na poniedziałek post na bloga albo
moja głupia szefowa mnie zwolni. Kazała mi napisać o Noahu. Proszę, nie
znienawidź mnie! Masz pełne prawo mnie opieprzyć. Ale wiedz, że sama już
się nienawidzę za nas obie.
Gdy dzwoni moja komórka, z  wrażenia upuszczam ją na podłogę.
Dlaczego Heather zawsze do mnie dzwoni, zamiast wysłać mi esemesa?
Szybko podnoszę telefon i wciskam zieloną ikonkę.
– Halo? – mówię drżącym głosem.
– Jesteś idiotką! Skończoną idiotką! Gdybyś mi powiedziała, że chcesz
poznać Noaha, dostarczyłabym ci go pod drzwi przewiązanego kokardą.


Głuptasku. – Heather się śmieje. W tle słyszę głos jej partnera Brody’ego. –
 Wystarczyło mnie poprosić.
Najwyraźniej nie rozumie, ile mnie to kosztowało.
– Nie chciałam cię o to prosić! Powinnam sama to ogarnąć, bo rzekomo
jestem dziennikarką. Powinnam samodzielnie zdobyć informację
o znajomych Elego.
Heather wzdycha ciężko.
– Kris, przecież Eli sam załatwił ci tę pracę, bo wie, że masz dobre serce.
Nie czuję się jak osoba o dobrym sercu. Czuję się jak podła pijawka.
– Mam u  niego dług wdzięczności. Podziękuj mu ode mnie i  daj mu
dużo seksu. – Uśmiecham się.
– Taki mam zamiar. Dam mu dużo gorącego, ociekającego potem seksu.
Takiego, o którym piszą w książkach.
W  tle słyszę zdegustowane pomrukiwania Brody’ego, który udaje, że
wymiotuje.
– Świetnie. Tylko proszę, nie opowiadaj mi o tym. Przez jakiś czas będę
żyła w  celibacie. Nie chcę wysłuchiwać opowieści o  wspaniałym seksie
z  gościem, który w  zeszłym miesiącu znalazł się na okładce „Men’s
Health”. Czy ten koleś w ogóle ma jakieś wady?
– Weź, nawet mi o tym nie mów. Czekam niecierpliwie, aż urosną mu
boczki. Gdy wreszcie utyje, będę go za nie codziennie łapać.
Wybucham śmiechem na myśl o tym, jak Heather się z nim droczy. To
naprawdę nie jest sprawiedliwe. Wiem jednak, że Eli ciężko pracuje nad
swoją formą. Nigdy nie widziałam nikogo, kto by przestrzegał diety równie
restrykcyjnie, jak on. Podczas gdy my zażeramy się nachosami z guacamole
i serem, Eli zjada jajka na twardo i gotowanego kurczaka.
Osobiście jestem gotowa pogodzić się z  perspektywą fałd na brzuchu,
jeśli to oznacza, że będę mogła zajadać się guacamole.
– Dziękuję, że nie jesteś na mnie wściekła –  mówię, obgryzając
paznokieć.
Heather wzdycha ciężko.
– Kristin, zostaw już ten temat. Wpadnij o dwudziestej, dobra?


– Dobra. Cholera. W co mam się ubrać?
Nie znam żadnych sławnych osób oprócz chłopaków z  Four Blocks
Down. Za pierwszym razem, gdy ich poznałam, prawie umarłam
z przejęcia. Odkąd stali się częścią naszej paczki, trochę wyluzowałam.
Mimo to prawie zemdlałam z  wrażenia, kiedy Shaun pocałował mnie
w rękę.
A  spotkanie z  Noahem ma tak naprawdę charakter zawodowy… Nie
wiem, jaki protokół obowiązuje w takich sytuacjach. Mam się wystroić?
– Kristin, Noah jest uroczym człowiekiem. Spotykamy się na drinki przy
basenie, więc po prostu bądź sobą.
– Ja…
Przerywa mi głos dyspozytora.
– Muszę jechać, w okolicy doszło do strzelaniny. Kocham cię. – Heather
się rozłącza, zanim zdążę jej odpowiedzieć.
Nienawidzę jej pracy. Gdy wstąpiła do policji, byłam emocjonalnym
wrakiem. Zażądałam, żeby meldowała się za każdym razem, kiedy wracała
do domu po dyżurze. Nie mogłam zasnąć, jeśli tego nie zrobiła. Wiem, że
jestem dziwna, ale świadomość, że mogłaby zostać postrzelona, była
przerażająca.
Heather w  końcu uznała, że ma tego dość, i  powiedziała mi, żebym
kupiła sobie środki nasenne albo znalazła terapeutę.
Co jakiś czas zdarzają się sytuacje, które przypominają mi, z  jakim
niebezpieczeństwem wiąże się jej praca.
Zamiast wpaść w panikę z powodu zagrożeń, które czyhają na Heather,
i spotkania z Noahem, sięgam po torebkę i wychodzę z biura.
Dziś zobaczę się ze Scottem pierwszy raz, odkąd wyprowadziłam się
z domu. Jestem przerażona i trochę mnie mdli. Nasza ostatnia rozmowa nie
przebiegła w przyjaznej atmosferze, a dziś rano dostałam od niego esemesa,
że mam przyjechać do niego do domu.
Ciekawe, czy znowu zmienił zdanie i rzeczywiście miał na myśli dom,
czy raczej jakieś neutralne miejsce gdzieś w Tampie.


ROZDZIAŁ 5

– Mamusiu! –  Roześmiana Aubrey wybiega z  domu Danielle. –
 Stęskniłam się za tobą!
– Ja też za tobą tęskniłam! –  Przytulam mocno moją małą córeczkę
i kołyszę ją w ramionach.
W nowej pracy doceniam możliwość spędzania czasu z dziećmi. W tym
tygodniu mogłam pracować z domu aż dwa dni i wiem, że im szybciej się
wdrożę, tym częściej będę mogła pracować zdalnie. Praca może i nie jest
wymarzona, ale godziny bardzo mi odpowiadają.
Spoglądam na Aubrey z uśmiechem.
– Dobrze się bawiłaś z ciocią Danni?
Aubrey przytakuje i szepcze mi do ucha:
– Ciocia kupiła nam lody.
– Naprawdę? – Udaję zszokowaną.
– Prosiła, żeby ci o tym nie mówić.
– A zatem nie mówmy jej, że się wygadałaś – stwierdzam ze śmiechem.
– Zdradziłaś jej nasz sekret? – pyta Danni z udawaną złością.
Aubrey chowa ręce za plecami i wzrusza ramionami.
– Może.
Danni wzdycha głośno i krzyżuje ręce na piersi.
– Aubrey Nicole McGee, przez ciebie będę miała kłopoty.
– A może odpuścimy jej tym razem? – pytam Aubrey.


– Tak!
Danielle wybucha śmiechem, przytula ją i całuje w oba policzki. Aubrey
chichocze głośno. Danielle jest matką chrzestną mojej córki i gdy są razem,
zawsze nieźle rozrabiają.
W progu staje Finn z plecakiem zarzuconym na plecy i telefonem, który
zdaje się już na stałe przyklejony do jego dłoni.
– Siemka, mamo.
– Siemka – odpowiadam. – Siemaszko, człowieku.
Udaje mi się zwrócić jego uwagę.
– Mamo, nie jesteś cool.
– Ależ jestem najbardziej cool mamą, jaką widział świat. Jestem tak
cool, że chciałbyś się ze mną kumplować.
Finn kręci głową z  uśmiechem. Wstępuje we mnie odrobina nadziei.
Ostatnio był tak przygnębiony, że dobrze choć na moment zobaczyć go
w lepszej formie.
– Ciocia Heather jest cool, a ty nie – droczy się ze mną.
Nie da się ukryć, że znacznie zyskała w oczach dzieci, odkąd związała
się z gwiazdą telewizji, ale tęsknię za czasami, gdy to ja byłam ich idolką.
– Pakuj się do samochodu, zanim twoja niecool matka zacznie śpiewać
i  tańczyć z  ciocią Danni. –  Unoszę brew. Finn wie, do czego jesteśmy
zdolne. Nie zawaham się przed narobieniem mu obciachu.
Finn puszcza się sprintem do samochodu, a  ja czuję, że moje serce
powoli zaczyna się goić. Przed moimi dziećmi jeszcze wiele trudnych
chwil, ale trochę wygłupów nam nie zaszkodzi.
Sadzam Aubrey w foteliku i podchodzę do Danni.
– Jak się miewasz?
– Daję radę.
Danni łapie mnie za rękę i uśmiecha się smutno.
– Chcę, żebyś wiedziała, że cię kocham i  jestem z  ciebie dumna.
Wszystkie jesteśmy z ciebie dumne.


Mam niebywałe szczęście, że są przy mnie moje dziewczyny. Bez nich
bym sobie nie poradziła. Wiele nas łączy, a nasza przyjaźń jest naprawdę
wyjątkowa. Zrobiłabym dla nich wszystko.
– Dumna?
– Tak, kotku. Już dawno powinnaś była go zostawić, ale w końcu się na
to zdobyłaś. Jestem z ciebie dumna. Czuję się niezręcznie, bo Scott ciągle
wydzwania do Petera…
Peter, mąż Danni, jest jedynym przyjacielem Scotta. Nie przyszło mi do
głowy, że Danielle może wysłuchiwać także jego wersji zdarzeń. Zaczynam
rozumieć, dlaczego się tak dziwnie zachowywała.
– Przykro mi.
Danni kręci głową.
– Nie. Niech ci nie będzie przykro. To było nierozsądne, ale Peter już
o wszystkim wie. Nie masz się czym przejmować.
– Chciałabym, żeby tak było. –  Uśmiecham się, zerkam w  stronę
samochodu i ściszam głos: – Wykłócał się ze mną o ten weekend, a teraz
czekam na…
Danielle pociera kark i wzdycha ciężko.
– Będzie się rządził, bo myśli, że mu wolno. Od tak dawna tobą
pomiatał, że nie wie, jak poradzić sobie z  tą nową, nieprzejednaną
i  wkurwioną wersją ciebie. Nigdy więcej nie pozwól robić z  siebie
wycieraczki.
– Nie zamierzam – odpowiadam zdecydowanie.
Scott może próbować, ile wlezie, ale ja już mu na to nie pozwolę.
Pierwszy egzamin przeszłam pomyślnie i  nie uległam mu. Ostatnie
tygodnie, które spędziliśmy pod jednym dachem w  oczekiwaniu na
zakończenie roku szkolnego, wiele mi uświadomiły. Zobaczyłam go takim,
jaki jest naprawdę, a  różowe okulary wreszcie spadły mi z  nosa. Scott to
straszny kutas.
– To dobrze. Widzimy się w poniedziałek? – pyta Danni.
– Będę z  samego rana. –  Przytulam ją i  obiecuję dzwonić, gdybym
czegoś potrzebowała.


A teraz czas na moją randkę z diabłem.
Dzieci relacjonują mi przebieg dnia, a  Aubrey nie zamykają się usta.
Choć droga do domu, mojego starego domu, zajmuje tylko kilka chwil, jadę
bardzo powoli, żeby maksymalnie ją wydłużyć. Świadomość, że zobaczę
dom, który tak bardzo kochałam, sprawia, że ściska mnie w żołądku.
Zatrzymuję się na podjeździe i ogarnia mnie głęboka niechęć. Usiłuję ją
powściągnąć dla dobra dzieci. Muszą mieć we mnie oparcie.
Scott otwiera czerwone drzwi wejściowe i zmierza w naszym kierunku.
Ma na sobie czarny garnitur, który uprasowałam mu w zeszłym miesiącu,
błękitną koszulę i  uśmiecha się promiennie. Gotowa jestem uwierzyć, że
ucieszył się na mój widok.
Jednak w  chwili, gdy wysiadam z  samochodu, jego uśmiech ustępuje
miejsca rozczarowaniu. Nadal jest tym samym smętnym gościem, ale ja się
zmieniłam i przestałam się tym przejmować.
Podchodzę do niego, siląc się na uprzejmość.
– Cześć.
– Cześć.
Zapada cisza.
Stoimy przed domem, w  którym razem mieszkaliśmy, ale nawet nie
możemy na siebie spojrzeć.
– Dzieci są gotowe? – pyta Scott.
Aha, czyli tak ma to wyglądać.
– Tak, są…
– Tatusiu! –  krzyczy Aubrey na jego widok, przerywając tę jakże
krępującą wymianę słów. – Tatusiu, tatusiu!
– Księżniczko! – woła Scott i podchodzi do samochodu.
Aubrey natychmiast rzuca mu się w ramiona.
Przytula go i całuje w policzek.
– Tatusiu, tak bardzo za tobą tęskniłam! Bardzo!
Otwieram bagażnik, żeby wypakować ich rzeczy.


– Ja bardziej za tobą tęskniłem. Ależ ty wyrosłaś! Cześć, Finn! Jak się
miewasz, stary?
Finn nie odpowiada. Zakłada słuchawki na uszy.
– Nigdy więcej nie chcę cię zostawić. – Aubrey chichocze i otacza go
ramionami.
Moje serce rozpada się na milion kawałeczków. Tym razem nie udaje mi
się powstrzymać łez. Odwracam się i  szybko ocieram oczy. To wszystko
jest takie bolesne.
Biorę głęboki oddech i  prostuję się. Znowu muszę się wykazać
dojrzałością. Zanoszę torby przed dom i podchodzę do Finna.
– Chodź, stary. Czas iść do taty.
– Wolę zostać z tobą. – Finn spogląda na ojca z nienawiścią i wysyła mi
błagalne spojrzenie. – Mamo, proszę.
Dobry Boże, pomóż mi przez to przejść.
Resztką sił gładzę go po policzku.
– Powinieneś spędzić czas z  tatusiem. Na pewno się za tobą stęsknił,
a poza tym jestem pewna, że nie udało mu się przejść na kolejny poziom
w Overwatch.
Spoglądam na Scotta i  po raz pierwszy dostrzegam w  jego oczach
uznanie.
Scott chrząka.
– Próbowałem, ale bez ciebie to się nie uda.
Finn spuszcza głowę i odpina pasy.
– No dobra, to wcale nie jest takie trudne.
– Idźcie do środka, muszę jeszcze porozmawiać z waszą mamą. Kupiłem
wam kilka rzeczy do sypialni – mówi Scott, wskazując na drzwi wejściowe.
– Przytulcie mnie na pożegnanie.
Dzieciaki otaczają mnie ramionami, a  ja obejmuję je mocno. Rozłąka
będzie dla mnie najtrudniejsza. Za każdym razem, gdy będę je podrzucać na
weekend, będzie mnie skręcało z  żalu. Kocham je i  chciałabym je mieć
przy sobie każdego dnia.


– Pa, mamo!
– Pa, pa!
Biegną do domu, zostawiając mnie sam na sam ze Scottem. Może tym
razem będzie bardziej rozmowny.
Wkładam ręce do kieszeni i kołyszę się na piętach.
– No i?
– Gdzie chcesz się spotkać w niedzielę?
Przesłyszałam się, prawda? Przecież dopiero o tym rozmawialiśmy. Nie
wierzę, że oczekuje, że go wyręczę i  odbiorę za niego dzieci. Nie. Nie
wierzę.
– Słucham? – pytam, starając się zachować spokój.
– Pomyślałem, że możemy się spotkać w McDonaldzie w połowie drogi
– stwierdza Scott, masując kark.
Ja pierdolę, on mówi serio.
– Po raz ostatni powtarzam, że nigdzie się z  tobą nie spotkam.
Przywieziesz Finna i  Aubrey do mnie punktualnie, tak jak ustaliliśmy
z naszymi prawnikami.
Scott spogląda na mnie zimno, a  z  jego ust wydobywa się złowrogie
warknięcie.
No i  dobrze. Bądź wkurwiony. Mam to w  dupie. To jakiś absurd,
przecież sam na to nalegał.
– Nie rozumiem, dlaczego nie możesz się ze mną spotkać! – wrzeszczy.
– Ja pierdolę, nigdy się nie zmienisz!
Nie pozwolę mu na siebie krzyczeć. Dlatego przeprowadziłam się do
mojej przyjaciółki.
– Mieszkasz w naszym domu, bo chciałeś w nim zostać, chociaż odbiło
się to na naszych dzieciach, ale ciebie to nie obchodzi. Przeprowadziłam
nas sama, bez twojej pomocy. Nie chciałeś mieć już żony, więc nie będę się
zachowywać jak twoja żona. – Otwieram drzwi do samochodu, dysząc ze
złości, i  wbijam kluczyk do stacyjki. Dawna Kristin przystałaby na jego
prośbę, żeby go zadowolić.
Nowa Kristin ma to w dupie.


Scott patrzy na mnie z niedowierzaniem, a ja cofam samochód. Koniec
z  uszczęśliwianiem wszystkich naokoło. Czas, abym trochę poużywała
życia.

Wracam do domu, żeby się przebrać.
Czterdzieści minut później, po przeszukaniu wszystkich kartonów
z  ubraniami, których jeszcze nie zdążyłam rozpakować, mam na sobie
czarne bikini i  krótki kombinezon w  kwiatki. Zbieram włosy w  niedbały
koczek i uznaję, że efekt jest zadowalający.
Nie ma mowy, żebym bawiła się dziś do późna. Chcę się trochę nad sobą
poużalać. Na dodatek muszę się wziąć do roboty, a  strasznie mi się nie
chce.
Wiem, że jeśli się nastawię, że dzisiejszy wieczór będzie udany, powinno
być mi łatwiej.
HEATHER: Gdzie Ty się podziewasz?
Nadal siedzę na łóżku, daremnie próbując się zmotywować do wyjścia.
JA: Właśnie wychodzę z domu.
Albo gdy tylko uda mi się zwlec mój tyłek z łóżka.
HEATHER: Okej! Nie mogę się doczekać. Robię margeritę! Olé!
O  rany. Czeka mnie niezły ubaw. Heather zawsze upija się na wesoło.
Ma słabą głowę i  zwykle robi coś spektakularnego… na przykład ląduje
w łóżku z gwiazdą rocka. Zmuszam się, żeby wstać, i wychodzę z domu.
Dwadzieścia minut później docieram do domu Elego i Heather.
Dam radę. Wejdę do środka, zrobię, co do mnie należy, a potem wrócę
do domu i  będę się dołować, opychając się śmieciowym jedzeniem
i oglądając filmy.
Pukam do drzwi, a po chwili otwiera mi roześmiana Heather.


– Kristin! –  Obejmuje mnie za szyję i  pociąga za sobą, prawie mnie
przewracając.
– Ja pierdolę! Ile zdążyłaś już wypić? –  pytam ze śmiechem i  obie
odzyskujemy równowagę.
Heather puszcza mnie, chichocząc.
– Wypiłam tylko jednego, ale Noah robi bardzo mocne drinki.
Jeśli tak się zachowuje po jednym, mamy przerąbane.
– Zwolnij, skarbie.
Heather przewraca oczami i pociąga mnie za sobą w głąb domu.
– Zacznij pić. Musisz zapomnieć o  problemach, dlatego specjalnie dla
ciebie zaprosiłam moich kumpli: Jima, Jacka i  Johnny’ego. Możemy też
powygłupiać się z Jose.
Unoszę brew, a ona podaje mi szklankę.
– Kim jesteś i co zrobiłaś z moją najlepszą przyjaciółką? – pytam ją.
– Dziś mijają właśnie dwa lata, odkąd odeszła –  mówi Heather,
spuszczając wzrok. Gdy spogląda na mnie, oczy ma pełne łez.
Milknie. Przytulam ją i głaszczę po plecach.
– Och, Heather, tak mi przykro.
Trudno uwierzyć, że minęły już dwa lata od śmierci jej siostry. Czuję,
jakby od tamtej pory upłynął szmat czasu. Chciałabym móc powiedzieć
coś, co uśmierzyłoby jej ból, ale wiem, że to na nic. Stephanie była dla niej
kimś więcej niż siostrą. Heather traktowała ją jak córkę.
– Już mi lepiej – mówi Heather, odsuwając się.
– Miałam kiepski dzień. – Wzruszam ramionami.
– Scott?
– Owszem –  odpowiadam i  ponownie wzruszam ramionami, bo tym
razem to Heather nie ma jak mnie pocieszyć. –  Sama wiesz, jak to jest
z byłymi.
– Aż za dobrze, przyjaciółko. – Heather śmieje się i upija łyk drinka. –
 A teraz pij, żebyśmy mogły pójść do ogrodu. Eli i Noah są przy basenie.
Obaj są topless.


Może rzeczywiście odrobina alkoholu pomoże mi się nieco rozluźnić.
Idę za jej radą i  biorę łyk drinka, krzywiąc się, gdy alkohol pali mnie
w gardle.
Nie żartowała, te drinki są mocne. Nie czuję nic poza alkoholem.
W zasadzie to czysta tequila. Biorę kolejnego łyka i wyglądam przez okno.
Widok z  tej części domu zawsze był najlepszy. Słońce zachodzi,
roztaczając różowożółtą poświatę, ale tym razem to nie na nią się gapię.
Przy basenie stoi najpiękniejszy męski okaz, jaki kiedykolwiek
widziałam. Zdjęcia nie oddały w  pełni urody Noaha. Jest wyższy, niż
myślałam, ma szerokie bary i  opaloną skórę. Jego mokre włosy zdają się
nieomal czarne, a  krople opadające z  końcówek skapują na jego idealne
ciało. Spoglądam na strużki wody spływające po jego klacie i sześciopaku.
Chwytam się za blat, żeby nie upaść z wrażenia.
– O mój Boże – stękam.
Heather odwraca się i spogląda na mnie z szerokim uśmiechem.
– Oj, tak, to boskie istoty.
– Nie mogę tam pójść – jąkam się. – Nie zdołam wydusić z siebie ani
słowa.
Na pewno zrobię z siebie pośmiewisko.
– Musisz! –  Heather chwyta mnie za rękę. –  Uprzedziłam go już, że
moja przyjaciółka dziennikarka przeprowadzi z nim wywiad.
Mój żołądek wywraca się na drugą stronę. O nie, nie, nie, niech to nie
będzie prawda.
– Powiedziałaś mu?! – wrzeszczę na cały głos.
Heather wybucha śmiechem i opróżnia szklankę do dna.
– Oczywiście, że mu powiedzieliśmy. Uwierz mi, tak będzie lepiej.
Wytłumaczyliśmy mu, że jesteś jedną z  moich najbliższych przyjaciółek
i  że chciałaś chwilę z  nim porozmawiać. Eli powiedział, że z  radością
przeprowadzi wywiad w twoim imieniu.
O Jezu. Zabiję ją.
Sięgam po szklankę i wypijam ją do dna. Pali mnie w gardle i zanoszę
się kaszlem, czując ciepło rozlewające się po moim ciele.


– Powoli! – rzuca Heather ostrzegawczym tonem i wali mnie w plecy.
– To będzie strasznie upokarzające – jęczę.
Heather ze śmiechem nalewa mi kolejnego drinka.
– Owszem, będzie, ale za to jakże ciekawe.
Może uda mi się jeszcze wymknąć niepostrzeżenie, tak żeby nikt nie
zauważył. Nikt nie powiedział, że muszę przeprowadzić ten wywiad. Moja
szefowa ma ze dwanaście lat, na pewno uda mi się ją udobruchać. Poza tym
celebryci znani są ze swojej nieprzewidywalności.
Bardzo jednak potrzebuję tej pracy.
Zanim udaje mi się podjąć decyzję, przeszklone drzwi się rozsuwają i na
progu staje Noah.
Gdy nasze spojrzenia się spotykają, zaczynają mi się trząść kolana.
Myślę tylko o  tym, że chciałabym się na niego wdrapać jak na palmę
i  potrząsnąć jego kokosami. Na zdjęciach wyglądał nieźle, potem, gdy
zobaczyłam go przez okno, uznałam, że jest bardzo seksowny, ale teraz,
z bliska, wygląda jeszcze bardziej olśniewająco.
– Cześć – rozlega się ochrypły głos Noaha. – Ty pewnie jesteś Kristin.
Zamiast coś odpowiedzieć, stoję jak nieme cielę z rozdziawioną buzią.
Z moich ust wydobywają się nieskładne dźwięki.
Zabijcie mnie.
– Noah, to moja najlepsza przyjaciółka Kristin. Wspominaliśmy ci
o niej. – Heather mnie szturcha.
– Tak. To ja. Cześć. Kristin. To ja. Cześć.
Co za obciach. Ktoś powinien to nagrywać, bo zachowuję się jak
bohaterka skeczu.
– No tak. –  Noah uśmiecha się promiennie. –  Słyszałem, że jesteś
dziennikarką.
Dobrze, Kristin, musisz wreszcie powiedzieć coś sensownego, zamiast
wydawać z siebie dziwne odgłosy.
Chwytam szklankę, którą dopiero co napełniła Heather, w  nadziei że
posłuży mi za talizman.


– Tak, piszę bloga, ale to prawda. Jestem nią. Dziennikarką. Na bloga.
Piszę.
Jestem dziennikarką i jąkającą się idiotką.
Noah spogląda na mnie z rozbawieniem. Przysuwa się do mnie i dotyka
mojej dłoni.
– Eli mi o tobie opowiadał. Cieszę się, że przyjechałem do Tampy.
Chyba właśnie miałam orgazm.
– Ja też.
Kąciki jego ust unoszą się nieznacznie, a Noah omiata mnie wzrokiem.
– Do zobaczenia przy basenie. – Puszcza do mnie oko i wychodzi.
Czuję się tak, jakby moje jajniki właśnie eksplodowały.
Spoglądam na Heather, która wybucha głośnym śmiechem.
– To było epickie. Pamiętasz, jak drwiłaś, że to ja zaniemówiłam, gdy
poznałam Elego? Szkoda, że się nie widziałaś! – Heather się śmieje. – Tak.
Yyy. Ja. Blog.
– Zamknij się. –  Wybucham śmiechem, bo cóż innego mi pozostaje.
Trącam ją biodrem i sięgam po stojący na barze kieliszek. – A teraz nalej
mi szota, zanim zacznę pić prosto z butelki.
Jest tylko jeden sposób, żeby przetrwać dzisiejszy wieczór.
Potrzebny mi alkohol.
Dużo alkoholu.


ROZDZIAŁ 6

Od dawna obracam się w  towarzystwie urodziwych ludzi, ale Eli nie
uprzedził mnie, że Tampa obfituje w  wyjątkowo atrakcyjne kobiety. Ja
pierdolę, ależ ta laska jest seksowna.
Ma hipnotyzujące ciemnoniebieskie oczy, piękne włosy w  odcieniu
czekolady, a jej ponętne usta sprawiają, że bolą mnie jaja.
– Poznałeś Kristin? – pyta mnie Eli, gdy podchodzę do niego z piwem,
które wziąłem z barku przy basenie.
– Mogłeś mnie uprzedzić, że jest kurewsko seksowna. –  Śmieję się
i siadam na leżaku.
Eli uśmiecha się pod nosem.
– Wszystkie przyjaciółki Heather są seksowne.
– Dobrze wiedzieć. Co z nią?
Mam nadzieję, że Eli się domyśli, o co pytam. Jeśli mam spędzić więcej
czasu w Tampie, miło by było mieć jakieś towarzystwo.
Eli przygląda mi się bacznie i wzdycha.
– Noah, na twoim miejscu bym nie kombinował. Sporo przeszła
i  wątpię, żebyś miał u  niej szansę. Poza tym Heather urwie ci jaja, jeżeli
przyjdzie ci do głowy się nią zabawić. Kristin dopiero co wydostała się
z pojebanego małżeństwa. Na twoim miejscu bym się za nią nie uganiał.
– Kumam. –  Spoglądam przez okno i  dostrzegam jej uśmiech. Gdy
odrzuca głowę, wybuchając śmiechem, jej twarz promienieje.
Eli chrząka.


– Noah, nie bądź głupi.
Na widok jego miny sam wybucham śmiechem.
– A może nie szuka niczego poważnego?
– Ostrzegam cię. –  Eli spogląda na mnie z  powagą. –  To nie jest
dziewczyna, którą możesz sobie ot tak wyruchać. Ma dwójkę dzieci, męża
kutasa, który uczyni z  jej życia piekło podczas rozwodu, więc jeśli ją
skrzywdzisz… Zajebię cię, zanim Heather zdąży to zrobić.
Groźba Elego nie przechodzi bez echa, ale nie wiem, czy dam radę się
powstrzymać. Zamiast jednak dzielić się swoją refleksją, biorę łyk piwa
i wbijam wzrok w przestrzeń. Ostatnią kobietą, która tak na mnie działała,
była moja dziewczyna w liceum. Kochałem Tanyę z całego serca i gdyby
żyła, bylibyśmy małżeństwem. Czuję to podskórnie. Odeszła
przedwcześnie, z czym do dziś nie mogę się pogodzić.
– Pijemy szoty! –  krzyczy Heather, wytaczając się z  domu razem
z Kristin i przerywając nam rozmowę.
– Do kurwy nędzy – zrzędzi Eli. – Skarbie, wiesz, że masz słabą głowę.
Heather wybucha śmiechem i siada mu na kolanach.
– Kristin i ja wypiłyśmy już cztery lufki!
Kristin siada na leżaku obok mnie i sączy margeritę.
– Heather, ale z ciebie mięczak.
– Oj tam, Eli lubi, gdy jestem pijana. –  Wodzi palcem po jego ustach
i torsie. – Prawda, skarbie?
Eli spogląda na mnie i wybucha śmiechem.
– To będzie bardzo interesujący wieczór.
Patrzę na Kristin i nie mogę się z nim nie zgodzić.
– Na to wygląda.
Przez następną godzinę dziewczyny piją szota za szotem, aż Eli zabiera
im butelkę i  zanosi ją do domu. Zaczynają tańczyć, bardzo niezdarnie.
Kristin próbuje się zmysłowo ocierać o swoją przyjaciółkę, ale prawie się
przewraca i obie zanoszą się śmiechem.


– Powinienem to przerwać, ale jakoś nie mogę się do tego zmusić –
 mamrocze Eli i bierze łyk piwa.
– Jeśli im przeszkodzisz, zabiję cię – mówię ostrzegawczym tonem.
– Przypominam ci, że to moja przyszła narzeczona.
– To nie na nią patrzę – odpowiadam, omiatając wzrokiem brunetkę.
Heather staje za Kristin, dzięki czemu zyskuję niezakłócony niczym
obraz jej sylwetki. Kristin opiera dłonie na biodrach i zaczyna się kołysać.
Po chwili przygryza wargę i nie spuszczając ze mnie wzroku, przykuca
w tańcu.
O ja pierdolę.
Każdy mięsień w moim ciele wyrywa się, żeby do niej podejść, złapać ją
za biodra i  pozwolić jej się dotykać. W  głowie jednak pobrzmiewają mi
słowa Elego, więc tylko na nią patrzę, nie ruszając się z miejsca.
Chyba powinienem wziąć zimny prysznic.
Dziewczyny tańczą jeszcze kilka minut, zaśmiewając się i  zataczając,
a  Eli i  ja jedynie kręcimy głowami. Kobiety to kurewsko dziwne istoty.
Gdyby jakiś koleś próbował tak zatańczyć, wyglądałby żałośnie, a one są
diabelsko pociągające. Kristin unosi wzrok i  przesyła mi nieśmiały
uśmiech.
Jest zajebiście piękna.
Heather obejmuje Kristin za szyję i obie kołyszą się w tańcu. Zaczynają
szeptać między sobą i wybuchają śmiechem.
– Może podzielicie się z resztą grupy? – prosi Eli.
– Nie. To babskie sekrety – odpowiada Heather.
Kristin pokazuje mu język i robi piruet.
– Właśnie, to dotyczy tylko nas, dziewczyn. Penisy nie są mile widziane.
– Zachowam swoje uwagi na później. – Eli prycha.
– Jestem taka zmęczona – żali się Heather, opierając ręce na ramionach
Kristin. – Muszę się położyć.
Eli wstaje z głośnym jękiem.
– Chodź, kotku. Położymy cię spać.


– Ja nie jestem jeszcze zmęczona. – Kristin wysuwa dolną wargę.
– Popilnuję jej – mówię bez zastanowienia.
Eli wzdycha.
– Pamiętaj, co ci powiedziałem.
– Znasz mnie. Nie jestem takim gościem. –  Nie jestem sukinsynem.
Nigdy nie przystawiałbym się do pijanej dziewczyny, a już zwłaszcza nie
chciałbym zawieść kumpla. Zwykle aktorstwo i przyjaźń nie idą w parze,
dlatego nie zamierzam narażać naszej przyjaźni.
Eli potakuje, bierze Heather na ręce i zanosi ją do środka.
– Chcesz zatańczyć? – pyta Kristin z wahaniem w głosie.
Kurwa, i to jak, ale to nie jest dobry pomysł.
– Może usiądziesz obok mnie? – proponuję.
Kristin prycha ostentacyjnie, czym doprowadza mnie do śmiechu. Jest
taka urocza.
– No dobra. Ale z ciebie sztywniak.
– Czy ty mnie właśnie nazwałaś sztywniakiem?
– Tak! Na każdej imprezie jest sztywniak i ty nim jesteś.
Chyba nikt mnie nigdy tak nie nazwał. Podchodzę do kanapy, przy której
stoi Kristin.
– Wiesz, to już chyba nie jest impreza. Zostaliśmy tylko we dwoje.
Kristin bierze się pod boki i pokazuje mi język.
– Sztywniak.
Mam nadzieję, że będzie o tym pamiętać, gdy się przebudzi rano.
– A co mógłbym zrobić, żeby cię rozerwać?
Kristin stuka się w brodę i rozgląda na boki, ale niespodziewanie uginają
się pod nią kolana. Łapię ją, zanim zdąży upaść, a  ona opiera dłonie na
mojej gołej klacie. Jej niebieskie oczy spoglądają na mnie z  pożądaniem.
Dobrze, że nie tylko ja je czuję. Kutas mi staje i próbuję nie myśleć o jej
jedwabistej skórze. Żadne z nas nie wykonuje pierwszego ruchu, po prostu
trzymam ją w ramionach, a ona mi na to pozwala.
Kristin zaczyna wodzić palcami po moim ramieniu.


– Jesteś taki śliczny – bełkoce. – Chciałabym być taka ładna jak ty.
– Jesteś zachwycająca – odpowiadam.
Może lepiej, żeby nic z tego nie zapamiętała.
A  może lepiej by było, żeby o  wszystkim zapomniała, bo nie
powinienem jej przytulać. Powinienem ją puścić, ale moje ręce są ciężkie
jak ołów i nie chcą się poruszyć.
Gdy delikatnymi dłońmi zaczyna wodzić po moim brzuchu, robię
wszystko, co w  mojej mocy, żeby powstrzymać wzwód, ale jej perfumy
o kwiatowym zapachu skutecznie mi to uniemożliwiają.
– Kristin – jęczę.
Napiera biodrami na moją erekcję i rozszerza oczy.
– Ja, ja… – Odsuwa się ode mnie. – Powinniśmy to zrobić.
Tym razem to ja jestem w szoku.
– Zrobić to? –  Nie wiem, co chciała przez to powiedzieć. Nawet jeśli
miała na myśli to, co podejrzewam, nie ma mowy, żebym ją dziś tknął.
Chciałbym, żeby zapamiętała każdy szczegół, gdy zabiorę ją do łóżka.
– Tak. Mam na myśli wywiad – precyzuje.
– Teraz?
– Jestem sumienną pracownicą –  mówi Kristin i  zaczyna iść,
przytrzymując się krzeseł. – Jestem profesjonalistką.
– A może poczekamy, aż wytrzeźwiejesz?
Kristin odwraca się na pięcie i wybucha śmiechem.
– Nie jestem pijana, ty jesteś pijany.
– Skarbie, moim zdaniem jesteś ululana.
– Dlaczego masz dwa nosy? – Kristin przechyla głowę na bok i zamyka
jedno oko.
Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Zamierzam grać w  jej grę. Gdy
Kristin ponownie rusza przed siebie, podążam za nią, zastanawiając się,
gdzie, do diabła, idzie.
– Czy to część wywiadu?


– Jakiego wywiadu? – Kristin się zatrzymuje. – Och! Tak. Powinieneś
usiąść.
Nie zamierzam z nią dyskutować. Siadam w nadziei, że zrobi to samo.
– Pierwsze pytanie: jaka będzie twoja kolejna rola?
Wzruszam ramionami.
– Jeszcze nie wiem. Zastanawiam się.
Odkąd pół roku temu padł ostatni klaps na planie Cienkiej niebieskiej
linii, trochę się obijam. Byłem na kilku castingach, ale jeszcze nie podjąłem
decyzji, czy przyjmę nową rolę.
Mój agent chciałby, żebym się pospieszył, ale jestem singlem, mam kupę
szmalu i chcę trochę poużywać życia.
Kristin prycha.
– Jesteś rozgrzany?
– Tak sądzę. – Uśmiecham się.
Wybałusza oczy i robi się czerwona jak burak.
– Nie to miałam na myśli! Chciałam zapytać, czy jest ci gorąco, ja
jestem rozpalona.
– Zgadza się. –  Ja jestem rozgrzany, ona jest rozpalona… chciałbym,
żebyśmy byli rozgrzani i  spoceni, ale na razie muszą mi wystarczyć
pijackie aluzje.
Kristin robi krok w tył.
– Czy ty ze mną flirtujesz?
– Być może.
– Nie powinieneś ze mną flirtować.
Wiem o tym, ale nie mogę się powstrzymać, jest taka urocza.
– Okej, przestanę.
– To dobrze, bo jesteś niesamowicie seksowny i  bardzo chcę cię
pocałować, ale to nie byłoby rozsądne, prawda? Nie powinnam chcieć cię
całować. Ty jesteś pijany, ja jestem pijana, więc to nie jest najlepszy
pomysł. Nie robię głupot. Jestem grzeczną dziewczynką, która nigdy nie
łamie zasad. – Nawija jak katarynka, jakby kompletnie zapomniała, że stoję


obok. –  Poza tym muszę napisać, jaki jesteś seksowny, więc gdybyśmy
zaczęli się całować, mogłoby się zrobić niezręcznie. Ale twoje usta aż się
proszą, żeby je polizać. Ja bym je lizała.
Chwytam za podłokietniki, chcąc wstać, a  Kristin robi kolejny krok
w tył.
– Uważaj –  ostrzegam ją, bo stanęła niebezpiecznie blisko brzegu
basenu. – Chodź, usiądź obok mnie.
– Mój mąż… to znaczy mój przyszły były mąż… –  Wzdycha,
potrząsając głową. –  Powiedział, że i  tak nie potrafię całować. Nigdy nie
był ze mnie zadowolony. W  college’u  byłam świetna w  łóżku. Jeden
chłopak powiedział mi nawet, że świetnie się bzykam.
– Kristin – ostrzegam ją ponownie, zrobiła bowiem kolejny krok w tył,
a poza tym nawija o rzeczach, o których wolałbym nie myśleć, ponieważ
dopiero co udało mi się opanować wzwód.
Kristin przewraca oczami i zaczyna gestykulować.
– Byłam świetna w łóżku, a potem nagle stałam się kłodą? Ewidentnie to
on ma problem, nie ja, prawda?
– Zaraz wpadniesz do basenu. – Tym razem nie przebieram w słowach,
w nadziei że mnie posłucha.
– Na pewno tak jest, bo ja jestem bardzo dobra… – Kristin spogląda na
mnie i po chwili z piskiem ląduje w wodzie.
Cholera. Podbiegam do basenu w chwili, gdy wypływa na powierzchnię.
– Kurde, kurde!
– Daj mi rękę. – Uśmiecham się, a ona jęczy.
– Jestem cała mokra – zauważa przytomnie.
– Tak już jest, gdy człowiek wpada do basenu. – Wyciągam do niej ręce,
a ona podpływa do brzegu.
– Moje ubranie też jest mokre! Na pewno mnie zwolnią!
Gdy Kristin chwyta mnie za rękę, podciągam ją. Po chwili jednak ona
odchyla się do tyłu, a ja tracę równowagę i wpadam do basenu na główkę.
Szybko wypływam na powierzchnię i widzę, że Kristin pęka ze śmiechu.
– Ty też wpadłeś do wody!


– Bo mnie wciągnęłaś – mówię i ochlapuję ją wodą.
– Było warto. – Łapie mnie za szyję, a nogi owija mi wokół talii. Tym
razem nie zamierzam jej powstrzymywać. Mam w  dupie moralność
i przyjaźń. Pragnę jej. Chcę ją pocałować.
Kristin nie odrywa ode mnie wzroku, a  jej oddech staje się urywany.
Gdy zaczynam gładzić ją po plecach, zamyka oczy. Choć czuję nieodpartą
chęć pocałowania jej, nie robię tego. Pozwalam jej prowadzić. Jeśli to ona
mnie pocałuje, nikt nie będzie mógł mieć do mnie pretensji, prawda?
Właśnie tak. Tej wersji zamierzam się trzymać. Przecież i tak nie jestem
trzeźwy…
Kristin przysuwa usta coraz bliżej moich, ale nagle jej głowa opada na
bok i spoczywa na moim ramieniu.
Tego się nie spodziewałem.
– Hej –  zaczepiam ją cicho, ale nie odpowiada. Przysięgam, że nic
podobnego nigdy wcześniej mnie nie spotkało.
Kristin osuwa się w moich ramionach i zaczyna głośno chrapać.
– No dobra – mówię i ją unoszę. – Zasnęłaś. W basenie. – Odgarniam jej
włosy z  twarzy, a  kiedy ją przytulam, cicho wzdycha. Dopływam do
schodów i wychodzę z basenu, trzymając w ramionach wiotczejący ciężar.
Jej głowa i ręce zwisają bezwolnie, ale wiem, że oddycha, bo nie przestaje
głośno chrapać.
Zanoszę ją na krzesło i sadzam.
Co teraz?
Dom Elego jest ogromny i nie ma mowy, żebym dał radę wnieść ją po
schodach. Nie mam już dwudziestu lat. Do diabła, bliżej mi do
czterdziestki.
Nie mogę jednak jej tak zostawić. Jest mokra i kompletnie pijana.
Na szczęście w  Tampie jest gorąco, więc nie muszę się martwić, że
zamarznie. Nie do końca wiem, jak należy się zachować w takiej sytuacji,
ale nie sądzę, że powinna spać w mokrym ubraniu. Zarazem rozebranie jej
też nie wydaje się dobrym pomysłem.


Jestem aktorem, i  to świetnym, więc z  łatwością potrafię wejść
w  dowolną rolę. Otóż to. Tym razem będę jej najlepszym przyjacielem
gejem, który ma w dupie, co odkryje pod jej ubraniem. Ona wcale mnie nie
kręci. Oto moja rola.
Jestem skończonym palantem.
Zsuwam jej ramiączko i  próbuję nie zwracać uwagi na jej delikatną
skórę. Ignoruję jej pomrukiwania i  ściągam drugie ramiączko. Puszczam
mimo uszu jej przyspieszony oddech, gdy przez przypadek muskam jej
pierś, i zdejmuję z niej dość dziwaczny kombinezon.
Wbijam wzrok w ścianę, ściągając go z jej długich, umięśnionych nóg,
modląc się, żeby miała coś pod spodem. Jeśli jest naga, już, kurwa, po
mnie.
Kiedy unoszę oczy, odkrywam z ulgą, że Kristin ma na sobie bikini.
– Noah – pojękuje.
– Ściągam z ciebie mokre ciuchy. Wszystko jest w porządku.
– Okej. –  Kristin przewraca się na bok, gdy wyswobadzam jej stopy
z kombinezonu. – Jesteś taki seksowny.
Ponownie zaczyna chrapać i  zwija się w  kłębek. Sięgam po dwa
ręczniki, które leżą na stole, i  przykrywam ją. Drobnymi paluszkami
chwyta za brzeg ręcznika i podciąga go sobie pod brodę.
Gdy odgarniam jej włosy z czoła, na moment otwiera oczy.
– Zostanę tu z tobą – mówię, choć nie wiem, czy nie śpi.
– Super jest na tym campingu.
Uśmiecham się i gładzę ją kciukiem po policzku.
– Zgadza się, jest świetnie.
Idę do domu, żeby się przebrać, i  zabieram ze sobą kilka koców. Nie
mam pojęcia, czy w Tampie noce są zimne, ale wolę nie ryzykować. Kiedy
wychodzę na zewnątrz, przykrywam ją i siadam obok niej na leżaku.
Wygląda na to, że zostanę w Tampie dłużej, niż zamierzałem.


ROZDZIAŁ 7

Kto, do diabła, włączył światło? Przewracam się na bok w  nadziei, że
uda mi się odgrodzić od tej koszmarnej jasności, ale z wrzaskiem ląduję na
ziemi.
Ała.
– Żyjesz? – rozlega się głęboki, ochrypły głos.
Otwieram oczy, ale po chwili natychmiast zaciskam powieki.
Cholera. Gdzie ja jestem?
Otwieram jedno oko i  rozglądam się na boki. Dlaczego jestem na
dworze? Gdy natrafiam spojrzeniem na właściciela głosu, podskakuję
w  miejscu. Noah gapi się na mnie z  szerokim uśmiechem. Włosy ma
zaczesane na bok i  siedzi na leżaku obok mnie z  podwiniętymi nogami,
popijając poranną kawę.
Jakim cudem ten mężczyzna wygląda tak idealnie z samego rana?
Z rana? Chwileczkę, jest wcześnie. Poprzedniej nocy ja…
O  mój dobry Panie w  niebiosach, błagam, powiedz, że nie strzeliłam
jakiejś gafy. W  tym samym momencie przypominam sobie szoty tequili.
I tańce. Zaraz, czy ja się kąpałam?
Powraca do mnie kolejne wspomnienie, a może to był tylko sen? Jego
oczy. Stałam blisko niego i  chciałam się zatracić w  jego oczach.
Wyobrażałam sobie, jak mnie całuje, i  zastanawiałam się, czy mu się
podobam. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów poczułam, że żyję.


Mogłabym przysiąc, że pamiętam dotyk jego palców wbijających mi się
w plecy, ale niemożliwe, żeby to była prawda.
Noah chrząka, a ja spoglądam na niego.
– Jak się czujesz?
– Nie wiem, czy potrafię znaleźć słowa, żeby to opisać – odpowiadam
i łapię się za głowę.
– Proszę. –  Sięga po kubek i  podaje mi go. –  Wyglądasz, jakbyś tego
potrzebowała.
Unoszę rękę, odsłaniając fragment swojego nagiego ciała, które
wcześniej zakrywał koc. Jakim cudem zgubiłam ubranie? Z  sekundy na
sekundę sytuacja się pogarsza. Drżącymi dłońmi sprawdzam, czy mam na
sobie bikini, i oddycham z ulgą. Przynajmniej nie jestem goła.
Czas się dowiedzieć, co się wydarzyło minionej nocy.
– Pamiętam, że wczoraj miałam na sobie kombinezon. Wiesz może,
kiedy go zdjęłam? – pytam, sięgając po kubek.
Noah się uśmiecha, przyprawiając mnie o  szybsze bicie serca. Jest
niesamowicie przystojny.
– To ja go z ciebie zdjąłem.
Rozlewam kawę na leżak.
– Co takiego?! – wrzeszczę na cały głos.
Noah wybucha śmiechem, a  ja wycieram brodę, odstawiam kubek na
ziemię i  otulam się kocem. Chyba nie mogłabym się już bardziej
skompromitować.
– Byłaś pijana. – Noah siada przodem do mnie. – Bardzo pijana.
– Dlatego mnie rozebrałeś? Uznałeś, że ci wolno? – Jestem wkurzona.
Domyślam się, że Pan Hollywood zwykle dostaje to, czego chce, ale
rozebranie mnie to mocne przegięcie. Najwyraźniej byłam nieprzytomna. –
 Co ty sobie, do diabła, wyobrażasz?
Noah pociera twarz, a ja czekam, aż mi odpowie.
– Kristin, wpadłaś do basenu. Gdy cię z niego wynosiłem, chrapałaś.
– Nie – jęczę. – Co takiego?


A,  no tak, basen. Nie śniło mi się, że chciałam go pocałować. To się
naprawdę wydarzyło.
– Pomyślałem, że nie chciałabyś zasnąć w mokrym ubraniu.
Nagle dociera do mnie ogrom tego, co się wydarzyło. Zachowałam się
jak pijana idiotka, a on musiał się mną zaopiekować. Chowam się pod koc,
marząc o tym, żeby zniknąć.
– Bardzo cię przepraszam – mówię spod koca.
Po chwili rozlega się głośny śmiech Noah. Czuję dotyk jego dłoni na
ramieniu, a sekundę później Noah ściąga ze mnie koc.
– Nic nie szkodzi.
– Naprawdę? – pytam z niedowierzaniem.
Nikt mnie nie przekona, że nie zachowałam się jak skrajna debilka. Mam
na sobie bikini i  siedzę w  ogrodzie z  potwornym kacem. Wszystko
wskazuje na to, że się doszczętnie skompromitowałam. A obiecałam sobie,
że go lepiej poznam.
Jak mogłam być tak głupia?
Noah dotyka mojej dłoni i spogląda na mnie z czułością.
– Naprawdę. Nic się nie stało.
Wymieniamy spojrzenia, a  mój puls znacznie przyspiesza. To się nie
dzieje naprawdę. To niemożliwe, żeby Noah tak na mnie działał. Nadal
jestem mężatką. Dopiero co rozstałam się z mężem, ale nie potrafię przestać
myśleć o  tym, jaką przyjemność sprawił mi dotyk Noaha. Ciekawe, czy
dobrze całuje.
Na pewno przemawia przeze mnie alkohol, który jeszcze nie zdążył
wyparować z mojego organizmu. Nie ma innego wytłumaczenia.
Noah się cofa, wyrywając mnie z zamyślenia.
– Dziękuję, że nie pozwoliłeś mi się utopić. – Próbuję się zaśmiać, ale
mi nie wychodzi.
– Ja też lubię spać pod namiotem.
Co? Ja nie jeżdżę pod namiot. Kto, do diabła…


– O Boże! – Zamykam oczy i gorączkowo próbuję znaleźć z tej sytuacji
wyjście, które nie wymagałoby ode mnie zmiany tożsamości. Nie. Nic
innego jednak mi nie pozostało. – Idę się powiesić – mamroczę pod nosem.
– Najbardziej podobał mi się nasz wywiad – dodaje Noah. – Choć muszę
przyznać, że pytania, które mi zadawałaś, były dość zaskakujące.
Dlatego nie lubię pić. Wyobrażam sobie, jak musiałam bełkotać.
Przyssałam się do niego jak pąkla do burty, więc już nic mnie chyba nie
zaskoczy.
– Błagam, niech to się skończy. – Łapię się za głowę, modląc się, żeby
eksplodowała. Może wtedy wreszcie poczuję ulgę.
Noah gładzi mnie po plecach.
– Kristin?
– Tak? – pytam, nie patrząc na niego.
– Spójrz na mnie – prosi.
Unoszę głowę, a on przysuwa się do mnie bliżej.
– Wiem, że pewnie żałujesz minionej nocy, ale ja wcale. Nie żałuję ani
chwili. Tym bardziej że wygląda na to, że musimy spędzić ze sobą kolejny
dzień, żebyś zebrała materiał do tekstu. Ciekawe, kto na kogo ma teraz
haka, co?
Noah wstaje, zasłaniając słońce swoją postawną sylwetką, i  po chwili
odchodzi.
Nie wiem, co mam o  tym myśleć. Czuję, że mój mózg wibruje,
a czaszkę rozsadza ból. Głowa mnie boli od samego myślenia.
Picie jest beznadziejne.
Heather jest dla mnie martwa.
Kładę się na leżaku i  wybucham śmiechem. To dla mnie typowe.
Zamiast wziąć się do roboty, musiałam się upić, bo jakiś koleś zrobił na
mnie piorunujące wrażenie. Co więcej, dałam z siebie wszystko. Naprułam
się tak, że wpadłam do basenu na oczach mężczyzny, o  którym miałam
napisać wnikliwy tekst.
Dziś ów artykuł wyglądałby już zgoła inaczej.


Gdy wreszcie ocknęłam się z mojego alkoholowego stuporu, po Bóg wie
jakich wyczynach, uderzyło mnie to, że Noah nie patrzył na mnie jak na
pijaną idiotkę. Wręcz przeciwnie, dostrzegłam w  jego spojrzeniu czułość.
Wbrew moim obawom nie szydził ze mnie ani nie próbował mnie
zawstydzić. Do tej pory za każdym razem, gdy popełniałam błąd, był on mi
natychmiast wypominany.
Co nie zmienia faktu, że zrobiłam z siebie kompletną idiotkę.
Gdy drzwi do domu się uchylają, spodziewam się w  nich zobaczyć
Noaha z  jego perfekcyjną opalenizną i  nienaganną fryzurą, ale zamiast
niego na progu staje Heather. Wygląda dokładnie tak, jak ja się czuję. Jej
makijaż jest rozmazany, włosy zebrała w  niedbały kok, a  na nosie ma
okulary przeciwsłoneczne.
– Jak się czujesz? – pytam ją, sięgając po kubek z kawą.
– Stara, ile myśmy wypiły? –  Heather osuwa się na leżak Noaha
i kładzie na boku.
– O wiele za dużo.
Przyjaciółka zerka na mnie zza okularów przeciwsłonecznych.
– A co ci się stało? Jesteś goła?
Otulam się ciaśniej kocem.
– Nie, ale Noah twierdzi, że to była ciekawa noc.
– Udało ci się przeprowadzić z nim wywiad?
Spoglądam na nią ze złością.
– Nie. Tak się naprułam, że wpadłam do basenu… w  ubraniu. Chyba
próbowałam go pocałować, ale może mi się śniło. Wiem, że chciałam też go
o coś zapytać, i pamiętam, że powiedziałam coś o… – Urywam i zakrywam
twarz dłońmi.
Nie, to niemożliwe. Nie mogłam tego powiedzieć.
– O? – Heather mnie pogania, a w jej głosie słychać cień satysfakcji.
– Że się dobrze bzykam – mamroczę pod nosem.
Heather wybucha śmiechem. Trzyma się za brzuch i wyje.


– Nie! O Boże. Kris, no tak, to bardzo do ciebie pasuje. Kocham cię, ale
jesteś królową obciachu.
– Zachowałabym się bardziej profesjonalnie, gdyby moja przyjaciółka
nie wlewała mi alkoholu do gardła.
I wtedy przypominam sobie, że gdy Noah wszedł do kuchni, nie mogłam
nawet na niego spojrzeć. Na jego widok dostałam ślinotoku i  poza
pojedynczymi monosylabami nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Dlatego
wypiłam tego głupiego szota. Pomyślałam, że dam sobie radę, jeśli tylko
uda mi się ukoić nerwy. Najwyraźniej grubo się myliłam.
– To nie ja poiłam cię wódą. Sama jesteś sobie winna. –  Heather
ponownie zakłada okulary.
– Dzięki za przypomnienie – jęczę. – Jakoś z tego wybrnę.
Przyjaciółka prycha i zabiera mi kubek z kawą.
– Jak?
– Jeszcze nie wiem.
Na szczęście zdążyłam go już trochę poznać. Noah jest miłym gościem.
Śmiem przypuszczać, że jest opiekuńczy, bo nie zostawił mnie na dworze
w mokrym ubraniu. To już coś. Gdyby był dupkiem, zawinąłby się, a mnie
porzucił na pastwę losu. Przed oczami migają mi pourywane kadry
z  minionej nocy. Jego uśmiech, jego usta, dotyk jego wielkiego,
twardego… Zduszam okrzyk.
– Co? – pyta Heather, siadając i rozglądając się na boki.
– Nic takiego. Coś mi się przypomniało – wyjaśniam szybko.
– Błagam, tylko nie mów mi, że do czegoś między wami doszło. –
 Spogląda na mnie karcąco.
Kręcę głową.
– Nic się nie wydarzyło.
– Nie żeby to było coś złego – dodaje Heather. – Noah to dobry chłopak
i… Wiesz, jakie mam zdanie o  Scotcie. Poza tym seks na pocieszenie
zawsze jest najlepszy.
Z jękiem wyrywam jej kubek z kawą.
– Tak, wiem, jakie macie zdanie o moim beznadziejnym mężu.


Choć nigdy im tego nie powiedziałam, świadomość, że moje
przyjaciółki go nie cierpią, była dla mnie trudna. Miały rację, ale i  tak
okropnie się z tym czułam. Konieczność zabierania go w miejsca, gdzie nie
był mile widziany, w nadziei że moje przyjaciółki będą dla niego uprzejme,
wiele mnie kosztowała.
Gdy twoje ukochane przyjaciółki nienawidzą mężczyzny, którego
wybrałaś, czujesz się tak, jakby rozdzierano cię na pół.
Scott w kółko na nie narzekał i robił wszystko, żeby nas skłócić.
Na szczęście nasza więź jest mocna, więc nigdy mu się to nie udało.
– Wiesz, że byłam gotowa znosić go do końca życia, gdyby tylko był dla
ciebie dobry? – pyta Heather, biorąc mnie za rękę.
– Wiem.
– Nie pozwolimy żadnemu mężczyźnie nas rozdzielić.
Uśmiecham się i wzdycham.
– Cztery laski?
– Cztery laski, które nie potrafią wybrać sobie właściwego fiuta –
 dokańcza Heather.
Gdy dorastałyśmy, żartowałyśmy, że nigdy nie pozwolimy, żeby byle
fiut nas poróżnił. Czas pokazał, że dotrzymałyśmy obietnicy. Nasza
przyjaźń trwa nieprzerwanie od dwudziestu lat.
Wybucham śmiechem, ale w  tym samym momencie czuję
przeszywający ból w  czaszce, jakby ktoś z  całej siły zdzielił mnie
kowadłem.
– Powinnam wracać do domu. – Prawie płaczę, chwytając się za głowę.
Muszę się położyć.
Przy okazji nie zaszkodzi, jeśli wypiję pięć litrów wody, żeby pozbyć się
tego potwornego kaca.
– Zapisujesz się dziś na maraton?
Przechylam głowę i spoglądam na nią ze zdumieniem.
– Nie mam zamiaru biec dziś w żadnym maratonie. Ledwo się ruszam.


– Kris, to nie dziś –  jęczy Heather. –  Maraton jest za kilka tygodni
i obiecałaś mi, że pobiegniemy razem, żeby uczcić pamięć Steph.
– Czy nie możemy razem się zdrzemnąć? –  Moim zdaniem to lepszy
pomysł. – Jestem pewna, że Stephanie by nas w tym wsparła.
Taki zresztą mam plan na dziś, tym bardziej że po raz pierwszy w życiu
dzieci nie ma w domu.
Heather przewraca oczami.
– Obiecuję, że nie zadzwonię do Nicole, może to cię przekona. Jeśli się
dowie, że wpadłaś do basenu i spałaś na leżaku w ogrodzie, nie da ci żyć
przez następny rok.
Nie zrobi mi tego.
– Zabraniam ci o tym jej mówić.
– To lepiej mnie nie zawiedź.
Kręcę głową i  od razu zaczynam tego żałować. Muszę uciec, zanim
Heather nakłoni mnie do kolejnego szaleństwa.
– Byłaś moją faworytą. A teraz jakoś mniej cię lubię.
Heather wybucha śmiechem.
– Będę musiała z tym żyć.
– Będę ci o tym często przypominać.
– Nie mogę się doczekać – odpowiada Heather, a ja gramolę się z leżaka.
Gdy rzucam w nią wilgotnym ręcznikiem, wybucha śmiechem.
– Nienawidzę cię – mówię z przekąsem.
– Ja też cię kocham. Nie zapomnij pożegnać się z Noahem!
Wchodzę do domu, pojękując w duchu. Jeśli Bóg istnieje, pozwoli mi się
stąd wydostać, nie narażając na spotkanie z  Noahem. Kiedy staję na
przeraźliwie zimnej posadzce, przypominam sobie, jak skąpo jestem
ubrana. Nie zamierzam jednak szukać mojego cholernego kombinezonu.
Jesteśmy na Florydzie, więc bikini powinno być akceptowalnym strojem
dziennym.
Bez przeszkód udaje mi się dojść do drzwi wejściowych. Jednak
w chwili, gdy chwytam za klamkę, moje nadzieje, że uda mi się po cichutku


wymknąć z domu, pryskają.
– Uciekasz bez słowa? – Zatrzymuje mnie ochrypły głos Noaha.
Cholera. Nie mam szczęścia.
Z głuchym łoskotem walę głową w drzwi i zamykam oczy.
– Przyłapałeś mnie.
W korytarzu rozbrzmiewa jego cichy śmiech.
– Chciałem się umówić z tobą na naszą randkę.
Hm…
– Randkę?
– Jesteś mi to winna – mówi Noah, schodząc po schodach.
Przechylam głowę i biorę się pod boki.
– Ciekawe, jestem ci coś winna?
– No cóż, wpadłem po uszy… do basenu tylko po to, żeby cię ratować.
Noah uśmiecha się przekornie, a ja nie mogę powstrzymać śmiechu.
– To prawda.
– Moim zdaniem jesteś mi winna przynajmniej kolację. – Noah wzrusza
ramionami i staje tak blisko mnie, że muszę zadrzeć głowę, żeby na niego
spojrzeć.
Jego oczy mają kolor koniczyny, poprzetykanej gdzieniegdzie plamkami
w  odcieniu piany morskiej. Gdy Noah się do mnie przysuwa, robię krok
w tył. Aż mnie świerzbi, żeby jeszcze raz go dotknąć, żeby móc zapamiętać
dotyk jego skóry, ale się powstrzymuję.
– No i? – pyta, nachylając się tak blisko, że prawie się o mnie ociera.
Kolacja z nim to zły pomysł.
Rozchylam usta.
– Jesteś mi winien wywiad.
Nie to chciałam powiedzieć.
– Czy mam rozumieć, że się zgadzasz?
Staję przed nie lada wyborem, ale wiem dobrze, na co się zdecyduję.
– Okej. Kolacja, służbowo – mówię, próbując uratować resztki godności.


Gdy się odsuwa, robi mi się przeraźliwie zimno.
– Do zobaczenia o dwudziestej.
– Służbowo – podkreślam.
– Jasne, kotku. Służbowo.
Kocham swoją pracę.


ROZDZIAŁ 8

– Tak, mamo, wiem – mówię, usiłując ukryć zniecierpliwienie i próbując
zaprowadzić w  domu jako taki porządek. Od dziesięciu minut matka
trajkocze mi do ucha o tym, jak trudno utrzymać małżeństwo.
– Dlatego powinnaś wiedzieć, że rozwód jest jeszcze trudniejszy –
 upomina mnie.
Małżeństwo moich rodziców jest tak idealne, że zapewne przejdzie do
historii, ale mój ojciec to jednorożec. Kocha moją matkę tak bardzo, że
czasami aż trudno mi na nich patrzeć. Próbowałam udawać, że mam choć
ułamek tego co oni, ale to nieprawda.
– Wiesz, co jest trudne? Bycie z  mężczyzną, który cały czas mnie
poniża. Miłość bez wzajemności. I  świadomość, że nigdy nie uda mi się
tego zmienić, bo nie jestem dla niego wystarczająco dobra. –  Wzdycham
ciężko i próbuję powstrzymać łzy.
– Och, Kris.
– Mamo, potrzebuję twojego wsparcia.
– Zawsze je masz. Zawsze. Po prostu nie chcę, żebyś podjęła pochopną
decyzję – mówi mama łamiącym się głosem.
Zawsze mogłam liczyć na rodziców. Są kochani i  powinni byli mieć
gromadkę potomstwa zamiast jedynaczki. Mama jest stworzona do
posiadania dzieci. Ale przy moim porodzie prawie umarła, dlatego ojciec
odmówił podejmowania dalszych prób mimo jej błagań. Wiem, że chce dla
mnie jak najlepiej, ale teraz, kiedy odpoczęłam trochę od Scotta, zaczyna
do mnie docierać, jak źle mnie traktował.


– Moja decyzja nie jest pochopna. Od dawna o tym myślałam i prawdę
mówiąc… –  Wzdycham i  siadam na łóżku. –  Powinnam była od niego
odejść już dawno temu.
Mama milczy, a potem chrząka.
– Powinnam była zareagować wcześniej.
– Co takiego?
– Niepotrzebnie go tłumaczyłam –  stwierdza z  przygnębieniem. –
 Mówiłam twojemu ojcu, że się martwię, ale później go usprawiedliwiałam.
– Ja robiłam to samo –  przyznaję. Całymi latami znajdowałam sobie
kolejne powody, dla których godziłam się na jego zachowanie. Po jakimś
czasie uznałam, że najwyraźniej na nie zasłużyłam.
Zorientowałam się, że jest źle, dopiero jakiś rok temu, pod wpływem
czegoś, co powiedziała Nicole. Zapytała mnie, co bym powiedziała, gdyby
to Aubrey była żoną kogoś takiego jak Scott.
Po raz pierwszy spojrzałam na moją sytuację z dystansu.
I bardzo mi się nie spodobało to, co zobaczyłam.
– Przepraszam cię, Kris – mówi matka.
– To Scott powinien mnie przeprosić, nie ty.
Opowiadam jej o pracy i o pierwszym weekendzie bez dzieci. Strasznie
za nimi tęsknię. Dziwnie się czuję sama w  domu i  cały czas nasłuchuję
śmiechu Aubrey albo wrzasku Finna.
– Chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo cię podziwiam – dodaje mama, gdy
oznajmiam, że muszę już kończyć.
– Dlaczego?
– Bo zrobiłaś coś dla siebie. Mogłaś pójść na łatwiznę i zostać z nim, ale
wybrałaś siebie i  dzieci, i  jestem z  ciebie bardzo dumna. –  Nie wie, ile
znaczą dla mnie jej słowa.
To najtrudniejsza rzecz, jaką zrobiłam w życiu. Są dni, kiedy nie wiem,
czy uda mi się to przetrwać, ale jeszcze nie umarłam.
– Dziękuję, mamo, kocham cię.
– Ja też cię kocham.


Po przeszukaniu szafy i dwóch kartonów decyduję się na szmaragdową
sukienkę o kroju halki. Od lat nie miałam jej na sobie, ale na szczęście leży
na mnie idealnie. Włosy prostuję i  zaczesuję do tyłu, po czym wcieram
w nie olejek marula, żeby nadać im blask.
Gdy wychodziłam od Heather, wyglądałam jak nieboskie stworzenie, ale
teraz prezentuję się całkiem nieźle.
Sięgam po komórkę, żeby zadzwonić do Aubrey, i  widzę, że dostałam
esemesa.
HEATHER: Dałam Noahowi Twój adres, bo powiedział, że się z  Tobą
umówił, ale nie wie, gdzie mieszkasz.
JA: Och!
HEATHER: Idziecie na randkę? Jesteś pewna, że jesteś już na to
gotowa?
JA: To nie jest randka. Spotykamy się służbowo.
Nikt tego nie kupi.
HEATHER: Nie oceniam Cię. Po prostu się o Ciebie martwię. Obiecaj
mi tylko, że się nie upijesz i wydukasz więcej niż jedno słowo.
Muszę sobie znaleźć nowe przyjaciółki.
JA: Czy mówiłam Ci ostatnio, że Cię nienawidzę?
HEATHER: Owszem. Upewniam się tylko, że nic się nie zmieniło. Nie
rób niczego, czego ja bym nie zrobiła.
JA: Chcesz mi powiedzieć, że mam się z nim przespać?
HEATHER: Nie! Wygląda na to, że nie mogę już świecić przykładem.
JA: To wszystko wina Nicole.
Z  uśmiechem odkładam telefon. Perspektywa rychłej wizyty Noaha
sprawia, że zaczynam panikować.
Jest zamożny, przystojny i na pewno ma wielką posiadłość, podczas gdy
ja pomieszkuję kątem u przyjaciółki.


Z drugiej strony, co mnie to obchodzi? To przecież nie jest randka. Nic
do niego nie czuję. To tylko gość, o którym muszę napisać tekst. Nie ma
powodu, żebym przejmowała się tym, co sobie o mnie pomyśli.
Żadnego.
Kogo ja próbuję oszukać? Jestem kiepską kłamczuchą i  gdy
przypominam sobie zdarzenia z  poprzedniej nocy, nie wiem, czy zdołam
spojrzeć mu w twarz.
Zaczynam nerwowo krzątać się po domu. Stawiam kilka zdjęć na
konsoli, przestawiam bibeloty na stoliku i siadam na kanapie.
Po trzech sekundach zrywam się na równe nogi, nie mogąc usiedzieć
w  miejscu. Kiedy ponownie zabieram się do porządków, rozlega się
dzwonek do drzwi.
Okej, to nie jest randka, tylko spotkanie służbowe.
Jestem tak zdenerwowana, że modlę się jedynie, żebym nie popuściła
z wrażenia. Chyba nie da się niżej upaść.
Biorę dwa głębokie wdechy i  otwieram drzwi. Noah opiera się
o  framugę i  patrzy prosto na mnie. Zielona koszula, którą ma na sobie,
podkreśla szmaragdowy kolor jego oczu. Ciemne włosy ma zaczesane
gładko do tyłu, a mnie zatyka z wrażenia.
Gdy uśmiecha się do mnie promiennie, czuję, że już po mnie.
– Cześć. – Jego głęboki głos mnie omiata.
Spoglądam na niego i  kolana się pode mną uginają. Opieram głowę
o framugę i się uśmiecham.
– Cześć.
– To dla ciebie.
Noah wręcza mi ogromny bukiet kalii.
– Są piękne.
Chcę się z tobą kochać.
Potrzebny mi terapeuta.
Spoglądam na bukiet różowo-białych kwiatów z wdzięcznością, że mam
czym zająć ręce.


– Nie tak piękne jak ty – mówi Noah.
Policzki zaczynają mnie piec i  czuję, że chyba zaraz omdleję
z  zachwytu. Nigdy jeszcze nie omdlewałam z  zachwytu, ale staję na
palcach, wzdycham i  ponownie opadam na ziemię. Zachowuję się jak
zakochana nastolatka.
Gdybym mogła się teraz sprać po gębie, z  pewnością bym to zrobiła.
Zamiast tego prostuję się i staram uspokoić.
– Dzięki. Wstawię je do wody. Wejdź, proszę.
Noah przekracza próg, a ja udaję się do kuchni i po chwili zdaję sobie
sprawę, że Danni zrobiła porządek w szafkach i za Chiny nie wiem, gdzie
postawiła moje wazony. Sięgam po pierwszą szklankę z brzegu i wstawiam
kwiaty do prowizorycznego flakonu.
– A zatem to jest dom Heather? – pyta Noah z salonu.
– Tak. Spędziłam tu mnóstwo czasu jako dziecko, więc czuję się jak
u  siebie –  odpowiadam, przeszukując szafki w  nadziei, że znajdę coś
bardziej odpowiedniego od różowej szklanki Aubrey z  napisem „Barbie”.
Nadaremnie.
Jestem tak zdenerwowana, że zatrzaskuję drzwiczki i  przycinam sobie
palec.
– Cholera!
– Wszystko w porządku?
Nie, jestem w totalnej rozsypce.
– Tak, wszystko super! – krzyczę i przewracam oczami. Boję się, że ten
wieczór nie skończy się dobrze.
Nie chcąc, żeby dłużej czekał, sięgam po szklankę z bukietem i stawiam
go na stole w salonie.
Nie ma co, ma się tę klasę. Moja matka dostałaby zawału, gdyby to
zobaczyła.
– Przepraszam –  mówię i  obracam się, napotykając jego wzrok. –
 Idziemy?
Może uda mi się odwrócić jego uwagę? Przesuwam się nieco,
zasłaniając wazon, i opieram o stół.


– Spieszy ci się? Pomyślałem, że może moglibyśmy wcześniej chwilę
porozmawiać. – Głos Noaha jest głęboki i aksamitny.
Nie mógłby mieć piskliwego głosu? Próbuję się dopatrzeć czegoś, dzięki
czemu wydałby się choć trochę mniej pociągający. Chyba nie proszę o zbyt
wiele. Muszę znaleźć w nim przynajmniej jedną wadę, żeby przestać się tak
kompromitować.
Noah podchodzi do mnie, a ja lustruję go od stóp do głów. Musi mieć
jakiś drobny feler. Omiatam spojrzeniem jego twarz, ale nie znajduję nic
poza pięknymi zielonkawymi oczami i  prowokacyjnym uśmiechem.
Przesuwam wzrok niżej i  choć wiem, że to zły pomysł, nie mogę się
powstrzymać. Ma szerokie ramiona i  sylwetkę w  kształcie litery V.
Przypominam sobie, jak idealnie moje nogi pasowały do jego talii, i próbuję
nie myśleć o jego muskularnych ramionach.
– Kristin? – Noah wytrąca mnie z zamyślenia.
– Och! Hm – jąkam się. – Tak. Nie. Powinniśmy… wiesz… iść.
Gratulacje, Kristin, masz niezłą gadkę.
Noah się śmieje.
– Słyszałaś, co powiedziałem?
Kurde.
– Wybacz, chyba jeszcze mam kaca. – Albo się zabujałam i nie mogę się
skupić.
Noah odgarnia mi z twarzy kosmyk włosów i zatyka go za ucho.
– Pięknie dziś wyglądasz.
W odpowiedzi na jego komplement ściskam mocniej brzeg stołu.
– Dziękuję. –  Spoglądam pod nogi, próbując ukryć rumieniec. Nie
pamiętam, kiedy ostatnio jakiś mężczyzna mnie tak speszył.
Nie wiem, czy to dlatego, że uwolniłam się od Scotta, ale czuję się
dziwnie i  nieswojo. Nie powinnam tak na niego reagować. Mam napisać
o  nim artykuł, a  jako dziennikarka (nadal tak o  sobie myślę, choć mam
pisać na bloga) powinnam się zachowywać profesjonalnie. Za sprawą
Noaha zamieniam się w zaczadzoną dziewuszkę.


Noah chwyta mnie delikatnie za brodę i  unosi ją. Intensywność jego
spojrzenia sprawia, że motylki w moim brzuchu wzbijają się do lotu. Czy
jakiś mężczyzna kiedykolwiek tak na mnie patrzył? Noah spogląda na mnie
z takim pożądaniem, że czuję, że zaraz utonę w jego oczach.
Już raz tonęłam. A teraz stąpam po kruchym lodzie.
– Noah – mówię i potrząsam głową. – Muszę… muszę iść siku. – Gdy
Noah odsuwa się na krok, robi mi się strasznie głupio. – To znaczy, muszę
coś zobaczyć.
Noah wybucha śmiechem, a ja w duchu policzkuję się dwukrotnie.
– Nie ma problemu. Przesunę się, żebyś mogła to coś zobaczyć.
– A  czy moglibyśmy już wyjść, skoro najwyraźniej każdą naszą
wymianę zdań muszę uczynić strasznie krępującą? Bardzo zależy mi na
tym wywiadzie i chciałabym mieć to już za sobą, zanim całkowicie cię do
siebie zniechęcę.
Kąciki ust Noaha unoszą się nieznacznie.
– Chcesz, żebyśmy to zrobili, co?
Wzdycham głęboko i wbijam wzrok w sufit.
– Zabij mnie.
– Tylko się z tobą droczę. – Trąca mnie łokciem.
– Chyba sobie na to zasłużyłam, bo musiałeś się mną opiekować całą
noc.
Noah powoli przytakuje.
– To prawda.
Szturcham go i wybucham śmiechem.
– Powinieneś się ze mną nie zgodzić.
– To ty powiedziałaś – broni się.
– Poddaję się.
Noah obejmuje mnie i przyciąga do siebie.
– Żartowałem. Uratowanie ciebie było dla mnie zaszczytem.
Gdy nasze spojrzenia się spotykają, zaczyna między nami iskrzyć. Jest
inaczej niż poprzedniej nocy i, jeśli to możliwe, jeszcze bardziej


elektrycznie. Serce bije mi coraz szybciej. Stoimy, gapiąc się na siebie.
Kiedy dzwoni telefon, Noah wypuszcza mnie z objęć.
– Powinnam odebrać – stękam.
– Jasne.
Sięgam po komórkę, a  na ekranie wyświetla się numer Scotta. Nastrój
pryska w okamgnieniu.
– Halo – mówię, odwracając się plecami do Noaha.
– Mamusiu!
– Cześć, skarbie. – Uśmiecham się, słysząc głos Aubrey.
Obracam się, zerkam na seksownego celebrytę, który stoi w  moim
salonie, i zakrywam słuchawkę.
– To moja córka. To potrwa tylko chwilę.
Noah potakuje.
– Stęskniłaś się za mną? – pyta Aubrey.
– Oczywiście, że tak. Dobrze się bawisz z tatusiem?
W  odpowiedzi Aubrey wzdycha ciężko, a  mnie przed oczami staje jej
drobna buzia.
– Chyba tak.
– Chyba tak?
– Tatuś pracuje, a Finn mi dokucza.
– Przykro mi, Aub. Może poprosisz tatusia, żebyście coś razem porobili?
– sugeruję.
Scott jeszcze nigdy nie został sam z  dziećmi. To ja zawsze się nimi
zajmowałam.
Aubrey milknie na chwilę.
– Może tak.
– Skarbie, czy coś się stało?
Martwię się, że jest jej smutno. Zazwyczaj jest wesołą, zadowoloną
z życia dziewczynką. To Aubrey zwykle wszystkich pociesza. Ma wielkie
serce i zaraźliwy śmiech.


– Nie, tylko za tobą tęsknię. Tatuś nie usypia mnie tak jak ty ani nie
gotuje.
Staram się jej wytłumaczyć najlepiej, jak potrafię, że jesteśmy różni,
a  przy okazji próbuję ją pocieszyć. Tego aspektu rozwodu obawiałam się
najbardziej. Cały czas się martwię, że dzieciom będzie ciężko. Nie
zasłużyły na to, ale to nieuniknione. Co nie znaczy, że nie jest mi przykro.
– Zobaczymy się już jutro – przypominam jej.
– Przytulę cię! – oświadcza słodkim głosikiem.
– Wiem, że tak!
Rozłączam się i wzdycham ciężko.
– Wszystko w porządku? – pyta Noah.
– Tak. – Uśmiecham się. – Zwykłe matczyne rozterki.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz, ale widzę, że twój dzieciak bardzo
cię kocha.
Z uśmiechem podchodzę do stolika i sięgam po ich zdjęcie.
– To są moje skarby. – Noah chwyta ramkę, a ja staję obok niego. – To
Finn, ma dziesięć lat, a  to Aubrey, miesiąc temu skończyła sześć lat.
Pierwszy raz spędziły noc same ze swoim ojcem. Wiem, że to brzmi
absurdalnie, ale do tej pory zawsze były ze mną albo z moimi rodzicami.
W  oczach Noaha dostrzegam smutek, który koresponduje
z przygnębieniem, jakie słychać w moim głosie. Do teraz starałam się o tym
nie myśleć. Nie mam pojęcia, co jadły, o czym myślały ani o czym śniły.
Uprzednio, gdy chcieliśmy gdzieś wyjść ze Scottem, moi rodzice
przychodzili do nas. Scott nigdy nie chciał nigdzie ze mną wyjeżdżać, więc
tylko raz spędziły noc u  dziadków. Choć wówczas i  tak je odebrałam,
zanim zdążyły się obudzić. Byłam przy nich każdego ranka, a teraz co drugi
weekend będą poza domem.
Noah dotyka mojego policzka, a ja orientuję się, że spływa po nim łza.
– Kristin, to normalne, że tęsknisz za swoimi dziećmi.
– Przepraszam. Jestem strasznie nieprofesjonalna. –  Ocieram twarz
i odstawiam ramkę na stolik.
– Nie jesteś. – Noah się uśmiecha, ale mu nie wierzę.


– Kłamiesz.
– Może troszeczkę.
Ze śmiechem kręcę głową.
– Okej, wywiad i żadnych łez ani alkoholu, zgoda?
Noah wyciąga do mnie rękę.
– Zgoda.


ROZDZIAŁ 9

– Są tu jakieś dobre knajpy? –  pytam, gdy wsiadamy do samochodu.
Miałem podpytać o  to Elego, ale był zbyt zajęty pouczaniem mnie,
dlaczego nie powinno dojść do tego spotkania. A potem dołączyła do niego
Heather.
Zapewniłem ich oboje, że kolacja ma charakter służbowy, co częściowo
jest zgodne z prawdą. Heather zmrużyła oczy, dając mi do zrozumienia, że
o  wszystkim wie. Kristin musi przeprowadzić ze mną wywiad, bo
poprzedni wieczór poszedł na straty, a czas nagli.
Staram się być uczynny, to wszystko. To nie ma nic wspólnego z tym, że
nadal czuję zapach jej szamponu, dotyk jej skóry i że pragnę usłyszeć jej
śmiech.
Kristin zatyka za ucho kosmyk włosów i przechyla głowę.
– Cóż, nie jesteśmy w  Nowym Jorku, to jasne, ale uwielbiam Whisky
Joe’s. Mają luźną atmosferę, a poza tym jest już po sezonie, więc nikt nie
powinien nam przeszkodzić.
Choć perspektywa zostania sam na sam z  Kristin bardzo mnie cieszy,
muszę trzymać emocje na wodzy, bo przecież spotykamy się w  celach
zawodowych.
– Brzmi świetnie.
– Bardzo dawno tam nie byłam, a uwielbiam ich jedzenie i są tuż przy
plaży.


Kristin zaraża mnie swoim entuzjazmem. Nie mogę się doczekać
wspólnej kolacji i  spaceru po plaży w  świetle księżyca. Chciałbym
zrozumieć, dlaczego nie mogę przestać o niej myśleć.
– To czemu tam nie bywasz?
Kristin uśmiecha się smutno.
– Życie.
Znam to dobrze. Zrezygnowałem z wielu przyjemności, bo moje życie
składa się z czytania scenariuszy, ciągłych podróży i treningów na siłowni.
Dopiero niedawno po raz pierwszy znalazłem czas dla siebie.
– Bardzo dobrze cię rozumiem.
– Życie potrafi być niezłą suką.
– To prawda. – Śmieję się.
Krisitin wzdycha ciężko, a  ja myślę o  tym, jak bardzo musi być jej
ciężko. Pamiętam, że moja matka zachowywała się podobnie.
– Opowiedz mi o swoich dzieciach.
Kristin natychmiast się ożywia.
– No cóż, Finn przysparza mi trosk, ale jest moją pokrewną duszą.
Przysięgam, ten dzieciak jest do mnie tak podobny, że aż strach.
– Jak to? Z tego, co wiem, jesteś całkiem fajna.
– Jasne! – Kristin chichocze. – Jestem fajna, zwłaszcza gdy się upijam
albo kiedy urywa mi się film. Moje życie to nieustające pasmo sukcesów.
Chciałbym wziąć ją za rękę, bo choć się śmieje, widzę, że nie jest jej
łatwo. Chciałbym ją pocieszyć, ale nie robię tego. Muszę trzymać się
wyznaczonych granic.
– Każdemu z nas przydałaby się chwila oddechu.
– Muszę trochę przystopować.
Kręcę głową.
– Jedna noc nie czyni z ciebie imprezowiczki. A co Finn lubi robić?
Kristin wzrusza ramionami i spogląda na mnie.
– Finn ma talent techniczny. Traktuje życie bardzo dosłownie, nie
doszukuje się drugiego dna i lubi przestrzegać zasad. Aubrey to wolny ptak.


Gdy dorośnie, będą z nią same kłopoty.
Kiedy jej słucham, dociera do mnie, jak ubogie jest moje życie.
Pieniądze, sława i  dobra materialne nie przynoszą satysfakcji. Kiedyś
pragnąłem mieć dzieci i  rodzinę, ale szybko wybiłem to sobie z  głowy.
Gdyby tylko tamtej pamiętnej nocy sprawy potoczyły się inaczej...
Serce bije mi tak mocno, że przysięgam, że zaraz posiniaczy mi pierś.
Od tak dawna o niej nie myślałem.
Od lat nie myślałem o  planach, które wspólnie snuliśmy, i  o  tym, że
wszystko straciłem.
– Noah? – Kristin dotyka mojego ramienia. – Wszystko w porządku?
– Przepraszam –  odpowiadam od razu. –  Mówiłaś coś o  Aubrey? –
 Chyba tak ma na imię jej córka.
Gdy Kristin cofa dłoń, czuję nagłą pustkę. Kurwa. Co ona w sobie ma?
Nie chodzi tylko o jej urodę. Bez przerwy widuję piękne kobiety i nie robi
to na mnie żadnego wrażenia. Gdybym mógł zrozumieć, co mnie w niej tak
pociąga, wiedziałbym, co powinienem zrobić.
– Nie musimy rozmawiać o moich dzieciach – mówi.
– W  ogóle mi to nie przeszkadza. Ale gdybyś chciała porozmawiać
o czymś innym…
– Nie chcę cię zanudzać.
Rzecz w  tym, że takie sytuacje w  zasadzie już mnie nie spotykają.
W  moim świecie nie ma miejsca na zwykłe, ludzkie rozmowy. Ludzie
zwykle zasypują mnie pytaniami albo czegoś ode mnie chcą.
– Mam przeczucie, że kiedy już zaczniemy naszą randkę, zagadam cię
na śmierć.
– To kolacja. Służbowa. – Kristin posyła mi karcące spojrzenie.
– Jasne. Kolacja służbowa. –  Stwierdzam z  przekąsem. –  A  może
powiesz mi coś o  Heather i  o  twoich pozostałych przyjaciółkach? Eli
opowiedział mi o nich kilka zabawnych historii.
Kristin wybucha śmiechem.
– Potrafię sobie wyobrazić! Moje przyjaciółki są bardzo interesujące.


Opowiada mi o  przyjaźni, która zaczęła się w  liceum. Jestem pod
wrażeniem, że do tej pory utrzymują bliski kontakt. Mój najlepszy
przyjaciel ze szkoły średniej dzwoni do mnie tylko wtedy, gdy potrzebuje
kasy.
– Ale najbliżej jesteś z Heather, prawda? – dopytuję.
– Hm. –  Kristin obgryza paznokieć. –  Nie wiem, to trudne pytanie.
Każda przyjaźń jest trochę inna. Heather i Nicole zawsze były bardzo zżyte,
a ja byłam najbliżej z Danielle. Ale od mojej separacji coś się między nami
popsuło…
– Dlaczego?
Kurwa, dlaczego to mnie tak interesuje?
– Danielle i  jej mąż od dłuższego czasu borykają się z  problemami
w  związku. Gdybym miała zgadywać, stawiałabym na to, że Danni się
przestraszyła, że nie wyszło mi ze Scottem. Do tego jej mąż i mój… cóż,
przyszły eks się przyjaźnią. To się odbiło na naszej relacji.
Scott. Nawet jego imię jest beznadziejne. Najwyraźniej to skończony
idiota, skoro pozwolił jej odejść i  śmiał ją krytykować. Wiem, że nie
powinienem o to pytać, ale umieram z ciekawości i słowa same cisną mi się
na usta.
– Dlaczego się rozstaliście?
Kristin spogląda na mnie ze smutkiem, a mnie robi się strasznie przykro.
Heather mówi na niego Dupek, jakby tak miał na imię, po prostu Dupek.
Zakładam, że jest skończonym kutasem, więc tylko czekam, aż Kristin to
potwierdzi.
– To nie jest temat na kolację służbową.
Uśmiecham się.
– Zastanawiałem się tylko, dlaczego twój mąż odszedł, skoro koleś,
z którym się przespałaś, twierdził, że nigdy nie miał takiej kochanki jak ty.
Wiesz, seks to podstawa zdrowego związku. A  zatem albo nie jesteś tak
dobra, jak twierdzisz, albo problem leży po stronie twojego eks.
Kristin zasłania twarz dłońmi.


– Byłabym wdzięczna, gdybyś zapomniał o wszystkim, co ci do tej pory
powiedziałam.
– To mało prawdopodobne.
Nie wydarzyło się nic, o czym chciałbym zapomnieć.
Kristin zaczyna się wiercić.
– Wiesz, zawsze się zastanawiałam, dlaczego jeszcze nie wynaleziono
magicznej pigułki, dzięki której można zapomnieć o wszystkim, o czym nie
chce się pamiętać. Albo takiej, która pozwala na bezkarne obżeranie się. Na
świecie jest tylu wybitnych naukowców, jak to możliwe, że jeszcze tego nie
wymyślili?
Zerkam na nią i wybucham śmiechem.
– Nie mam pojęcia.
– To są bardzo istotne kwestie. Och! –  W  jej głosie pobrzmiewa
ekscytacja. – Uwielbiam ten kawałek!
Kristin pogłaśnia radio i  zaczyna nucić pod nosem. Po chwili, jakby
zapominając, że jestem obok, zaczyna śpiewać na cały głos. Staję na
światłach i  nie mogę od niej oderwać wzroku. Wygląda na szczęśliwą
i wyluzowaną. Śpiewa coraz głośniej, kiwając głową do taktu.
Heather wielokrotnie podkreślała, że Kristin przechodzi załamanie
nerwowe. Ja tego nie widzę. Kristin budzi mój niekłamany zachwyt.
Chciałbym, żeby światło nigdy się nie zmieniło, bo mógłbym na nią patrzeć
w nieskończoność. Gdy rozpoczyna się refren, Kristin otwiera oczy i zatyka
usta.
– Masz piękny głos – mówię, bo nie chcę, żeby przestawała.
Kristin prycha i wybucha śmiechem.
– Weź, jestem obciachowa.
– Jesteś przeurocza – mówię szczerze, bo i tak w to nie uwierzy.
Kiedy zmienia się światło, nie widzę jej miny, ale uśmiecham się,
słysząc, jak pojękuje z zażenowania. Lubię się z nią droczyć.
– Dlaczego cały czas się przy tobie ośmieszam? Chyba zapomniałam,
czym jest normalność.
Zatrzymuję się na parkingu przed restauracją i kładę dłoń na jej udzie.


– Cieszę się, że czujesz się przy mnie tak swobodnie, że zaczęłaś
śpiewać. To dowodzi twojej pewności siebie. Większość ludzi zachowuje
się przy mnie strasznie sztucznie.
Kristin spogląda na mnie swoimi niebieskimi oczami.
– Zwykle taka nie jestem –  wyznaje. –  Wśród moich przyjaciółek
uchodzę za sztywniarę.
– Kristin, zawsze bądź sobą. Nie ma nic bardziej seksownego niż
kobieta, która jest pewna siebie. Uwierz mi.
Kristin chrząka i widzę, że poważnieje.
– Idziemy jeść?
Na przyszłość tak łatwo jej nie odpuszczę.
– Jasne.


ROZDZIAŁ 10

Kolacja w  niczym nie przypomina początku naszego spotkania ani
nieszczęsnej podróży samochodem, podczas której wyłam, jakbym brała
udział w castingu do The Voice. Na szczęście Noah ani razu nie zająknął się
na temat żadnego z  tych żałosnych incydentów i  od razu przeszliśmy do
wywiadu.
Gdy wyciągam notatnik, Noah wchodzi w rolę aktora, a ja dziennikarki.
– A  jeśli chodzi o  kobiety? Masz kogoś na oku? –  pytam, odhaczając
kolejne pytania z mojej listy. Noah milczy tak długo, że unoszę wzrok. –
 Noah?
Wyciera ketchup z brody i odchyla się do tyłu.
– Nie byłem przygotowany na to pytanie.
– Naprawdę? – dziwię się. – Sądziłam, że o to pytają cię najczęściej.
Bez wątpienia Noah jest jedną z  najlepszych partii w  Hollywood.
Przystojny, inteligentny, seksowny i  bogaty… Czy wspomniałam już, że
jest seksowny?
Dziwię się, bo byłam gotowa się założyć, że dziennikarze zawsze go o to
pytają. Pomyślałam, że nie będę z  marszu wypytywać go o  sprawy
prywatne, bo i  tak już nieźle namieszałam. Uznałam, że najbardziej
pikantne z pytań zostawię na koniec i w razie czego szybko zamówię sobie
taksówkę.
– To prawda – potwierdza Noah. – Chyba się nie spodziewałem, że je
zadasz. Nie chcę cię okłamywać, a zarazem nie wiem, czy powinienem na


nie odpowiadać.
– Czy to oznacza, że masz kogoś na oku? – Bezskutecznie próbuję ukryć
rozczarowanie. W  głębi serca wolałabym, żeby nie było w  jego życiu
żadnej kobiety. Rozsądek jednak podpowiada mi, że to głupie. Nie mogę
rościć sobie do niego żadnych praw. Do kurwy nędzy, nadal jestem
mężatką. A jednak to silniejsze ode mnie.
Noah kładzie dłoń na stole, tuż przy mojej.
– Kristin, to znaczy, że nie powinienem z tobą o tym rozmawiać.
Wymawia moje imię z taką emfazą, że mam motylki w brzuchu.
– Ale i tak mi powiesz? – pytam go z uśmiechem.
– Powiem ci, jeśli drugą część mojej odpowiedzi zachowasz dla siebie.
Przytakuję.
– Gdy dotknę nosa, to będzie sygnał, że kolejna część nie nadaje się do
publikacji.
– Okej, gdy dotkniesz nosa, rozumiem.
Mój pierwszy wywiad zapowiada się elektryzująco. Szefowa, która
mogłaby być moim dzieckiem, będzie zachwycona.
– Jest ktoś, o kim nie mogę przestać myśleć. – Noah się uśmiecha.
– Chciałbyś rozwinąć myśl? – zachęcam go.
– Nie. – Stuka się w nos i milknie.
Co za beznadzieja. Potrzebuję więcej mięsa do tekstu.
– Okej, wyłączyłam dyktafon –  mówię i  odkładam długopis. Jestem
wściekła, że dowiem się czegoś, czego nie będę mogła opublikować.
– Właśnie na nią patrzę. – Noah sięga po piwo i z uśmiechem wychyla
kufel.
Rozdziawiam usta ze zdumienia. Ma na myśli mnie? Chyba oszalał.
Przecież jestem drętwą przyjaciółką dziewczyny jego kumpla, która upiła
się do nieprzytomności. Jestem wariatką, która wciągnęła go do basenu
i  którą musiał niańczyć do samego rana. Jestem nieprofesjonalną laską,
z którą musiał pójść na kolację, bo za pierwszym razem nie udało mi się
przeprowadzić z nim wywiadu.


Z  pewnością to jakiś żart. A  może jakiś podchwytliwy test
psychologiczny?
Może po prostu robi sobie jaja z niedoświadczonej dziennikarki.
Zdecydowanie chodzi właśnie o  to. Bo przecież jestem tylko
niewyględną gospodynią domową, która nie potrafiła zadowolić swojego
męża.
– Czy to Heather cię do tego namówiła? A  może Eli, bo ostatnio
powiedziałam, że jest stary?
– Nie.
Odchylam się na oparcie krzesła i wypuszczam powietrze z płuc.
– Przecież nawet mnie nie znasz. Wiesz tylko, że jestem popaprana.
Noah podwija rękawy i opiera łokcie na stole.
– Wiem jedno. Choć Eli i Heather prosili mnie, bym tego nie robił, nie
mogłem się doczekać, aż po ciebie przyjadę i zabiorę cię na randkę.
– Na kolację. Służbową.
Może Noah cierpi na demencję i nie pamięta, kim jestem.
– Czysta semantyka – odpowiada Noah z uśmiechem.
Jezu. Teraz dopiero rozumiem esemesy od Heather. Wiedziała, że Noah
jest mną zainteresowany. Fakt, że chce mnie lepiej poznać, nie przestaje
mnie zdumiewać.
– Noah, nie znasz mnie. Uwierz mi, jestem ostatnią osobą, o  której
powinieneś myśleć. Niebawem czeka mnie sprawa rozwodowa, która, jak
sądzę, nie będzie należała do przyjemnych. Jestem samotną matką i mam
słabą głowę, a moja praca polega na pisaniu plotkarskich tekstów o tobie.
Aha, no i koszmarnie fałszuję.
Postanawiam nie owijać w bawełnę.
Jestem ostatnią osobą, z którą powinien chcieć się spotykać.
Noah uśmiecha się pod nosem i przeczesuje dłonią gęste, ciemne włosy.
– No cóż, skoro tak to przedstawiasz…
Wybucham śmiechem i spuszczam wzrok.


– Biorąc pod uwagę sznur aktorek, które tylko marzą o  tym, żeby się
z tobą umówić, to niedorzeczne, że w ogóle zwróciłeś na mnie uwagę. Nie
jestem wyjątkowa.
– Hej. – Noah czeka, aż na niego spojrzę, i dodaje: – Wszyscy jesteśmy
popaprani. Jeśli ci się wydaje, że w  Hollywood jest inaczej, to grubo się
mylisz. Od piętnastu lat nie miałem dziewczyny i nie proszę cię, żebyś nią
została. Heather zagroziła już, że mnie wykastruje, jeżeli tylko spróbuję.
I za to kocham moją przyjaciółkę.
– Ale nie będę kłamał, podobasz mi się i  będę szczęśliwy, nawet jeśli
zostaniemy przyjaciółmi.
Nie wiem, jak się zachować. To jasne, że on również bardzo mi się
spodobał, bo jaka normalna kobieta nie byłaby nim zachwycona. To
Adonis… tylko przystojniejszy.
Jest jedynym narkotykiem, od którego chciałabym się uzależnić.
Zamiast jednak podzielić się z  nim swoimi przemyśleniami, nachylam
się do niego i mówię:
– Ale nie możemy się zaprzyjaźnić, prawda? Przecież mam o  tobie
napisać.
Noah wzrusza ramionami.
– Dzięki temu będziemy się często widywać. Będę miał mnóstwo czasu,
żeby cię zdobyć.
Okej, o tym nie pomyślałam.
– Myślę, że dotrze do ciebie, że pilnie potrzebujesz terapii, nawet
bardziej ode mnie.
Noah nachyla się do mnie.
– Może. Albo zobaczysz, że jestem zwyczajnym gościem.
Wybucham śmiechem.
– Jasne, zwyczajnym. Bo większość zwyczajnych mężczyzn ląduje na
okładce „People” i „GQ”.
– W moim świecie tak jest.


– Zgoda, ale ja nie należę do twojego świata. Mój świat to rachunki,
dzieci, eks i  szefowa, której się wydaje, że jak doda emotikon do
przymiotnika, to tekst będzie bardziej „zadziorny”.
Noah potrząsa głową z uśmiechem.
– Wydaje się interesująca.
– Proszę cię. –  Wzdycham. –  Szykuje dla nas kącik do medytacji,
żebyśmy mogli się wyciszyć, ilekroć dopadnie nas stres. Według niej mam
zanieczyszczoną aurę, którą zaoferowała się oczyścić. Nie mam pojęcia, co
miała na myśli.
Noah sięga przez stół i dotyka mojego nadgarstka.
– Nie proszę cię, żebyś…
– Kristin, czy to ty? –  Przede mną staje Jillian, asystentka Scotta.
Spogląda to na mnie, to na Noaha, a ja szybko cofam dłoń.
– Cześć, Jill. Kopę lat. – Wstaję i przytulam ją na powitanie. – To Noah
Frazier. Piszę o  nim artykuł, bo dostałam pracę. Noah, poznaj Jillian
Cruger, jest asystentką mojego mę... mojego byłego męża.
Jill oblewa się rumieńcem i zaczyna chichotać.
– Oczywiście. Miło cię poznać. Jestem twoją wielką fanką.
Noah wita się z  nią i  posyła jej uśmiech, którego wcześniej nie
widziałam. Jest wymuszony i sztuczny.
– Dziękuję. Miło cię poznać.
Jill spogląda na mnie i dotyka mojego ramienia.
– Tak mi przykro z  powodu waszego rozwodu. Scott powiedział mi
o  was kilka miesięcy temu, to takie smutne. Myślałam, żeby do ciebie
zadzwonić, ale doszłam do wniosku, że to byłoby niezręczne.
– Tak, „niezręczne” to odpowiednie słowo.
To faktycznie musi być niezręczne,stanąć twarzą w  twarz z  kobietą,
z której mężem od dawna pragnęła się przespać.
Scott traktował mnie jak gówno, ale Jillian zawsze była bez zarzutu. Bez
przerwy musiałam wysłuchiwać peanów na jej cześć: o tym, jak uprzedza
każdą jego zachciankę i dba o porządek w jego życiu, bo ja ciągle o czymś
zapominam. W  jego oczach ta kobieta jest ideałem. Wcale nie jest jej


przykro. Teraz nie musi już ukrywać, jak bardzo chce się z nim bzyknąć,
o ile jeszcze nie zdążyła tego zrobić.
– Mam na myśli to, że długo się znamy.
– Tak, to nie było łatwe, ale ja i dzieci jesteśmy szczęśliwi.
Jillian potakuje.
– Cieszę się. On też jest w  niezłej formie. Staram się o  wszystkim
pamiętać i dbam o to, żeby był wolny w weekendy, w które przypada mu
opieka nad dziećmi. Będę go pilnowała.
Och, nie wątpię.
– Dzięki, jestem pewna, że dzieci będą wdzięczne, że sekretarka mojego
męża dba o to, żeby je wpisywać do jego kalendarza – mówię i zerkam na
Noaha. – Chciałabym jeszcze poplotkować, ale jestem na spotkaniu.
– Tak, oczywiście, przepraszam, że zajęłam ci tyle czasu. Wybieramy się
z przyjaciółkami do baru… – Spogląda zalotnie na Noaha. – No nic, muszę
iść, ale do zobaczenia wkrótce.
– Jasne. – Przyklejam do twarzy uśmiech. – Miło było cię widzieć.
To kłamstwo.
– Och, na pewno się niebawem spotkamy. –  Jillian przytula mnie
niezgrabnie, macha do Noaha i odchodzi.
Patrzę, jak wraca do swojego stolika, wskazuje na nas i  wybucha
śmiechem. Jej koleżanki wyciągają szyje, próbując nas zobaczyć.
– Jak ty to wytrzymujesz? – pytam Noaha, zerkając przez ramię.
– Masz na myśli te spojrzenia?
– To strasznie inwazyjne.
Noah łapie się za kark.
– Nagrywasz to?
O kurde, wywiad.
– Nie, nigdy bym…
– Pozwól zatem, że to powiem, a potem wrócimy do naszego wywiadu.
–  Noah wyciąga rękę, jakby chciał mnie dotknąć, ale po chwili wahania
sięga po piwo. – Natrętne spojrzenia to moja codzienność. Gdy zająłem się


aktorstwem, zaakceptowałem to i  nauczyłem się z  tym żyć, bo wiem, że
jeśli przestaną się na mnie gapić, będzie to oznaczać, że jestem skończony.
Co jednak ważniejsze, jesteś od niej dziesięć razy ładniejsza. – Wskazuje
brodą w kierunku Jillian.
Nic z tego nie rozumiem. Dlaczego to powiedział?
– Słucham?
– Zauważyłem, jak na nią patrzyłaś, i chcę ci powiedzieć, że jeśli twój
mąż kiedykolwiek jej dotknął, bardzo obniżył standardy. Jesteś
najpiękniejszą kobietą, jaką w  życiu widziałem. Scott jest idiotą. A  teraz
możemy wrócić do nagrywania. – Sięga po dyktafon i ponownie go włącza.
– Ja… ja… – Nie wiem, co powiedzieć. – Ty…
Noah ponownie nakłada maskę aktora. Widzę skupienie w jego oczach,
ale ja nadal nie mogę się pozbierać. Wyczuł mój nastrój i  potrafił mnie
pocieszyć. Kim on jest? To niemożliwe, żeby był aż tak idealny.
Pewnie ma małego.
Choć jeśli pamięć mnie nie myli, wiem już, że tak nie jest.
Ale i tak ewidentnie nadrabia jakieś braki.

– Jesteś pewna, że chcesz iść na spacer? – pyta Noah po raz kolejny.
– Tak, od dawna nie byłam na plaży.
Muszę się przewietrzyć. Wyszliśmy z restauracji, a ja wciąż nie potrafię
przestać myśleć o  tym, że powiedział, że jest mną zainteresowany.
Zdejmuję buty i ruszamy w stronę brzegu.
– Zauważyłem, że większość ludzi, która mieszka przy plaży, prawie na
niej nie bywa – mówi Noah.
– To z powodu hord turystów.
Przytakuje.
– Rozumiem, ale w takim razie po co tu mieszkać?
– Nie wiem. Zawsze liczę na to, że plaża wreszcie opustoszeje. – Śmieję
się smutno.


Poza tym spędziłam tu całe moje życie. Nie pamiętam jednak, kiedy
ostatnio zabrałam dzieci nad ocean. Finn kiedyś uwielbiał chodzić na plażę,
ale Aubrey jest za mała, żeby to pamiętać. Mieszkamy tuż obok, powinni
móc z niej korzystać.
– Tak jak teraz? – pyta Noah.
– Właśnie.
Słońce zachodzi, malując niebo piękną pomarańczową poświatą. Plaża
jest kompletnie opustoszała. Idziemy wzdłuż brzegu, a fale obmywają nam
stopy. Noah opowiada mi o nadchodzącym castingu i skarży się na swojego
agenta, który wywiera na niego presję.
Słucham go uważnie, nie ze względu na treść, ale dlatego, że doceniam,
że dzieli się ze mną swoim życiem. Co rusz nasze dłonie ocierają się
o siebie i ilekroć się tak dzieje, przeszywa mnie dreszcz. Za trzecim razem
zaczynam podejrzewać, że to nie może być przypadek.
Chwilę później Noah bierze mnie za rękę. Wstrzymuję oddech, ale nie
cofam dłoni. Wpatruję się w nasze splecione palce i próbuję uspokoić bicie
serca.
Noah się zatrzymuje.
– Zatańcz ze mną – prosi.
– Słucham?
Robi krok w moją stronę, przyciągając mnie do siebie tak, że dzielą nas
zaledwie centymetry.
– Zawsze chciałem zatańczyć na plaży o  zachodzie słońca. Mogę cię
prosić?
Powinnam odmówić.
Ale równie dobrze mogę z nim zatańczyć.
Nie czekając na moją odpowiedź, Noah otacza mnie ramieniem, a  ja
opieram dłonie na jego piersi. Kołyszemy się w  rytm fal, a  mój puls
przyspiesza. Coś się rodzi między nami, choć nie potrafię tego nazwać.
Boję się bardziej, niż jestem gotowa się przyznać, ale mimo to nie
odsuwam się ani o milimetr.
Przeciwnie, przysuwam się do niego jeszcze bliżej.


Nie przestajemy się kołysać, za nami zachodzi słońce i  powoli zapada
mrok. Noah przytula mnie, a ja zaglądam mu w oczy. Chciałabym mu tyle
powiedzieć, ale boję się otworzyć usta.
Noah dotyka mojej twarzy i odgarnia z niej kosmyk włosów.
– Co ty w sobie masz? – Jego głos przerywa ciszę.
Napięcie między nami sięga zenitu, więc odsuwam się o krok i śmieję
się.
– Sądzę, że moje przechwałki o tym, że jestem dobra w łóżku, zrobiły na
tobie wrażenie. Na pewno ci przejdzie.
Noah ze śmiechem przyciąga mnie do siebie, ale po chwili puszcza.
– Zobaczymy. Żaden mężczyzna nie przepuściłby okazji, żeby się o tym
przekonać.
Zawracamy w stronę parkingu, a on trąca mnie w ramię.
– Znam jednego, co odpuścił –  mówię pod nosem tak cicho, żeby nie
mógł mnie usłyszeć.


ROZDZIAŁ 11

Coś mi, kurwa, słabo idzie trzymanie się od niej z daleka.
Eli i Heather na pewno mnie zabiją, ale przynajmniej umrę szczęśliwy.
Wszystko w tej kobiecie mnie zachwyca. Nie zdaje sobie sprawy z własnej
urody. Gdy się śmieje, jej niebieskie oczy zaczynają błyszczeć, a ja mam
ochotę paść jej do stóp. Nadal nie wiem, dlaczego tak na mnie działa, więc
nie odpuszczam i popełniam błąd za błędem.
Mówię rzeczy, których obiecałem sobie, że jej nie powiem.
Robię to, czego obiecywałem sobie nie robić.
Jej szczery uśmiech, jej beztroski śpiew, to, jak ze mną tańczyła –
 wszystko sprawia, że przepadłem z kretesem. Nie mogę już odejść, nawet
gdybym chciał.
Podróż samochodem przebiega w ciszy. Kristin wygląda na zamyśloną,
więc nie chcę na nią naciskać. Myślę o  tych wszystkich bzdurach, które
powiedziałem, i modlę się, żeby nie wzięła mnie za wariata.
– Wszystko w  porządku? –  pytam, gdy zatrzymujemy się przed jej
domem.
– Tak, przepraszam, układałam sobie w głowie tekst. – Uśmiecha się.
– Mam nadzieję, że masz dość materiału.
– Tak, dzięki. Myślę, że wyjdzie całkiem nieźle.
Przytakuję i  wysiadam z  samochodu. Wiem, że to nie jest randka, ale
moja matka skopałaby mi tyłek, gdybym nie okazał kobiecie szacunku i nie
otworzył jej drzwi. Przypominam sobie, że powinienem dać sobie spokój.


Biorę głęboki oddech, otwieram drzwi i  pomagam jej wysiąść. Kristin
się potyka, a  ja łapię ją, zanim zdąży upaść. Przyciągam ją do siebie,
trzymając o wiele bliżej, niż to konieczne. Kristin unosi wzrok i spogląda
na mnie z niekłamanym pożądaniem. Czuję, jak bije jej puls, ale staram się
nie stracić nad sobą kontroli.
– Noah. – Wzdycha.
– Powiedz mi, że nic do mnie nie czujesz – mówię, dając jej możliwość
odwrotu. Jeśli powie choć słowo, odpuszczę. – Powiedz, że mam już cię nie
nachodzić i że nie jesteś mną zainteresowana.
– Nie mogę…
Gładzę ją po plecach, wtulając się w nią.
– Chcę cię pocałować.
Kristin kręci głową, ale jej palce same wędrują w górę po moim torsie
i obejmują mnie za szyję.
– Nie powinniśmy.
– To prawda –  zgadzam się z  nią. –  Ale jeśli mnie nie powstrzymasz,
zrobię to.
Kristin bawi się moimi włosami.
Powoli tracę nad sobą kontrolę.
– Trzy – zaczynam odliczać.
– Dwa.
Gdy Kristin nachyla się do moich ust, jest już po mnie.
Kiedy nasze wargi się stykają, przyciskam ją do maski samochodu,
odcinając jej drogę ucieczki. Całuję ją tak, jakby ten pocałunek miał być
naszym ostatnim. Obejmuję ją za szyję. Gdy wzdycha, korzystam z okazji
i wślizguję język do jej ust. Kristin odwzajemnia mój pocałunek w każdy
możliwy sposób. Czuję, że pragnie mnie równie mocno, jak ja jej.
Za każdym razem, kiedy nasze języki się stykają, Kristin jęczy, a  mój
kutas staje na baczność. Choć chciałem ją pocałować już poprzedniej nocy,
cieszę się, że tego nie zrobiłem, bo tym razem nie będzie mogła się zasłonić
pijaństwem. Wodzę dłońmi po jej ciele, rozkoszując się krągłościami.


Palce Kristin błądzą po moim torsie, ale ona nagle zastyga i  odpycha
mnie.
– To… – Próbuje złapać oddech. – To było…
– Cudowne – kończę za nią.
– Tak. To prawda, ale nie powinno było się wydarzyć. Cholera. Co jest
ze mną nie tak?
Biorę jej twarz w dłonie.
– Nic.
Kristin spogląda na mnie z żalem.
– O mój Boże. Przepraszam. Nie powinnam była tego robić.
– Przecież nic nie zrobiłaś. –  To wszystko moja wina. To ja ją
pocałowałem, choć wiem, przez co przechodzi. –  To ja powinienem cię
przeprosić.
Kristin patrzy pod nogi.
– Nie. Chciałam, żebyś to zrobił. Chciałam cię pocałować i chcę więcej,
ale nie mogę…
Chwytam ją pod brodę i zmuszam, żeby na mnie spojrzała.
– Bo?
Znam wszystkie jej powody, ale chcę, żeby mi o nich przypomniała.
– Piszę artykuł o tobie i o twoim życiu intymnym.
Czy ona mówi serio? Naprawdę sądzi, że mnie to obchodzi? I  tak
napisze, co chce, zawsze tak jest. Jeśli to jest jej ważny powód, czeka ją
niezła batalia. I zamierzam ją wygrać.
– To nie ma znaczenia.
– Nie mogę. – Kristin wyślizguje się z moich objęć i rusza w kierunku
domu.
Idę za nią, bo nie chcę, żeby tak wyglądał koniec naszego wieczoru.
– Przepraszam –  mówię i  łapię ją za rękę. –  Nie chciałem na ciebie
naciskać.
Kristin wzdycha głęboko.


– Nie zrobiłeś nic złego. Od dawna się tak nie czułam. To ekscytujące
i dezorientujące. Ale prawda jest taka, że nic by z tego nie wyszło. – Kristin
dotyka mojej piersi. –  Nie jestem na to gotowa i  uwierz mi, nie chcesz
wiedzieć, jak bardzo popieprzone jest moje życie.
Nawet nie wie, jak bardzo się myli.
Puszczam ją, bo zdaję sobie sprawę, że nie mam innego wyjścia.
W  uszach pobrzmiewają mi słowa Heather o  tym, jakim kutasem jest jej
mąż i jak bardzo ją skrzywdził.
– Możemy zostać przyjaciółmi? – pytam, bo czuję, że tylko w ten sposób
uda mi się nakłonić ją do kolejnego spotkania.
– Naprawdę? –  dziwi się. –  Chcesz się ze mną przyjaźnić? Zaczynam
wątpić w twoje zdrowie psychiczne.
–  Nie jesteś na to gotowa? Pomyślałem, że jesteśmy kumplami, skoro
uratowałem cię przed utonięciem.
Kristin spogląda w niebo i mamrocze coś pod nosem.
– Nie dasz mi o tym zapomnieć, co?
– Raczej nie. Poza tym traktuję to jako polisę ubezpieczeniową, na
wypadek gdybyś napisała o mnie jakieś bujdy. Mam na ciebie haka.
– Dobrze wiedzieć. –  Kristin trąca mnie w  ramię. –  Twoja reputacja
z  całą pewnością by ucierpiała, gdybym napisała, że rozebrałeś
nieprzytomnie pijaną dziewczynę.
Nachylam się do niej, wdychając jej cytrusowy zapach.
– Inaczej to zapamiętałem.
– No cóż, panie Frazier, każde z  nas ma swojego asa w  rękawie,
nieprawdaż?
Spoglądam na nią z uśmiechem.
– Na to wygląda. Czekam na artykuł.
Kristin się uśmiecha.
– Dziękuję za wywiad i za dzisiejszy wieczór. Bardzo przepraszam za…
– Nie kończ. –  Unoszę dłoń. –  To ja powinienem cię przeprosić.
Możemy zacząć od początku?


Potakuje.
– Chętnie.
Wsuwam dłoń do kieszeni i  wyciągam dwa plastry gumy. Podaję jej
jeden.
– Nie mam magicznej pigułki, ale podobno ta guma pomaga zapomnieć.
Kristin z uśmiechem sięga po plaster.
– Magiczna guma, co?
– Słyszałem, że pozwala zapomnieć o  przeszłości, więc można zacząć
wszystko od nowa.
Wiem, że jestem żenujący, ale mam wrażenie, że to działa.
– No cóż. – Kristin odwija papierek i wkłada gumę do ust. Ja robię to
samo. – I co, działa?
Jestem aktorem, czas na pierwszy akt.
– Jestem Noah Frazier. Kumpel Elego. – Wyciągam do niej rękę.
– Miło cię poznać, Noah – mówi Kristin. – Mam na imię Kristin McGee,
Heather opowiadała mi o tobie. Chciałabym przeprowadzić z tobą wywiad.
– Z przyjemnością się z tobą spotkam.
– Ja również. – Kristin przygryza wargę i przechyla głowę.
Chwytam ją za rękę.
– Dobrej nocy, pani McGee.
Kristin opiera dłoń na moim ramieniu.
– Dobranoc, Noah. Świetnie się z tobą bawiłam.
– Czekam na kolejne spotkanie. –  Puszczam do niej oko i  wracam do
samochodu.
Pamiętam, że mój nauczyciel aktorstwa powtarzał, że zawsze należy
zostawiać widownię z  wrażeniem niedosytu, i  tak właśnie zamierzam
postąpić.


ROZDZIAŁ 12

Opieram się o ścianę i próbuję zrozumieć to, co się stało.
Noah mnie pocałował. Naprawdę mnie pocałował.
A ja odwzajemniłam jego pocałunek.
Do diabła, ależ to było cudowne.
To fakt, ale nie powinno było się wydarzyć. Nie mam pojęcia, co mnie
naszło, nie mogłam się jednak powstrzymać. Tak bardzo tego chciałam, że
zignorowałam instynkt samozachowawczy. Ledwo go znam, a czuję się tak,
jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi.
Ta jedna chwila… ten wybryk spierdoli mi życie, jeśli tylko na to
pozwolę.
Ale tak się nie stanie. Nie pozwolę na to, bo nie mogę dodatkowo
komplikować sobie życia. Jezu, czy mi odbiło? Jestem w trakcie rozwodu,
samotnie wychowuję dzieci i muszę napisać o nim artykuł.
Gdy już nabieram pewności, że nie wyglądam jak młoda żyrafa, która
dopiero uczy się stawiać pierwsze kroki, udaję się do kuchni, żeby nalać
sobie kieliszek wina. W  poniedziałek mam deadline i  jestem zbyt
pobudzona, żeby zasnąć, więc przebieram się w wygodne dresy i włączam
laptopa.
W duchu śmieję się z tytułu, wiedząc, że Noah zrozumie moją aluzję.
NAGA PRAWDA O NOAHU FRAZIERZE


Noah Frazier, odtwórca jednej z  głównych ról w  serialu Cienka
niebieska linia, którego ostatni odcinek wyemitowano w  kwietniu tego
roku, niewątpliwie jest ulubieńcem fanów. Przez siedem sezonów wcielał
się w rolę uroczego, niemającego szczęścia w miłości oficera Writta, czym
zdobył sobie serca widzów. Gdy „Celebaholic” się z  nim spotkał na
ekskluzywny wywiad, zrozumiałyśmy, skąd się bierze miłość fanów do
Noaha. Jest uroczy, dowcipny i  diabelsko seksowny, a  przy tym
niesłychanie bezpośredni.
W trakcie wywiadu dowiedziałyśmy się, jakie ma plany na przyszłość,
i co najważniejsze, zapytałyśmy go, czy w jego życiu jest ktoś wyjątkowy.
To pytanie zadaje sobie każda singielka i mężatka.
Usiedliśmy w  lokalnym pubie w  Tampie i  przez kilka godzin
wypytywałam go o kwestie, które tak bardzo nurtują nas wszystkie.
Włączam nagranie i zaczynam spisywać.
„Celebaholic”: Dziękuję, że zechciałeś się ze mną spotkać. Jestem twoją
wierną fanką i to zaszczyt móc przeprowadzić z tobą wywiad.
Noah Frazier: Dziękuję za zaproszenie. Cieszę się, że tu jestem.
„Celebaholic”: Czy urlop ci służy?
Noah Frazier: Tak. Udało mi się spędzić trochę czasu z  rodziną
i przyjaciółmi, a w międzyczasie rozglądam się za kolejną rolą.
„Celebaholic”: Masz jakieś konkretne propozycje?
Noah Frazier: Zainteresowały mnie dwa scenariusze. Zobaczymy. Na
razie świetnie się bawię na Florydzie.
Choć Noah mówi cicho, nie umyka mi aluzyjny ton jego głosu.
Notuję jego odpowiedzi na pytania o  pracę, nominację do nagrody
Emmy i plany na przyszłość, związane z produkcją filmową.
Potem przechodzę do tego, co interesuje czytelników najbardziej –  do
plotek.
„Celebaholic”: Zatrzymałeś się u Elego Walsha, prawda?


Noah Frazier: Zgadza się. Zaprzyjaźniliśmy się na planie Cienkiej
niebieskiej linii.
„Celebaholic”: Założę się, że nieźle razem rozrabiacie.
Noah Frazier: Tylko gdy mamy pod ręką butelkę tequili. Zwykle straszni
z nas nudziarze, chyba że kłopoty same się napatoczą.
Nie mogę powstrzymać śmiechu. Przypominam sobie jego promienny
uśmiech i figlarne iskierki w oczach.
„Celebaholic”: Domyślam się. Powszechnie wiadomo, że świat zapłakał,
gdy Eli poznał swoją dziewczynę. A ty masz kogoś na oku?
Noah Frazier: Jest ktoś, kto nie jest mi obojętny.
„Celebaholic”: Chciałbyś rozwinąć tę myśl?
Noah Frazier: Nie. Ona dobrze wie, kim jest.
„Celebaholic”: No cóż, na pewno czuje się wyróżniona.
Noah Frazier: Liczę na coś więcej. Mam nadzieję, że odwzajemnia moje
uczucia.
Zasycha mi w gardle, a serce zaczyna mocniej bić. To o mnie mówił. To
ja jestem dziewczyną, którą Noah Frazier się zainteresował i  którą tulił,
dziewczyną, która poznała rozkosz jego dotyku. Na wspomnienie naszego
pocałunku i  posmaku mięty na jego języku czuję mrowienie w  ustach.
Jestem kompletnie oszołomiona, ale wiem, że muszę się trzymać od niego
z  daleka. Noah nie ma pojęcia, jak bardzo jestem pokiereszowana, i  nie
mam wątpliwości, że gdy tylko się o tym przekona, natychmiast się zmyje.
Zamykam laptopa i  dopijam wino, bo wiem, że nie ma mowy, żebym
zdołała dokończyć tekst. Noah rzucił mi się na mózg. Nie pamiętam, kiedy
ostatnio jakiś mężczyzna patrzył na mnie tak jak on. Jakbym była coś
warta. Uznał, że jestem wyjątkowa, choć nie ma żadnego logicznego
powodu, dla którego miałby zainteresować się kimś tak zwyczajnym jak ja.
Nie. Nie mogę w to uwierzyć.
Na pewno chce mnie tylko zaliczyć. Ale ja nie nadaję się do takich akcji.
Potrzebuję czegoś więcej, zawsze tak było. Nie chcę poczuć się jak ktoś,
kto nie zasługuje na nic więcej niż jednorazowy seks.


Idę do łazienki umyć twarz i przygotować się do snu.
– Co mi strzeliło do głowy? –  mówię na głos, wpatrując się w  swoje
odbicie w lustrze. – Kristin, przecież ty jesteś głupia, irytująca i nic ci nie
wychodzi. Nie potrafiłaś zadowolić Scotta. Jesteś beznadziejna, miał rację.
– Zaczynam płakać, a w głowie pobrzmiewają mi słowa Scotta: „Zapuściłaś
się. Kiedyś byłaś taka ładna. Nie dziś, nie chce mi się”.
Nie ma mowy, żeby ktoś taki jak Noah mógł się mną zainteresować.
Byłabym idiotką, gdybym uwierzyła, że jest inaczej.

Miniona noc była najgorszą, jaką przeżyłam od rozstania ze Scottem.
Zasnęłam z płaczem, wspominając piętnaście lat upokorzeń.
Choć wiem, że mój wewnętrzny krytyk to efekt lat, które spędziłam
u boku nieszczęśliwego mężczyzny, zwątpienie i niepokój nie są racjonalne.
Mogę do znudzenia powtarzać sobie, że Scott wyżywał się na mnie, bo miał
kompleksy, ale nie zawsze mam siłę, żeby o tym pamiętać.
Tak było zeszłej nocy.
Teraz, w  świetle dnia, wiem, że byłam wariatką, że pozwoliłam na to,
żeby miał nade mną taką władzę. Jego słowa to nic innego jak tylko szum,
który zamierzam zagłuszyć moim niegasnącym optymizmem. Łatwo ulec
negatywnemu myśleniu, ale nie mam zamiaru dłużej tak żyć. Zostało mi
jeszcze kilka godzin przed przyjazdem Scotta, więc zaczynam sprzątać
tylko po to, żeby udowodnić mu, że był w  błędzie. Jestem dobrą matką,
potrafię utrzymać porządek w domu i jestem ładna.
Nagle rozlega się pukanie do drzwi.
– Kristin, jesteś w domu? – Zza drzwi dobiega głos Danielle.
– Hej. – Uśmiecham się i wpuszczam ją do środka.
Danielle unosi kubek z kawą, a ja mam ochotę ją pocałować.
– Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką tylko mogłabym sobie wymarzyć.
Danni wybucha śmiechem.
– Kotku, dom wygląda pięknie. Świetnie się urządziłaś.
– Tak myślisz?


Przytakuje.
– Tak.
– Dzięki. – Wskazuję na kanapę i obie siadamy. – Robię, co mogę.
Danielle spogląda na kubek z kawą i zerka na mnie.
– Wszystko w porządku? – pytam.
– Scott powiedział coś Peterowi i wahałam się, czy ci o tym mówić, bo
prosił mnie, żebym tego nie robiła, ale, kurwa, jesteś moją najlepszą
przyjaciółką. Nie obchodzi mnie, że się kumplują. To my trzymamy sztamę,
prawda?
Żołądek zaczyna mnie boleć, bo wiem, że wizyta Danni w  niedzielny
poranek nie zwiastuje nic dobrego. Peter też musiał uznać, że to ważne,
skoro jej o tym powiedział.
– Zaczynam się niepokoić. – Próbuję się zaśmiać, ale mi nie wychodzi.
– Scott zadzwonił do Petera i powiedział mu, że ma dowody na to, że
masz romans.
Okej, teraz nie mogę się nie zaśmiać.
– Co takiego? Romans? –  Kręcę głową z  niedowierzaniem. –  Jakim
cudem miałabym znaleźć czas na romans? Przecież byłam strasznie zajęta
byciem beznadziejną żoną!
Danni zamyka oczy.
– Chyba chodziło mu o wczorajszy wieczór…
– Do kurwy nędzy! –  Zrywam się na równe nogi. –  Byłam w  pracy!
Przeprowadzałam wywiad. Piszę artykuł o  Noahu, więc poszliśmy na
kolację. Niewiarygodne. –  Nawijam coraz szybciej, zdumiona
absurdalnością jego oskarżeń. –  Od kiedy pójście z  kimś na kolację jest
równoznaczne z romansem?
Danni unosi ręce.
– Nie zabijaj posłańca. Wiem tylko, że to kutas, więc na pewno będzie
próbował to wykorzystać.
Wykorzystać? Dobry Boże, co za tupet. I  wtedy doznaję olśnienia:
jedyną osobą, która mogła mu o tym powiedzieć, jest Jillian.


– Nie minęła nawet doba, odkąd jego asystentka mnie spotkała, a  już
zdążyła do niego zadzwonić i mu o tym powiedzieć. Nie ma co, sumienna
z niej sekretarka.
– Kristin, chcę, żebyś była na to gotowa. Ten koleś nie chce ciasteczka,
ale nie chce też, żeby zjadł je ktoś inny. Martwię się o ciebie. Boję się, że
jeśli zacznie coś podejrzewać, będzie chciał ci zaszkodzić. Dziś rano
pokłóciłam się o  to z  Peterem. Powiedziałam mu, że Scott nie ma prawa
wtrącać się do twojego życia, skoro wystąpił o rozwód.
Biorę ją za rękę. Danielle nie ma pojęcia, jak bardzo doceniam jej
przyjaźń. Mimo wielu przeszkód udało jej się naprawić związek. To
niesprawiedliwe, że teraz kłóci się o mnie ze swoim mężem.
– Proszę cię, nie rób tego. Nie pozwól, żeby mój rozwód położył się
cieniem na twoim małżeństwie.
Danni uśmiecha się do mnie smutno.
– Nie przejmuj się. Peter wreszcie otworzył oczy. Naszym zdaniem Scott
próbuje go wykorzystać. Dzwoni do niego tylko po to, żeby uzyskać
informacje na twój temat, Peter w końcu to zrozumiał. Scott powiedział mu,
że za sprawą twoich kłamstw i  manipulacji wszyscy uwierzyli, że jesteś
ofiarą.
– Co za narcyz! – wykrzykuję. – Jakich kłamstw? A on, ile razy mnie
zdradził? Ale jeśli chce wojny, będzie ją miał.
Gdy skarżyłam się, że źle mnie traktuje, Scott robił ze mnie wariatkę.
Stawiał znak równości między obłąkaniem a  podważaniem jego dobrych
intencji. Nie wiem, jak on to robi, ale zawsze z  łatwością potrafi
zniekształcić prawdę i  zrzucić winę na kogoś innego. Zobaczyłam to
dopiero po rozstaniu, ale teraz prawda aż bije mnie po oczach.
Danielle wzdycha ciężko i już czuję, że coś się święci.
– Wiesz, że Peter nie zgodził się go reprezentować, ale prosił, żebym cię
ostrzegła, że jeśli Scott oskarży cię o  zdradę, może to mieć wpływ na
wysokość alimentów i decyzję sądu o przyznaniu opieki nad dziećmi.
Nie mam zamiaru grać z nim w tę grę.
– Nigdy go nie zdradziłam.
– Wiem.


– Przysięgam, jeśli mi to zarzuci… –  Milknę, bo sama nie wiem, co
zrobię. Moja adwokatka jest dobra, ale jestem pewna, że Scotta stać na
kogoś lepszego.
Jeżeli Scott się na to zdecyduje, będę miała przejebane. Peter pracuje
w jednej z najlepszych kancelarii specjalizujących się w prawie karnym, ale
zaczynał jako specjalista od prawa rodzinnego. Reprezentował wielu
sportowców w  sprawach rozwodowych, dlatego wiem, że jeśli jest
zaniepokojony, ma ku temu poważny powód.
– Kristin, nie odkrywaj przed nim swoich kart. Nie daj znać po sobie, że
coś wiesz. Scott na to liczy.
– Chciałam być wobec niego fair i  mieć to z  głowy! Chcę już być
rozwódką! Chcę odzyskać moje życie i przestać słyszeć jego głos.
Danielle bierze mnie za rękę.
– Czas, żebyś zaczęła z nim pogrywać, ale musisz być sprytniejsza.
– Jak mam to zrobić? Nie myślę tak jak on.
Danni unosi brew.
– Tym lepiej że masz trzy przyjaciółki, które cię wspierają. Nie
zostawimy cię na jego pastwę. Od tej pory na każdym spotkaniu ze Scottem
będzie ci towarzyszyć jedna z nas. Nie będzie mógł już bezkarnie ferować
oskarżeń pod twoim adresem.
– To jakieś szaleństwo.
Danni kręci głową.
– Nie, skarbie, to jest wojna.


ROZDZIAŁ 13

Gdy emocje opadają, wracam do sprzątania. Danni siedzi przy
kuchennej wyspie, obserwując, jak szoruję blat z taką siłą, jakbym chciała
w nim zrobić dziurę.
– Kris? – Śmieje się. – Moim zdaniem ten blat już jest czysty.
Staję i  wzdycham ciężko. O  tylu rzeczach chciałabym jej powiedzieć.
Zawsze była pierwszą osobą, do której biegłam, kiedy coś się wydarzyło,
dlatego strasznie bym chciała opowiedzieć jej o minionym wieczorze. Tym
razem jednak boję się nawet otworzyć usta.
Nie dlatego, że się obawiam, że mnie zgani, raczej nie wiem, czy to
rozsądne ze względu na moją sprawę rozwodową.
Danni podchodzi do mnie i kładzie mi dłoń na ramieniu.
– Wszystko będzie dobrze.
Unoszę wzrok, na zmianę zamykając i otwierając usta.
– Zrobiłaś tę swoją minę…
– Jaką minę? – pytam niewinnie.
– Minę, która mówi: mam tajemnicę, którą muszę się podzielić. No już,
mów.
Wrzucam gąbkę do zlewu i spoglądam na przyjaciółkę.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł.
– Bo?
– Co sądzisz na temat krzywoprzysięstwa? – Postanawiam ją wybadać.


Danni unosi ręce, a następnie pozwala im opaść i klepie się po udach.
– Dobry Boże!
– Pytam hipotetycznie. – Krzyżuję ręce na piersi.
– Hipotetycznie?
Może jeśli pominę personalia, będę mogła jej o tym opowiedzieć?
– Tak, hipotetycznie, co by się stało, gdyby ktoś kogoś pocałował?
Oczy Danielle robią się wielkie jak spodki.
– Czy ten ktoś pyta o  to w  kontekście ewentualnych konsekwencji
związanych ze sprawą rozwodową?
Wzruszam ramionami.
– Może. Ten ktoś mógłby chcieć o  to zapytać, żeby sprawdzić, czy
w oczach prawa uznano by to za zdradę…
Danielle uśmiecha się szeroko i przechyla głowę.
– Na podstawie tego, co mówi Peter, za zdradę uznawany jest jedynie
stosunek płciowy.
Potakuję. Przynajmniej tyle dobrego. Cieszę się, że mój pocałunek
wszech czasów nie może zostać użyty przeciwko mnie i  że Scott jest
głupszy, niż myślałam. Nie zrobiłam nic złego.
– Dobrze wiedzieć. A jeśli ten ktoś był na kolacji… z klientem?
– Kolacja to nie zdrada. Czy twoja znajoma była na tej kolacji
niedawno? – naciska Danielle.
– Tak.
– Czy spotkała znajomą osobę? – pyta z uśmiechem.
– Być może.
Opada jej szczęka.
– Czy twoja znajoma chce mnie wykończyć? Nie zrobiła niczego
niewłaściwego.
– Znajoma dziękuje ci za radę.
Danielle wybucha śmiechem.


– Przekaż jej, że nie ma za co. Poza tym, jeśli w trakcie domniemanego
romansu nie korzystała ze wspólnych funduszy, a stosunek nie miał miejsca
w trakcie trwania małżeństwa, nie można mówić o zdradzie. A w każdym
razie tak to zrozumiałam.
– Wygląda na to, że moja znajoma jest czysta. –  Przygryzam wargę
i dodaję po chwili milczenia: – Nie uprawiała z nikim seksu.
Danielle wygląda tak, jakby zaraz miała wyjść z siebie.
– Proszę, powiedz mi, że twoja znajoma pocałowała Noaha Fraziera!
– Tak!
– O  kurde! Jak to? Jakim cudem to się przytrafiło najpierw Heather,
a  potem to… twojej znajomej? Czy w  liceum ominął mnie kurs
z  podrywania celebrytów? Czy Heather o  tym wie? O  Boże, czy było
cudownie? Wiele na to wskazuje. Stara, te jego usta.
Przyciągam ją do siebie i  opowiadam jej całą historię od początku.
Domyśliła się, że chodzi o mnie, więc z ekscytacją relacjonuję jej przebieg
zdarzeń, których kulminacją był ów wiekopomny pocałunek. Danielle łapie
się za głowę, gdy opowiadam jej o  tańcu na plaży. Zaśmiewa się, kiedy
tłumaczę, co się wydarzyło u  Heather i  jak fałszowałam podczas jazdy
samochodem.
Gdy przechodzę do samego pocałunku, czuję się tak, jakbym się unosiła
nad ziemią. Serio, zwykli mężczyźni tak nie całują, a jeżeli tak, to coś mnie
ominęło.
– Wiesz, czego dowodzi ta historia? – pyta Danielle.
– Czego?
– Tego, że odzyskałam przyjaciółkę.
Przeczesuję włosy.
– Nie rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć…
A przynajmniej nie chcę się do tego przyznać.
Danielle nachyla się do mnie i gładzi mnie po ramieniu.
– Ostatnio byłaś cieniem dawnej siebie. Chyba dopiero teraz zdałam
sobie z tego sprawę. Kiedy ostatnio się wygłupiałaś? Pamiętasz ostatni raz,


kiedy śpiewałaś w samochodzie? Kiedy się upiłaś i tańczyłaś? Albo kiedy
czegoś zapragnęłaś i udało ci się to zdobyć?
Zamykam oczy i zwieszam głowę.
– Nie chcę o tym myśleć.
– Wiem. Chcę tylko, żebyś usłyszała sama siebie. Możesz tego nie
widzieć, ale ja to zobaczyłam. Odżyłaś. Moja przyjaciółka nareszcie do
mnie wróciła.
Łzy napływają mi do oczu.
– Nigdy nie odeszłam.
– Scott cię nam odebrał.
– Nie… – zaprzeczam.
– Posłuchaj, to ty zawsze byłaś najweselsza spośród naszej czwórki.
Nicole jest szurnięta. Na Heather można polegać. Ja jestem cyniczna. A ty
zawsze byłaś uśmiechnięta. Byłaś kapitanką drużyny czirliderek i szefową
komitetu organizacyjnego balu maturalnego, i… zresztą nie pamiętam tych
wszystkich głupot, w  które się angażowałaś. To nieistotne. Byłaś dla nas
wzorem, a  on podciął ci skrzydła. Umniejszał cię do skutku i  bardzo cię
przepraszam, że mu na to pozwoliłam.
Spoglądam na Danni, która nigdy nie płacze, ale teraz ma łzy w oczach.
– Danni – mówię cicho.
– Nie. –  Ociera twarz. –  Nic nie zrobiłam. Myślałam, że jesteś
szczęśliwa, ale tak nie było. Nicole chciała coś powiedzieć, ale jej nie
pozwoliłam.
– I  tak byś mnie do niego nie zniechęciła –  próbuję ją pocieszyć. –
 Kochałam go. Nie byłam gotowa od niego odejść.
Danni przytakuje. To okropne, że obwinia się o tę sytuację. Prawda jest
taka, że odeszłam od niego dopiero wtedy, gdy poczułam się na to gotowa.
Gdyby zaczęły się wtrącać, próbowałabym go bronić. Naprawdę
wierzyłam, że to moja wina i że nie jestem dla niego dość dobra.
– Mogłam przynajmniej spróbować. –  Danielle ze wstydem odwraca
wzrok.
– Kocham cię.


– Ja ciebie też.
Przytulam ją i gładzę po plecach.
– Któż by pomyślał, że twoje czarne serce potrafi płakać? – żartuję.
Przynajmniej udaje mi się ją rozśmieszyć.
– W razie czego wszystkiemu zaprzeczę.
– Zuch dziewczyna.
– Kris, zobaczysz, jeszcze będziesz szczęśliwa. Jestem o  tym
przekonana. Nie pozwól, żeby Scott dalej podcinał ci skrzydła. Jeśli podoba
ci się Noah, weź się za niego. Jeżeli chcesz trochę poszaleć, nie odmawiaj
sobie tego. I pamiętaj, że zawsze będziesz mogła na mnie liczyć.
To wyjątkowe szczęście, że mam takie przyjaciółki.
– Za wcześnie na randki.
– Według kogo? – Prycha.
– Nie zdążyłam się nawet rozwieść!
Danielle przewraca oczami.
– I co z tego? Każdy dochodzi do siebie w swoim czasie. Jeśli Noah ci
się podoba, dlaczego nie możesz się z nim spotykać?
– Pamiętasz, dlaczego tu dziś przyszłaś? – przypominam jej.
– Czy twoja znajoma bzykała się z  kimś, gdy jeszcze mieszkała ze
swoim mężem?
Wygląda na to, że znowu rozmawiamy o mojej znajomej.
– Nie. Nigdy. Była lojalna do bólu.
– W  takim razie nic jej nie grozi, ale jeszcze się upewnię. Przekaż
znajomej, że nie może przepuścić takiej okazji! –  Wskazuje na folder ze
zdjęciem Noaha na okładce.
Kiedy rozlega się dzwonek do drzwi, zrywamy się na równe nogi.
Cieszę się, że zobaczę dzieci, ale wiem, kto im towarzyszy – on.
Spoglądam na Danni, która kiwa głową. No to zaczynamy.
Gdy otwieram drzwi, uśmiech Aubrey sprawia, że natychmiast
zapominam o  wszystkich moich rozterkach. Jest światełkiem, które
rozświetla mrok.


– Mamusiu! – Wyciąga do mnie ręce, a ja biorę ją w ramiona.
– Tak bardzo za tobą tęskniłam! –  Zanurzam nos w  jej włosach
i zaciągam się jej zapachem. – Och, czy zjadłaś dużo witamin i urosłaś?
– Nie! – Chichocze. – Nie urosłam.
– Finn! – Kucam przy nim, a on obejmuje mnie za szyję. – Cześć, stary.
– Hej – burczy. – Mogę iść do mojego pokoju?
– Jasne. – Całuję go w czubek głowy, nie przejmując się, że jest już zbyt
cool na pocałunki matki.
Aubrey przytula mnie mocno, a ja przyciskam ją do piersi. Starałam się
nie myśleć o tym, jak bardzo za nimi tęskniłam. Moje serce raduje się na
widok moich dzieci.
Spoglądam na Scotta, który stoi w drzwiach.
– Cześć – mówię, odstawiając Aubrey na ziemię.
– Cześć – odpowiada z niechęcią.
Powstrzymuję odruch przewrócenia oczami. Scott sądzi, że ma na mnie
haka, ale przejrzałam go na wylot.
– Skarbie –  mówię i  kucam przy Aubrey, biorąc ją za rękę. –  Może
pójdziesz do swojego pokoju i rozpakujesz torbę?
– Dobrze, mamusiu. – Spogląda na Scotta i rzuca mu się w ramiona. –
 Pa, tatusiu.
– Pa, kochanie. Zobaczymy się wkrótce, dobrze?
Córka zwiesza głowę i potakuje.
– Kocham cię.
Scott całuje ją w czubek głowy.
– Kocham cię.
Przynajmniej jest dobrym ojcem. Kładę dłoń na sercu i  patrzę na
Aubrey, jak wbiega do domu, zostawiając nas samych.
– Mieliście udany weekend? – pytam go. Postanawiam zacząć pierwsza.
– Tak. Słyszałem, że ty też świetnie się bawiłaś.
– Doprawdy?


Nic ze mnie nie wyciągnie. Chciał rozwodu, to niech ma. Moje sprawy
nie powinny już go obchodzić.
– To co, widzimy się za dwa tygodnie. – Łapię za klamkę, ale Scott nie
chwyta aluzji.
– Od jak dawna spotykasz się z  jakimś gachem za moimi plecami? –
 Krzyżuje ręce na piersi.
Wybucham śmiechem.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz, przypominam ci jednak, że dwa dni
temu chciałeś się spotkać na mieście, żebyśmy, cytuję: nie wchodzili sobie
w życie.
Scott patrzy na mnie z nienawiścią.
– Ha! Przyznajesz, że pieprzyłaś się z  innym mężczyzną za moimi
plecami? Ile razy? Dlatego tyle razy mnie odtrącałaś?
Nagle za mną rozlega się chrząknięcie.
– Och, cześć Scott – kwili Danielle. – Jak się masz?
Scott zerka to na mnie, to na nią.
– Danielle, nie wiedziałem, że tu jesteś.
Odwracam się do niego plecami.
– Scott twierdzi, że nie byłam mu wierna.
– Naprawdę? – pyta Danielle ze zdumieniem. – To absurd.
– Wiem. –  Wbijam w  niego wzrok. –  Zwłaszcza że to on wysyłał
dwuznaczne esemesy, znikał na całe weekendy i  wydawał duże sumy
pieniędzy na kosztowne podarki dla swojej asystentki.
Właśnie tak, od dawna cię o to podejrzewałam.
– Skąd ci to przyszło do głowy? – Danielle cmoka.
– Kris, powiedz, jak było na randce z Noahem Frazierem? – mamrocze
Scott pod nosem.
– Masz na myśli wywiad, który z  nim przeprowadziłam? –  Mam
nadzieję, że jest mu głupio. – Chciałabym móc dłużej z tobą gawędzić, ale
mam gościa i muszę się zająć dziećmi. Dzięki, że je przywiozłeś – mówię
i zaczynam zamykać drzwi. Scott ma dwa wyjścia: albo się odsunie, albo


go przytrzasnę… jego wybór. –  Możesz je odebrać w  środę od Danielle,
przed waszym obiadem. Na razie.
Scott odsuwa się od drzwi z rozdziawionymi ustami.
– Czy ty…
– Do zobaczenia – żegnam się z nim i domykam drzwi.
Ogarnia mnie poczucie głębokiej satysfakcji. Nie jestem już potulną
gospodynią domową. Jestem samodzielna, zaczynam wszystko od nowa
i nie dam mu już sobie wejść na głowę.
Danielle zatyka usta dłonią.
– Wow – szepcze.
– Przesadziłam?
– Nie, to było epickie.
Opadam na krzesło –  czuję się kompletnie wyczerpana, ale wypełnia
mnie duma. Nie rozkleiłam się ani nie próbowałam tłumaczyć. Może
Danielle ma rację i  rzeczywiście zaczynam dochodzić do siebie. Dawna
Kristin nie pozwoliłaby się tłamsić.
Uważaj, świecie, nadchodzę.


ROZDZIAŁ 14

Stoję przy biurku Eriki, czekając, aż przeczyta mój tekst. W oczekiwaniu
na jej feedback zżerają mnie nerwy. Moja aktualna praca w  niczym nie
przypomina dziennikarstwa sprzed lat. Już nie ganiam za tematami i  nie
sporządzam relacji na żywo. O nie, teraz tekst rządzi się dyktatem tysiąca
znaków i musi być na tyle chwytliwy, żeby internauci nie znudzili się po
dwóch sekundach. Współczesna narracja to zupełnie inny świat.
– Hm – mówi Erica i odkłada kartkę.
– Czy to dobre „hm”?
Erica unosi ręce i zaczyna żywo gestykulować.
– Zmieniłaś się. Masz inny kolor. Zaróżowiłaś się.
A ta swoje. Powinna zacząć brać leki i odstawić narkotyki.
– Jestem ubrana na niebiesko.
– Kristin, wiem, w  co jesteś ubrana, miałam na myśli twoją aurę. Jest
emanacją tego, co się dzieje w twoim życiu.
Aha. Moja aura, powinnam była się domyślić. Ale ze mnie głuptas. Erica
obchodzi biurko i staje obok mnie.
– Podoba mi się twój tekst. Jesteś dowcipna i  wyciągnęłaś z  niego
więcej, niż myślałam. Noah zwykle jest bardzo oszczędny w słowach. To
dobrze, najwyraźniej cię polubił…
– Polubił? – przerywam jej.
Erica sięga po zrolowaną matę do jogi.


– Tak, dzwonił dziś rano.
Wybałuszam oczy, ale trzymam język za zębami. Nie mam pojęcia, co
go podkusiło, żeby zadzwonić do mojej szefowej, ale do głowy przychodzą
mi same straszne rzeczy. A  jeśli jej powiedział, że go pocałowałam
i  wciągnęłam do basenu? Powinnam była się domyślić, że nic z  tego nie
będzie, choć obiecał mi, że zaczniemy wszystko od początku.
Cholera.
– Kristin, wyluzuj. – Erica chichocze. – Weź matę i usiądź obok mnie.
Nie chcę, żeby mnie zwolniła, więc niechętnie sięgam po matę i sadowię
się obok niej. Erica siada w kucki, z dłońmi opartymi na kolanach.
– Spróbuj znaleźć swój środek.
– Jasne. Środek.
Chyba jestem w piekle.
– Chciałabym, żebyś przeprowadziła z nim kolejny wywiad – oznajmia
Erica, zamykając oczy. –  Wywiad rzekę, dotykający naprawdę ważkich
kwestii.
Brak mi słów. Miałam nadzieję, że gdy oddam tekst, Noah wróci do
Nowego Jorku, a  ja będę mogła udać, że ten weekend nigdy się nie
wydarzył. A  teraz nagle się dowiaduję, że Noah zażądał, żebym
przeprowadziła z nim kolejny wywiad? To się nie dzieje naprawdę.
Moje mechanizmy samokontroli nie są najlepsze. Kolacja służbowa
skończyła się francuskim pocałunkiem. Dlatego wywiad rzeka, który
wymagałby wielu spotkań, nie wróży niczego dobrego.
Choć, z  drugiej strony, seks z  Noahem nie jest najgorszą rzeczą, jaka
mogłaby mnie spotkać.
W  myślach kopię się w  kostkę. Seks z  mężczyzną, o  którym mam
napisać artykuł, dowodziłby skrajnego braku profesjonalizmu i  jest
absolutnie wykluczony.
Zarazem mogłabym się wreszcie dowiedzieć, czego pragną kobiety.
Okej, potrzebny mi terapeuta albo wibrator.
– Jestem pewna, że znajdziesz kogoś odpowiedniejszego ode mnie –
 próbuję przekonać szefową.


Erica zaczyna mruczeć, a  ja wbijam w  nią wzrok. Po wydaniu kilku
dziwnych odgłosów wzdycha głęboko i spogląda na mnie.
– Noah poprosił o  ciebie. To dobrze. –  Dotyka mojej nogi i  dodaje: –
 Noah to skarb, trofeum. Nie wiesz, ile razy nie zgodził się na udzielenie
wywiadu.
– No właśnie, więc dlaczego nagle sam to zaproponował i  w  dodatku
chce rozmawiać ze mną?
– A kogo to obchodzi?
– To bez sensu. Dlaczego teraz? Dlaczego ja? Dlaczego nie zadzwonił
do Barbary Walters, skoro tak bardzo pragnie się wygadać? To szaleństwo
i jestem pewna, że jego agent nigdy na to nie pozwoli.
Erica wzrusza ramionami.
– Nie wiem dlaczego, ale Noah cię polubił i, moim zdaniem, jesteś do
tego odpowiednią osobą. Nie będę ściemniać, bardzo mnie to cieszy. Taka
okazja już się nie powtórzy.
W tym momencie doznaję olśnienia… on chce mi się dobrać do majtek.
Gdyby udało mi się napisać tekst, który mógłby przyspieszyć mój awans
z  blogosfery do mainstreamowego dziennikarstwa, stałabym się jego
dłużniczką i wylądowałabym w jego łóżku.
– Nie mogę się tego podjąć – oświadczam, bo nie chcę się na to narażać.
Erica marszczy brew.
– Nie masz wyboru.
– Erica, nie powiesz mi, że to nie jest dziwne.
– W Hollywood mieszkają sami szaleńcy. To nie są zwykli ludzie jak ty
czy ja. My jesteśmy normalne – stwierdza z powagą.
Ona uważa się za normalną? Bezskutecznie próbuję zdusić wybuch
śmiechu. Parskam, ale szybko zakrywam usta.
– Wybacz, rozbawiło mnie to.
Erica to najdziwniejsza osoba, jaką poznałam. Normalni ludzie nie
medytują w  biurze ani nie zwykli sądzić, że inicjatywa „Listopad bez
golarki” tyczy się także kobiet. Jeśli ona jest normalna, mamy przesrane.
– Tak, Hollywood jest pełne popaprańców. – Śmieje się.


Niech Bóg ma w opiece przyszłość tego świata.
– To co, zlecisz to Pam czy sama się z nim spotkasz? – nie poddaję się
w nadziei, że Erica jednak ulegnie.
– Zapomnij. Deadline masz za miesiąc. Zależy mi na naprawdę
pogłębionym tekście. Chcę, żeby ludziom spadły skarpetki z wrażenia.
– Buty – poprawiam ją.
– Co? Nie lubię butów. Strasznie ściskają stopy.
Kręcę głową i zamykam oczy. Nie ma dla niej żadnej nadziei.
– Nie podoba mi się ten pomysł. Nie mam pojęcia, co miałabym jeszcze
napisać.
Erica wzrusza ramionami.
– Witaj w  świecie celebryckiego dziennikarstwa. Zobaczysz, co ci
powie, a potem to podkręcisz.
Wzdrygam się. Najwyraźniej nie zamierza zmienić zdania.
– Nakreślisz mi jakiś kierunek?
Erica wstaje i robi skłon, opierając dłonie na podłodze i wypinając tyłek.
– Zdaj się na swoją intuicję. Jak tylko skończę sesję, łapię samolot do
Nowego Jorku.
– Nowego Jorku?
Erica unosi jedną rękę i nogę i rozciąga się w kierunku sufitu.
– Tak, umówiłam się ze znajomą na protest.
Nie jestem na bieżąco. Dni spędzam w  pracy, a  wieczory mam zajęte
odrabianiem lekcji i oglądaniem beznadziejnych seriali, które wybiera dla
nas Aubrey. Wiem, że pewnie tego pożałuję, ale muszę wypytać ją
o szczegóły, bo wzbudziła moją ciekawość.
– Jaki protest?
Erica prostuje się i posyła mi uśmiech.
– W sprawie, która jest bardzo istotna dla mojego pokolenia.
Mówi to w taki sposób, jakbym była za stara, żeby ją zrozumieć.
– Ach, tak?


– Protestujemy, bo apka społecznościowa, z  której korzystamy,
wprowadziła miesięczny abonament dla użytkowników.
Nie mam słów. Serio, nie znajduję ani jednego.
– To niepojęte –  unosi się. –  Jakim prawem chcą od nas wyciągać
pieniądze za coś, co nic ich nie kosztuje? To absurdalne. Moim zdaniem to
kolejny dowód na to, że jesteśmy częścią jakiegoś większego
eksperymentu, rozumiesz?
Nie, nie rozumiem.
To, o  czym mówi, to prosty mechanizm biznesowy, ale postanawiam
zachować to dla siebie. Wiem, że by się ze mną nie zgodziła.
– Powinni byli od początku wprowadzić opłaty za serwis, żebym mogła
zdecydować, czy chcę się od niego uzależniać. A teraz? To nieuczciwe.
Przytakuję i zaczynam nucić, żeby czegoś nie palnąć i przypadkiem nie
nazwać jej wariatką.
Erica spogląda na zegarek.
– Wracam za kilka dni. W  przyszłym tygodniu chciałabym zobaczyć
zarys tekstu. Noah powiedział, że czeka na twój telefon.
– Okej –  stwierdzam z  rezygnacją. Naprawdę nie chcę się z  nim
spotykać. Dobrze wiem, czego oczekuje. No to się zdziwi. Jestem ekspertką
od unikania seksu – jeśli nie wierzycie, zapytajcie Scotta.

Chodzę po pokoju, próbując zebrać siły, żeby poprosić Heather o numer
do Noaha. Bo, rzecz jasna, nie przekazał go Erice. Dlatego muszę dzwonić
do mojej przyjaciółki, jak w liceum.
Pieprzyć to.
– Hej! – odbiera Heather.
– Hej.
– Co tam? – pyta.
„Och, tak tylko dzwonię, bo kumpel twojego chłopaka próbuje mnie
uwieść, a w każdym razie tak mi się wydaje”.


– Nic szczególnego. Co porabiasz?
– Czekam, aż Eli wróci ze sklepu –  mówi, a  w  tle słyszę odgłos
przestawianych garnków.
– Czy jest z Noahem? Muszę z nim porozmawiać i chciałam sprawdzić,
czy jest w domu. – Po długiej pauzie spoglądam na telefon, zastanawiając
się, czy przerwało nam połączenie. – Heather?
Heather odchrząkuje i mówi:
– Jestem. Przepraszam, wydawało mi się, że zapytałaś o  Noaha,
a  ponieważ on także dziś o  ciebie pytał… Próbuję dociec, co jest grane.
Powiedz mi, moja droga przyjaciółko, czy byłaś niegrzeczna?
To pikuś w porównaniu z tym, co zrobiła Heather pierwszej nocy, gdy
poznała Elego. Nie przespałam się z  Noahem ani nie uciekłam z  miejsca
zdarzenia, udając, że nic się nie stało. Nic z tych rzeczy. Pocałowałam go,
choć obiecałam sobie, że tego nie zrobię, a teraz próbuję przekonać samą
siebie, że nic do niego nie czuję.
To zupełnie coś innego.
– Nie zaczynaj. Zadzwonił do mojej szefowej i  powiedział, że jest
zainteresowany udzieleniem kolejnego wywiadu. Za pierwszym razem
dobrze się spisałam, więc wyznaczyła do tego mnie.
Heather śmieje się tak głośno, że jestem zmuszona odsunąć telefon od
ucha.
– Nie wytrzymam z tymi facetami – mówi i śmieje się jeszcze głośniej. –
  Przysięgam, oni są stuknięci, nie rozumieją słowa „nie”. Kris, masz
przejebane. Serio, jeśli zagiął na ciebie parol, już po tobie.
Nie do końca mogę się z  nią zgodzić. Pomijam milczeniem, że
wsadziłam mu język do ust, choć zarzekałam się, że nie interesują mnie
związki. Niektóre fakty warto niekiedy przemilczeć.
– Mylisz się. Nasza znajomość ma charakter czysto zawodowy.
– Aha. – Heather znowu się śmieje. – Naprawdę? Nie pocałowałaś go?
Cholera. Ona już wie.
– Słucham?! – wrzeszczę do słuchawki. – Coś nam przerywa.


Heather jest ostatnią osobą, która chciałaby mnie oceniać, ale im więcej
ludzi dowie się o  mojej tajemnicy, tym bardziej będę musiała się z  niej
tłumaczyć.
– Jeżeli nie wyjdzie ci blogowanie, nie idź w  kierunku aktorstwa, bo
jesteś naprawdę beznadziejna.
Opadam na kanapę i głośno wzdycham.
– Obrazisz się, jeśli ci powiem, że nie chcę o tym rozmawiać?
– Skąd. Rozumiem cię – odpowiada po dłuższej chwili.
Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale przerywa mi pukanie do drzwi.
– Zaraz do ciebie oddzwonię – mówię i wstaję z kanapy.
Rozłączam się i  idę otworzyć drzwi, spodziewając się kuriera albo
listonosza. Zamiast tego na progu stoi uśmiechnięty Noah Frazier w całej
swojej glorii.


ROZDZIAŁ 15

– Proszę, proszę, kogo ja widzę? Bohater mojego tekstu we własnej
osobie – witam go, przełykając ślinę.
Noah należy do tego rodzaju mężczyzn, którzy przystojnieją z każdym
kolejnym spotkaniem. Nie ma dnia, żeby nie wyglądał bosko. Na sam
widok jego obcisłej granatowej koszulki, szortów khaki i  dwudniowego
zarostu mam ochotę paść mu do stóp i  błagać, żeby natychmiast mnie
rozebrał. Tym razem mogłabym się nim nacieszyć na trzeźwo.
Bardzo potrzebuję się z kimś bzyknąć.
Noah opiera się o futrynę i nachyla do mnie.
– Nie zaprosisz mnie do środka?
– Mogłabym, ale po co?
– Jestem pewien, że mogłoby być całkiem miło.
Och, bez wątpienia.
– Będę udawać, że chodzi ci o  wywiad, który mam z  tobą
przeprowadzić.
Noah śmieje się pod nosem.
– A o co innego mogłoby mi chodzić? Chyba że masz coś na myśli?
– Jedynym rezultatem naszego spotkania będzie tekst, który zostanie
opublikowany na naszym blogu – oznajmiam, bo przejrzałam go na wylot.
Noah zdejmuje okulary przeciwsłoneczne i  spogląda na mnie
uwodzicielskim wzrokiem. W duchu przeklinam jego seksapil.


– Pomyślałem, że skoro nie dałaś mi swojego numeru, powinienem do
ciebie zajrzeć, żebyśmy mogli wspólnie zaplanować kolejne tygodnie. –
 W jego zmysłowym głosie pobrzmiewa wesołość.
– Jak to miło z  twojej strony –  odpowiadam kpiąco. –  Ja dostałam
zlecenie, o które nie prosiłam, a ty zadbałeś o to, żebyśmy spędzili razem
kolejne tygodnie.
Noah robi krok w  moim kierunku, ale mimo nieznośnego napięcia nie
ruszam się z miejsca. Im bliżej jest, tym bardziej trzęsą mi się kolana. Mam
motylki w brzuchu i zasycha mi w gardle. Gdy do moich nozdrzy dolatuje
zapach jego wody kolońskiej z  nutą drzewa sandałowego, przypominam
sobie, co czułam, kiedy mnie obejmował.
Kristin, weź się w garść. Nie idź tą drogą.
– Czy ja cię peszę? – pyta mnie Noah.
– Nie. Dlaczego? – Odsuwam się, ale Noah nie ustępuje i przybliża się
do mnie.
– To dlaczego próbujesz przede mną uciec?
Zaciskam pięści i postanawiam stawić mu czoło.
– Nigdzie nie uciekam.
Noah uśmiecha się do mnie jak kot na widok kanarka.
– No popatrz, to zupełnie tak jak ja.
Tego właśnie się obawiałam. Heather miała rację – mam przejebane. Nie
wiem, o co mu chodzi i czy jego plan wykracza poza chęć dobrania mi się
do majtek, ale nie mogę udawać, że Noah mnie nie pociąga. On tymczasem
omiata wzrokiem moją twarz i  spogląda na moje piersi. Oddycham coraz
szybciej – musiałby być ślepy, żeby nie zauważyć mojego podniecenia.
– No cóż. – Głos mi się łamie, więc odchrząkuję. – Nie pozostaje nam
nic innego, jak zabrać się do roboty.
– Tak, jestem gotowy.
Odsuwam się nieco i  próbuję skupić na oddechu. Kluczem jest
zachowanie odpowiedniej odległości. Gdy trzymam go na dystans, jest mi
trochę łatwiej. Choć nie mogę udawać, że mnie nie pociąga (chyba że


włożyłabym mu na głowę papierową torbę), dystans powinien mnie
uchronić przed popełnieniem jakiegoś głupstwa.
Na przykład przed wpiciem mu się w usta.
W  myślach sporządzam listę zasad, które powinny zagwarantować, że
uda mi się zrealizować to zlecenie. Noah jest seksowny i bosko się całuje.
Jedyną przeszkodą są jego dotyk i smak, które tak bardzo mnie rozpraszają.
Nie mogę myśleć o tym, co czułam, gdy wbijał mi palce w plecy albo kiedy
wargami delikatnie muskał moje usta.
No ładnie, podnieciłam się.
Kris, świetnie ci idzie niemyślenie o nim.
Lista. Właśnie. Miałam zrobić listę.
– Musimy ustalić zasady współpracy –  mówię, unosząc dłoń, żeby
przestał naruszać moją przestrzeń.
Noah wybucha śmiechem.
– Mówię poważnie. Jeśli chcesz, żebym napisała ten artykuł – nie żebym
miała w tej kwestii jakiś wybór – przystaniesz na moje warunki.
Noah nachyla się do mnie.
– Słucham.
– Po pierwsze, koniec z tym. – Wskazuję na niego. – Masz natychmiast
przestać się do mnie lepić i uwodzić mnie tymi seksownymi zagrywkami.
Noah zastyga i unosi brew.
– Uważasz, że jestem seksowny?
– Tak, to znaczy nie. Dobrze wiesz, co chcę powiedzieć, do cholery!
Flirtujesz ze mną. Koniec z  flirtowaniem! –  Doskonale wie, co mam na
myśli.
– Okej – mówi, prostując się. – Żadnego flirtowania.
No i dobrze. Tak mi się w każdym razie wydaje.
– Po drugie, koniec z randkami. Żadnych kolacji i żadnego uwodzenia
oraz prób zaciągnięcia mnie do łóżka. Nie będziemy uprawiać żadnego
seksu. – Biorę się pod boki.
Noah przesyła mi uwodzicielski uśmiech.


– Myślisz o seksie ze mną?
– Nie myślę – kłamię.
Noah przysuwa się do mnie.
– To czemu boisz się pójść ze mną na randkę?
– Bo my nie randkujemy. Piszę artykuł o twoim życiu.
– Jeśli dobrze pamiętam, zdążyłaś już podać do publicznej wiadomości,
że mam kogoś na oku, prawda?
Wiedziałam, że ten artykuł to błąd. Celowo mi o tym powiedział, zdając
sobie sprawę, że będę musiała to opublikować bez podawania szczegółów.
Noah robi kolejny krok w moją stronę, a mój puls znacznie przyspiesza.
– No i co z tego? A ty znowu ze mną flirtujesz!
Z  uśmiechem ponownie się do mnie przybliża. Ten głupi, uchachany
dupek strasznie mnie rozprasza.
– Czytelnicy będą chcieli wiedzieć, za kim tak się uganiam –  mówi,
przechylając głowę.
– To kolejny argument za tym, żebyśmy nie pokazywali się razem
publicznie. –  Kręcę głową. –  Przystajesz na moje warunki? –  Robię krok
w  tył i  potykam się o  kanapę. Jestem w  potrzasku, ale on ani myśli
odpuścić.
– Nie – odpowiada cicho.
– Nie?
– Będziemy chodzili do knajp, bo musimy coś jeść. Będziemy się
pokazywać w  miejscach publicznych, bo nie mam zamiaru się ukrywać.
Poza tym jeśli cały czas będziemy sami, będzie ci trudno trzymać ręce przy
sobie – stwierdza z przekorą.
Ten dupek ma rację. Będzie mi trudno trzymać ręce… co takiego?
– Trzymać ręce przy sobie?
Noah wzrusza ramionami.
– To ty próbowałaś mnie pocałować i  powiedziałaś, że jesteś świetna
w łóżku. Jestem gotów sprawdzić, czy mówiłaś prawdę.


Opada mi szczęka. Przecież to on próbował mnie pocałować. To on
wszystko zainicjował. Poza tym tamtej nocy byłam nawalona i  niewiele
pamiętam, więc nie może wykorzystywać tego przeciwko mnie. A wczoraj
tylko odwzajemniłam jego pocałunek.
– Chłopie, pamięć ci szwankuje.
– Chłopie?
– No wiesz, chłopie, człeniu, ziomku, koleżko…
Dlaczego ja mu się z czegokolwiek tłumaczę?
Noah wybucha śmiechem.
Na podstawie naszej wymiany zdań można by wysnuć wniosek, że nigdy
nie miałam do czynienia z żadnym mężczyzną. Zaczynam powoli wątpić,
czy jestem zdolna do normalnej interakcji z drugim człowiekiem.
– Możesz zwracać się do mnie, jak zechcesz, jeśli jeszcze raz mnie
pocałujesz – proponuje Noah.
– Miałabym cię pocałować? – Prycham. – Nie.
– Skoro tak, proponuję, żebyś od tej pory zwracała się do mnie:
„mężczyzno, do którego coś czuję, ale nie zamierzam się do tego
przyznać”.
Chyba go pogięło.
– A co powiesz na: „aktor, któremu się wydaje, że jest pociągający”?
– Przecież sama przyznałaś, że uważasz, że jestem pociągający.
– Ujdziesz w tłumie. – Silę się na nonszalancję.
Jak dotąd uszanował mój pierwszy warunek i nie próbował się do mnie
dobrać. Jestem mu za to wdzięczna, bo im bardziej się do mnie zbliża, tym
trudniej jest mi się powstrzymać przed pocałowaniem go.
– Twoje usta mówią jedno, a ciało co innego. – Noah spogląda znacząco
na mój biust.
Tego się obawiałam, moje sutki sterczą jak dwa szczyty górskie.
– Zimno mi.
– Udam, że ci wierzę.
– Miło z twojej strony. – Krzyżuję ręce na piersi. Głupie cycki.


Noah robi krok w  tył, a  ja wbijam wzrok w  sufit, modląc się o  boską
interwencję. Przede mną jeszcze trzy tygodnie tortur, ale potem on w końcu
stąd wyjedzie, bo nie mieszka na stałe w Tampie, tylko w Nowym Jorku.
Nie chcę wiązać się z kolesiem, który będzie wpadał i wypadał z mojego
życia, jak mu się żywnie podoba.
Mam na głowie dwójkę dzieci, a  za tydzień czeka mnie pierwsza
rozprawa rozwodowa. Noah Frazier jest najmniejszym z moich problemów.
– Przeczytałem twój artykuł – mówi, spoglądając na mnie.
Jestem trochę zaskoczona i nie wiem, czy chcę wiedzieć, co o nim sądzi.
Jego mina niczego nie zdradza.
– I? – pytam, bo nie mogę się powstrzymać.
– Tytuł mnie rozbawił. – Uśmiecha się.
Osiągnęłam swój cel. Eli wspominał, że on i  Noah nigdy nie czytają
tabloidów, wolą udawać, że nie wiedzą, co ludzie o nich piszą. Widziałam
kilka komentarzy w sieci na temat Noaha. To okropne, że ludzie sądzą, iż
mają prawo go oceniać. Co z  tego, że zdarzyło mu się zjeść coś
niezdrowego? I  dlaczego jego aktorstwo jest poddawane ciągłej ocenie?
Sądzę, że napastliwy ton komentarzy wynika z  anonimowości, jaką
zapewnia internet. Świat byłby lepszy bez internetu.
– Myślałam, że nie masz w zwyczaju czytać publikacji na swój temat –
 mówię i podchodzę do kanapy.
Jestem pewna, że Noah ma grubą skórę, ale przecież nie jest ze stali.
Słowa potrafią boleć, dobrze o  tym wiem. Choć Scott nigdy mnie nie
uderzył, zasiał we mnie wątpliwość, która raniła mnie niczym kolczasta
róża. Każde ukłucie broczyło krwią, wywołując przenikliwy ból. Z czasem
stałam się coraz mniej odporna na jego krytykę. Nawet gdy rany się
zagoiły, blizny nie pozwalały mi o tym zapomnieć. Zrobiłabym wszystko,
co w  mojej mocy, żeby już nigdy nie zaznać takiego cierpienia, dlatego
doskonale rozumiem decyzję Noaha.
– To prawda, ale tym razem nie musiałem się obawiać, że przeczytam
jakieś bzdury. Poza tym chciałem się upewnić, że w odpowiedzi nie będę
musiał użyć przeciwko tobie haków, które na ciebie mam. –  Wzrusza
ramionami.


Ta rozmowa zaczyna przyprawiać mnie o  ból głowy. On i  jego haki.
Kogo to obchodzi? Poza tym Noah zdaje się zapominać, że jestem
w  posiadaniu informacji, których, co prawda, nie mogłam wykorzystać
w tekście, ale których nie zawaham się użyć przeciwko niemu.
Zamiast dalej się z  nim wykłócać, wracam do wątku, który
zapoczątkował naszą rozmowę.
– Wracając do moich warunków…
– No właśnie. –  Noah przerywa mi w  pół słowa. –  Moim zdaniem to
głupie. Zrobimy tak, jak ja chcę.
Serio? Niedoczekanie. To ja mam napisać tekst, więc będziemy się
trzymać moich zasad. Nie obchodzi mnie, że jest mną zainteresowany, tu
nie ma o czym dyskutować.
– A zatem nie ma mowy o żadnym tekście.
– E tam, znowu ściemniasz. –  Noah chwyta się za brodę. –  Gdy
rozmawiałem z  twoją szefową, zdawała się bardzo podekscytowana tym
pomysłem. Coś czuję, że nie masz w  tej kwestii wyboru, prawda? –
 Uśmiecha się, a ja zwalczam odruch rozkwaszenia mu nosa.
– Ciekawe dlaczego? – Nie mogę się doczekać, jak z tego wybrnie.
– Nie mam pojęcia. Po prostu postanowiłem ci pomóc. W dzisiejszych
czasach nie jest łatwo o pracę.
Tu akurat się z nim zgodzę.
Noah zaczyna przechadzać się po salonie z  taką swobodą, jakby był
u siebie.
Spoglądam na niego i postanawiam zadać mu pytanie, które nie daje mi
spokoju.
– A  dlaczego tak bardzo chcesz udzielić mi wywiadu? Do tej pory
stroniłeś od dziennikarzy, więc dlaczego nagle poczułeś palącą potrzebę
podzielenia się ze światem historią swojego życia?
– Chodzi o ciebie.
Rozdziawiam usta.
– Słucham?
– Z twojego powodu – powtarza Noah.


Spoglądam na niego, sprawdzając, czy nie żartuje, ale Noah patrzy na
mnie z  powagą. Nawiedza mnie myśl, że rzeczywiście może chodzić
o mnie, ale szybko ją odpycham. Toż to absurd, przecież nic nas nie łączy.
To niemożliwe, żeby przedłużył swój pobyt w  Tampie ze względu na
mnie, prawda?
A jeśli tak, to co to, u diabła, może znaczyć?
– Dlaczego tak mówisz? – pytam, dotykając krtani.
Noah odsuwa stolik i staje obok mnie.
– Jestem z tobą szczery. Po co miałbym udawać? Kristin, nigdy cię nie
okłamię. Jestem tu ze względu na ciebie.
Spoglądam na niego i  zaczynam żałować, że moje życie jest tak
popieprzone. W innych okolicznościach rzuciłabym się na niego bez chwili
zastanowienia. Te ostatnie dni były bardziej emocjonujące niż ostatnich
kilka lat. Przy Noahu zapominam o tym, kim powinnam być, i po prostu…
jestem sobą.
Ale nie mogę mu ulec. Nie stać mnie na kolejny błąd.
Jestem strasznie pokiereszowana i  nie wiem, czy moje rany
kiedykolwiek się zabliźnią.
– Przecież nawet mnie nie znasz.
Noah wyciąga dłoń i gładzi mnie po policzku.
– Wiem, że twój śmiech przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Gdy się
uśmiechasz, budzisz drzemiące we mnie pragnienia. Uwielbiam patrzeć, jak
się rozpromieniasz, kiedy opowiadasz o Finnie i Aubrey. Wiem już, jak to
jest trzymać cię w  ramionach, i  kurwa, byłbym łgarzem, gdybym nie
przyznał, że chciałbym jeszcze raz cię pocałować. Bez przerwy o  tobie
myślę. Mam świadomość, że uważasz, że jesteś słaba, ale ja widzę silną,
piękną i mądrą kobietę. Zasługujesz na mężczyznę, który będzie cię nosił
na rękach. Zdaję sobie sprawę, że powinienem stąd wyjść i  przestać
komplikować twoje i moje życie, ale nie potrafię tego zrobić. Jesteś warta
każdej komplikacji.
Zatyka mnie z wrażenia i przechodzi mnie dreszcz.


– Ja, nie, nie… – jąkam się. – Ja… ty… – Chcę coś powiedzieć, ale nie
potrafię zebrać myśli.
Z  jego zielonych oczu bije szczerość. Choć jego ton jest żartobliwy,
Noah patrzy na mnie z powagą. W jego spojrzeniu dostrzegam pożądanie,
nadzieję i zachwyt.
Chwila, jak brzmiały moje warunki? Nie mogę sobie przypomnieć.
Gdy Noah nachyla się do mnie, serce zaczyna mi bić tak szybko, że boję
się, że zaraz zemdleję. W  głowie mam mętlik, czuję ucisk w  klatce
piersiowej i brakuje mi słów. Pragnę go, choć wiem, że nie powinnam.
Moja rozprawa rozwodowa odbędzie się już za tydzień, moje życie jest
w rozsypce, a wszystko dzieje się stanowczo za szybko. Nie powinnam nic
do niego czuć. Nie powinnam pragnąć jego dotyku.
Noah patrzy na mnie tak, jakby wyczuwał moje rozdarcie.
Nagle uśmiecha się i prostuje, a po chwili napięcie pryska.
– Muszę wyjechać. Wrócę za kilka dni i wtedy zabierzemy się do pracy.
– Noah całuje mnie w policzek i chwyta za brodę, unosząc ją i patrząc mi
w oczy. – Zgoda?
– Co? – pytam, bo nadal niewiele do mnie dociera.
– Zobaczymy się za trzy dni? – Uśmiecha się.
– Jasne. Długo cię nie będzie. Będę czekać. – Długo cię nie będzie? Czy
ja jestem normalna? – Świetnie – odpowiadam, a po chwili zamieram, bo
Noah nachyla się do mnie, jakby chciał mnie pocałować. Stoję nieruchomo
jak posąg, bo nie wiem, czy tego chcę, a przynajmniej udaję, że nie chcę.
On jednak, zamiast mnie dotknąć, zastyga w miejscu.
– Kristin, zobaczysz, jeszcze zdobędę twoje serce. Bądź gotowa –
 szepcze, ale słyszę go tak wyraźnie, jakby krzyczał.
Po chwili odwraca się i wychodzi.
Chwytam się oparcia kanapy i  próbuję złapać oddech, bo wiem, że co
jak co, ale za nic nie czuję się gotowa.


ROZDZIAŁ 16

– Noah, chcę, żebyś był szczęśliwy. – Moja matka podkreśla to po raz
kolejny w  trakcie naszej cotygodniowej pogawędki. Za swój życiowy cel
obrała sobie sprowadzenie mnie na ziemię.
Uparła się, żebym do niej dzwonił co tydzień, tego samego dnia o  tej
samej porze, niezależnie od tego, gdzie jestem. Tym razem siedzę
w samochodzie przed kondominium w Tampie. Chcę wynająć mieszkanie,
a na zewnątrz czeka na mnie wyraźnie już wściekły agent nieruchomości.
Cóż mogę powiedzieć. Jestem synkiem mamusi, zawsze nim byłem.
– Jestem szczęśliwy. – Uśmiecham się.
– Kłamiesz. – Matka przysuwa bliżej ekran telefonu, jakby dzięki temu
mogła mnie lepiej zobaczyć. – Znam cię.
Jest jedyną osobą na świecie, która kocha mnie bezwarunkowo. Co
prawda, nigdy nie omieszka mi o  tym przypominać, ale to prawda. Gdy
moje życie legło w gruzach, zmusiła mnie, żebym wziął się w garść. Kiedy
straciłem Tanyę, stanąłem na rozstaju i kto wie, jak bym skończył, gdybym
obrał łatwiejszą ze ścieżek. Mama mi na to nie pozwoliła.
Wiele jej zawdzięczam. Dlatego jeśli oczekuje, że będę do niej dzwonił
raz w tygodniu, zamierzam spełnić jej życzenie.
– A czym niby miałbym się martwić?
Mama odwraca wzrok i wzdycha.
– To ty mi powiedz, ale może nadszedł czas, żebyś się wreszcie przed
kimś otworzył. Minęło dużo czasu, Noah. Wiele rzeczy się zmieniło,


łącznie z tobą.
Nie chcę o tym rozmawiać.
– Zmierzam w  dobrym kierunku –  mówię w  nadziei, że uda mi się
zmienić temat.
– Tak? A w jakim?
Gdy moja matka mnie widzi, trudniej mi ją oszukać. Jestem pewien, że
dlatego uparła się przy połączeniach wideo.
– Dostałem nową rolę. Prawie o tym zapomniałem, bo casting był kilka
miesięcy temu.
– Opowiedz mi o niej. – Uśmiecha się.
Spełniam jej prośbę i  relacjonuję szczegóły projektu. Mam na swoim
koncie kilka ról filmowych, ale żadna z nich nie była spektakularna. Tym
razem zdecydowałem się przyjąć rolę ze względu na reżysera filmu, Paula
Skaggsa. Przy odrobinie szczęścia nie spierdolę tego i  będę mógł
ostatecznie porzucić seriale na rzecz filmu.
– Moim zdaniem to dobry ruch, Noah. –  Mama uśmiecha się do mnie
z dumą. – Powiedz mi, czy wydarzyło się coś jeszcze? Mam wrażenie, że
celowo coś pomijasz.
Moja matka jest jak rekin, który zwietrzył krew.
– Nie ma o czym mówić, to świeża sprawa.
– Poznałeś kogoś?
Czasami zapominam, że moja rodzina i  przyjaciele nie czytają tych
bzdur, które wypisują o  mnie w  internecie. Nie obchodzą ich dramaty
kreowane na potrzeby sprzedaży. Wiedzą, że jeśli coś się wydarzy, usłyszą
to bezpośrednio ode mnie.
– Spodobałaby ci się – mówię.
– Opowiadaj. – Uśmiecha się. – Jak ma na imię?
Ociągam się z  odpowiedzią, ale bynajmniej nie dlatego, że nie ufam
mamie. Wiem, że nigdy by mnie nie zawiodła. Obawiam się raczej, że
przemagluje mnie na wylot.
– Noahu Frazier, dlaczego się tak krzywisz? – pyta mnie matka.


Nie potrafię jej okłamywać, co jest nieco żałosne, biorąc pod uwagę mój
zawód.
– Ma na imię Kristin, jest samotną matką, ma dwoje dzieci i  mieszka
w Tampie.
Mama ściąga usta. Wiedziałem, że tak będzie.
– Samotną matką?
– Wiem, co myślisz, ale nie mógłbym skrzywdzić jej ani dzieciaków.
Zdaję sobie sprawę z jej położenia.
Mój ojciec zostawił nas, gdy miałem cztery lata. Wyczyścił konto matki,
zabrał samochód i  tyle go widzieliśmy. Jakimś cudem stanęła na nogi.
Pracowała na dwa etaty, ale nie przegapiła żadnego z moich meczów piłki
nożnej, a  ja nie miałem pojęcia, że jesteśmy biedni. Dopiero kiedy
dorosłem, zaczęła mi się zwierzać z trudów, jakie towarzyszyły samotnemu
rodzicielstwu, i wytłumaczyła mi, dlaczego nie zdecydowała się na kolejny
związek.
Choć mój ojciec nigdy do nas nie wrócił, nadal czuła się mężatką.
Zawsze sądziłem, że to idiotyczny powód, ale teraz myślę, że może
o czymś mi nie powiedziała.
Matka spogląda na mnie z troską.
– Noah, nie tym się martwię. Chodzi o to, że twój tryb życia nie jest…
jak by to powiedzieć… prorodzinny. Czy pomyślałeś o  tym, jak mało
stabilna jest twoja sytuacja? Jeśli ona pochodzi z  Florydy, jak sobie
wyobrażasz wasz związek?
Zaciskam zęby, żeby nie powiedzieć czegoś, co mogłoby ją urazić.
– Jestem pewien, że jeżeli nasza znajomość przerodzi się w coś więcej
niż koleżeństwo, na pewno coś wymyślimy. Dopiero co się poznaliśmy
i wątpię, żeby była gotowa na kolejny związek.
Mama wybucha śmiechem.
– Chyba zwariowałeś, jeśli sądzisz, że ona nie widzi, jakim jesteś
dobrym człowiekiem. Ale musisz być ostrożny. Nie tylko z uwagi na siebie,
lecz także zwłaszcza na nią i  na jej dzieci. Matka zawsze będzie chronić
swoje pociechy.


Kto wie, może nic z  tego nie będzie. Na tym etapie Kristin nie jest
gotowa na żadne eksperymenty. Wiem, że coś do mnie czuje, ale
dostrzegam w jej oczach wahanie. Nie będzie łatwo dowieść szlachetności
moich intencji, ale życie nie jest lekkie.
Uśmiecham się na wspomnienie jej miny. Tego, jak się zapowietrzyła,
gdy zdradziłem jej swoje plany. Jeszcze się zdziwi, bo jutro mam zamiar
użyć pełnego arsenału moich sztuczek.
– Mamo, nie martw się. Długo czekałem na kogoś takiego jak ona, więc
nie zamierzam się spieszyć.
Matka zaciska usta i wydycha powietrze przez nos.
– Niech Bóg ma ją w  swojej opiece… i  ciebie. Mam nadzieję, że
wkrótce ją poznam.
– Ja też mam taką nadzieję.

To pieprzone spotkanie ciągnie się w  nieskończoność. Siedzę
w  telefonie, podczas gdy reszta zebranych debatuje nad planem zdjęć
i  roztrząsa szczegóły scenariusza. Strasznie trudno mi się skupić, bo nie
mogę przestać myśleć o Kristin.
– Rozumiesz, że to oznacza, że będziemy musieli zacząć o  wiele
wcześniej, niż zakładaliśmy?
Od naszego ostatniego spotkania minął prawie tydzień. Staram się
zachować zimną krew, więc nie proszę o  jej numer, nie wypisuję do niej
mejli i udaję, że czekam na jej ruch. Tak naprawdę nie mogę się doczekać,
aż w końcu ją zobaczę.
– Noah? – Mój agent mnie szturcha.
– Co?
– Pytałem, czy odpowiada ci nowy termin zdjęć.
Szybko zerkam na rozpiskę, bo wyszedłem na dupka, który, co prawda,
przyszedł na spotkanie, ale ma wszystko gdzieś.
– Tak – potakuję.


Mój agent chrząka znacząco, a ja zapominam o Kristin. Chodzi o moją
karierę i nie mam zamiaru tego spieprzyć.
Przechodzimy do omawiania miejsca nagrań, gdy nagle czuję na sobie
wzrok aktorki, która gra główną rolę. Jest ładna, ale nie wzbudziła mojego
zainteresowania. Ma miły uśmiech, wygląda jednak tak, jakby za bardzo się
starała. Jej niebieskie oczy nie umywają się do oczu Kristin.
Kurwa mać.
Znowu to samo.
Znowu o niej myślę.
Nagle rozbłyska ekran mojego telefonu i widzę, że dzwoni do mnie moja
agentka nieruchomości.
– Muszę odebrać – oświadczam, wstając z krzesła. – Halo?
– Dzień dobry, panie Frazier, tu Sommer. –  Sommer przedstawia się
nerwowym głosem. – Jak się pan ma?
– Jestem na spotkaniu, ale odebrałem, bo chciałem z panią porozmawiać.
– Och –  mówi szybko. –  Nie zajmę panu dużo czasu. Chciałam tylko
pana poinformować, że mieszkanie jest dostępne. Właścicielowi zależy na
szybkim najmie i został pan przez niego zaakceptowany.
To najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłem do tej pory, żeby zdobyć
kobietę. Mam zamiar wynająć pieprzone mieszkanie, w  którym nie będę
mieszkał, tylko po to, żeby być blisko niej. W pewnym sensie nie miałem
wyjścia, bo nie dość, że zgodziłem się udzielić jej wywiadu, to jeszcze sam
zaproponowałem kolejny, też ze względu na nią.
Wszystko, co robię, robię z myślą o niej.
Ale nie mógłbym postąpić inaczej.
Jeżeli będzie trzeba, wymuszę na niej kolejny wywiad, wynajmę drugie
mieszkanie, zrobię wszystko, aż mi ulegnie. Będę nieustępliwy i cierpliwy
do skutku.
Już, kurwa, po mnie.
Sommer chrząka.
– Przepraszam. A więc…


Wiem, że nie mam wyjścia, jeśli chcę być blisko niej.
– Biorę.


ROZDZIAŁ 17

– Kiedy ostatnio z  nim rozmawiałaś? –  szepcze Nicole na korytarzu
przed salą sądową.
Sześć dni i piętnaście godzin temu.
– Czemu pytasz? – irytuję się. Za chwilę będę rozwódką, a ona martwi
się tym, że Noah się do mnie nie odzywa.
Nicole wzrusza ramionami.
– Z ciekawości. A o czym chciałabyś rozmawiać?
Patrzę na nią jak na wariatkę.
– Nie wiem, może o  tym, że za kilka minut skończy się moje
małżeństwo.
Nicole wychyla się, zerka na Scotta i jego dwóch prawników, krzywi się
i ponownie odchyla.
– I  dobrze. Wreszcie będziesz miała wolną głowę. Będziesz mogła
rozmyślać o tym rozkoszniaczku, który tylko marzy o tym, żeby wgryźć się
w twoją brzoskwinkę. Kto wie, może zechce ją polizać albo chociaż spije
z niej sok. – Nicole spogląda na mnie znacząco.
Znam ją od dwudziestu lat, więc powinnam była wiedzieć, że nie należy
jej zabierać w miejsca publiczne. Ale i tak nie mogę powstrzymać śmiechu.
– Cicho. – Nicole bierze mnie za rękę, a ja próbuję opanować chichot. –
 Przez ciebie będziemy miały kłopoty.
– Przecież to ty bredzisz o spijaniu soku.


– Ale to do mnie zadzwoniłaś, bo wiedziałaś, że nie będę cię dołować. –
 Szturcha mnie. – Potrafię zamienić gówno w złoto.
Nicole ma rację, to dlatego ją ze sobą zabrałam. Jest jedyną singielką
z  naszej czwórki, ale tylko ja wiem, dlaczego z  nikim się nie związała.
Trzymałam ją za rękę w  najtrudniejszym momencie jej życia, dlatego
chciałam, żeby towarzyszyła mi w mojej godzinie próby.
Dziś będę zmuszona patrzeć, jak mężczyzna, przy którym chciałam się
zestarzeć, depcze po moich marzeniach. Chcę, żeby Nicole przypomniała
mi, że to wcale nie oznacza końca. Ona jest na to żywym dowodem.
– Dziękuję ci, że jesteś złotem. – Ściskam jej dłoń.
– Nie ma za co.
– Sędzia wzywa Scotta McGee i Kristin McGee. – W korytarzu rozlega
się głos urzędnika.
– To koniec. – Wstaję i poprawiam spódnicę.
– Nieprawda, to początek. Koniec twojego cierpienia i początek czegoś
nowego. Kocham cię, będę na ciebie czekać.
Przytulam ją.
Moja prawniczka kładzie mi rękę na ramieniu i potakuje. Serce zaczyna
mi mocniej bić i  w  milczeniu wchodzimy do sali rozpraw. Stajemy
naprzeciw Scotta. Smutno mi, że musiało do tego dojść. Przez tyle lat
próbowałam się do niego zbliżyć, ale dzieląca nas przepaść zamieniła się
w ocean, aż w końcu straciłam z oczu brzeg.
Ogarnia mnie rozpacz. Spoglądam na jego profil i przypominam sobie,
jak bardzo go kochałam. Dopadają mnie wspomnienia z  naszej młodości.
Kiedyś nie przestawaliśmy się śmiać. Przywołuję w  pamięci, z  jaką
miłością na mnie patrzył, gdy szłam do ołtarza w sukni ślubnej, wierząc, że
będę go kochać do końca swoich dni.
A może naprawdę umarłam. Po tamtej naiwnej dziewczynie nie ma już
śladu. Zmieniłam się, podobnie jak on.
Sędzia zabiera głos, zerkając na dokumenty, ale nie mogę się skupić. Na
papierze wszystko wydaje się prostsze. Dwoje ludzi, którzy się rozwodzą.
Do tego podział majątku, odwiedziny, alimenty.


Kiedyś łączyło nas coś więcej.
Moja prawniczka stuka mnie w ramię, wyrywając z zamyślenia.
– Pani McGee, czy powiadomiono panią o  zmianie podstawy prawnej
pozwu rozwodowego?
Zerkam na moją mecenas, ale ona kręci głową.
– Nie – odpowiadam ze zdziwieniem.
Kto wystąpił o  zmianę podstawy? Moja prawniczka nic mi nie
powiedziała.
– Wczoraj późnym wieczorem pan McGee złożył nowy pozew,
utrzymując, że dopuściła się pani zdrady w trakcie trwania małżeństwa i na
tej podstawie nie przysługuje pani żadne wsparcie finansowe. Pan McGee
twierdzi, że nadszarpnęło to państwa finanse. Podobno korzystała pani
z jego pieniędzy, żeby sfinansować swój romans.
Nie mogę oddychać. To niewiarygodne. On oszalał.
– To jest nieprawda – mówię do Clarissy. – Nigdy go nie zdradziłam.
Adwokat Scotta zabiera głos.
– Pan McGee dowiedział się o  tym dopiero teraz, dlatego nie zdążył
przedstawić sądowi żadnych dowodów.
Sędzia kręci głową.
– A  zatem to zwykłe pomówienie? Zmieniliście podstawę pozwu na
wszelki wypadek?
Spoglądam na Scotta przez łzy. Czy naprawdę jest aż tak
niezrównoważony? Dlaczego chce mnie tak zranić? Gdy Danielle
ostrzegała mnie przed nim, część mnie nie chciała w  to uwierzyć. Byłam
pewna, że nie zrobi tego swoim dzieciom. Wygląda na to, że byłam głupia,
bo obchodzą go tylko pieniądze i jego własny tyłek.
– Dlatego chcieliśmy prosić wysoki sąd o  więcej czasu, żeby móc
dostarczyć wysokiemu sądowi stosowne dowody.
Nie dostarczą żadnych dowodów, bo to nieprawda. Nigdy nie zrobiłam
niczego, czego powinnam się wstydzić. Kochałam go nawet wtedy, gdy
mnie poniżał. Niezależnie od tego, jak bardzo mną pomiatał, nigdy nie
szukałam pocieszenia w ramionach innego mężczyzny.


Sędzia kwituje to śmiechem.
– Panie Sheridan, czy mam rozumieć, że oskarżacie panią McGee mimo
braku jakichkolwiek dowodów w  postaci wiadomości, rachunków czy
zeznań świadków? Sądziliście, że wystarczy rzucić oskarżenie, by uniknąć
płacenia alimentów? Czy mam rację?
– Wysoki sądzie, gdybyśmy tylko mieli więcej czasu…
–  Nie –  przerywa mu sędzia. –  Nie będzie żadnego odroczenia.
Gdybyście mieli jakiekolwiek dowody, przedstawilibyście je.
Moja adwokatka Clarissa chwyta mnie za rękę. Zamykam oczy
i  oddycham przez nos. Scott nie jest jedyną osobą, która może wystąpić
o  zmianę podstawy pozwu. Peter zadzwonił do Clarissy i  doradził jej, co
powinna zrobić.
Ubiegły tydzień spędziłyśmy na zbieraniu dowodów w  sprawie, na
wypadek gdyby Scott próbował wywinąć mi jakiś numer.
– Wysoki sądzie. –  Moja adwokatka zwraca się do sędzi. –  Jeśli pan
Sheridan pozwoli, chciałybyśmy przedstawić dowody przemocy
psychicznej, jakiej doświadczała pani McGee z  rąk pana Scotta McGee
przez czternaście lat pożycia małżeńskiego.
Sędzia spogląda na mnie, a w jej oczach dostrzegam cień współczucia.
– Naprawdę?
– To idiotyczna potwarz pozbawiona jakichkolwiek podstaw! –
 wykrzykuje pan Sheridan.
Sędzia spogląda na niego.
– Widzi pan, otóż nie jest pozbawiona podstaw, jeśli pani McGee
przedstawi na to stosowne dowody.
Moja adwokatka przedstawia sądowi listy od znajomych i  rodziny,
zrzuty mejli, esemesów i zapis wiadomości głosowych, które dowodzą, że
Scott pieprzył Jillian, gdy jeszcze byliśmy małżeństwem.
Nie chciałam tego robić. Musiałam się zabezpieczyć, ale on nie zostawił
mi wyboru. Teraz widać to czarno na białym: lata przemocy, którą tak
usilnie próbowałam ukryć, i  kłamstw, którymi karmiłam bliskich,
wychwalając Scotta pod niebiosa.


Nie był dla mnie dobry.
Po prostu ja byłam zbyt słaba, żeby od niego odejść, do teraz.
Sędzia przegląda materiał dowodowy i zdejmuje okulary.
– Rozwód zawsze jest trudny. Moim zadaniem jest odłożyć na bok
emocje i  zachować obiektywizm. Pracuję w  tym zawodzie od dawna, ale
takich rozpraw jak ta nie lubię najbardziej. –  Omiata wzrokiem mnie
i Scotta. – Nie wiem, co was tu przywiodło, ale wiem, że wasze dzieci nie
wiedzą jeszcze, że będą ponosić konsekwencje waszych decyzji. Będzie im
ciężko, ale to od was zależy, ile będą musiały się nacierpieć.
Na samą myśl o Finnie i Aubrey czuję paraliżujący ból. Choć nawykły
do życia bez Scotta, dostrzegam zmianę, która w  nich zaszła. Zawsze
starałam się je chronić, dlatego nie chciałam przedstawiać Scotta w  złym
świetle. Nie zasługuję na potępienie tylko dlatego, że on okazał się
samolubnym kutasem.
Sędzia odchrząkuje.
– Nie przepadam za gierkami, panie McGee. Jeszcze bardziej nie lubię
ludzi, którzy poprawiają sobie samopoczucie cudzym kosztem. Jeśli
naprawdę wierzył pan, że pańska żona ma romans, dlaczego czekał pan do
dnia rozprawy, żeby to zgłosić? Powiem panu dlaczego – nie pozwala mu
odpowiedzieć. –  Bo wiedział pan, że to nieprawda. Dlatego w  świetle tej
informacji i  po przeczytaniu materiału dowodowego podjęłam decyzję
dotyczącą podziału dóbr i opieki nad dziećmi. – Sędzia spogląda na mnie. –
 Pani McGee, czy pracowała pani, będąc żoną pana McGee?
– Nie, wysoki sądzie. Mój mąż uznał, że stać nas na to, żebym została
w domu z dziećmi.
– I wraz z dziećmi wyprowadziła się pani z domu rodzinnego?
– Tak.
– Panie McGee. – Sędzia zwraca się do Scotta. – Nie wierzę, że pańska
żona pana zdradziła. Wierzę natomiast, na podstawie przedstawionych mi
dowodów, że stosował pan wobec niej przemoc psychiczną. Wysyłam pana,
dla dobra pańskiego oraz dzieci, na przymusową terapię. Ponadto zasądzam
alimenty, które będzie pan płacił na rzecz swoich dzieci przez kolejne
siedem lat, jak i ubezpieczenie zdrowotne na rzecz dzieci i pani McGee.


Scott wydaje z  siebie cichy jęk, a  ja oddycham z  ulgą. Lubię swoją
pracę, ale moja pensja nie należy do najwyższych, a  poza tym nie mogę
oczekiwać, że Heather pozwoli mi u  siebie mieszkać bez końca. Wyrok
sądu poprawi moją sytuację finansową.
Sędzia podpisuje wyrok i zamyka sprawę.
To koniec. Jesteśmy rozwiedzeni.
Podbiega do mnie rozjuszony Scott.
– To wszystko twoja wina. Wszystko.
Choć mam ochotę się skulić, powstrzymuję się. W  moich uszach
pobrzmiewają słowa Noaha: „Mam świadomość, że uważasz, że jesteś
słaba, ale ja widzę silną, piękną i  mądrą kobietę, która zasługuję na
mężczyznę, który będzie ją nosił na rękach. Zdaję sobie sprawę, że
powinienem stąd wyjść i przestać komplikować twoje i moje życie, ale nie
potrafię tego zrobić. Jesteś warta każdej komplikacji”.
Prostuję się i patrzę mu prosto w oczy.
– Przykro mi, że tak myślisz, ale ty nie jesteś już moim problemem,
i prawdę mówiąc, mam to głęboko w dupie.
Odwracam się na pięcie i  odchodzę, choć nogi mam jak z  waty.
Z każdym kolejnym krokiem czuję, jak wstępują we mnie nowe siły.
Na mój widok Nicole zrywa się na równe nogi.
– Już po wszystkim?
– Tak. Jestem singielką i z nami koniec – oznajmiam, ale usta zaczynają
mi drżeć.
– Nie tutaj. – Nicole bierze mnie za ręce. – Nie daj mu tej satysfakcji.
Uśmiechnij się, dobrze?
Ocieram łzy i przyklejam do twarzy sztuczny uśmiech. Scott mija mnie,
posyłając mi nienawistne spojrzenie, ale ja zachowuję spokój. Nigdy więcej
nie zobaczy mnie roztrzęsionej. Dość tego.
Czas odbudować to, co zniszczył.


– Co tu się dzieje? – Wybucham śmiechem na widok przyjaciółek, które
stoją w moim salonie i obrzucają mnie confetti.
– Szczęśliwego rozwodu! –  krzyczy Heather i  mnie obejmuje. –  Nie
będziesz dziś sama, bo zamierzamy to uczcić.
Nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. Moje serce pękło na dwie
części. Obie połówki toczą zażarty spór o to, czy jest dla mnie nadzieja, czy
jestem bezpowrotnie spisana na straty. Nie istnieje podręcznik, z  którego
można by się dowiedzieć, jak przetrwać rozwód. Wyrzucam sobie smutek.
Scott nie jest tego wart, ale i tak czuję się strasznie przybita.
– Dziewczyny, nie wiem, czy mam na to siłę – oznajmiam, a Danielle
wyraźnie markotnieje.
– Pamiętasz, jak Heather rozwiodła się z Mattem? – pyta Nicole. – Czy
to przypadkiem nie ty wyciągnęłaś ją wtedy na miasto, żeby nie siedziała
sama i nie jadła tych swoich obrzydliwych ciastek?
Nie znoszę, gdy Nicole ma rację. Strasznie żałuję, że nie mam ochoty na
wspólny wieczór, choć podobną imprezę zorganizowałam dla Heather.
– Wiem, ale jestem zmęczona.
Heather wzrusza ramionami.
– A zatem będziemy imprezować w domu!
Żadna z  nich nie rozumie, czym są zdrowe granice i  prawo do
prywatności. Zwalają mi się na głowę nawet wtedy, gdy chcę się nad sobą
poużalać w  samotności. Widzę jednak, że nie mam wyjścia, bo dzieci
pojechały na weekend do moich rodziców, a przyjaciółki najwyraźniej nie
zamierzają nigdzie wychodzić.
Otwieramy wino i  rozsiadamy się na kanapie. Przez pierwszą godzinę
rozmawiamy o  ślubie Heather, który ma się odbyć za dwa tygodnie.
Zaręczyła się kilka dni temu, a  Eli nosi ją na rękach. Robię, co w  mojej
mocy, żeby pokazać jej, że cieszę się jej szczęściem. Każda kolejna
opowieść o  tym, jak Eli ją rozpieszcza, sprawia jednak, że kłuje mnie
w  sercu. Wiem, że to moja najlepsza przyjaciółka. Kocham ją nad życie
i  wierzę, że zasługuje na szczęście, ale wolałabym nie być świeżo
rozwiedzioną singielką.


– Nadal nie mogę uwierzyć, że zaraz bierzesz ślub i  wyjeżdżasz do
Kanady! – Danielle kręci głową z niedowierzaniem.
– Wiem, to szaleństwo, ale Eli dostał rolę w  filmie i  nie chcę go
zostawiać.
– Na twoim miejscu też bym chciała z nim być – wtrąca Nicole.
Przytakuję.
– Bez dwóch zdań. Nie spuszczaj go z oka.
Danielle unosi kieliszek.
– Pamiętam, jak podjęłam decyzję, żeby wyjechać do college’u  bez
Eddiego. To był duży błąd. Początek końca.
A  ta znowu swoje. Gdy Danielle się napije, zaczyna nawijać o  swoim
eks. Zarzeka się, że był jej bratnią duszą. Bóg osobiście go jej wybrał,
a  potem, w  ramach kary za to, że nie była dla niego dobra, sam go jej
odebrał.
– Och, na miłość boską! – Nicole wybucha śmiechem. – Wiesz, że ma
żonę i dzieci, podobnie jak ty! A ty byłaś wariatką, która w wieku piętnastu
lat była gotowa za niego wyjść.
– Przynajmniej miałam za kogo wyjść – docina jej Danielle.
Danni i  Nicole zaczynają się kłócić, a  Heather i  ja tylko kręcimy
głowami z politowaniem.
Przez następną godzinę zaśmiewamy się, wspominając wybryki
z czasów młodości. Nie wiem, jak to możliwe, że te wspominki nigdy nam
się nie nudzą.
– Myślisz, że pani Yoder nadal ma koszmary z Nicole w roli głównej? –
pyta Danni. – Ta biedaczka odeszła na emeryturę po tym, jak cię uczyła.
– Była szurnięta! Ktoś musiał jej powiedzieć, że jest niespełna rozumu.
Heather macha ręką i podskakuje w miejscu.
– A  pamiętacie, jak przyłapano Nicole na uprawianiu seksu z  panem
Finkiem?
Wybucham śmiechem i wino wpada mi do nosa.


– O  Boże! Zapomniałam o  tym na śmierć. Mam nadzieję, że chociaż
dostałaś piątkę z fizyki. Zapracowałaś sobie na nią.
– A dlaczego rozmawiamy tylko o mnie? Otóż dlatego, że jestem jedyną,
która ma na swoim koncie wiekopomne akcje. –  Nicole podwija nogi. –
 W przeciwieństwie do was, nudziary.
Nicole zawsze odstawiała niezły cyrk, ale nigdy się tego nie wstydziła.
– Uspokój się, Scary Spice. – Heather wzdycha. – Każda z nas zrobiła
w swoim życiu niejedną głupotę.
– A jak! Każda z was, gdy coś nabroi, dzwoni do mnie. Znam wszystkie
wasze wstydliwe tajemnice.
Spoglądamy po sobie ze zdumieniem. Czy one nawywijały coś, o czym
nie wiem?
Nicole wybucha śmiechem.
– Kocham was nad życie. A  teraz pogadajmy o  tym, co naprawdę nas
nurtuje. – Bierze mnie za rękę. – Czy Scott mocno oberwał na rozprawie?
Pozwoliły mi odsapnąć, więc czas opowiedzieć im o  tym, co się dziś
wydarzyło. Relacjonuję przebieg rozprawy i  wybucham śmiechem na
widok ich min. Nadal trudno mi uwierzyć, że Scott oskarżył mnie o zdradę.
Jestem pewna, że sam w to nie wierzy.
– Tak się cieszę, że nie będziemy już musiały znosić towarzystwa tego
dupka –  oznajmia Nicole i  kładzie nogi na stoliku. –  Marzę o  tym, żeby
urwać mu jaja.
– Może powinien zaprzyjaźnić się z Mattem. – Heather chichocze.
Opróżniam do końca kieliszek wina i nalewam sobie kolejny.
– Cóż, nadal będę musiała go widywać co drugi weekend. Jestem pewna,
że skoro jesteśmy już po rozwodzie, zaraz zacznie paradować z Jillian pod
rękę.
Im bardziej jestem pijana, tym wyraźniej czuję, jak bardzo go
nienawidzę. Ten kutas próbował mnie wykiwać i  pozbawić należnych mi
pieniędzy. Przecież wyprowadziłam się z  naszego domu. Słowem nie
skomentowałam tego, że pieprzył tę dziwkę, sekretarkę. O  nic go nie


prosiłam, a  on sądzi, że po czternastu latach małżeństwa nic mi się nie
należy? Ja pierdolę.
– Skarbie, nie przejmuj się nią. Przecież Noah Frazier wsadza ci język
w różne otwory! – Nicole się śmieje i klepie mnie po udzie.
– Co? – Heather zrywa się na równe nogi.
– Nicole! – wrzeszczę. – Nie potrafisz trzymać gęby na kłódkę? Dzięki,
powierniczko.
Nicole wzrusza ramionami.
– To raczej ty nie trzymałaś gęby na kłódkę.
Przewracam oczami i rzucam w nią poduszką, a ona pokazuje mi język.
– Hello! Całowałaś się z Noahem? – dopytuje Heather. – Kiedy? Gdzie?
Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
Byłam pewna, że wie.
– To nic takiego.
Danielle zanosi się kaszlem.
– Do czasu, aż jej powiedział, że ma zamiar zdobyć jej serce.
– Jezu Chryste! Jesteście beznadziejne! – Wznoszę ręce ku niebu.
Heather bierze się pod boki i wbija we mnie wzrok. Skoro te paple i tak
wszystko wygadały, równie dobrze mogę jej powiedzieć.
– No dobra. Tak, pocałowałam Noaha po tym, jak poszliśmy na kolację.
Później on przyszedł do mnie do domu i wyznał, że coś do mnie czuje. Ale
od tamtej pory się nie widzieliśmy.
Heather uśmiecha się leniwie.
– A zatem masz szczęście, bo Eli i Noah mają po mnie przyjechać.
No jasne.


ROZDZIAŁ 18

Jak przystało na strachajłę, ukryłam się w kuchni.
Nie widziałam Noaha całe wieki. Nie mam jego numeru, więc nie
mogłam do niego zadzwonić, żeby się umówić na kolejne spotkanie. Nie
mogłam też poprosić o  jego numer Elego ani Heather. A  teraz jestem
emocjonalnie rozbita i pijana, co nigdy nie wróży nic dobrego.
Gdy rozlega się odgłos zatrzaskiwanych drzwi samochodu, zaczynam
plądrować szafki w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
– Kristin! – woła mnie Danielle.
– Co?
– Przestań się chować, jego tu nie ma!
Kiedy wybuchają śmiechem, wystawiam język.
– Jestem głodna, wcale się nie chowam.
Muszę iść na zakupy, bo nie mam nic do jedzenia. Kucam i zaglądam do
dolnej szafki w poszukiwaniu chipsów. Marzę o doritos.
– Zgubiłaś coś? – Głęboki głos Noaha sprawia, że podskakuję.
Podnoszę głowę i uderzam się o brzeg szafki.
– Ała – mówię i pocieram stłuczone miejsce. Serio, choć raz chciałabym
zachować się przy nim jak ktoś normalny. Nie proszę o wiele.
– Wszystko w porządku? – pyta ze śmiechem.
Świetnie, to tylko kolejna rzecz, której będę musiała się wstydzić.
Ostrożnie odsuwam się od szafki i siadam na piętach.


– Cześć. – Posyłam mu smutny uśmiech.
Podciął włosy, ale zapuścił zarost.
Podoba mi się. Bardzo.
Noah odwzajemnia mój uśmiech i kuca obok mnie.
– Cześć.
Rozglądam się po kuchni, czekając, aż coś powie.
Zapada krępująca cisza.
– Co tam? – pytam w końcu.
– To ja powinienem cię o to zapytać. Wiem, że dziś był ten dzień…
Czy dlatego do mnie nie zadzwonił? Nawet nie przyszło mi to przez
myśl. Wiedział, że w  tym tygodniu mam rozprawę – może chciał dać mi
czas dla siebie?
– Zgadza się, jestem singielką. – Wzruszam ramionami. – Mogę zacząć
chodzić na randki.
Noah zdusza śmiech, ale w jego oczach tańczą chochliki.
– To wspaniała wiadomość dla rodzaju męskiego.
– Dla całego rodzaju męskiego?
Noah przechyla głowę.
– Cóż, znam kogoś, kogo bardzo ta wiadomość ucieszyła.
Odgarniam włosy i zaczynam się bawić końcówkami.
– Naprawdę?
Noah bierze mnie pod brodę.
– Tak, i stęsknił się za tobą.
To urocze.
On jest uroczy.
Jego słowa pomogły mi dziś przetrwać. Powinnam mu o  tym
powiedzieć. Na jego widok dławione uczucia powracają ze zdwojoną mocą.
W moje poharatane serce powoli wstępuje odwaga.
Muszę dać mu do zrozumienia, że ja również coś do niego czuję, choć
niewykluczone, że nic z tym nie zrobię ani dziś, ani jutro, ani nawet za rok.


Błędy przeszłości nie powinny się kłaść cieniem na mojej przyszłości.
– Ona też za tobą tęskniła. Może. Troszeczkę. – Uśmiecham się.
Gdy odsuwa rękę, od razu zaczyna mi brakować jego dotyku. Przy nim
czuję, jakby moje problemy przestawały istnieć. Z  niezrozumiałego
powodu jest mi łatwiej, kiedy Noah jest ze mną.
Choć to absurdalne, bo przecież ledwo go znam. Coś mi jednak
podpowiada, że powinnam zaufać intuicji.
Nagle czuję, że muszę go natychmiast pocałować. Nachylam się do
niego i całuję go prosto w usta. Rzucam się na niego z takim impetem, że
Noah traci równowagę i przewraca się na plecy, a ja ląduję prosto na nim.
Gdy przyciąga mnie do siebie, zatracam się w jego dotyku.
Jego język wślizguje się do moich ust, a moje serce zaczyna walić jak
młot.
Noah przewraca się na bok i  przejmuje prowadzenie. Łapie mnie tak
mocno, że nie mogę się ruszyć, ale w  ogóle mi to nie przeszkadza.
Obejmuję go nogami i oboje tracimy nad sobą kontrolę.
Nigdy nie kochałam się na podłodze w kuchni, ale teraz w to mi graj.
– Och! – Nicole prawie wrzeszczy. – No ładnie.
Zrywam się na równe nogi, poprawiając ubranie, a ona spogląda na mnie
z szerokim uśmiechem.
– Szukałam czegoś do przekąszenia.
Z całej siły walę się w czoło. Serio, Kristin?
– Wygląda na to, że znalazłaś. – Nicole się śmieje. Zerka to na mnie, to
na Noaha. – Zbieramy się, chciałyśmy się pożegnać.
– Tak, mieliśmy właśnie do was dołączyć.
Nicole wybucha śmiechem.
– Nie prowokuj mnie!
Noah wstaje i podaje mi rękę.
– Już po tobie – mówię szeptem do Nicole, mijając ją.
Kiedy wracamy do salonu, Danielle przytula mnie na pożegnanie
i wychodzi. Nicole na odchodne mamrocze coś o seksie. Zostaję z Noahem,


Elim i Heather.
– To co? – Przestępuję z nogi na nogę.
– Powinniśmy już iść – mówi Eli i zerka na Heather.
– Tak – przytakuje mu Heather. – Noah?
Spoglądam na niego, bo nie chcę, żeby wychodził. Musimy
porozmawiać o  tym, co się stało. Rzuciłam się na niego we własnej
pieprzonej kuchni. Normalni ludzie się tak nie zachowują, a już zwłaszcza
nie w dniu rozwodu. Co jest ze mną nie tak?
– Czy myślisz, że… –  zaczynam, ale Noah odzywa się w  tym samym
momencie:
– Chciałem…
Heather prycha.
– To może my wyjdziemy, a  wy sobie pogadacie? Wiem, że musicie
usiąść do wywiadu, prawda?
Kocham ją. Od tej chwili jest moją ulubienicą.
– Tak, to samo chciałam powiedzieć. – Patrzę na Noaha. – Powinniśmy
omówić plan działania.
– Jak najbardziej – zgadza się Noah.
Eli zanosi się na wpół kaszlem, a na wpół śmiechem.
– Całe szczęście, że przyjechaliśmy osobno.
Byłam głupia, gdy myślałam, że zdobędę się na to, żeby zacząć go
unikać i że Noah pójdzie mi na rękę i zniknie. Od początku było jasne, że
coś się między nami narodziło.
Nie wiem, co to znaczy.
Nie wiem, czy to dobrze.
Ale przy nim czuję się na tyle silna, żeby móc to sprawdzić.
– Zadzwonię jutro – mówi Heather i przytula mnie.
– Okej.
Na odchodne Heather spogląda na mnie ostrzegawczo, ale jej usta
wyginają się w  lekkim uśmiechu. Można by pomyśleć, że jestem


piętnastolatką, która ma właśnie stracić dziewictwo. A przecież mamy tylko
zasiąść przy stole i porozmawiać.
Właśnie tak.
O żadnym seksie nie może być mowy.
Po ich wyjściu z  każdą chwilą staję się coraz bardziej zdenerwowana.
Patrzę na niego i ściska mnie w klatce. Chciałabym mu tyle powiedzieć, ale
nie mogę otworzyć ust.
Chcę go zapytać, czym jest to napięcie, które zrodziło się między nami
i  dlaczego jesteśmy wobec tego tak bezradni. Czy gdybym nie była
rozwiedziona, też tak bardzo by mi się podobał?
– Możemy porozmawiać? – pytam go w końcu.
– Chyba powinniśmy.
– Usiądźmy – proponuję.
Noah siada, a ja sadowię się po przeciwnej stronie stołu. Nie ma mowy,
żebym usiadła obok niego. Pewnie znowu bym się na niego rzuciła, a przy
okazji zniszczyła jakiś mebel.
– Okej, nie wiem, co mnie naszło w kuchni, ale najwyraźniej tracę przy
tobie głowę. Wiem, że wysyłam ci sprzeczne sygnały, i przepraszam cię za
to, ale przy tobie nie mogę się skupić – wyrzucam z siebie jednym tchem. –
 Noah, zwykle wszystko mam dokładnie przemyślane. To zachowanie jest
zupełnie nie w moim stylu i dziwnie się z tym czuję.
Noah przeczesuje włosy dłonią.
– Ty też mnie wytrąciłaś z równowagi, co nie do końca jest mi na rękę.
Od dawna nie zwariowałem na punkcie żadnej dziewczyny.
– Chcesz powiedzieć, że zwariowałeś na moim punkcie?
Noah posyła mi uwodzicielski uśmiech.
– Myślałem, że o  tym wiesz. Kilka dni temu wynająłem pieprzone
mieszkanie w Tampie.
Nie do końca rozumiem, co ma na myśli, bo przecież i  tak planował
zatrzymać się w  Tampie na kilka tygodni, więc wynajęcie mieszkania
wydaje się całkiem rozsądnym posunięciem.
Noah pociera czoło i potrząsa głową.


– Nie planowałem tu zostać. Miałem odwiedzić Elego i po kilku dniach
wrócić do Nowego Jorku. Zamiast tego podpisałem umowę najmu,
udzieliłem wywiadu i  wynajduję coraz to nowe sposoby na to, żeby się
z tobą zobaczyć.
– To obłęd! To wszystko dzieje się za szybko, a ja nie chcę, żeby ktoś
mnie znowu skrzywdził.
– Nie chcę cię skrzywdzić.
Prawda jest taka, że nikt nigdy nie krzywdzi celowo drugiej osoby.
Kolejny zawód mógłby mnie złamać.
– Wiem, że nie skrzywdziłbyś mnie celowo –  mówię, bawiąc się
pierścionkiem na kciuku. – Jesteś pierwszym mężczyzną od dawna, dzięki
któremu poczułam się atrakcyjna.
W oczach Noah pojawia się złość.
– Kristin – mówi, ale uciszam go gestem dłoni.
– Pozwól mi dokończyć. –  Daję mu chwilę, żeby się uspokoił. –  Mój
mąż ranił mnie w  bardzo perfidny sposób. Cały czas mnie krytykował,
sprawił, że uwierzyłam, że nie jestem nic warta, przez co czułam się…
samotna i nieszczęśliwa. Doprowadził do tego, że byłam wdzięczna za byle
ochłap. Tak rzadko mnie komplementował, że jedna pochwała wystarczyła,
żebym żyła nią całymi miesiącami. Nie chcę już nigdy być tą kobietą –
 mówię, powstrzymując łzy. – Nie powinnam cię pragnąć. Nie powinnam
nawet myśleć o innym mężczyźnie, bo strasznie się boję.
Noah unosi dłonie i  nachyla się do mnie. Chcę go złapać za ręce, ale
zamiast tego tylko muskam palcami opuszki jego palców.
– Nie tylko ty się boisz. Uwierz mi, ja też często czuję się zagubiony.
Ale jedno mogę ci obiecać. –  Przykłada dłonie do moich. –  Nigdy nie
sprawię, że poczujesz się gorsza. Kristin, nigdy już nie będziesz sama.
Obiecuję ci to, jeśli tylko dasz mi szansę. Będę cię traktował tak, jak na to
zasługujesz.
– A co będzie, gdy wyjedziesz?
Noah wzrusza ramionami.
– Wtedy będziemy się martwić. Zresztą może po kolejnej randce uznasz,
że nie jesteś mną zainteresowana.


– To mało prawdopodobne.
– Ale możliwe. Jedyne, o  co cię proszę, to żebyś dała temu kilka
tygodni. Jeśli się we mnie zakochasz, to twój problem. Zresztą to bardzo
prawdopodobne. – Uśmiecha się. – Założę się, że nie będziesz chciała mnie
puścić.
W tym sęk. Ja będę chciała go zatrzymać, a on mnie nie.
Spoglądam na nasze dłonie i unoszę wzrok.
– To nie takie proste.
– Nic nie jest proste, ale nie zamierzam odejść od kogoś, kto rozżarzył
we mnie ogień, który dawno zgasł. Proszę cię tylko, żebyś dała temu
szansę.
Czy on musi być taki cudowny? Jest całkowitym przeciwieństwem
Scotta. Wszystko, co mówi, ma głęboki sens. Jestem przerażona, bo co
będzie, jeżeli dam mu szansę, a  on mnie zostawi? Jak mogłabym się po
czymś takim podnieść?
Muszę na nowo nauczyć się chodzić, bo mój były mąż prawie mnie
zniszczył.
– Noah. – Wzdycham i cofam ręce. Moje serce i tak jest już złamane,
więc równie dobrze mogę spisać je na straty i  go odepchnąć. –  Jestem
ostatnią osobą, jakiej potrzebujesz.
Noah wstaje bez słowa. Patrzę, jak obchodzi stół i  zbliża się do mnie.
Serce bije mi tak mocno, że boję się, że zaraz pęknie.
Mam mętlik w głowie i choć pragnę mu powiedzieć, żeby sobie poszedł,
nie robię tego. Chcę, by choć raz ktoś o mnie zawalczył.
Gdy staje przy mnie, zamieram. Chcę mu wykrzyczeć, że cofam to, co
powiedziałam, ale on bierze moją twarz w  dłonie i  kciukiem zaczyna
gładzić mnie po policzku.
– Może masz rację. Może żadne z nas nie powinno się w nic wikłać, ale
nic nie poradzę na to, że to właśnie ciebie pragnę.
Chyba umarłam z wrażenia.
Czyż to nie są najpiękniejsze słowa, jakie kiedykolwiek padły z  ust
istoty ludzkiej? Jeśli nie, nic mnie to nie obchodzi, bo mój świat właśnie


zatrząsł się w posadach.
– Ja też cię pragnę. – Po raz pierwszy jestem z nim całkowicie szczera.
Pragnę go.
I Bóg mi świadkiem chcę, żeby on pragnął mnie.
Strach rządził mną tyle lat, ale nie mam zamiaru na to pozwalać ani
sekundy dłużej. Możliwe, że nic z tego nie będzie. Być może wypalimy się
tak szybko jak iskierka ognia, ale jeżeli nie spróbuję, nigdy się o tym nie
przekonam.
– Naprawdę? – pyta ze zdziwieniem.
– Ja też się boję, ale chciałabym sprawdzić, czy coś z tego może być.
– Cieszę się, że to powiedziałaś. –  Noah nachyla się do mnie
z uśmiechem. – Bo już zacząłem kombinować, jak by cię tu uwieść.
Jeśli to nie było uwodzące, to ja już nic nie wiem.
Ale prawdę mówiąc, mam to w nosie.
– Zamknij się i pocałuj mnie – proszę go.
Noah nachyla się do moich ust, a  ja łapię go za kark i  przyciągam do
siebie.


ROZDZIAŁ 19

Czekam, aż się obudzę.
Kurwa, to musi być jakiś sen, bo trzymam Kristin w  ramionach.
Przyciąga mnie do siebie, obejmując za szyję, a ja całuję ją w usta.
– Noah – szepcze i zaczyna całować mnie po szyi.
Nie z  taką intencją tu przyszedłem. Nawet nie byłem pewien, czy
powinienem dołączyć do Elego, ale musiałem sprawdzić, jak ona się czuje.
Kristin wzbudza we mnie silny instynkt opiekuńczy. Jeżeli ten kutas ją
zranił, byłbym gotów go zabić.
Obiecałem sobie, że jeśli będzie smutna, nie będę na nią naciskał i dam
jej czas, żeby mogła dojść do siebie. Ostatnie, czego potrzebuje, to
kolejnego gościa, który zrobi jej sieczkę z  mózgu. Zostalibyśmy
przyjaciółmi, odbębniłbym wywiad, który sam, jak idiota,
zaproponowałem, a później nasze drogi by się rozeszły.
Kiedy jednak zobaczyłem ją na podłodze w  kuchni, uśmiechniętą
i ucieszoną na mój widok, wiedziałem, że nie mogę tak po prostu odejść.
– Cały dzień o  tobie myślałem –  przyznaję, całując ją po szyi. –  Gdy
tylko wylądowałem, od razu chciałem do ciebie przyjechać.
Kristin z jękiem odgina szyję.
– Nie masz pojęcia…
– O czym?
Kristin spogląda na mnie, a  w  jej niebieskich oczach dostrzegam
rozdarcie.


– Jak często o tobie myślę.
– Skarbie, ja o tobie też.
– To dobrze. –  Uśmiecha się do mnie, a  ja ponownie ją całuję. Kiedy
rozchyla usta, z  radością wsuwam język do środka. Czuję słodki smak
wina. Dłonie Kristin zaczynają błądzić po moich plecach, ale z racji tego,
że siedzi, ma ograniczone pole manewru.
Gdy wsuwam ręce pod jej uda i  podnoszę ją, wydaje z  siebie okrzyk
zdziwienia. Sadzam ją na stole, zyskując lepszy dostęp do jej ust. Zamiast
jednak od razu ulec pokusie, patrzę na nią z  zachwytem. Kurwa, jakim
cudem tak mi się poszczęściło?
Jak to możliwe, że wystarczył jeden uśmiech podchmielonej
dziennikarki, żeby stopniało mi serce?
Kristin gładzi mnie po policzku.
– Podoba mi się – mówi w zamyśleniu, dotykając mojego zarostu.
– Tak?
Kristin potakuje, przygryzając wargę, i odwraca wzrok.
– Co jeszcze ci się podoba? – pytam, kiedy muska palcem moje wargi.
– To, jak mnie całujesz.
No cóż, z  radością pocałowałbym ją ponownie, ale wiem, że
największym problemem Kristin było to, że odebrano jej prawo głosu. Nie
pozwolę na to. Chcę, żeby czuła się pewnie i swobodnie, i nie musiała się
martwić, że powinna coś przede mną ukrywać.
– Tak? –  Muskam wargami jej usta, ale odsuwam się, gdy próbuje
przejąć inicjatywę. Jęczy cicho, a  ja czekam, aż mi odpowie. –  Skarbie,
tego chcesz?
Kiwa głową, ale to mi dziś nie wystarczy. Nic się nie wydarzy, dopóki
nie usłyszę, że tego chce. Robię, co w  mojej mocy, żeby powstrzymać
palący odruch położenia jej na stole i doprowadzenia do ekstazy. Chcę dać
jej rozkosz, chcę ją nosić na rękach. Jestem tak spięty, że bolą mnie
mięśnie, ale to Kristin musi zadecydować o  tym, jak daleko się dzisiaj
posuniemy.
– Nie słyszę – mówię.


– Nie – oznajmia po chwili.
– A czego chcesz?
Jej wahanie jest ewidentne. Chce coś powiedzieć, ale nie znajduje
odpowiednich słów. Muszę znaleźć sposób, żeby delikatnie z  niej to
wyciągnąć. Nie wiem, co powinienem zrobić, więc ponownie ją całuję.
Oplata mnie nogami i przyciąga bliżej siebie. Kiedy wbija pięty w moje
pośladki, mój kutas pręży się boleśnie. Kristin przerywa pocałunek i  liże
mnie po uchu.
– Czegoś w tym stylu – jęczy.
– Kurwa – stękam, gdy zabiera się do mojego drugiego ucha.
Niewiele trzeba, żebym stracił kontrolę. Muszę to przerwać, zanim coś
spierdolę.
Zaczynam się odsuwać, ale Kristin przyciąga mnie do siebie.
– Kristin –  mówię i  chwytam ją za nadgarstki. Odsuwam się nieco.
Kurwa, kurwa, kurwa. Co mi strzeliło do głowy? Dziś się rozwiodła, a ja
obściskuję ją na pieprzonym stole.
– Muszę…
– Czy zrobiłam coś nie tak? – pyta ze smutkiem.
– Co? – Ponownie się do niej przysuwam.
– Ty… przestałeś. Ja, ja… nie wiem, co zrobiłam. Przepraszam.
Jezu Chryste. Ona myśli, że przestałem, bo zrobiła coś złego?
– Kristin, nie masz sobie nic do zarzucenia. To ja nie powinienem był
tego robić. – Muskam jej spuchnięte usta.
Bierze mnie za rękę i kładzie ją sobie na kolanach.
– Czego?
– Dopiero co się rozwiodłaś. Jestem dupkiem, że zacząłem się do ciebie
dobierać.
Kristin parska śmiechem. Kurewsko mnie to rozczula.
– Uważasz się za dupka? Po pierwsze, to ja rzuciłam się na ciebie
w kuchni. Jesteś ostatnią osobą, która zasługuje na potępienie. Wiesz co?
Chcę, żeby mogła mi o wszystkim powiedzieć.


– Co?
– Bardzo mi dziś pomogłeś, choć nie było cię przy mnie. Scott, mój eks
– precyzuje, choć to zbędne – próbował mnie potraktować tak jak zwykle,
ale ty temu zapobiegłeś. Przypomniałam sobie to, co powiedziałeś mi kilka
dni wcześniej, i nie masz pojęcia, jak bardzo mi to pomogło.
Gdy w jej oczach dostrzegam łzy, prawie pęka mi serce.
– Nie płacz –  mówię błagalnym tonem. Na widok płaczącej kobiety
zupełnie tracę rezon. Mam ją przytulić? Pocieszyć? Już raz popełniłem ten
błąd, kiedy zapewniłem swoją byłą, że wszystko będzie dobrze, a  potem
doszło do katastrofy.
Heather ociera twarz i pociąga nosem.
– Noah, staram się powiedzieć ci, że nie jesteś dupkiem.
– Nie zdążyłaś mnie dobrze poznać – próbuję zażartować.
– Debil. – Kristin wybucha śmiechem.
– To prawda, jestem nim. – Uśmiecham się i ocieram łzę z jej policzka.
Jestem genetycznie uwarunkowany do niesienia pomocy. Jestem
mężczyzną, to dla nas typowe. Kiedy napotykam problem, natychmiast
szukam rozwiązania. Dotąd jednak nie spotkałem się z  tym, żeby kobieta
zaczęła płakać, gdy przestałem ją całować.
Coś czuję, że kolejny pocałunek nic tu nie da.
Mam tutaj tak dalej stać?
– Lubię się… z tobą całować.
A może jednak chce, żebym to zrobił.
– Kris, z przyjemnością cię pocałuję – mówię, odgarniając jej włosy. –
 Będę cię całował całą noc, jeśli tylko przestaniesz płakać.
Kristin spogląda w sufit i mamrocze:
– Super. Będziesz się do mnie dobierał z poczucia winy.
Biorę jej twarz w  dłonie i  czekam, aż na mnie spojrzy. Wygląda na
zagubioną. Po swobodnej, seksownej, pewnej siebie kobiecie nie ma śladu.
Chcę ją odzyskać i zrobię wszystko, żeby do mnie wróciła.


– Niczego bardziej nie pragnę, niż cię pocałować. Chcę całować każdy
centymetr twojego ciała, tak że zapomnisz o bożym świecie, a potem będę
się z tobą kochał, aż oboje opadniemy z sił. Nie musisz mnie do niczego
zmuszać, wystarczy jedno twoje słowo.


ROZDZIAŁ 20

Od dawna nie czułam się tak pożądana. Część mnie nadal temu nie
dowierza, ale jego spojrzenie rozwiewa moje wątpliwości.
Noah chce spełnić swoją obietnicę.
Czeka, aż coś powiem, i ani drgnie.
Zamiast jednak się odezwać, przestaję myśleć i zaczynam czuć.
Dotykam jego brzucha. Nie odrywam od niego wzroku i  wkładam mu
ręce pod koszulkę. Powoli gładzę go po brzuchu, wodzę dłońmi po jego
mięśniach, i wdycham jego zapach.
Podciągam mu koszulkę. Noah bez słowa unosi ręce, zdejmuje ją przez
głowę i rzuca na ziemię.
– Masz zamiar dotrzymać słowa? – pytam, siląc się na zuchwałość.
Chcę żyć.
Chcę czuć.
Od dziś daję sobie prawo do podejmowania ryzyka.
Na widok jego przekornego uśmiechu krew buzuje mi w żyłach. Noah
łapie mnie za tyłek i ociera się o mnie swoją imponującą erekcją.
– A jak myślisz?
Myślę, że zaraz zemdleję.
– Nie wiem, co robić – wyznaję mu.
Przyzwyczaiłam się, że seks jest tylko przykrym obowiązkiem. Dupek
twierdził, że nie jestem w tym zbyt dobra. Nauczyłam się potulnie czekać,


aż coś mi skapnie. Noah jest inny, ale jestem przerażona, że go rozczaruję.
Sama myśl, że mogłabym go zawieść, jest paraliżująca.
– To ty decydujesz – mówi i nachyla się do mnie. – Skarbie, weź sobie,
co tylko chcesz. Dam ci tyle, ile sama będziesz chciała wziąć.
– A jeśli ty nie będziesz tego chciał? – szepczę w nadziei, że mnie nie
usłyszy.
Noah zagląda mi w oczy.
– Kristin, ja chcę ciebie.
Choć mój puls bije coraz szybciej, nie ma mowy, żebym teraz uciekła.
Przy Noahu wstępuje we mnie odwaga, żeby sięgnąć po to, czego pragnę.
On zaś pragnie mnie, a  ja jego. Zrobię to, o  co mnie poprosił, i  przejmę
kontrolę.
Popycham go i wstaję. Przywieram do niego, łapię go za kark i całuję
w usta. Walczymy o dominację, a ja tracę poczucie czasu. Noah na zmianę
ulega mi i dominuje nade mną, kierowany instynktem.
Ilekroć mi ulega, moje serce zaczyna bić jak młot.
Noah zaczyna całować moją szyję, wodząc językiem wzdłuż obojczyka
i smakując skórę na moim ramieniu.
Biorę go za ręce i zaczynam iść tyłem w kierunku sypialni.
Gdy docieramy do drzwi, dopada mnie panika.
– Jesteś pewna? – pyta.
Jak mam na to odpowiedzieć? Czy go pragnę? Oczywiście, że tak. To
już wykracza poza kwestię wyboru, to konieczność.
– Tak, jestem – zapewniam go.
– Nie musimy tego robić. –  Noah zostawia mi kolejną furtkę, ale
w odpowiedzi tylko się uśmiecham i gładzę go po krótkim zaroście.
Wiem, że muszę się przed nim otworzyć. Dzięki jego wsparciu udało mi
się przetrwać dzisiejszy dzień. Jego delikatność mnie ośmiela. Widzę, że
mu na mnie zależy. Nie chodzi mu o łóżko, ale o moje serce i duszę. Jest
nicią, która zszyje poszarpane fragmenty mojego serca i zaleczy rany.
– Nie musimy, ale pragnę cię. Ten uśmiech, który tak lubisz, pojawił się
dzięki tobie. Zaczęłam się śmiać dopiero wtedy, gdy cię poznałam. Tak


długo dryfowałam, bałam się czegoś chwycić, bo nie wierzyłam, że uniesie
mój ciężar. Nie wiem, czy zacumowałam dzięki tobie, ale chcę się o tym
przekonać.
Noah wpija mi się w  usta, z  całej siły przyciskając mnie do drzwi.
Próbuję znaleźć klamkę i po chwili wpadamy do sypialni.
Nie zatrzymując się i  nie przerywając naszego pocałunku, po omacku
zbliżamy się do łóżka. Noah bierze mnie na ręce i  sadza na środku
materaca.
– Będzie ci dobrze – obiecuje, stając przede mną.
Nie mam co do tego wątpliwości.
– Noah, a  może on miał rację? Może nie jestem dobra w  te klocki –
 ostrzegam go.
– Bardzo w to wątpię. – Noah się uśmiecha. – Zdejmij bluzkę.
Wygląda na to, że to on przejął dowodzenie. Jest w  tym jednak tak
naturalny, że bez oporów mu na to pozwalam. Spełniam jego prośbę, nie
spiesząc się, a on patrzy na mnie z niecierpliwością.
– Wiesz, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś mi pomógł. –  Zerkam na
niego spod rzęs.
Powoli zbliża się do mnie i siada na mnie okrakiem. Moje dłonie same
błądzą go po jego gołej klacie. Jego mięśnie napinają się pod moimi
palcami.
Noah łapie mnie za nadgarstki i je unosi.
– Nie ruszaj się – nakazuje mi.
Moja pierś zaczyna falować, gdy Noah chwyta za brzeg mojej bluzki
i  powoli ją podwija. Muska palcami moje obnażone ciało, ledwo go
dotykając.
– Codziennie myślałem o  tym, jak wyglądałaś w  kostiumie.
Wyobrażałem sobie, jak dotykam twoich piersi i  jak biorę je do ust. –
 Wzdycha.
Jego słowa przenikają mnie na wskroś, a  z  moich ust wydobywa się
cichy jęk.
– Już nie musisz sobie tego wyobrażać – mówię, bo pragnę jego dotyku.


Noah ściąga mi bluzkę przez głowę. Chwyta za zapięcie stanika
i szepczę na ucho:
– Nie tylko o tym myślałem. – Rozpina stanik, ale go nie zdejmuje. –
 Opuść ręce i pokaż mi, jaka jesteś kurewsko piękna.
Opuszczam ręce, ściągając ramiączka, ale przytrzymuję miseczki
stanika, zakrywając piersi. Gdy pozwalam im opaść, Noah spogląda na
mnie przeciągle. Jego oddech staje się szybszy, znowu się całujemy.
Kładzie się na mnie, a nasze nagie ciała zaczynają się o siebie ocierać.
Każdy jego pocałunek uzmysławia mi, jak intymna jest ta chwila. Jego
słowa, obietnice i  spojrzenia są bardzo podniecające, ale w  jego
pocałunkach czai się coś jeszcze. Z każdą chwilą staje mi się bliższy.
– Noah, dotknij mnie – proszę.
Nie mija chwila, a  on chwyta moje piersi, ściskając za sutki. Zawsze
miałam wrażliwe piersi, ale Noah doprowadza mnie do szaleństwa. Czuję,
że mogłabym dojść od samego jego dotyku.
Noah zaczyna lizać mój sutek.
– O kurde – dyszę.
Noah ponownie go liże, a  następnie zabiera się do drugiej piersi.
Zamykam oczy, gdy zaczyna dmuchać na mokrą skórę. Gdybym wiedziała,
że będzie mi tak dobrze, już wcześniej bym się na niego rzuciła.
Wiję się pod jego dotykiem, a  on wodzi dłońmi po mojej skórze
i wyczynia niestworzone rzeczy z moimi piersiami.
Chwyta za brzeg moich szortów.
– Chcesz więcej? – pyta i zaczyna ssać mój sutek.
– Nie przestawaj – błagam go.
– Nie o to pytałem – szepcze, muskając moją skórę.
A o co pytał? Jest mi tak dobrze, że nie mogę się na niczym skupić.
– Nie pamiętam…
Kiedy unosi głowę, otwieram oczy, bo nie wiem, dlaczego przestał.
– Kotku, chcę, żebyś mi powiedziała, gdzie mogę cię dotknąć.
Mimo ferworu chwili Noah nie zapomina o moich potrzebach.


Dla mnie jego troska jest wszystkim, o czym tylko mogłabym zamarzyć,
choć wiem, że to dziwnie brzmi. Nie chodzi mu jedynie o  seks. Resztki
mojej rezerwy topnieją w okamgnieniu.
Mierzwię jego włosy i spoglądam na niego w nadziei, że zobaczy w nich
wdzięczność, która rozpiera moje serce.
– Wszędzie. Chcę cię czuć wszędzie, Noah.
Palce, które spoczywały na moim brzuchu, zakradają się pod moje
szorty.
– Tutaj? – pyta.
– Tak.
Przesuwa palce coraz niżej, nie odrywając ode mnie wzroku.
– Chcesz, żebym przestał?
– Nie. –  Kręcę głową, pamiętając, że prosił, abym jasno artykułowała
swoje potrzeby.
Wsuwa we mnie palec, a  gdy znajduje łechtaczkę, zamykam oczy.
Odchylam głowę, a on sprawia, że szybuję coraz wyżej – sama nigdy nie
umiałam się wzbić aż tak wysoko. Kiedy wsuwa palec głębiej, nie potrafię
powstrzymać okrzyku.
– Skarbie, dobrze ci?
A czy brzmię, jakby mi nie było dobrze? Wydaję z siebie odgłosy, które
przypominają miauczenie kota i  beczenie owcy. Ale mam to w  dupie, bo
jest mi cudownie.
– Nie przestawaj – nakazuję mu.
Ale Noah mnie nie słucha. Jego dłoń zastyga, a mnie zaczyna się zbierać
na płacz.
– Powiedziałam, żebyś nie przestawał. Proszę, nie przestawaj. –
 Opieram się na łokciach i widzę, że on uśmiecha się szeroko.
– Ależ nie mam zamiaru przestać. Dopiero się rozkręcam. –  Noah
zaczyna ściągać ze mnie szorty. – Chcę mieć cię nagą. Chcę cię zobaczyć
w całej okazałości, dotknąć każdego fragmentu twojego ciała i mam zamiar
cię skosztować.


Świadomość, że za chwilę będę zupełnie naga, sprawia, że ogarnia mnie
strach. Wiedziałam, że to nieuniknione, zważywszy na to, co robimy, ale on
jest taki… przystojny, a ja… wręcz przeciwnie.
Noah, jakby wyczuwając mój niepokój, obrzuca mnie wzrokiem.
– Jesteś przepiękna. Zostałaś stworzona specjalnie dla mnie.
– Noah – mówię z wahaniem, gdy rozkłada moje nogi i skrada się bliżej.
– Kiedy będę cię pieprzyć językiem, możesz wykrzyczeć moje imię na
cały głos.
Wzdycham głośno, ale po chwili jego język całkowicie mnie
obezwładnia. Nie liże mnie ostrożnie, przeciwnie, robi to łapczywie. Noah
ssie, liże i przesuwa językiem po mojej łechtaczce.
Z każdym jego ruchem staję coraz bliżej krawędzi. Chwytam się kołdry,
próbując odwlec to, co nieuniknione, ale gdy wsuwa we mnie palec, tracę
kontrolę.
– O kurwa. Boże. Noah! – krzyczę, wyginając plecy.
Dobry Boże.
Już nigdy się po tym nie pozbieram. Jeśli Noah odejdzie i  więcej nie
pójdziemy do łóżka, będę musiała wymazać sobie pamięć. Sposób, w jaki
mnie dotyka, to, co mówi i jak się przy nim czuję są niezrównane.
Nawet nie wiem, czy mam jeszcze kości. Może się rozpłynęły. Noah
z powrotem wdrapuje się na mnie, całując każdy milimetr mojego ciała.
Gładzę go po włosach i plecach.
– Kristin, wykończysz mnie – dyszy mi do ucha. – Jesteś idealna i tak
bardzo cię pragnę.
Nie tylko on tego chce. Łapię go za tyłek i przyciągam do siebie.
– Chcę jeszcze.
Noah przewraca się na plecy, pociąga mnie za sobą i bierze moją twarz
w swoje dłonie.
– Nie chcę się dziś zajmować niczym innym.
Zaglądam mu w oczy, próbując zrozumieć, co miał na myśli.


– Dzisiejszy wieczór jest dla nas, od nas zależy, co się wydarzy. – Na
jego twarzy maluje się rozdarcie i  po chwili Noah dodaje: –  Dziś coś
utraciłaś.
Zastanawiam się, czy ma na myśli mój rozwód, ale ani razu o tym nie
pomyślałam. Przed oczami mam tylko Noaha i to, co robi. Nie chcę, żeby
miał powód, żeby podważyć wartość tego, co się między nami wydarzyło.
– Nie. –  Kręcę głową. –  Wręcz przeciwnie, dziś coś zyskałam. Myślę
tylko o  tobie. Dzisiaj nic innego mnie nie obchodzi. Pragnę ciebie. Chcę
tego.
Noah unosi głowę i zaczyna mnie całować. Z każdym muśnięciem jego
języka mój strach ustępuje, oddając pole pragnieniu.
Odsuwam się od niego i oznajmiam:
– Moim zdaniem powinieneś zdjąć spodnie.
– Jak sobie życzysz. – Wypuszcza mnie z objęć i kładzie się, podpierając
głowę dłońmi. – Jeśli chcesz, żebym je zdjął, będziesz musiała mi pomóc.
No dobra.
Podnoszę się i  patrzę z  podziwem na sylwetkę Noaha. On się nie
spieszył i ja również nie zamierzam. Moja w tym głowa, żeby zapamiętał
dzisiejszy wieczór. Odpinam guzik jego spodni i  z  uśmiechem rozsuwam
mu rozporek.
Unosi biodra, a ja ściągam z niego spodnie i rzucam je na podłogę. Noah
jest jeszcze okazalszy, niż zapamiętałam. Już w basenie zauważyłam, że ma
się czym pochwalić, ale widzę, że go nie doceniłam.
– Idealnie. – Uśmiecham się.
– Jestem cały twój. –  Noah nie rusza się z  miejsca, prezentując się
w całej okazałości.
Dopóki będziesz mnie pragnął.
Gładzę go po udzie i chwytam za kutasa.
Tym razem to on będzie jęczał.
– Kurwa, Kristin. – Noah łapie mnie za włosy, gdy wsuwam go sobie do
ust.


Przesuwam język od nasady do samego czubka, a  Noah jęczy, rzęzi
i przeklina. Macha rękami, na zmianę chwytając mnie za włosy i uderzając
o  łóżko, a  wszystko za sprawą najlepszej laski, jaką zrobiłam w  życiu.
Połykam go tak głęboko, jak tylko mogę, a  on zatapia palce w  moich
włosach. Rozkoszuję się jego utratą kontroli.
– Ty… przestań… Kristin… kurwa. –  Najwyższy czas, żeby on także
zaniemówił.
Unoszę głowę i napotykam jego spojrzenie.
– Chcesz, żebym…
Noah podnosi się i rzuca mnie na drugą stronę łóżka. Z piskiem opadam
na poduszkę, a on przysuwa się do mnie tak, że stykamy się nosami. Ciężko
dysząc, zaczyna mnie całować.
Wbijam palce w  jego ramiona i  czuję, jak jego kutas napiera na moją
cipkę. Muszę go poczuć, natychmiast.
– Noah, teraz. Proszę – błagam go.
– O co prosisz? – stęka.
– Weź mnie. Całą. Weź mnie.
Noah sięga do kieszeni po prezerwatywę, a  kiedy ją nakłada,
wymieniamy spojrzenia. Noah wchodzi we mnie powoli, nie odrywając ode
mnie wzroku. Nigdy nie zapomnę ekstazy, jaka maluje się na jego twarzy.
Zaczynamy się kochać w  różnych pozycjach, odkrywając i  ucząc się
siebie. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Nikt dotąd nie sprawił, żebym
poczuła się tak doceniona. Po tak potężnej dawce emocji i rozkoszy jestem
kompletnie wyzuta z sił.
Gdyby wino i  czekolada miały dzidziusia, nazywałby się Noah, bo
zarówno jedno, jak i drugie jest niczym leczniczy nektar.
Noah zapada w  sen, trzymając mnie w  objęciach. Zaciągam się wonią
piżma i seksu, którą pachnie jego skóra. Mogłabym zostać na zawsze w tym
kokonie ciepła i  bezpieczeństwa. Przysuwam głowę do jego serca
i zasypiam, wsłuchując się w jego miarowe bicie.


ROZDZIAŁ 21

– Musisz już iść –  mówię ze śmiechem, całując Noaha. Dochodzi
piętnasta, a przed piątą muszę odebrać dzieci od moich rodziców.
– Kiedy możemy się spotkać? – pyta i ponownie mnie całuje.
Musimy natychmiast przestać, zanim mu ulegnę i  znowu wylądujemy
w łóżku. Z seksem jest jak z jazdą na rowerze, wystarczy wsiąść i człowiek
szybko nabiera wprawy. Po przebudzeniu znalazłam go w  kuchni,
przygotowującego śniadanie. Podziękowałam mu na podłodze, bo przecież
na niej wszystko się zaczęło.
A potem, gdy odkrył, że nigdy nie widziałam Cienkiej niebieskiej linii,
zmusił mnie, żebym obejrzała dwa odcinki, szepcząc mi do ucha dialogi. Po
projekcji wylądowaliśmy pod prysznicem, gdzie zużyliśmy dużo… mydła,
ale nadszedł czas, abym pojechała po dzieci.
Odpycham go, a on wybucha śmiechem.
Na wszelki wypadek zatykam mu usta.
– Jutro?
Uśmiecha się leniwie i bierze mnie za rękę.
– Miałem nadzieję, że już dziś.
– Noah! –  Kręcę głową. –  Mam dzieci. Jest za wcześnie, żebyście się
poznali.
Noah bierze mnie za rękę.
– Mógłbym się zakraść po cichu.


– Mogłyby się obudzić – wypalam w odpowiedzi.
– A zatem musiałabyś być bardzo cicho. – Jego głos ocieka seksem.
Choć powinnam go zganić, jego propozycja brzmi zachęcająco. Niech
będą przeklęci on i jego seksapil.
Biorę głęboki oddech i próbuję się skupić na czymś innym niż seks.
– Za trzy tygodnie muszę oddać wywiad, więc naprawdę powinniśmy
jutro popracować. Potrzebuję zebrać materiał, a potem mam tydzień na to,
żeby wszystko spisać i zredagować.
Noah wzdycha głęboko i potakuje.
– Postaram się trzymać ręce przy sobie.
– Ja również...
Noah wybucha śmiechem.
– No cóż, gdybyś nie była najlepszą kochanką, jaką miałem, byłoby nam
łatwiej.
– Zamknij się. – Szturcham go w ramię.
– No co? – Unosi ręce. – Mówiłem poważnie.
– Niech ci będzie.
Nie da mi zapomnieć mojego pijackiego wybryku.
Noah podchodzi do mnie, obejmuje i całuje w czoło.
– Kotku, nie żartuję. To była najlepsza noc w moim życiu.
Spoglądam na niego badawczo, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie
próbuje mnie okłamać, ale wygląda na śmiertelnie poważnego.
Łapie mnie za tyłek i przyciąga do siebie.
– Widzisz, co się ze mną dzieje, gdy zaczynam o tym myśleć?
Uśmiecham się, wyczuwając jego twardą erekcję.
– Jesteś niezrównany –  mówię, patrząc mu w  oczy. Podoba mi się, że
jest taki wysoki. To niesamowicie seksowne.
Wspinam się na palce i całuję go w usta.
Noah odsuwa się z jękiem.


– Musimy przestać, zanim przerzucę cię przez ramię i  zaniosę do
sypialni.
A co w tym złego?
Otwieram usta, żeby zaprotestować, ale wtedy on przytacza jedyny
argument, który przemawia mi do rozsądku:
– Finn i Aubrey pewnie na ciebie czekają.
Noah ma rację. Dzieci wiedziały, że ja i  ich tata musieliśmy wczoraj
załatwić coś ważnego, ale Aubrey nie rozumie, co się wydarzyło. Finn za to
doskonale zdaje sobie sprawę z  sytuacji i  chyba mu ulżyło, że w  końcu
może mówić, że jesteśmy rozwiedzeni, zamiast tego, że mieszkamy osobno.
Ta kropka nad i pomoże nam wszystkim zostawić to wszystko za sobą.
– Może w poniedziałek? – proponuję.
– To dopiero za dwa dni.
– Jutro? – Wracam do pierwotnej sugestii.
– Jutro. – Noah przytakuje, całuje mnie na pożegnanie i wychodzi.
W oszołomieniu staję przy drzwiach z ręką na klamce i opieram głowę
o  futrynę. Czy ja śnię? Noah Frazier spędził ze mną niezapomnianą noc
i chce się ponownie spotkać.
Noah otwiera drzwi do samochodu i uśmiecha się do mnie.
– Słońce, do zobaczenia jutro.
– Na wywiadzie…
– Może przy okazji trochę pofiglujemy. –  Uśmiecha się pod nosem
i wsiada do samochodu.
Wpadłam w niezłe tarapaty.

– Kristin! – krzyczy na mój widok ciotka Nina.
Z wrzaskiem biegnę do niej i rzucam się jej w ramiona.
– Nie wiedziałam, że jesteś w mieście!
– Mówiłam twojej matce. –  Nina kołysze się, trzymając mnie
w objęciach.


Moja ciotka jest najfajniejszą osobą pod słońcem. To jej powierzałam
wszystkie sekrety, których nie mogłam zdradzić mamie. Gdy straciłam
dziewictwo, to do niej zadzwoniłam, żeby o  tym porozmawiać. Kiedy
skończyłam osiemnaście lat, zabrała mnie do studia tatuażu. Ciotka Nina
wie o mnie wszystko. To niesamowite, że jest siostrą mojej matki.
– Nic mi nie powiedziała. Kiedy przyjechałaś?
– Dopiero dziś. Jackson, Catherine i dziewczynki są w ogrodzie.
– Naprawdę? –  Uśmiecham się. –  Nie do wiary! Nic nie wiedziałam!
Czy wujek Brendan i Reagan też przyjechali?
Moi kuzyni są mniej więcej w  moim wieku. W  dzieciństwie często
zmieniali miejsce zamieszkania, ale gdy miałam dwanaście lat, osiedli
w  bazie wojskowej MacDill i  bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Po pewnym
czasie wyjechali i widywaliśmy się tylko w święta i wakacje.
Upłynęło zdecydowanie zbyt dużo czasu od naszego ostatniego
spotkania.
– Tu jestem! Tu jestem! –  krzyczy Reagan, wychodząc z  kuchni
z Aubrey na rękach. – Zobacz, kogo znalazłam!
Aubrey zaczyna się wyrywać i krzyczy:
– Mamusiu!
– Cześć, skarbie!
Przytulam mojego fistaszka i obejmuję Reagan.
– Babcia kazała mi poczekać na ciebie z kąpielą. – Dąsa się. – Czy mogę
iść do basenu?
Zamierzałam z nią porozmawiać, ale z radością odłożę to na później.
– Jasne, idź się przebrać, zaraz do ciebie przyjdę.
Aubrey z  krzykiem biegnie do mojej matki, a  Reagan bierze mnie za
rękę.
– Świetnie wyglądasz – mówi. – Serio, Kris.
– Spójrz na siebie! – Dotykam jej włosów, które podcięła do ramion. –
 Są krótsze o jakieś dwadzieścia centymetrów.
– Nadszedł czas na zmianę. – Reagan wzrusza ramionami.


– Do twarzy ci w tej fryzurze – komplementuję ją.
– To raczej rozwód mi służy. – Reagan się śmieje.
– No cóż, najwyraźniej obu nam w nim do twarzy.
No tak. Obie rozwiodłyśmy się z dupkami.
– Jak to? Nawet się ze mną nie przywitasz? – W korytarzu dudni głęboki
głos Jacksona.
– Jackson! – krzyczę i rzucam się na niego.
Bierze mnie w ramiona i kręci się w kółko.
– Minęło stanowczo za dużo czasu.
– Nikt ci nie kazał wyprowadzać się do Kalifornii.
Kilka lat temu przeprowadzili się do Kalifornii. Jackson prowadzi firmę
ochroniarską, której działalność owiana jest tajemnicą.
– Gdybym nadal służył w wojsku, też bym tam wylądował.
Wszyscy staramy się zapomnieć, że należał do Navy Seals. Jestem
pewna, że stąd wypływa mój lęk o Heather i jej pracę. Dlaczego ludziom
się wydaje, że narażanie się na śmierć to dobry pomysł na życie?
– A gdzie jest Cat?
– Z dziećmi w basenie.
Patrzę na niego jak na wariata.
– A ciebie tam nie ma?
Jackson wybucha śmiechem i przyciąga mnie do siebie.
– Wiem, że mnie obronisz.
Gdy wychodzimy do ogrodu, Finn bawi się w  basenie z  Erin, ich
najstarszą córką.
– Cześć, chłopie! – Uśmiecham się i macham do niego.
– Patrz, mamo! Erin mnie lubi! – Rozpromienia się.
– To prawda.
Od dawna nie widziałam go tak uśmiechniętego. Choć między Erin
i  Aubrey jest tylko rok różnicy, Finn prędzej by umarł, niż pobawił się
z siostrą.


Pewnie by ją utopił.
– Cześć, mamo. – Całuję matkę w policzek. – Czy dzieciaki dobrze się
bawiły?
– Tak jak zwykle. Wiesz, że twój ojciec je rozpieszcza –  mówi
i poklepuje ojca po ramieniu.
– Cześć, tatusiu.
– Cześć, Krissykins. – Przytula mnie. – Jak się miewa moja ukochana
córeczka?
Bardzo mnie rozczula, że niezależnie od mojego wieku ojciec nadal
patrzy na mnie jak na swój największy skarb. Dla mnie i matki gotów by się
rzucić z motyką na słońce. Ma wielkie serce.
Czasami zastanawiam się, co takiego sprawiło, że godziłam się na złe
traktowanie przez Scotta. Przecież małżeństwo moich rodziców zawsze
było pełne miłości. Mimo to przystałam na marne ochłapy.
Tata mruży oczy i przygląda mi się bacznie.
– Wyglądasz na szczęśliwą.
– Naprawdę?
– Dobrze się wczoraj bawiłaś?
Nie potrafię kłamać. Kłamstwo mnie brzydzi, nie mówiąc
o okłamywaniu własnego ojca. Dlatego byłam najgrzeczniejszą nastolatką
na świecie. Nie zrywałam się z  domu na imprezy, bo albo od razu
wracałam, albo po fakcie przyznawałam się do wszystkiego. Gdy byłyśmy
w liceum, Nicole mnie za to nienawidziła. Zawsze o wszystkim donosiłam
rodzicom.
Mimo to nie jestem gotowa podzielić się z ojcem szczegółami swojego
życia seksualnego.
– Tak –  odpowiadam krótko w  nadziei, że zniechęcę go do dalszych
pytań.
– To dobrze. Wpadły do ciebie koleżanki?
Kluczem jest lapidarność. Moje odpowiedzi muszą być krótkie i zwięzłe.
– Owszem.


Gryzę się w język, żeby się przypadkiem nie wygadać.
– Cieszę się, że nie byłaś sama. – Tata klepie mnie po nodze, po czym
odwraca się i krzyczy: – Brendan!
Oddycham z ulgą, co nie umyka uwadze Reagan.
Cholera.
Na szczęście Reagan zapomina o  temacie i  resztę wieczoru spędzamy
w  miłej atmosferze. Mama i  ciotka Nina wspominają dawne czasy,
Catherine i Jackson kładą dziewczynki spać, a Reagan i ja sączymy wino
przy palenisku.
Reagan opowiada mi o swojej pracy, a ja jej o mojej.
– Zaczekaj, chcesz mi powiedzieć, że płacą ci za śledzenie seksownych
kolesiów?
– Teoretycznie tak.
– No ładnie, ja jestem rozwiedzioną prawniczką, która nie ma szans na
awans, a  ty piszesz o  celebrytach i  spędzasz czas z  chłopakami z  Four
Blocks Down. Życie zrobiło mnie w chuja.
– Wariatka.
– Ale to prawda. –  Reagan się szczerzy. –  Nie myśl sobie, że nie
zauważyłam, jak spiekłaś raka, gdy wujek Dan zapytał cię o  wczorajszy
wieczór. Opowiadaj, ale już.
– Prędzej zdechnę.
Stuka paznokciem w kieliszek.
– Uprawiałaś seks, prawda? – pyta teatralnym szeptem.
– O mój Boże! – jęczę.
– Zrobiłaś to! Z kim?
Chyba śni, jeśli myśli, że jej powiem. W życiu nie puszczę pary z ust.
Sama nie wierzę w  to, co się stało. Ból w  mięśniach i  innych miejscach
dobitnie mi jednak o  tym przypomina. Nigdy nie czułam się taka
wyzwolona. Nie zamierzam jednak nikomu o tym mówić, w każdym razie
jeszcze nie teraz.
– Nie mam ci nic do powiedzenia.


– Wiesz, że zawodowo zajmuję się maglowaniem ludzi? – przypomina

mi.

– Maglowaniem ludzi? – pyta Jackson, sadowiąc się obok.
Moi krewni potrafią być strasznie wścibscy.
– To nic ważnego. Nie rozmawiałyśmy o niczym istotnym.
Reagan się uśmiecha, sącząc wino.
– O  czym nie rozmawiamy? –  pyta Catherine, siadając Jacksonowi na
kolanach.
Super. Znalazłam się w  ogniu pytań byłego komandosa, prawniczki
i  rzeczniczki prasowej. Czuję się, jakbym brała udział w  słabym skeczu.
Którego jestem puentą.


ROZDZIAŁ 22

Wracam do domu po transmisji meczu koszykówki, którą obejrzałem
z Elim, i zamiast jechać prosto, skręcam w prawo.
A potem znowu w prawo.
Po kilku chwilach podjeżdżam pod dom Kristin.
Jest już wpół do pierwszej i  choć nie powinno mnie tu być, to jedyne
miejsce, w którym chcę być.
Czyż nie jestem żałosny? Zachowuję się jak jakiś zakochany kundel.
Parkuję przed jej domem i opieram głowę o zagłówek fotela. Co się ze
mną dzieje? Przecież minęło zaledwie kilka godzin od naszego spotkania.
Mimo to nie potrafię myśleć o niczym innym.
Ubiegła noc była… zaskakująca.
Gdy do niej poszedłem, moje intencje były czyste. Naprawdę nie
zakładałem, że będziemy się pieprzyć jak króliki przez następną dobę. Nie
przypuszczałem, że Kristin tak mnie opęta. Nie tylko nie zaspokoiłem
swoich potrzeb, lecz wręcz je pobudziłem.
Nie mam pojęcia, co ona o tym wszystkim myśli.
Modlę się, żebym tego nie spierdolił i  żeby mnie nie znienawidziła.
I  wtedy przypominam sobie, że jeszcze nie zdążyliśmy się wymienić
numerami telefonów.
Sięgam po kartkę, zapisuję swój numer i  skradam się w  kierunku
werandy. Wrzucę kartkę do skrzynki na listy w  nadziei, że Kristin ją
znajdzie.


Gdy uchylam zaślepkę skrzynki, w  salonie robi się jasno, a  kotara
zasłaniająca okno się odsuwa.
Wyjdę na pieprzonego stalkera i  niechybnie mnie aresztują. Moja
agentka będzie zachwycona.
Po chwili drzwi wejściowe się uchylają i staje w nich Kristin, dzierżąc
w dłoni parasol jak kij baseballowy.
– Noah? Co ty tu robisz?
„Szukam swoich jąder”.
– Zapomniałem ci coś dać, więc wróciłem, żeby to zostawić.
– Dochodzi pierwsza w nocy – mówi Kristin i wychodzi na ganek.
Nawet w  ciemności jest uderzająco piękna. Ciemne włosy ma spięte
w koczek, na twarzy nie ma odrobiny makijażu, a na nos zatknęła urocze
okulary, w których wygląda jeszcze seksowniej.
– Chciałem cię zobaczyć.
Kristin odwraca wzrok, jednak widzę, że się uśmiecha.
– Nie mogłam zasnąć – tłumaczy. – Chciałam z tobą porozmawiać, ale
zrobiło się późno…
– I nie masz mojego numeru.
– To też.
Robię krok w jej kierunku, bo nie mogę się powstrzymać. Gładzę ją po
policzku.
– Jestem tu. O czym chciałaś porozmawiać?
Oplata swoją drobną rączką moją dłoń i rusza w kierunku schodów. Gdy
siadamy, opiera głowę na moim ramieniu. Nie wiem, co mam o  tym
wszystkim myśleć.
– O tobie. O nas.
– A zatem myślimy o tym samym – zapewniam ją.
– Tak?
– Tak, skarbie. –  Śmieję się. –  Gdy przyjechałem do Tampy, miałem
nieco inne plany. Sądziłem, że spędzę trochę czasu z  przyjacielem, ale
poznałem ciebie.


Kristin ściska mnie za rękę.
– Mam wrażenie, że to wszystko to jakiś sen. Boję się, że się obudzę
i okaże się, że śniłam.
– Spójrz na mnie – mówię stanowczo. – To nie jest sen.
– Po raz pierwszy od dłuższego czasu czuję, że wszystko jest tak, jak
być powinno.
Przy Kristin nabieram pokory. Mam ochotę rzucić się do jej stóp. Nie
zasługuję na nią. Nie zasługuję na drugą szansę, ale bardzo jej pragnę.
– Wspólnie znajdziemy jakieś rozwiązanie.
Kristin z powrotem opiera głowę na moim ramieniu i wzdycha.
– Co to wszystko znaczy?
– A czego byś chciała?
Chcę, żeby to ona zaczęła, bo boję się, że ją odstraszę. Nie wiem, czy
potrafiłbym opisać to, co do niej czuję, a  nawet gdybym mógł, nie mam
pojęcia, czy jest gotowa to usłyszeć.
Mam zapobiegliwą naturę. Lubię mieć wszystko zaplanowane z  góry
i  nigdy nie zbaczam z  toru. Dzięki temu osiągnąłem sukces. Nie unikam
wyzwań.
Ale Kristin pojawiła się w  moim życiu zupełnie nieoczekiwanie. Jest
niczym gol zdobyty w  ostatniej sekundzie meczu lub główna wygrana na
loterii. Obiecałem sobie, że jeśli kiedykolwiek spotkam na swojej drodze
kogoś takiego jak ona, zrobię wszystko, żeby ją zdobyć.
– Niestety, moje pragnienia nie są do końca realne. Jesteś celebrytą,
a ja… no cóż, kimś w rodzaju dziennikarki. Miałam napisać o tobie artykuł,
ale wylądowaliśmy w łóżku. Musiałam zmienić pościel, bo śmierdziała jak
burdel.
Wybucham śmiechem i trącam ją w nogę.
– Często bywasz w burdelach?
– Zamknij się. – Kristin się śmieje. – Ja jestem sztywniarą, a ty jesteś
idealny. Ja jestem rozwódką z  dwójką dzieci, a  ty jesteś kawalerem. Ty
jesteś bogaty, a ja wcale. Mieszkam w Tampie, a ty nie. Byłabym głupia,
gdybym liczyła na coś więcej niż niesamowity seks.


I tu się myli. Gdyby zależało mi na dobrym seksie, mógłbym go mieć od
ręki. Rozsądek powstrzymuje mnie przed powiedzeniem tego na głos, ale to
prawda. Sława i  pieniądze mają swoje plusy, chociażby taki, że kobiety
chcą się z tobą pieprzyć. Z Kristin jednak to nie było zwykłe pieprzenie.
– Skarbie, dla mnie to nie był zwyczajny seks. – Nachylam się do niej,
żeby mogła mi spojrzeć w oczy. – Nie traktuję cię jak laski do bzykania.
Nie obchodzi mnie, że rozwiodłaś się z jakimś dupkiem, który traktował cię
jak gówno. Oboje mamy przeszłość. Gdybym choć przez moment
pomyślał, że lecisz na kasę, więcej byśmy się nie spotkali. A jeśli chodzi
o to, że jesteś drętwa, według mnie czyni cię to jeszcze bardziej uroczą.
– A potem mówisz mi coś takiego. – Zakrywa oczy. – Mógłbyś nie być
takim cholernym ideałem? Nie proszę o  wiele… powiedz, że masz choć
jedną wadę, żebym się w  tobie nie zabujała. Miałam nadzieję, że masz
małego, ale przekonałam się, że jest inaczej.
– Przepraszam, że cię zawiodłem – mówię i wybucham śmiechem.
– Nie to miałam na myśli… Poddaję się. To wszystko przez brak snu.
Masz bardzo ładnego penisa.
Przytulam ją i całuję w czubek głowy.
– Cieszę się, że ci się podoba.
Kristin wtula się we mnie.
– Na razie nie znalazłam w tobie niczego, co by mi się nie podobało.
– Jestem pewien, że to tylko kwestia czasu.
I to mnie martwi.
Kristin wzdycha.
– Opowiedz mi o swojej rodzinie.
– Ojciec odszedł, gdy byłem mały. Jestem synkiem mamusi i wcale się
tego nie wstydzę. I to z grubsza tyle. A twoja rodzina?
Kristin odsuwa się nieco i przyciąga kolana do brody.
– Moi rodzice są cudowni, mieszkają w Tampie. Oboje tu dorastali, więc
osiedli tutaj na stałe. Ja zrobiłam podobnie. Tata był handlowcem, mama
nie pracowała i była… idealną żoną i matką. To nieliczna rodzina, ale za to
strasznie hałaśliwa.


Zawsze chciałem mieć dużą rodzinę. Gdy moi rodzice wzięli ślub, ojciec
zabrał matkę do Illinois. Jej krewni mieszkali w  Kentucky. Kiedyś ją
zapytałem, dlaczego nigdy ich nie odwiedzaliśmy, a ona odpowiedziała, że
na wszelki wypadek musiała zostać na miejscu.
Żałuję, że tej jednej rzeczy nie mogę jej dać – już nigdy nie odzyska lat
straconych na czekanie na kogoś, kto nigdy nie wróci.
Kristin zaczyna chichotać.
– Śmieszne, że do tej pory nie dostrzegałam podobieństw między nami.
Myślę, że próbowałam być jak moja matka, bo bardzo ją podziwiałam.
Wyszłam za mąż za swoją pierwszą miłość, urodziłam dzieci i  rzuciłam
pracę. Chciałam być supermatką, ale poniosłam porażkę.
– To nieprawda – odpowiadam. – Niby w czym zawiodłaś?
Kristin wzdycha głęboko.
– Nie wiem, w zapewnieniu moim dzieciom stabilizacji?
– Byłabyś gotowa zostać z nim ze względu na dzieci? Sądzisz, że to by
było lepsze?
Wiem, że nie powinienem o to pytać. Nie chcę usłyszeć jej odpowiedzi,
a zarazem jestem jej ciekawy.
Kristin spogląda na mnie i kręci głową.
– Nie, skończyłam z  nim. Ale wolałabym, żeby nie musiały się
przeprowadzać i zmieniać szkoły. Wiem, że nadejdzie dzień, że będą mnie
o to obwiniać. To ja się wyprowadziłam.
Czuję ulgę, bo bardzo bym nie chciał, żeby żałowała, że nie jestem jej
eks.
– Ale to ty urządziłaś dla Aubrey potańcówkę, gdy powiedziała ci, że
jest jej smutno. Kiedy Finn miał kłopoty z  matematyką, obejrzałaś
czterogodzinny tutorial na YouTubie, żeby mu pomóc. Sama mi o  tym
wczoraj powiedziałaś. Nie mogłaś podjąć lepszej decyzji. Pewnego dnia
zobaczą, kim jest ich ojciec. Zaufaj mi.
Tak było z moim tatą. Szybko się zorientowałem, co jest grane. Zostawił
nas. Odszedł i rozgrzeszył się ze swojej decyzji. Moja matka nie musiała mi


nic tłumaczyć, zresztą nigdy nie pisnęła na ten temat ani słowa. Sam się
przekonałem, kim on jest.
Gdy wczoraj, między kolejnymi rundami w łóżku, Kristin opowiedziała
mi nieco o  swoim małżeństwie, miałem ochotę sprać jej byłego do
nieprzytomności. Kto, do kurwy nędzy, traktuje w  ten sposób swoją
kobietę? Mówił jej, że jest gruba, że nie potrafi gotować, jest beznadziejną
matką i że się zaniedbała. Jeszcze dam mu do wiwatu.
Prawdziwy mężczyzna tak nie postępuje.
Prawdziwy mężczyzna walczy o swoją rodzinę.
Prawdziwy mężczyzna traktuje kobietę z szacunkiem.
Tylko tchórze poniżają innych, żeby podbudować swoje ego. Ja nie
jestem pierdolonym tchórzem.
Spoglądam na nią, bo chcę, żeby mnie dobrze zrozumiała.
– W  jego słowach nie ma ani krzty prawdy. To ty kładziesz dzieci do
snu, to ty je motywujesz, ty urządzasz spontaniczne koncerty w  salonie,
żeby je rozweselić. – Gładzę kciukiem jej dłoń. – Skarbie, jesteś cudowna,
ale on nie potrafił tego zobaczyć.
Kristin rozchyla usta i opiera czoło na mojej skroni.
– Noah, jesteś dla mnie kimś więcej niż chłopakiem na jedną noc. Jesteś
wszystkim, i to mnie przeraża. Nie chcę się już bać.
Szukałem jej piętnaście lat, więc wezmę na siebie jej lęk, bo mnie już
nic nie jest straszne. Teraz, gdy wreszcie ją znalazłem, nie ma rzeczy, której
bym dla niej nie zrobił.
– Mojej odwagi wystarczy dla nas obojga.
Kristin unosi wzrok i spogląda na mnie oczami pełnymi łez.
– Jezu, od początku nie miałam przy tobie żadnych szans, prawda?
Gładzę ją po plecach, przyciągam do siebie i całuję lekko w usta.
– Mówiłem ci, że zdobędę twoje serce.


ROZDZIAŁ 23

– Noah, przestań – upominam go ze śmiechem, gdy próbuje włożyć mi
rękę pod bluzkę.
– Ale ja lubię cię dotykać – tłumaczy się.
A  ja bardzo lubię dotykać jego, ale muszę popracować, zanim dzieci
wrócą do domu.
– Mamy trzy godziny.
Noah wstaje i unosi koszulkę.
– Bierzmy się do roboty.
– Usiądź. – Śmieję się. – Miałam na myśli trzy godziny pracy, a potem
musisz spadać.
– W trzy godziny spokojnie zmieścimy się z pracą i seksem, kotku.
Nie zamierzam się z  nim spierać, ale mam deadline. Jak dotąd tylko
zahaczyliśmy o jego karierę aktorską. Nie zdradził mi nic osobistego, nic,
o czym mogłabym napisać doskonały artykuł. Jeśli nam nie wyjdzie, będę
potrzebowała pracy. Dlatego muszę napisać wybitny tekst, który wszystkich
zachwyci.
– Nie dzisiaj. Dziś muszę się więcej o tobie dowiedzieć.
Gdy Noah opada na krzesło z miną naburmuszonego dziecka, nie mogę
powstrzymać śmiechu.
– Co za nudy.
– To był twój pomysł!


Kiedy przebiega palcami po moim ramieniu, przeszywa mnie dreszcz.
– Chciałem cię lepiej poznać. –  Noah chwyta mnie zębami za płatek
ucha. – Mój plan zadziałał.
W  ten sposób nigdy niczego nie zrobię. A  już zwłaszcza gdy zaczyna
mnie dotykać.
– Okej, od tej chwili wprowadzam nowe zasady.
– Znowu? – Śmieje się.
– Owszem. Nowa zasada brzmi: żadnego dotykania w trakcie wywiadu.
Jeśli nie oddam tekstu na czas, stracę pracę.
Nie żebym ją uwielbiała, ale potrzebuję pieniędzy.
– Jeżeli chcesz, żebym przestał, musimy wyjść z domu.
Do licha, co to ma do rzeczy?
– Ustaliliśmy, że…
– Nie, ty zgłosiłaś postulat, a ja go odrzuciłem – mówi Noah i wstaje. –
 Chodź, wychodzimy.
Na zewnątrz? Nie ma mowy. Nie możemy się razem pokazywać. To
wykluczone. Gapie na pewno będą nam robić zdjęcia, bo ludziom zwykle
odbija na widok celebrytów. Tracą nad sobą kontrolę. Krzyczą, płaczą… to
istne szaleństwo.
Noah sięga po kluczyki, ale ja nie ruszam się z miejsca.
– Kris?
– Nie wiem, czy to dobry pomysł – rzucam i składam ręce.
– Bo?
– Bo jesteś Noahem Frazierem. – Marszczę czoło.
– A ty jesteś Kristin McGee.
Ależ z niego dowcipniś.
– Wiesz, co mam na myśli.
Noah wkłada kluczyki do kieszeni i podchodzi do mnie.
– Nikt poza nami o  niczym nie wie. Nawet twoi znajomi i  krewni nie
mają o  niczym pojęcia. Ja jestem aktorem, a  ty dziennikarką. Ludzie


bywają w  knajpach, to normalne, dlatego to zaproponowałem. Jeśli
ktokolwiek zacznie coś podejrzewać, zajmę się tym. Zatrudniam
profesjonalistów. Ale jeżeli chcesz zostać w  domu, droga wolna, tylko
wiedz, że zaraz cię rozbiorę.
Przewracam oczami.
– Jesteś wariatem.
– A ty jesteś piękna.
– Mówiłam, wariat.
Noah muska palcami mój policzek i szyję.
– Twój wybór, kotku. Z radością zostanę w domu, rozbiorę cię do naga
i scałuję każdy kawałeczek twojego ciała albo możemy wyjść do ludzi.
Na dźwięk jego słów przeszywa mnie dreszcz. Przy nim zachowuję się
jak kotka w rui.
– Chodźmy.
Noah uśmiecha się pod nosem.
– Nie potrafisz mi się oprzeć.
To prawda.
– Ty też nie jesteś lepszy. Chodź, kochasiu, idziemy.
Noah wybucha śmiechem.
– Ja ci dam kochasia.
Udaje mi się wyjść z domu w pełnym odzieniu, ale za to w nerwach. Nie
wiem, jaki jest status naszej relacji, ale Noah ma świadomość, że nie jestem
gotowa na poważny związek. Teraz liczy się tylko to, że uprawiamy
cudowny seks i  spędzamy razem czas, a  także to, że po raz pierwszy od
czternastu lat czuję, że mam prawo wybierać.
Co z  tego, że jestem samotną matką i  mam idiotyczną pracę?
Przynajmniej pozbyłam się stukilogramowego męża kutasa. To najlepsza
decyzja, jaką podjęłam w życiu. Rozwód nie był łatwy, ale gdybym została
ze Scottem, byłoby mi jeszcze trudniej.
– Wszystko w porządku? – pyta Noah, gdy parkujemy przed restauracją,
do której poszliśmy na nasze pierwsze spotkanie.


Przestępuję z nogi na nogę i zdobywam się na szczerość.
– Lubię cię, Noah. Cieszę się, że się spotykamy. –  W  moim głosie
pobrzmiewa niepokój.
– Ja też cię lubię. – Noah się uśmiecha.
– Boję się, że się zaangażuję i będę tego żałować.
Noah wzrusza ramionami i wzdycha.
– Nie mogę ci niczego obiecać, podobnie jak ty mnie, ale nie tylko ty się
boisz. Wiem, że chcę się z tobą widywać. Wolę zaryzykować, niż żałować,
że nie spróbowałem.
– Myślisz, że byś żałował, gdybyś nie spróbował? –  pytam z  bijącym
sercem.
Za każdym razem, gdy go widzę, przekonuję się o  tym, jaki jest
cudowny. Noah potrafi zdobyć się na otwartość. To rzadkie i jestem mu za
to ogromnie wdzięczna.
– Chciałbym cię teraz pocałować, żeby pokazać ci, co do ciebie czuję.
Wiem, że nie mógłbym z ciebie zrezygnować. Jesteś pierwszą dziewczyną
od blisko dwudziestu lat, o której powiedziałem matce. Kotku, wiem, że się
boisz, ale życie bez ryzyka nie ma sensu. Chciałbym sprawić, żebyś
przestała się bać, ale rozumiem, że na to potrzeba czasu.
Robi mi się sucho w gardle, a do oczu napływają łzy.
– Chcę móc ci zaufać. Choć i tak ufam ci bardziej, niż myślisz.
Noah uśmiecha się lekko.
– A  zatem zaufaj mi, że nigdy nie postawiłbym cię w  niezręcznym
położeniu. Gdybym podejrzewał, że dopadnie nas chmara paparazzi,
zostalibyśmy w domu. Ale zobacz. – Wychyla się przez okno samochodu,
a ja wraz z nim. – Nikogo tu nie ma. Chcesz zrobić ze mną pierwszy krok?
Wiem, że nie prosi mnie tylko o  pójście do knajpy. Jeśli odmówię, po
prostu wrócimy do domu, moja odmowa będzie jednak oznaczała coś
więcej.
Czy chcę czegoś więcej? Tak, ale bardzo się tego boję.
Wiem jednak, że jeżeli nie przestanę się bać, nigdy nie zacznę żyć tak,
jak chcę.


Od dziś strach chcę przekuć w nadzieję. Nadzieję na lepszą przyszłość.
Nadzieję na miłość. Nadzieję, że Noah obejdzie się delikatnie z  moim
sercem.
Dlatego dopuszczam ją do głosu.
– Tak – mówię.
Noah patrzy na mnie z taką wdzięcznością, że aż ściska mnie w żołądku.
Nic nie sprawia mi takiej radości jak jego szczęście, ale boję się, żeby mnie
to nie zgubiło.
W restauracji panują pustki. Sezon wakacyjny w Tampie dobiegł końca
i minęła pora lunchu. Siadamy przy stoliku z widokiem na ocean i powoli
zaczynam się uspokajać. Zdobyłam się na pierwszy krok i Noah doskonale
o tym wie.
Dwa tygodnie później
NOAH: Pięknie wyglądasz.
Z  bijącym sercem rozglądam się po pokładzie jachtu. Gdy nasze
spojrzenia się spotykają, serce skacze mi do gardła. Noah nie wygląda
dobrze, wygląda nieziemsko. Smoking leży na nim idealnie, widać, że
został uszyty na miarę. Noah spogląda na Elego i wybucha śmiechem, ale
po chwili ponownie patrzy na mnie.
JA: Ty też jesteś niczego sobie. Żałuję, że stoisz tak daleko.
Wysyłam esemesa i  udaję się na przeciwległą część pokładu. Od rana
trzymamy dystans, co okazało się istną torturą. Dzisiejszy dzień należy do
Elego i Heather, i nasz kiełkujący związek nie powinien tego przyćmić. Od
ich zaręczyn spędzamy ze sobą każdą wolną chwilę, żeby sprawdzić, czy
nasza relacja ma szansę przetrwać.
Teraz nie wiem, czy wytrzymam z dala od niego choć sekundę dłużej.
NOAH: Dziś w nocy mam zamiar być z Tobą bardzo blisko.


Z  uśmiechem chowam komórkę do torebki. Nie mogę z  nim dłużej
esemesować, bo boję się, że nie wytrzymam.
Moje trzy przyjaciółki wydurniają się na parkiecie, tańcząc w  kółku
i wydzierając się wniebogłosy. Minęły całe wieki, odkąd to ja, pełna wiary
w przyszłość, przywdziałam białą suknię.
Gdy zaczynają grać wolny kawałek, rozglądam się za Noahem. Eli
podchodzi do Heather, która wita go z otwartymi ramionami. Opieram się
o  ścianę i  z  uśmiechem patrzę na najlepszą przyjaciółkę, która wtula się
w  barczyste ramiona męża. W  tle sączy się piosenka –  jej słowa niosą
przesłanie o oddaniu, miłości i obietnicach.
Kiedy napotykam wzrok Noaha, napięcie między nami sięga zenitu.
Łaknę go każdą komórką swojego ciała, a gdy patrzy na mnie, zapominam
o bożym świecie.
Robię krok w  jego kierunku, nie mogąc ustać w  miejscu, w  tej samej
chwili jednak drogę zachodzi mi Federico, jeden z kumpli Heather. Silę się
na uśmiech, ale uchodzi ze mnie powietrze, jakby ktoś zdzielił mnie pięścią
w brzuch.
– Cześć, Kristin. Miałem nadzieję, że na ciebie wpadnę. Masz ochotę
zatańczyć? – pyta Federico.
Kątem oka dostrzegam Noaha.
– Chciałabym, ale… – Próbuję się wymigać.
– Super. – Federico z uśmiechem bierze mnie za rękę. – Cieszę się, że
miałaś wolne miejsce w swoim karnecie.
Cholera. Nie mogę mu odmówić, bo wyszłabym na sukę. Spoglądam na
Noaha przepraszająco i niechętnie udaję się na parkiet.
– Kris, świetnie wyglądasz – mówi Federico, obejmując mnie.
– Dzięki.
Federico jest miły, ale w  ogóle mnie nie interesuje. Jest tylko jeden
mężczyzna, z  którym chciałabym zatańczyć, a  którego spojrzenie właśnie
przewierca mnie na wylot.
– Przykro mi z powodu twojego rozwodu.
– Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.


Gdy na plecach czuję dotyk dłoni Frederica, ogarnia mnie poczucie
winy. Napotykam spojrzenie Noaha, który pociąga łyk piwa z  butelki.
Wygląda na wściekłego i niecierpliwie przestępuje z nogi na nogę.
Spoglądam na niego w  nadziei, że z  moich oczu wyczyta, że pragnę
tylko jego.
– Co ty na to? – Federico wyrywa mnie z zamyślenia.
– Słucham?
– Pomyślałem, że skoro oboje jesteśmy po rozwodzie, może
zechciałabyś pójść ze mną na kolację…
– Och – mówię z zaskoczeniem. – Dziękuję za propozycję, ale spotykam
się z kimś.
Prawda jest taka, że jestem zakochana. Dzisiejszy dzień uświadomił mi,
że moje serce należy do Noaha. Rozum podpowiada mi, żebym była
ostrożna, bo nie wiem, czy przeżyłabym kolejny zawód. Jestem rozdarta,
choć wiem, że Noah to całkowite przeciwieństwo Scotta. Mam jednak
świadomość, że dopiero się poznajemy.
Gdy piosenka wreszcie dobiega końca, Federico wypuszcza mnie
z objęć.
– Mam nadzieję, że jest dla ciebie dobry – mówi, a ja przygryzam wargę
i potakuję.
Jest dla mnie dobry.
Nikt dotąd nie traktował mnie z taką atencją.
Jednak dopiero co zaczęliśmy się spotykać, więc może nie powinnam się
jeszcze angażować?
Choć staram się studzić emocje, wiem, że go pragnę. Nie chodzi jedynie
o nieziemski seks, po prostu mi na nim zależy. Nie mogę przestać myśleć
o jego uśmiechu, dotyku, o tym, co mówi. Dzięki niemu moje życie nabiera
kolorów.
Bezskutecznie rozglądam się za Noahem. Mam motylki w  brzuchu
i szukam go w tłumie.
– Nie tańcz z nikim innym. – Za plecami rozlega się jego szept. – Nie
mogę patrzeć, gdy dotyka cię inny mężczyzna.


Przytakuję.
– Ty też z nikim nie tańcz.
Ciepło bijące z  jego ciała ogrzewa mi plecy i  rozchodzi się po moim
ciele. Po chwili Noah znika bez śladu.
Odwracam się i widzę, jak odchodzi.
Na szczęście wesele dobiega końca i pół godziny później schodzimy na
molo pożegnać naszą przyjaciółkę.
– Dzięki, dziewczyny – mówi Heather, gdy stajemy w kółku.
– To my ci dziękujemy, zrobiłaś to dla nas – odpowiada Danielle. – No
cóż, może nie dla każdej z nas.
Nicole wystawia język i wszystkie wybuchamy śmiechem.
– W przyszłym tygodniu lecisz do Vancouver? – pytam, usiłując ukryć
przygnębienie.
Heather wykrzywia usta w podkówkę.
– Tak, ale nie zostaję do końca zdjęć. Wrócę za dwa miesiące. Będę za
wami tęsknić.
Zacieśniamy koło, splatając ręce w  przyjacielskim rytuale, któremu
jesteśmy wierne od dzieciństwa. Są mi bliskie jak siostry, a przez ostatnie
dwa lata nasza więź jeszcze bardziej się umocniła.
– Gdyby Eli był moim mężem, nigdy bym nie wróciła. Gziłabym się
z nim całymi dniami – stwierdza Nicole bez ogródek.
Danielle trąca ją w ramię.
– Masz niewyparzoną gębę.
– I za to mnie kochasz. – Nicole opiera głowę na jej ramieniu i całuje ją
w policzek.
Heather i  ja wymieniamy spojrzenia i  uśmiechamy się
porozumiewawczo.
– Kotku, jesteś gotowa? –  Eli podchodzi do Heather i  obejmuje ją
w pasie.
Ona potakuje.
– Na razie, moje kochane. Do zobaczenia za kilka tygodni!


Wymieniamy pożegnalne pocałunki i uściski. Kiedy odwracam się, żeby
odejść, Heather łapie mnie za nadgarstek.
– Hej – mówi półgłosem.
– Co się stało?
– Nic. Mam nadzieję, że u ciebie i Noaha wszystko w porządku?
Jej pytanie trochę mnie zaskakuje.
– Jasne. Pracujemy nad artykułem.
Heather przechyla głowę z uśmiechem.
– Chyba nie masz zamiaru mnie okłamywać?
Powinnam była się domyślić, że mnie przejrzy, bo co jak co, ale dobrą
aktorką to ja nie jestem. Strasznie mi go dzisiaj brakowało.
– Na razie nikomu nic nie mówimy. To świeża sprawa i  nie chciałam,
żebyś się o tym dowiedziała na swoim ślubie.
– Dowiedziała? – Heather wybucha śmiechem. – Wiem o wszystkim od
samego początku. Zresztą od samego początku czułam, że coś jest na
rzeczy. Ten rodzaj chemii raczej trudno ukryć.
Gdy to mówi, czuję jego obecność. Moja intuicja mnie nie myli, bo
kiedy się odwracam, widzę, że Noah stoi obok Elego i patrzy na mnie.
– Heather, mogłabym się w  nim zakochać. Gdybym tylko sobie na to
pozwoliła.
Przyjaciółka bierze mnie za rękę.
– Jestem pewna, że on już się w tobie zakochał.
– To za wcześnie.
– Nigdy nie jest za wcześnie na miłość. Wiem, jak trudno jest
zaryzykować, gdy doznało się zawodu, ale uwierz mi, że warto. Gdyby
Nicole nie popchnęła mnie w  ramiona Elego, nigdy bym się z  nim nie
związała. Nie przegap swojej szansy tylko dlatego, że się boisz. Nawet
gdybym miała się z nim rozstać, nie żałowałabym ani sekundy, którą z nim
spędziłam. Żałować można jedynie tego, że nie posłuchało się głosu serca.
Heather zaufała Elemu i świetnie na tym wyszła. Kto wie, może Noah
jest moją drugą szansą na szczęście.


Przytulam Heather i spoglądam na nią.
– Tak bardzo cię kocham. Natchnęłaś mnie nadzieją i  choć mogłabym
wymienić mnóstwo powodów, dla których nie powinnam ryzykować, czuję,
że przestały mieć znaczenie. Chyba obie wiemy, że jestem w  nim
zakochana.
Heather gładzi mnie po policzku i uśmiecha się porozumiewawczo.
– Tak, widzę, że cię doszczętnie pojebało.
– W tym również jest całkiem niezły – mówię, bo nie mogę się doczekać
wspólnej nocy.
– Kristin! – Heather wybucha śmiechem.
– Co?
Jej zgorszenie jest całkiem zabawne. Wychowano mnie na cnotkę, która
w  towarzystwie nie rozmawia o  sprawach łóżkowych. Gdy moje
przyjaciółki zwierzały się ze swoich najintymniejszych sekretów, ja
milczałam. Raz, kiedy się upiłam, udało im się coś ze mnie wyciągnąć, ale
poza tym zawsze trzymałam buzię na kłódkę. Zresztą gdy byłam ze
Scottem, nie miałam się czym chwalić. Nasze pożycie było nijakie.
A potem wygasło.
– Kocham tę nową ciebie.
Prawdę mówiąc, ja również.
– Skończyłyście mielić jęzorami? Chciałbym pójść do łóżka z  żoną –
 mówi Eli, stukając w tarczę zegarka.
– Idź, przeleć swojego męża – mówię do Heather.
Ponownie się żegnamy, a  gdy się odwracam, widzę Noaha, który
zmierza ku mnie zdecydowanym krokiem. Im jest bliżej, tym szybciej bije
mi serce. Od rana był tak blisko, a zarazem tak daleko. Teraz nic nas nie
rozdzieli!
Kiedy już nie mogę wytrzymać ani sekundy dłużej, ruszam w  jego
stronę.
Wewnętrzny przymus pcha mnie do niego.
Z każdym krokiem pęka niewidzialne jarzmo, które nie pozwalało mi się
do niego zbliżyć.


Moja przeszłość już mnie nie determinuje.
Moje serce i rozum zaczynają mówić jednym głosem.
Gdy dzieli nas już tylko kilka metrów, zaczynam biec i  padamy sobie
w ramiona. Noah przytula mnie, a ja obejmuję jego twarz i całuję go w usta.
Na środku parkingu przypieczętowuję swoją miłość do Noaha. Zasypuję go
pocałunkami, a on podrywa mnie do góry.
– To było okropne –  mówię i  ponownie go całuję. –  Nie móc cię
dotknąć, gdy byłeś na wyciągnięcie ręki.
Noah nachyla się, żebym mogła go objąć za szyję, i  wplata dłonie
w moje włosy.
– Myślałem tylko o  tym, żeby cię przytulić. Chciałem cię pocałować.
Wyrwać z ramion tego kolesia i pokazać wszystkim, że jesteś moja – mówi
Noah, po czym zajmujemy nasze usta czymś innym niż rozmową.
Doświadczam go wszystkimi zmysłami. Jego zarost jest szorstki
w  dotyku. Od słonego powietrza, wymieszanego z  zapachem jego wody
kolońskiej, kręci mi się w głowie. Na języku czuję smak piwa, które pił na
weselu.
Kiedy odrywamy się od siebie, Noah dyszy ciężko.
– Jedziemy do ciebie czy do mnie?
Opieram dłonie na jego piersi i  zaczynam się bawić guzikiem jego
koszuli.
– Cóż, za pięć minut możemy być u  mnie albo za dwadzieścia minut
u ciebie. Co wolisz?
Noah łapie mnie za tyłek i przyciska do swojej erekcji.
– A ty?
– Jedźmy do mnie.


ROZDZIAŁ 24

– Przestań! –  Oganiam się od niego, gdy próbuje mi wsunąć palce do
majtek. Usiłuję przygotować śniadanie, ale kiepsko mi idzie, bo Noah
postanowił sprawdzić, ile razy uda mu się mnie zawstydzić. –  Zachowuj
się.
– W nocy mówiłaś co innego – szepcze mi do ucha chrapliwym głosem.
Rzeczywiście, w  nocy nie byliśmy grzeczni. Nawet nie dotarliśmy do
sypialni. Rozsadzała nas chuć. W końcu zasnęliśmy na kanapie.
Nie powiem, było cudownie.
Teraz musimy się posilić, ale trudno mi się skupić na jedzeniu, kiedy
Noah dotyka mojego sutka. Z jękiem opieram głowę na jego ramieniu.
– Jeśli nie przestaniesz, nigdy nie zjemy śniadania –  ostrzegam, choć
mam to w nosie.
– Ależ ja zamierzam zjeść.
– Noah! – Odsuwam się od niego i strącam jego dłoń. – Usiądź, a ja…
Nagle rozlega się dzwonek do drzwi, po którym następuje głośne
pukanie.
– Spodziewasz się kogoś? – pyta Noah.
– Nie, to pewnie te przeklęte dzieci sąsiadów. Nie dociera do nich, że nie
nachodzi się ludzi przed dziesiątą. – Wyłączam palnik i idę do salonu.
– Kristin! – rozlega się wrzask Scotta, który ponownie wali do drzwi.


Zamieram i  serce podchodzi mi do gardła. Co on tu robi, do diabła?
Spoglądam na zegar, jest o wiele ze wcześnie. Jest u mnie Noah. Noah jest
u mnie, a do drzwi dobija się mój były mąż.
– Kristin, muszę zostawić ci dzieci!
Kurwa. Na widok Noaha, który wyłania się z  kuchni w  samych
bokserkach i z tostem w ręku, opada mi szczęka.
Scott ponownie dzwoni do drzwi.
– Otworzysz?
Kręcę głową.
– Moje dzieci. One… – Patrzę na swój kusy top i szorty i mam ochotę
się zapaść pod ziemię. Nie mogą mnie zobaczyć w takim stanie. Finn ma
dopiero dziesięć lat, ale nie jest głupi. Wie, że jego rodzice się rozwiedli,
a gdy zobaczy mnie z innym mężczyzną… – Kurde.
– Twoje dzieci? – dopytuje Noah.
– Tak –  szepczę i  popycham go w  kierunku sypialni. –  Musisz się
schować w szafie albo… Nie wiem, może się wymknij przez okno. Że też
Scott musiał przyjść za wcześnie.
Gdy wchodzimy do sypialni, wkładam dżinsy i  stanik, próbując
doprowadzić się do ładu, co mi się w ogóle nie udaje.
Noah stoi i patrzy na mnie.
– Hm. – Wskazuję na jego bokserki. – Włóż coś na siebie, a potem się
schowaj.
– Nie mam zamiaru się chować. – Uśmiecha się.
– Noah, nie mam czasu na kłótnie. Dzieci nie mogą zobaczyć mnie
z innym mężczyzną i…
Noah podchodzi do mnie i kładzie mi ręce na ramionach.
– Kristin, to twoje dzieci. Nie musimy nic im mówić, ale chciałbym je
poznać.
Nie jestem na to gotowa.
– Noah…


– Nie, kotku. Dzieci są całym twoim życiem, a ja mam nadzieję, że ty
staniesz się częścią mojego. Czy ta sytuacja jest idealna? Nie, ale nie
zamierzam wymykać się przez okno ani wchodzić do szafy. Będzie dobrze.
Wersja oficjalna jest taka, że jesteśmy znajomymi, którzy przez kolejne
kilka tygodni będą razem pracowali. To nie brzmi niewiarygodnie.
Z jękiem spoglądam na komórkę, która zaczyna wibrować na podłodze.
Musiała mi upaść. Mogę się z nim kłócić albo zmierzyć się z sytuacją.
– Dobrze. Włóż spodnie i zostań tu, aż Scott nie wyjdzie.
Noah całuje mnie w policzek i wypuszcza z objęć.
Czas stawić czoło plutonowi egzekucyjnemu.
Podchodzę do drzwi, biorę głęboki oddech i uśmiecham się promiennie.
– Miło, że zechciałaś mi otworzyć –  warczy Scott i  podaje mi plecak
Aubrey.
Nie wiem, jak to możliwe, że mogłam go kochać.
– Miło, że je odwiozłeś… a, nie, zaczekaj, jesteś osiem godzin za
wcześnie.
Scott sięga po drugi plecak, który leży na ganku, i wrzuca go do środka.
– Dzieci chciały wrócić do domu, a ja mam pracę, więc się zgodziłem.
Dlaczego? Wiem, że choć Scott nie zapewnia im rozrywki, bardzo go
kochają. Dlatego ich wcześniejszy powrót do domu jest co najmniej
zastanawiający.
– Powinieneś był mnie uprzedzić. Zgodnie z naszymi ustaleniami masz
się nimi zajmować do określonej godziny i  nie pozwolę, żebyś podważał
wyrok sądu tylko dlatego, że masz inne sprawy na głowie.
Na schodach ganku pojawiają się dzieci, uniemożliwiając mu
odpowiedź.
– Mamusiu! – Uśmiechnięta Aubrey rzuca mi się w ramiona. – Dobrze
się bawiłaś na weselu cioci Heather?
Obejmuję ją z radością, że tak się ucieszyła na mój widok.
– Tak! – Całuję ją w oba policzki. – Tęskniłaś za mną?


– Tak. – Aubrey chichocze i próbuje mi się wyrwać. – Zawsze za tobą
tęsknię, mamusiu.
– Ja też się za tobą stęskniłam.
Zachmurzony Finn mija mnie i  bez słowa wchodzi do domu. Nie
potrafię powiedzieć, czy jest smutny, czy zły.
– Finn? – wołam za nim.
Syn bez słowa siada na kanapie. Gdy stawiam Aubrey na ziemię, córka
od razu biegnie na górę do swojego pokoju. Podejrzewam, że chce
sprawdzić, czy pod jej nieobecność nie wyrzuciłam jej pluszaków, których
nie znoszę.
Zerkam na Scotta, który patrzy na Finna z jawną irytacją.
– Co się stało?
Scott spogląda na mnie z wściekłością.
– Kazałaś nam czekać na zewnątrz ponad piętnaście minut, to się stało.
Śmieję się z niedowierzaniem.
– No cóż, wątpię, żeby o to chodziło, ale cieszę się, że tak ci zależy, by
zrozumieć, dlaczego nasz syn jest taki przygnębiony.
Wiem, że Scott nienawidzi konfrontacji. Dopóki siedziałam cicho, czuł
się wszechmocny. Teraz przestałam się go bać. Już nie może zrobić mi
krzywdy. Sąd przyznał mi opiekę nad dziećmi. Mam dach nad głową
i zasądzone alimenty. Jeśli przestanie mi płacić, w każdej chwili mogę go
wsadzić do więzienia.
– Nie mam czasu na kłótnię. –  Scott odwraca się i  zerka na swój
samochód. Na miejscu pasażera siedzi Jillian.
Widzę, że nie zwlekał ani chwili.
– Broń Boże, żeby Jillian musiała czekać… – mówię z przekąsem.
– Tak, nie chcemy jej robić przykrości. – Finn prycha.
Okej, najwyraźniej coś się wydarzyło i  mam w  nosie to, że Scott się
spieszy, dzieci są najważniejsze. Musimy traktować je priorytetowo.
– Dlaczego jesteś zły, synku? Czy coś się stało?
– Jego zapytaj. – Finn wskazuje na Scotta.


– Finn, dość tego –  warczy Scott. –  Od dwóch dni jesteś nie w  sosie
i mam tego dość.
– I tak masz to gdzieś – mamrocze syn pod nosem.
Spoglądam na nich ze smutkiem. Wiem, że Finnowi jest trudno, ale
w takim stanie jeszcze go nie widziałam.
– Finn? – Nie ustępuję.
– On nie chce o tym rozmawiać. – Scott krzyżuje ręce na piersi.
– Scott! – krzyczy Jillian z samochodu.
– Chwila! – odkrzykuje Scott. – Muszę już iść – dodaje półgłosem.
– Twój problem. Poczekasz – stwierdzam stanowczo. Scott jest ojcem,
najwyższy czas, żeby stanął na wysokości zadania.
Za każdym razem, gdy Finn wraca od Scotta, jest podenerwowany.
Zwykle mija kilka godzin, zanim udaje mi się go uspokoić na tyle, żeby
przestał mi odpowiadać monosylabami.
– Posłuchaj. – Scott podnosi głos. – Nie zamierzam wysłuchiwać twoich
rozkazów. Mam dość twoich gównianych…
– Mamo? Czy to jest…? – krzyczy Finn, przerywając tyradę Scotta. Nie
muszę się odwracać, bo od razu wiem, co go tak zdumiało. Patrzę na minę
Scotta, modląc się w duchu, że Noah zdążył się ubrać.
– Noah Frazier –  przedstawia się Noah i  podchodzi do Finna, podając
mu rękę.
Wybałuszam oczy, próbując dać mu do zrozumienia, żeby schował się
do szafy, zamiast siadać na kanapie. Noah spogląda na mnie z  chytrym
uśmieszkiem.
– Ty pewnie jesteś Finn.
Finn gapi się na niego z otwartymi ustami.
– Ty jesteś… Noah Frazier. Z Cienkiej niebieskiej linii!
– Tak. Pracuję z twoją mamą nad tekstem na bloga, miałem nadzieję, że
się poznamy.
Scott dyszy z wściekłości na widok Finna i Noaha, którzy ucinają sobie
pogawędkę. Nie wiem, co go tak rozjuszyło, ale to nie mój problem. To


jego wina, niepotrzebnie pojawił się w moim domu bez uprzedzenia.
To nie będzie przyjemne.
Scott zniża głos, żeby nikt poza mną nie mógł go usłyszeć.
– Proszę, proszę, co za ciekawy obrót zdarzeń.
– Co? Bo pracuję w niedzielę?
– Tak, założę się, że ciężko pracujesz na swoją pensję.
Aha, rozumiem, że nagle stałam się prostytutką? Dobrze wiedzieć, jak
wysoko mnie ceni po tylu latach wspólnego życia. Mimo to nie zamierzam
się zniżać do jego poziomu.
– Nie mam wpływu na to, co o mnie myślisz.
– Nieźle się urządziłaś. Dostajesz alimenty ode mnie, a do tego znalazłaś
sobie bogatego kochasia.
– A ty myślisz tylko o pieniądzach.
Jillian wysiada z samochodu, jest wyraźnie niezadowolona.
– Jezu, Scott. Musimy już jechać.
– Cześć, Jillian. Jak miło cię znowu widzieć. – Uśmiecham się.
Jillian spogląda na kanapę, z której podrywa się Noah.
– Och – stęka Jillian. Noah podchodzi do drzwi, a Scott milknie i patrzy
ze złością na Jillian. –  Cóż za nieoczekiwane spotkanie, miło cię znowu
widzieć.
– Poznaliśmy się w  restauracji, prawda? –  Noah pyta ją z  udawaną
konsternacją. Jest dobrym aktorem, ale znam go już na tyle, że wiem, kiedy
udaje.
– Tak. – Jillian się uśmiecha.
– Jestem Noah. – Wyciąga dłoń do Scotta i szybko ją cofa, gdy ten nie
podaje mu ręki. – Tak czy owak… – Śmieje się. – Miło cię poznać.
– Wygląda na to, że będziemy się częściej widywać. Jak fajnie. – Jillian
bierze Scotta za rękę, a na jej dłoni pobłyskuje okazały brylant.
Nie mam zamiaru się tym przejmować, ale skłamałabym, gdybym nie
przyznała, że trochę mnie to zabolało. Nie dlatego, że mi na nim zależy,
raczej chodzi o nią. Są siebie warci.


– Widzę, że jest czego gratulować. –  Wskazuję na pierścionek
zaręczynowy.
Scott przestępuje z nogi na nogę.
– Czy dlatego Finn jest taki zdenerwowany? – pytam Scotta.
– Nie mamy czasu na jego fochy. Jeśli coś mu się nie podoba, to jego
problem. – Jillian prycha.
Czuję, że zaraz zdzielę tę sukę. Dłonie same zaciskają mi się w pięści
i  w  duchu zaczynam odliczać do dziesięciu, próbując się uspokoić. Nie
mam ochoty trafić do aresztu.
Finn wstaje i rzuca plecakiem o ziemię. Ten ląduje z głośnym hukiem na
podłodze, wyrywając mnie z zamyślenia.
– Nienawidzę jej! Wszystko się zmienia, a  ty masz to w  nosie! –
 wrzeszczy Finn do Scotta.
– Synku. – Scott robi krok w jego stronę, ale Finn kopie plecak, czym
wzbudza powszechne zdumienie.
Nigdy go nie widziałam w  takim stanie. Jest typem milczka, który
zawsze dusił emocje.
– Nie! Nie podchodź do mnie! Chcesz się z nią ożenić i będziecie mieli
dziecko! A co ze mną i Aubrey? Nie kochasz nas już!
– Finn! – woła Scott, ale syn wybiega do swojego pokoju.
Próbuję się skupić na tym, co usłyszałam, ale serce podchodzi mi do
gardła.
– W ciąży? – Spoglądam to na Scotta, to na Jillian.
– Jest w czwartym miesiącu.
W  tym wypadku matematyka nie jest skomplikowana. Wszystko staje
się jasne.
– Cztery miesiące temu byliśmy jeszcze małżeństwem. Finn nie jest
głupi i na pewno nie jest gotowy ani na nowego braciszka, ani na to, żeby
jego ojciec ponownie się ożenił. Trudno się dziwić, że jest wściekły.
Scott patrzy na mnie i na Noaha.


– Tak, to wszystko moja wina. To nie ma nic wspólnego z tym, że jego
matka ma nowego faceta.
Mam ochotę powyrywać mu ręce i  go nimi sprać. Finn wie tylko, że
Noah jest moim znajomym. To absurd i Scott dobrze o tym wie. Nie mogę
uwierzyć, że był zdolny wyrządzić taką krzywdę swoim dzieciom.
– Jasne, na pewno o to chodzi. Jego stan nie ma żadnego związku z tym,
że jego ojciec będzie miał dziecko i kolejną żonę.
– Postąpiliśmy wedle naszego uznania. –  Jillian przewraca oczami. –
 Widać, po kim ten smarkacz odziedziczył skłonność do histerii.
Robię krok w  jej kierunku, ale Noah łapie mnie za rękę. Oddycham
z trudem, a serce bije mi jak młot. Nie wierzę, że Scott mógł wyrządzić taką
krzywdę własnym dzieciom. Mimo swojego parszywego charakteru zawsze
je kochał. Mnie pozbył się z  łatwością, ale nie sądziłam, że w  ten sam
sposób potraktuje dzieci.
Nadzieja na to, że uda nam się utrzymać poprawne stosunki, pryska
bezpowrotnie.
– To wewnętrzna sprawa rodziny. Nie chodzi ani o ciebie, ani o twoją
wygodę, tylko o  naszego syna –  cedzę przez zaciśnięte zęby. –  Liczy się
tylko on, a  ty jesteś niesamowitą egoistką, skoro nie potrafisz się przejąć
cierpieniem dziesięciolatka.
– Ja jestem egoistką?
– Jill, idź do samochodu. – Scott zwraca się do niej.
– Słucham? – Jillian opada szczęka.
– Poczekaj w samochodzie – nakazuje jej Scott. – Kristin ma rację.
Marszczę czoło ze zdumienia. Czy się przesłyszałam?
– Stajesz po jej stronie? Chyba robisz sobie jaja.
Scott łapie się za czubek nosa. Znam ten gest aż za dobrze, zaraz jej
pokaże, do czego jest zdolny. Ilekroć to robił, wiedziałam, że muszę się
natychmiast zamknąć albo czeka mnie godzinna tyrada na temat moich
niedociągnięć.
– Zamknij się. – Scott wyszarpuje rękę z jej uścisku. – Nie chodzi ani
o ciebie, ani o nią, tylko o mojego syna. A teraz idź do samochodu.


Jillian odpycha go i  odchodzi, bocząc się jak dwulatek, któremu nie
udało się postawić na swoim. Scott pociera twarz.
– Zostawię was samych – mówi Noah.
Zbiera mi się na płacz. Jak to możliwe, że ten mężczyzna jeszcze tu jest?
Przecież widzi, jak porąbane jest moje życie. Nie ma co się oszukiwać, mój
rozwód to pieprzony koszmar. Choć rozstałam się ze Scottem, jestem z nim
na zawsze związana. Nie winiłabym Noaha, gdyby się zmył.
Sama mam ochotę to zrobić.
Mam mu tyle do powiedzenia, ale gdy otwieram usta, Noah dotyka
mojego ramienia. Kiwa głową w stronę pokoju Finna.
– Idź. Teraz on jest najważniejszy. Ja poczekam.
Noah ma rację. Teraz liczy się tylko Finn. Mój syn cierpi, więc nie mogę
marnować ani chwili więcej na Scotta i jego puszczalską narzeczoną.
– Dziękuję. –  Jest dla mnie taki dobry. Noah jest prawdziwym
mężczyzną, Scott się do niego nie umywa. Noah zamiast myśleć o sobie,
martwi się o Finna, czego nie mogę powiedzieć o kobiecie, która niebawem
stanie się częścią życia moich dzieci.
Noah uśmiecha się i wychodzi.
Spoglądam na mężczyznę, który nigdy nie wydawał mi się bardziej
obcy.
– Chodźmy to naprawić –  mówię i  udajemy się ze Scottem do pokoju
Finna.


ROZDZIAŁ 25

Były mąż Kristin to niezły palant, ale ta Jillian jest naprawdę
popierdolona.
Od dziesięciu minut Kristin rozmawia z Finnem. Nie wiem, co mam ze
sobą zrobić, więc postanawiam zaczekać. Z  sypialni dochodzą odgłosy
rozmowy. Głos Scotta jest najdonośniejszy, ale nie słyszę, co mówi.
Po kilku minutach otwierają się drzwi i  do salonu zagląda mała
dziewczynka o niebieskich oczach, takich samych jak jej matka.
– Kim jesteś? – pyta. Domyślam się, że ma na imię Aubrey.
– Jestem Noah –  mówię i  wyciągam do niej rękę. –  Przyjaźnię się
z twoją mamą.
Dziewczynka z uśmiechem wsuwa swoją drobną łapkę w moją dłoń.
– Ja nazywam się Aubrey Nicole McGee. Mam sześć lat, a potem będę
miała siedem, bo siódemka jest po szóstce, a później osiem. Potrafię liczyć
do stu. Jestem mała, ale mamusia mówi, że wszystkie najlepsze rzeczy są
malutkie. Wiesz, że mam zoo?
Jest najsłodszą istotą, jaką kiedykolwiek widziałem. To istny klon
Kristin.
– Naprawdę?
– Tak. Mam lwy, słonie, żyrafy i  dużo innych zwierzątek. Mamusia
powiedziała, że nie mogę mieć całego zoo, ale to nieprawda. Będę miała
dwa zoo.


– Super. – Uśmiecham się do niej. Jej głos jest słodki jak ulepek, a gdy
mała sepleni, robi się jeszcze bardziej urocza. – Lubię zoo.
– Ja też.
– Chciałam zjeść przekąskę, ale mamusia i  tatuś poszli porozmawiać
z Finnem. Mógłbyś mi dać coś do jedzenia?
Hm. Nie jestem pewien, czy powinienem, ale jak mam powiedzieć
dziecku, że nie może nic zjeść? Nie sądzę, żeby to dobrze przyjęła.
– Wolno ci jeść między posiłkami? – Próbuję wyciągnąć od niej więcej
informacji.
Aubrey wzrusza ramionami.
– Tak, jeśli obiecam, że zjem kolację.
To brzmi całkiem sensownie, zwłaszcza że jest jeszcze wcześnie.
– Obiecujesz?
Aubrey wytrzeszcza błękitne oczęta i potakuje.
– Tak, obiecuję. Poproszę o ciasteczka.
Czy to jest normalne? Obiecała, że zje kolację, więc może to nie ma
znaczenia. Aubrey rzuca mi błagalne spojrzenie. Postanawiam spełnić jej
prośbę, mając nadzieję, że w razie czego ujdzie mi to na sucho.
– Wolno ci jeść słodycze tak wcześnie?
– Tak – odpowiada z uśmiechem.
Założę się, że będę miał kłopoty, ale Aubrey przechyla główkę i trzepoce
rzęsami. Nie mam serca jej odmówić. Poza tym nie wydaje mi się, żeby
sześciolatki potrafiły kłamać. Tej umiejętności nabiera się chyba z wiekiem.
– No dobrze.
Dziecko rozpromienia się tak, że wiem, że byłbym gotów karmić ją
ciastkami do samego wieczora. W  kuchni znajduję paczkę herbatników,
nalewam jej szklankę mleka i stawiam wszystko na stole. Gdy sięgam po
ciasteczko i  zanurzam je w  mleku, Aubrey robi to samo. Powstrzymuję
śmiech, kiedy ponownie zanurza herbatnik, pakując rączkę do mleka. Gdy
ją wyciąga, mleko kapie z jej dłoni na stół.
No tak, będę miał kłopoty. To nie był dobry pomysł.


– Chcesz jeszcze?
Raz się żyje, i tak zapewne dostanę burę od Kristin.
– Tak, poproszę.
Aubrey ponownie zanurza rączkę w mleku i zjada ciastko za ciastkiem.
Spoglądam w  stronę drzwi w  nadziei, że Kristin udało się dotrzeć do
Finna i  załagodziła sytuację. Widziałem, jak bardzo była zmartwiona.
Wyglądała, jakby ktoś ją kopnął z  całej siły w  brzuch. Pamiętam, że
podobne rozczarowanie malowało się po wielokroć na twarzy mojej matki.
W  każde urodziny, gdy miała nadzieję, że mój ojciec zadzwoni. Podczas
świąt Bożego Narodzenia, które spędzaliśmy bez niego. Albo w  ich
rocznicę, która mijała bez echa. Ranił ją i  olewał całymi latami. Reakcja
Finna i jego wzburzenie sprawiły, że wszystko sobie przypomniałem. Kiedy
po raz pierwszy wpadłem w  histerię, byłem niewiele młodszy od niego.
Darłem się na matkę, próbując zrozumieć, co się ze mną dzieje. Wściekłość
jest potężniejsza od miłości i potrafi zagłuszyć głos rozsądku. Tylko dzięki
uporowi mamy w końcu zrozumiałem, że problem leży w moim ojcu, a nie
we mnie.
Aubrey ciągnie mnie za rękaw i patrzy na mnie pytająco.
– Ożenisz się z moją mamusią?
Gdybym jadł albo pił, z całą pewnością bym się zadławił.
– Skąd ci to przyszło do głowy?
Aubrey sięga po kolejnego herbatnika.
– Tatuś ożeni się z Jillian.
Ta rozmowa to istny koszmar. Jestem ostatnią osobą, z którą powinna na
ten temat rozmawiać. Ja tylko chciałem się jej podlizać i  dać trochę
słodyczy. Próbuję zboczyć na bezpieczniejszy temat.
– Wiesz, że przyjaźnię się z Elim?
– Naprawdę?
– Bardzo się lubimy.
– Znasz ciocię Heather?
Potakuję.


– Jest najlepsza. –  Aubrey się uśmiecha. –  A  wujek Eli występuje
w telewizji – dodaje po chwili.
Uśmiecham się.
– Wiem, grałem z nim w serialu.
Aubrey wybałusza oczy i rozdziawia buzię.
– Naprawdę?
– Tak.
– Znasz Charlie? – pyta mnie.
– Hm… – Znam wiele osób o imieniu Charlie, ale żadna sześciolatka na
pewno nie mogła o nich słyszeć. – Charliego?
Aubrey bierze kolejne ciasteczko i potakuje.
– Z  programu Powodzenia, Charlie. Uwielbiam go. Mamusia pozwala
mi go oglądać, jak jestem grzeczna. Charlie jest najlepsza ze wszystkich!
Znasz ją?
Nie mam bladego pojęcia, o kim to dziecko mówi. Wytężam umysł, ale
nic nie przychodzi mi do głowy, a bardzo bym chciał, żeby Aubrey mnie
polubiła. Gdzie jest Kristin? Na pewno wiedziałaby, co powinienem
odpowiedzieć.
– Jestem pewien, że znam kogoś, kto widział ten program – zapewniam
ją.
Aubrey klaszcze w dłonie z radości.
Dziewczynka otwiera usta, by coś powiedzieć, nagle jednak do salonu
docierają odgłosy rozmowy Scotta i  Kristin. Nie słychać wyraźnie, co
mówią, ale w  głosie Kristin pobrzmiewa złość. Gdy rozlega się odgłos
zatrzaskiwanych drzwi wejściowych, Aubrey zeskakuje z krzesła, wyciera
rączki o bluzkę i rękawem ociera buzię, nie pozostawiając wątpliwości do
tego, co zjadła. Cała jest w okruszkach.
Po chwili otwierają się drzwi. Kristin spogląda na mnie, a potem omiata
wzrokiem stół i córkę, umorusaną czekoladą. Czuję, że już po mnie.
– Aubrey! – Kristin bierze się pod boki.
– Noah dał mi ciasteczka!


– Hej! – Dźgam ją palcem między żebra, doprowadzając do śmiechu. –
 Obiecałaś!
Wystrychnęła mnie na dudka. Zorientowała się, że jestem frajerem,
i postanowiła to wykorzystać. Jest sprytna, ale przez nią będę miał kłopoty.
Kristin łapie się za głowę i  mamrocze coś pod nosem o  tym, że córka
wpędzi ją do grobu. Próbuje przybrać groźną minę, ale zdradza ją uśmiech,
który tańczy w kącikach jej ust.
– Wiesz, że nie wolno ci jeść słodyczy.
Aubrey spogląda na nią błagalnie i  wysuwa dolną wargę. Niezła jest,
trzeba jej to przyznać. Jedna jej minka wystarczy, żebym zgodził się na
wszystko.
– Przepraszam, mamusiu.
Na Kristin błagalny ton córki nie robi żadnego wrażenia.
– Żadnych przekąsek do obiadu i masz posprzątać swoje zoo.
– A  Noah występuje w  telewizji –  oznajmia Aubrey z  cieniem
satysfakcji w głosie.
– Wiem. Pamiętasz, że mówiłam ci, że piszę duży artykuł? – pyta Kristin
i otrzepuje córkę z okruchów. – Ten artykuł będzie o nim – szepcze jej do
ucha Kristin i wskazuje na mnie palcem.
Aubrey podchodzi do mnie i zarzuca mi rączki na szyję.
– Dziękuję ci za ciasteczka. Lubię cię. –  Gdy całuje mnie w  policzek,
jestem ugotowany.
Ta mała dziewczynka skradła mi serce. Wygląda na to, że jest bardziej
podobna do swojej matki, niż myślałem. Oj, tak. Kupiłbym jej, co tylko
sobie wymarzy. Kucyka? Ależ proszę. Załatwię jej całe stado. A  jeśli
zażyczy sobie poznać osławioną Charlie, zrobię wszystko, żeby jej to
umożliwić. I  niezależnie od zastrzeżeń jej matki zadbam o  to, by dostała
całe zoo. Już moja w  tym głowa. Aubrey puszcza mnie i  wychodzi
z pokoju.
– Czy Finn lepiej się czuje? – pytam Kristin, która opiera się o blat.
– Nie do końca. Bardzo przeżył nasz rozwód, ale to… to jest ponad jego
siły. Ślub. Ciąża. Powtarzał w kółko, że nas nienawidzi.


– Na pewno tak nie jest. Jest wściekły, a  chłopcy wygadują różne
głupoty, gdy są wkurzeni.
Gdyby wiedziała, jak odzywałem się do swojej matki, zrozumiałaby, że
to normalna reakcja. Przez jakiś czas byłem dla niej okropny. Miałem
w nosie wszelkie zasady, ale z czasem wydoroślałem.
– Sama nie wiem. Nie mogę w to uwierzyć. Jak to możliwe… – Kristin
chowa twarz w dłoniach.
Podchodzę do niej i przytulam ją.
– Wszystko będzie dobrze.
Kiedy unosi głowę, jej oczy są pełne łez.
– Jakim cudem? Nie minął miesiąc od naszego rozwodu, a on szykuje
się do ślubu ze swoją ciężarną dziewczyną. Przecież to jasne, że zaszła
z nim w ciążę, gdy jeszcze mieszkałam z nim pod jednym dachem.
Wzbijam się na wyżyny wyrozumiałości, bo wiem, że Kristin potrzebuje
czasu, żeby pogodzić się z tą sytuacją. Zdaję sobie sprawę, że ta wiadomość
musiała być piorunująca, więc muszę zdusić własną niepewność, żeby nie
wyjść na nieczułego dupka. Choć nie zmienia to faktu, że czuję się bardzo
niezręcznie. Kristin ma prawo być wściekła, ale jestem tylko facetem.
– Faktycznie ta sytuacja pozostawia wiele do życzenia, ale pamiętaj, że
twoje dzieci na ciebie liczą. Mnie udało się przetrwać tylko dzięki mojej
matce. Uwierz mi.
Kristin opiera głowę na mojej piersi. Otaczam ją ramionami, bo nic
innego nie mogę dla niej zrobić. Mogę jej zaoferować jedynie swoją
obecność.
– Jak to możliwe, że jeszcze się stąd nie zmyłeś? – mamrocze Kristin. –
 Mówiłam ci, że moje życie jest porąbane, a teraz masz tego dowód.
Kristin jest kobietą, której pragnę, więc dla niej jestem gotów się
zmierzyć z każdą przeciwnością.
– Już ci mówiłem, że nigdzie się nie wybieram.
Po jej policzku spływa łza.
– To prawda –  odpowiada, bawiąc się guzikiem mojej koszuli. –  Nie
wierzyłam ci, pewnie dlatego, że tak było mi łatwiej.


– A teraz?
– Mamusiu! –  krzyczy Aubrey, a  my natychmiast odsuwamy się od
siebie.
– Co, skarbie?
Drzwi się otwierają i do środka wpada Aubrey z naręczem pluszowych
zabawek.
– Opiekun ich nie nakarmił! –  oznajmia Aubrey z  oburzeniem,
wydymając usta.
Kristin wybucha śmiechem.
– To wcale nie jest śmieszne – upomina ją Aubrey.
– Tak, masz rację, to nie jest śmieszne. Będziemy musiały zatrudnić
nowego opiekuna do zoo.
Aubrey spogląda na mnie z uśmiechem.
– Noah, ty mógłbyś nim zostać. Mógłbyś je karmić herbatnikami
i każdemu zwierzaczkowi dawać po dwa całusy na dobranoc.
Dobry Boże. Spoglądam na Kristin, ale ona milczy i zakrywa usta.
Przykucam obok Aubrey.
– Bedę musiał zapytać mojego agenta, czy mogę się podjąć tej pracy, ale
jeśli się zgodzi, nie widzę problemu.
– Super! – wykrzykuje Aubrey i wybiega z pokoju.
Podchodzę do Kristin, która wybucha śmiechem.
– Wreszcie, myślałam, że pęknę ze śmiechu.
– Hej, jestem jej ulubieńcem – informuję ją.
– Tak, bo dałeś jej ciastka!
To prawda, ale bardzo mi się to opłaciło. Zyskałem przyjaciółkę, która
uważa, że jestem świetny. Co prawda owinęła mnie sobie wokół palca, ale
to typowe dla kobiet.
– Oj tam. Teraz mam cię zastąpić na stanowisku opiekuna zwierząt, bo
z tego, co wiem, zostałaś zwolniona.
Kristin kręci głową.


– Przykro mi, że zepsuto nam dzień.
– Daj spokój. A  może się gdzieś wybierzemy? Weźmiemy dzieci
i wyjdziemy na świeże powietrze? – proponuję.
– Chcesz spędzić dzień ze mną i z dziećmi? – Kristin unosi brew.
– A jak sądzisz?
To jeden z powodów, dla których nie znoszę jej byłego męża. Niekiedy
wystarczy chwila, żeby cała jej pewność siebie i odwaga wyparowały.
– Szczerze? Nie wiem.
– Czy kiedykolwiek cię okłamałem? – Podchodzę do niej.
– Nie.
– Czy masz wrażenie, że nie wiem, czego chcę?
Kristin powoli kręci głową.
Biorę ją za rękę, mając na uwadze, że pewien dupek niszczył ją przez
wiele lat.
– To dobrze. Zabierzmy je gdzieś. Zróbmy coś, co lubią. Masz jakieś
sugestie?
Gdy Kristin uśmiecha się chytrze, zaczynam się bać.
– Tak, mam pewien pomysł.


ROZDZIAŁ 26

– Dasz nam chwilę? –  pytam Noaha, wskazując na Finna. Mój syn
opiera się o  ścianę z  kwaśną miną. Mam zamiar położyć kres temu
zachowaniu.
– Jasne.
– Aubrey, pokazałabyś Noahowi mapę? Nigdy jeszcze tu nie był.
Aubrey spogląda na niego błyszczącymi oczyma i bierze go za rękę.
– Chodź! Pokażę ci!
Noah podażą za Aubrey, a  po chwili bierze ją na ręce i  udaje się
w kierunku punktu informacyjnego. Gdy patrzę na nich, topnieje mi serce.
Kiedy widzę, jak Noah odnosi się do moich dzieci, rozpiera mnie radość.
Moje pociechy są dla mnie wszystkim, więc bardzo doceniam jego starania.
Spoglądam na Finna i  wzdycham ciężko. Nie chcę go do niczego
zmuszać, ale nie tak go wychowałam. Noah kilkakrotnie próbował go
zagadać, Finn był jednak wobec niego arogancki. Nie mam zamiaru
tolerować braku manier.
Trącam syna w ramię, a on zerka na mnie z ukosa.
– Idziemy?
– Nie chcę tu być.
Choć mam ochotę przywołać go do porządku, zależy mi na tym, żeby
polubił Noaha. W głowie pobrzmiewa mi głos matki, która uczyła mnie, że
nie o wszystko warto kruszyć kopie.


– Wiem, że jesteś wściekły, i  masz do tego prawo, ale nie pozwolę,
żebyś był niegrzeczny wobec moich znajomych, zrozumiano?
Finn mruży oczy i spogląda na mnie wyzywająco.
– Jak sobie chcesz.
– Finn, ja nie żartuję. Noah jest moim dobrym kolegą i  chce spędzić
trochę czasu z tobą i z twoją siostrą.
Jesteśmy znajomymi, którzy próbują dociec, w jakim kierunku zmierza
ich znajomość.
– Powiedziałem już, że będzie, jak chcesz. – Finn się boczy.
Czasami wydaje się taki dorosły, ale zdarzają się sytuacje, kiedy
przypominam sobie, jaki jest młody. Bardzo cierpi i nie wie, jak sobie z tym
poradzić. Zamiast o  tym porozmawiać, zamyka się. Serce mi pęka, gdy
patrzę, jak mój ukochany syn boryka się z  problemami, na które nie ma
żadnego wpływu.
– Okej. Myślałam, że się ucieszysz, bo przecież uwielbiasz tu
przyjeżdżać.
Finn krzyżuje ręce.
– Tata nas tu zabierał.
Ach, więc o to chodzi.
– Nie sądzisz, że twój tata ucieszyłby się, że tu jesteś?
Finn spogląda na mnie i drżą mu wargi.
– Nie chcę mieć nowego taty. Nie chcę nowej mamy.
Mój były mąż jest największym egoistą, jakiego znam. Dzieci
dowiedziały się o jego ślubie tylko dlatego, że były świadkami jego głośnej
awantury z Jill o ich wesele.
Scott próbował im wytłumaczyć, że ich ślub niczego nie zmieni, ale Finn
nie jest głupi.
– Noah chce się tylko z tobą zakumplować – mówię i patrzę na Aubrey,
która ciągnie Noaha do swojego ulubionego sklepu z pamiątkami. – Chciał
pogadać z tobą o serialu, w którym gra. Jaki on miał tytuł?
Finn bawi się kablem od słuchawek.


– Nie udawaj, że nie pamiętasz.
Ten dzieciak jest zdecydowanie za sprytny.
– Okej, chodziło mi o to, że przecież uwielbiasz bohatera, którego gra,
a teraz masz okazję go poznać.
Finn się uśmiecha, ale szybko przypomina sobie, że przecież jest
obrażony na cały świat.
– Dlaczego? Dlaczego on chce mnie poznać?
– Może dlatego, że powiedziałam mu, jaki jesteś super. –  Wzruszam
ramionami.
Choć Finn udawał, że obecność Noaha nie robi na nim wrażenia,
kilkakrotnie przyłapałam go na tym, że się na niego gapił. Heather i Finn
obejrzeli razem maraton odcinków Cienkiej niebieskiej linii i od tego czasu
Finn stał się zagorzałym fanem serialu.
– Zdołasz się uśmiechnąć i dać mu szansę? – pytam.
– Nie posiadam się z  radości. –  Dzieciak przynajmniej wie, czym jest
sarkazm.
Nie chciałam tego robić, ale nie dał mi wyboru. Muszę sięgnąć po broń
cięższego kalibru. Całuję go mocno w  policzek, a  Finn zrywa się jak
oparzony.
– Mamo!
– Przestań się boczyć, to nie będę cię całowała przy ludziach. –
 Uśmiecham się szeroko.
– Jesteś strasznie dziwna.
– Ty mówisz, że jestem dziwna, a  ja twierdzę, że jestem najfajniejszą
matką pod słońcem.
Finn przewraca oczami. Jestem dumna, że udało mi się go zawstydzić.
Lubimy się ze sobą droczyć – zawsze gdy się wygłupiam, Finn przywołuje
mnie do porządku.
– Jasne.
– Oczywiście, że jestem cool. Koleguję się z  Noahem Frazierem, a  ty
nie. – Pokazuję mu język. – Jestem superbabką.


– Wariatka.
– Nie prowokuj mnie, bo cię przytulę i  wykrzyczę twoje imię na cały
głos.
Finn podnosi ręce.
– No dobra. Chodźmy się rozerwać.
Jeden zero dla matki.
Gdy wchodzimy do sklepiku, Noah próbuje utrzymać w  rękach górę
pluszowych stworzonek morskich, które wręczyła mu Aubrey. Wygląda na
tak spanikowanego, że wybucham śmiechem. Aubrey zaś chodzi od kosza
do kosza i  wybiera kolejne zabawki. Noah podaża za nią potulnie krok
w krok.
– Mamo, czy Noah jest twoim chłopakiem?
Nie chcę go okłamywać, ale prawda jest taka, że sama nie wiem, jaki jest
status naszej znajomości.
– Nie, jesteśmy znajomymi, dopiero się poznajemy. Ale bardzo go lubię
i  chciałabym, żebyście go lepiej poznali –  mówię, przedstawiając mu
uproszczoną wersję faktów.
– Czyli nie zamierzasz zakładać nowej rodziny jak tata? –  pyta Finn
z obawą w głosie.
Jego słowa ranią mnie do głębi. Widzę, jak mój syn cierpi.
– Nigdy. Nawet jeśli moja znajomość z  Noahem przerodzi się w  coś
poważniejszego, ty i Aubrey zawsze będziecie moją rodziną. Zawsze.
– Okej – potakuje Finn.
– Chodźmy uratować Noaha, zanim Aubrey namówi go, żeby jej kupił
całe oceanarium. – Uśmiecham się.
Gdy podchodzimy do nich, Aubrey wygląda, jakby wygrała los na
loterii. Twarz Noaha schowana jest za rosnącym stosem zabawek.
– W co ty się wpakowałeś? – Pytam go, przygryzając wargę i usiłując
powstrzymać śmiech.
– Mamusiu, zobacz! Noah powiedział, że kupi mi te zabawki! –
 wykrzykuje Aubrey, robiąc piruet.


Spoglądam na niego, zastanawiając się, czy aby na pewno jej to obiecał.
– Gdy jej odmówiłem, wyglądała, jakby miała się rozpłakać – tłumaczy
się Noah.
– Tak, to się nazywa bycie sześcioletnią dziewczynką –  objaśniam
i zaczynam zabierać mu pluszaki, wrzucając je z powrotem do koszy. – Już
wie, czym jest kokieteria.
Patrzę na córkę, szykując się do wejścia w rolę złej policjantki.
– Nie będziemy kupować żadnych zabawek, przyszliśmy tu po to, żeby
zobaczyć rybki, a nie na zakupy.
– Okej – odpowiada Aubrey z rezygnacją.
Niezła z niej spryciara. Aubrey jest nadzwyczaj skuteczna, jeśli chodzi
o  egzekwowanie tego, czego chce. Kiedy zobaczyłam, jak steruje moim
ojcem, nie mogłam w to uwierzyć. Musiał przestać zabierać ją na zakupy,
bo zawsze wracała objuczona podarunkami. Gdybym go nie znała, byłabym
gotowa pomyśleć, że nigdy nie miał do czynienia z  małą dziewczynką.
Jednak jego zdaniem Aubrey jest inna niż ja. Moi rodzice byli wobec mnie
surowi, ale moje dzieci rozpuszczają jak dziadowskie bicze.
Noah zerka na Finna i pyta:
– Widziałeś serię o Harrym Potterze?
Wstrzymuję oddech, modląc się, żeby Finn dał mu szansę. Jego pokój
jest wypełniony po brzegi gadżetami z  filmów i  książek o  małym
czarodzieju. Wielokrotnie odwiedziliśmy park rozrywki Hogwartu. Finn
przeczytał wszystkie książki, obejrzał każdy film i  pewnie zna je już na
pamięć.
– A ty?
– Jasne, że tak! –  Noah się uśmiecha. –  Którą z  postaci lubisz
najbardziej?
– A ty? – pyta go Finn.
Noah uśmiecha się szeroko.
– Syriusza. Bez dwóch zdań.
Finn zerka na mnie i spogląda na Noaha.
– Ja też! Płakałeś, gdy umarł?


Wdają się w  dłuższą rozmowę na temat historii Harry’ego Pottera,
dywagując, co by zrobili na miejscu poszczególnych bohaterów książki,
i śmiejąc się do rozpuku ze swoich pomysłów.
Aubrey i  ja podążamy za nimi i  po raz pierwszy od dawna czuję, że
wszystko jest na swoim miejscu.
Nawet mimo dzisiejszej awantury mam poczucie, że moje życie
wskoczyło na właściwy tor. Mój syn się uśmiecha, choć zaledwie kilka
godzin temu był zapłakany. Moja córka jest szczęśliwa i  zachwycona
Noahem. Wiem, jakie miałam szczęście, że spotkałam na swojej drodze
tego mężczyznę.
Choć przechodnie gapią się na nas, wymieniając uwagi i robiąc zdjęcia,
Noah zdaje się tego nie zauważać. Cała jego uwaga skupiona jest na naszej
trójce.
– Dobrze się bawisz? – pyta mnie, gdy dzieciaki biegną obejrzeć rekiny.
Chciałabym go pocałować, ale wiem, że to nie jest najlepszy moment.
Jesteśmy w miejscu publicznym i nie chcę, żeby dzieci pomyślały, że coś
nas łączy.
– Tak. Choć trochę tęsknię za naszą bańką.
Noah opiera się o barierkę obok mnie, ocierając się o moje ramię.
– Ja też. Lubię, gdy jesteśmy sami.
– Dzień dobry, panie Frazier. Czy mogłabym zrobić sobie z  panem
zdjęcie? –  Podchodzi do nas dziewczyna około dwudziestki, strzelając
minkę podobną do tej, którą zwykła robić Aubrey.
– Przykro mi, jestem tu ze znajomymi i nie chcemy zwracać na siebie
uwagi. – Noah odmawia jej uprzejmie, a dziewczyna potakuje z wyraźnym
niezadowoleniem.
– Jasne, rozumiem. Dziękuję tak czy inaczej.
Gdy wybraliśmy się na kolację, powiedział mi, że nie lubi odmawiać
swoim fanom. Dlatego nie rozumiem, dlaczego uczynił to teraz.
– Przecież mogłeś sobie zrobić z nią zdjęcie.
Kiedy nachyla się do mnie, czuję na twarzy jego oddech.


– Kotku, nie, bo jesteś tu ze mną. Gdy jestem z tobą i z dziećmi, jestem
po prostu Noahem. W tym przypadku nie ma mowy o żadnych zdjęciach.
Kiedy spoglądam na niego, dociera do mnie sens jego słów. Noah stawia
nas na pierwszym miejscu. Obdarza nas swoim czasem, uwagą i  sercem.
Daje nam to, co najważniejsze. Gdybym mogła zachować tę chwilę na
zawsze, z pewnością bym to zrobiła.
– Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałabym cię teraz pocałować.
Noah się do mnie uśmiecha.
– Potrafię się domyślić.
– Będziemy musieli to nadrobić.
– Ach, tak?
Koniuszkiem palca muskam go po dłoni.
– Może dziś wieczór?
– Noah! –  wrzeszczy Aubrey, opierając dłonie o  ścianę akwarium. –
 Chodź, zobacz! Rekin zaraz pożre Finna!
Noah dotyka opuszką mojego palca.
– Zgoda.
Zamykam oczy, zachodząc w głowę, czym sobie zasłużyłam na takiego
mężczyznę jak on. Mógłby mieć każdą, a wybrał mnie. Jestem pewna, że
jego życie obfituje w zaproszenia na gale, imprezy i rozmaite przyjemności,
ale mimo to udał się z  nami do oceanarium. Życie jest piękne, a  ja mam
kurewskie szczęście.


ROZDZIAŁ 27

– Ja pierdolę, uwielbiam twoje wargi – stęka Noah, gdy biorę go do ust.
– O tak, skarbie. Weź mnie głębiej.
Spełniam jego prośbę. Połykam jego kutasa tak głęboko, jak tylko się da,
a Noah głośno jęczy. Uwielbiam, jak się krzywi, gdy próbuje powstrzymać
orgazm. Jest coś niesłychanie satysfakcjonującego w  tym, że taka
zwyczajna dziewczyna jak ja potrafi sprawić, że żyła na jego szyi pęcznieje
od krwi.
Noah patrzy mi prosto w oczy, a ja biorę jego członek głęboko do gardła.
– Doprowadzę cię do szaleństwa –  oznajmia. –  Zamierzam sprawdzić,
ile orgazmów jestem w  stanie ci dać. Chcę cię posmakować, wypełnić
i kochać cię, aż opadniesz z sił. Chcesz tego?
Jęczę, bo wiem, że wibracje mojego głosu doprowadzą go na skraj
orgazmu.
Noah odrzuca głowę do tyłu, a ja liżę go od nasady po czubek. Pomagam
sobie dłonią, słysząc, jak stęka. Kiedy dotykam jego jąder, prawie traci nad
sobą kontrolę.
– Och, ty. Kurwa. Nie wytrzymam. Ja pierdolę. – Rzęzi, a ja rozkoszuję
się tym, że udało mi się doprowadzić go do ekstazy.
Językiem wodzę po czubku jego członka.
– Lubisz to? – pytam i powtarzam ruch.
– Chcę dojść w tobie – oznajmia Noah. – Jeszcze nie teraz.


– Czyli mam przestać? –  Upewniam się i  ponownie biorę go do ust,
połykając całą jego długość. – A co powiesz na to? – Liżę go u nasady i po
jądrach.
– Kristin – stęka Noah i przyciąga mnie do siebie.
Spoglądam na niego z  uśmiechem. Noah próbuje złapać oddech, a  po
chwili wpija mi się w usta. Nasze języki stają do pojedynku. Nie ustępuję,
bo wiem, że Noah lubi, gdy mu się stawiam, nie mniej, niż kiedy to on
przejmuje kontrolę. Za każdym razem, gdy się kochamy, jest trochę inaczej.
Noah pozwala mi być sobą. Nauczył mnie wyrażać swoje potrzeby, bo on
zawsze wyraźnie mówi o tym, czego chce.
Dlatego nigdy nie ma między nami żadnych niedopowiedzeń. Noah bez
przerwy mówi o  swoich odczuciach, zarówno tych zmysłowych, jak
i psychicznych.
Tym razem to jego usta komunikują jego pragnienia. Całuje mnie
łapczywie i zaborczo.
Gdy odrywamy się od siebie, jestem gotowa. Chcę poczuć go w sobie.
Ustawiam się nad nim, chcąc go dosiąść.
– Nie ruszaj się. – Chwyta mnie za biodra, ale nie wchodzi we mnie.
Och, już czuję, że będzie mi jak w niebie. Uwielbiam, kiedy Noah rządzi
w  sypialni. Czasami oddaje mi kontrolę, ale lubię, gdy to on przejmuje
dowodzenie.
Kiedy gładzi mnie po wewnętrznej stronie ud, mój puls szaleje. Noah
powoli muska palcami moją cipkę, drażniąc ją po to, by mnie jeszcze
bardziej podniecić.
– Noah – mówię błagalnym tonem. – Dotknij mnie.
– Przecież cię dotykam. –  W  jego głosie słychać rozbawienie. –  Ty
bawiłaś się mną, teraz kolej na mnie.
Gdy łapie mnie od tyłu, zmuszając, bym uklękła, z moich ust wydobywa
się głośny jęk. Coś mu się pomyliło. Chcę, żeby mnie zerżnął, ale on
odsunął mnie od swojego kutasa. Kiedy otwieram usta, by zaprotestować,
zaczyna drażnić moją łechtaczkę kolistymi ruchami.
Cholera. Mój umysł zasnuwa mgła, a  każda komórka ciała krzyczy
z rozkoszy.


– Och, jak mi dobrze – stękam.
– Będziesz musiała być cicho –  ostrzega mnie Noah, rozszerzając mi
kolana i  przesuwając się w  nogi łóżka. –  Tym razem, gdy dojdziesz, nie
możesz krzyczeć.
Dotąd nie miałam z tym problemu, ale kiedy kocham się z Noahem, nie
mogę powstrzymać krzyku. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, im
więcej się bzykamy, tym bardziej się wydzieram. Noah postawił sobie za
punkt honoru, żebym czuła się przy nim swobodnie.
Nie ma co. Szczęściara ze mnie.
– Zapewniam cię, że będę cicho – mówię i chwytam go za włosy.
Noah patrzy na mnie wyzywająco.
– Ciekawe. Wskakuj i  zobaczymy, czy rzeczywiście zdołasz się
powstrzymać.
Nie rozumiem, co ma na myśli. Niby gdzie mam wskoczyć? Gdy
zaczynam się do niego skradać, Noah powstrzymuje mnie.
– Nie, skarbie. Chcę, żebyś usiadła mi na twarzy.
Wcześniej od orgazmu dzieliły mnie jakieś dwie sekundy, więc wiem, że
długo nie wytrzymam. Czy ja śnię? Najseksowniejszy mężczyzna, jakiego
kiedykolwiek widziałam, prosi mnie, żebym usiadła mu na twarzy… Chyba
muszę dostać z liścia, żeby się obudzić.
Noah chwyta mnie za biodra i  ustawia w  dogodnej dla siebie pozycji.
Gdy tylko jego język muska moją łechtaczkę, tracę równowagę i łapię za
zagłówek łóżka. Zaczyna mnie lizać miarowymi ruchami, a  ja gryzę się
w język tak mocno, że kręci mi się w głowie. A może mam zawroty głowy,
bo za każdym razem, kiedy czuję, że zaraz dojdę, on przestaje? Bawi się
z moim orgazmem w kotka i myszkę.
– Noah – jęczę. – Nie przestawaj. Kurwa. Nie przestawaj.
Gdy ponownie zaczyna mnie drażnić, z  całej siły wbijam paznokcie
w  drewniany zagłówek. Dłonią gładzi mnie po brzuchu i  łapie mnie za
sutek. Moim ciałem wstrząsa spazm i  po chwili dochodzę. Jakimś cudem
udało mi się powstrzymać krzyk, ale na zagłówku widać wyraźne ślady po
moich paznokciach.


Noah przewraca mnie na plecy, rozchyla mi szerzej kolana i wchodzi we
mnie. Zamykam oczy i czuję, jak mnie wypełnia.
– Spójrz na mnie.
Boże, jego głos jest tak uwodzicielski, że nie mam wyboru i  muszę
spełnić jego rozkaz. Z  jego zielonych oczu bije pożądanie, a  w  uszach
słyszę bicie mojego oszalałego pulsu. Noah zaczyna powoli się poruszać,
nie odrywając ode mnie wzroku. Gładzi po nodze i przysuwa się do mnie
tak blisko, że stykamy się nosami.
Czuję, że coś się między nami zmienia. Nie chodzi już tylko o sam seks.
Zresztą chyba nigdy nie był najważniejszy. Noah dotyka mojego policzka,
a ja głaszczę go po karku. Całuje mnie w czubek nosa, w czoło, w policzki,
powieki i wreszcie w usta.
– Jesteś taka piękna –  mówi, wchodząc we mnie powoli. –  Nie mogę
przestać o tobie myśleć.
– Tak bardzo cię pragnę – szepczę.
– Kotku, masz mnie. Jestem twój –  mówi Noah, nie przestając się ze
mną kochać i szepcząc mi do ucha zapewnienia o tym, jak mu jest dobrze
i jak bardzo mu na mnie zależy.
Jestem kompletnie oszołomiona.
Każda komórka mojego ciała należy do niego. Nie mogę dłużej
wypierać tego, co do niego czuję. Zakochałam się w  nim niejako wbrew
sobie. Jest wszystkim, o czym tylko mogłabym marzyć. Jego spojrzenie koi
wszystkie moje obawy i wątpliwości. Rozumiemy się bez słów.
– Zaraz dojdę – mówi Noah.
Unoszę mu głowę, żeby mógł na mnie spojrzeć, a  resztki muru, który
nas rozdzielał, rozpadają się w drobny pył.
– Kochaj się ze mną, Noah. Kochaj się ze mną i dojdź.
Gdy stykamy się czołami, Noah dochodzi.
Opadam na poduszki wyzuta z sił, ale szczęśliwa, że czuję na sobie jego
ciężar. Palcami zaczynam rysować po jego plecach, a  on całuje mnie
w szyję.
– Byliśmy dość hałaśliwi – stwierdza z figlarnym uśmiechem.


– Jeśli obudziliśmy dzieci…
W tym samym momencie spoglądamy w stronę drzwi w nadziei, że nie
stoją w nich małe stópki.
– Chyba się nam upiekło. – Noah się śmieje.
Liczę na to, bo wolałabym nie poruszać z  nimi tematu seksu,
przynajmniej do chwili, aż nie dobiją do czterdziestki.
Idziemy się umyć, a potem wymykam się z sypialni, żeby się upewnić,
że dzieci śpią. Gdy odkrywam, że leżą w  tych samych pozycjach, co
godzinę temu, czuję głęboką ulgę. Na palcach wracam do pokoju, czując się
jak nastolatka, która boi się, że przyłapią ją rodzice.
Noah nadal leży w  łóżku, podpierając głowę dłonią i  patrząc na mnie
z uśmiechem.
– I? – pyta, gdy wskakuję do łóżka.
Przytula mnie, a ja opieram głowę na jego piersi.
– Oboje śpią kamiennym snem.
– To dobrze.
Z radością oplatam go nogami niczym bluszcz. Im jesteśmy bliżej, tym
czuję się pewniej. Mam mnóstwo pytań o naszą wspólną przyszłość, ale nie
potrafię wyczuć właściwego momentu, żeby z nim o tym porozmawiać.
Przed nami przeszkody, o  których nie sposób zapomnieć.
W  przeciwieństwie do Noaha moje życie jest w  Tampie. Do tej pory
sądziłam, że to bez znaczenia, bo przecież obiecałam sobie, że się w nim
nie zakocham.
Stało się inaczej.
Najwyższy czas, żebyśmy o tym porozmawiali.
– Noah? –  Gładzę go po piersi. –  Co będzie, jak skończysz zdjęcia
w przyszłym tygodniu?
Noah zastyga, a  ja zaczynam żałować, że cokolwiek powiedziałam.
Czasami lepiej jest wszystkiego nie wiedzieć, żeby ochronić się przed
bólem.
– Będziemy musieli opracować jakiś plan.


Uff, to brzmi całkiem nieźle. Chyba że chciał mi dać do zrozumienia, że
zamierza to zakończyć.
Unoszę głowę i spoglądam na niego.
– Czy w  ramach tego planu przewidujesz, że nasza przyjaźń przerodzi
się w coś poważniejszego?
Noah odgarnia mi włosy z czoła i się uśmiecha.
– Kris, wydaje mi się, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń.
– To zależy, jak ją definiujesz – odpowiadam.
– Czy pozwalasz przyjaciołom, żeby dotykali cię tak, jak ja cię
dotykam?
Przewracam oczami, bo odpowiedź na jego pytanie jest oczywista.
– Ja nie żartuję.
– Ja też nie. To, co do ciebie czuję, wykracza poza przyjaźń. Przecież
wiesz.
Miałam nadzieję, że to powie, ale nie byłam tego do końca pewna.
– Nawet mimo tej porannej awantury?
Nie mam słów, żeby wyrazić, jak bardzo czułam się tym zażenowana.
Nadal nie mogę uwierzyć, że Noah przy tym był.
– Dlaczego miałoby to coś zmienić?
– Bo jesteś znanym aktorem, który mógłby mieć każdą. A  wybrałeś
mnie. –  Wzruszam ramionami. –  Pijaną dziewczynę, która wpadła do
basenu. Z szurniętym eks, który jest totalnym dupkiem. Mój syn był wobec
ciebie arogancki, a moja córka oszalała na twoim punkcie. Daj znać, która
z tych rzeczy wydaje ci się najbardziej zachęcająca.
Noah przewraca się na bok, pociągając mnie za sobą, żebyśmy mogli na
siebie spojrzeć.
– Sądzisz, że ja nie mam przeszłości? Myślisz, że tylko ty masz
problemy?
– Sądzę, że mam ich bez liku.
– Kristin, nie tylko ty masz bagaż. Ja też się boję, że uciekniesz. – Noah
wzdycha.


Na dźwięk jego słów zasycha mi w  gardle. Dlaczego się obawia, że
mogłabym go zostawić? Cokolwiek to jest, na pewno nie umywa się do
moich problemów.
– Nie rozumiem, dlaczego tak mówisz.
– Moja przeszłość nie jest idealna. Nie zawsze byłem Noahem
Frazierem, aktorem. Zrobiłem wszystko, żeby ukryć brudy.
– Jakie brudy?
Gdy Noah spogląda na mnie ze strachem w oczach, ściska mnie w dołku.
– Chciałbym… – Przerywa i siada, wzdychając głęboko.
– Możesz mi powiedzieć wszystko. – Głaszczę go po ramieniu.
Kiedy otwiera i zamyka dłoń, widzę, że bije się z myślami.
– Chcę z  tobą porozmawiać –  mówi. –  Muszę to zrobić. Są rzeczy,
o których powinnaś wiedzieć.
Choć jego słowa napawają mnie lękiem, chcę, żeby czuł się przy mnie
bezpiecznie. Zresztą i  tak nie mogłabym się już wycofać, nawet gdybym
chciała. Związki nie są łatwe, dobrze o  tym wiem, ale on jest wart tego,
żeby o niego zawalczyć.
– Okej – mówię i prostuję się, otulając prześcieradłem. – Cokolwiek to
jest…
Noah spogląda na mnie.
– Pragnę z tobą być. Jesteś wszystkim, czego chcę.
– Ja też tego chcę. –  Uśmiecham się nieśmiało. Cieszę się, że to
powiedział, ale wiem, że to dopiero początek.
– Mam nadzieję, że nie zmienisz zdania po tym, co usłyszysz. – Noah
wzdycha głęboko. –  Gdy się urodziłem, nazywałem się Joseph Noah
Bowman. Większość ludzi o  tym nie wie, bo zmieniłem nazwisko na
Frazier, czyli nazwisko rodowe mojej matki. Kiedy dorastałem, wszyscy
wołali na mnie Noah, bo mój ojciec miał na imię Joseph. Myślę, że mojej
matce pękało serce, ilekroć słyszała jego imię.
Jest mi go strasznie żal. Opowiadał mi o swoim dzieciństwie, ale trudno
mi sobie wyobrazić, jak musiało mu być ciężko. Dziwnie się czuję,


wiedząc, że nie znałam prawdziwego imienia mężczyzny, w  którym się
zakochałam, ale rozumiem, dlaczego zdecydował się je zmienić.
– A zatem zawsze byłeś Noahem? – pytam go.
– Tak, ale… – Noah przerywa i łapie się za kark. – Dopiero gdy…
Głaszczę go po policzku, chcąc okazać mu wsparcie. Odkąd go
poznałam, na każdym kroku wykazywał się imponującą determinacją.
Wtargnął do mojego życia jak burza. Dotąd zawsze emanował pewnością
siebie, dlatego gdy widzę go w takim stanie, pragnę za wszelką cenę dodać
mu trochę otuchy.
– Nie bój się. Nie zostawię cię –  mówię, używając tych samych słów,
które usłyszałam od niego.
– Nigdy nie czułem do nikogo tego, co czuję do ciebie. I nigdy nikomu
tego nie powiedziałem. – Odwraca wzrok. – Nie chcę o tym mówić, bo jest
mi wstyd. Zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby ta historia nie wyciekła do
prasy.
Nie chcę, aby mi o tym mówił, jeśli nie jest na to gotowy. Tym razem nie
jestem dziennikarką, a on nie jest aktorem. To mężczyzna, z którym dzielę
łóżko.
– Noah, nigdy bym nie…
– Wiem. Odciąłem się od przeszłości, bo nie mogę jej zmienić.
Chciałbym tylko, żebyś zrozumiała, że próbowałem o  tym zapomnieć.
Ludzie z mojej branży często popadają w ruinę z powodu takich historii.
– Hej. – Przytulam go. – Nigdy bym cię nie zdradziła.
– A  ja nigdy cię nie okłamię ani nie skrzywdzę. Długo czekałem na
kogoś, z  kim będę chciał dzielić życie. Proszę, żebyś mnie wysłuchała,
zanim wydasz o mnie osąd. Możesz to dla mnie zrobić?
Potakuję, modląc się w duchu, by udało mi się dotrzymać obietnicy.
– Dawno temu straciłem kogoś, kogo kochałem nad życie. To się stało
tuż po maturze, zamierzałem się jej oświadczyć… – Głos Noaha się
załamuje. Chrząka i  po chwili dodaje: –  Tanya miała wyjechać do
college’u w Oklahomie, a ja zamierzałem zostać w Illinois, bo nie stać mnie
było na studia z  dala od domu. Mieliśmy cudowne plany, chcieliśmy się


razem zestarzeć. Obiecałem jej to, bo była dla mnie wszystkim. Ale Tanya
była… sam nie wiem.
– Nastolatką – podpowiadam.
Przechyla głowę i uśmiecha się smutno.
– Tak, miała osiemnaście lat, chciała się bawić i  w  głębi duszy
domyślałem się, że będzie chciała się ze mną rozstać, gdy wyjedzie na
studia. Mimo to nie potrafiłem odpuścić. Pomyślałem, że jeśli się
zaręczymy, zmieni zdanie.
Noah wygląda na zdenerwowanego, więc łapię go za rękę i  mocno ją
ściskam. Czuję, że niebawem przejdzie do sedna swojej historii.
– Zwierzyłem się dwóm jej przyjaciółkom, że zamierzam się
oświadczyć. Żadna z nich nie dała mi do zrozumienia, że popełniam błąd.
Jedna z nich nawet pomogła mi w wyborze pierścionka. Tanya zgodziła się
ze mną spotkać przy brzegu rzeki na terenie posiadłości jej dziadków.
Spotykaliśmy się tam prawie co wieczór. Uprawialiśmy seks i sądziłem, że
wszystko jest w najlepszym porządku. Boże, miałem potworną tremę.
Milczę, wstrzymując oddech. Z  bijącym sercem spoglądam na
zamyślonego Noaha.
Potrząsa głową i kontynuuje:
– Poprosiłem ją o rękę, gdy leżeliśmy przytuleni, i nawet nie przeszło mi
przez myśl, że mogłaby odmówić. Tanya zerwała się na równe nogi
i zaczęła się wydzierać. Kręciła głową i krzyczała, że potrzebuje przestrzeni
i  że chcę ją usidlić. Powiedziała, że między nami wszystko skończone –
 mówi Noah i pociera twarz. – Byłem młody, ale byliśmy razem od ósmej
klasy. Straciłem głowę. Oskarżyłem ją o zdradę i kłamstwo, powiedziałem,
że mnie wykorzystała. Spoliczkowała mnie i kazała mi się wynosić. Nigdy
wcześniej się tak nie pokłóciliśmy. Gdy zaczęła się zbierać, spanikowałem.
Na widok cierpienia, które maluje się na jego twarzy, łzy napływają mi
do oczu. Tak bardzo bym chciała zdjąć z niego ten ciężar. Noah kciukiem
ociera mi łzę.
– Nie płacz, skarbie.
– Słyszę, że jest ci ciężko – wyjaśniam.
Noah głaszcze mnie po ręce.


– Chwyciłem ją i  przyciągnąłem do siebie. Próbowałem ją przytulić,
błagając, żeby się uspokoiła. Tak naprawdę nie pamiętam dokładnie, co
mówiłem, bo byłem… zrozpaczony? Załamany? Nie potrafię precyzyjnie
nazwać tego, co wtedy czułem, ale pamiętam, że miotały mną miłość
i  nienawiść. Tanya popłakała się i  gdy ją puściłem, z  całej siły mnie
popchnęła. Staliśmy na brzegu rzeki, nawet nie wiem, jak to się stało, że się
tam znaleźliśmy.
– O mój Boże! – Zatykam usta.
– Poślizgnęła się i  wpadła do wody, choć próbowałem ją złapać.
Zrobiłem, co mogłem. – Noah zaczyna płakać, a z jego ust wydobywa się
najbardziej rozdzierający jęk, jaki kiedykolwiek słyszałam. – Trzymałem ją
za rękę, ale się ześlizgnęła. Prawie się przewróciłem, gdy próbowałem zejść
po zboczu.
Po jego policzkach płyną łzy, a ja płaczę razem z nim.
Choć nie znałam Tanyi, rozpacz, którą słyszę w  jego głosie, wstrząsa
mną do głębi. Cierpi i  targa nim poczucie winy. Przytulam się do niego
i gładzę go po piersi.
– Tak mi przykro.
Noah kręci głową i ociera łzy.
– Kiedy ją wyłowiłem, nie mogłem uwierzyć, że odeszła. Przysięgam, że
jeszcze oddychała, a  ja błagałem ją, żeby się nie poddawała, zanim
sprowadzę pomoc. – Wzdycha. – Tak bardzo ją kochałem i chciałem z nią
spędzić resztę życia. Niosłem ją, kurwa, na rękach jakieś półtora kilometra.
Choć ledwo szedłem, nie zatrzymywałem się. Potrzebowała mnie i  Bóg
wie, że ja potrzebowałem jej. –  Noah spogląda na mnie i  dodaje
przytomniej: – Byłbym gotów dla niej umrzeć, żeby tylko ją uratować, ale
nic by to nie dało.
– To był wypadek. Straszliwy wypadek.
– Gdybym jej nie puścił, wszystko byłoby dobrze.
– Nie możesz się o  to obwiniać. Przecież nie chciałeś jej skrzywdzić,
prawda?
– Nigdy. Nie mógłbym skrzywdzić kobiety. Nikomu nie potrafiłbym
zrobić krzywdy.


Wiem, że to prawda. Większą część życia spędziłam u boku mężczyzny,
który nie przepuszczał żadnej okazji, żeby zranić mnie za pomocą słów.
Noah jest inny.
– Wiem o tym. Gdybyś nie czuł się winny, mogłabym mieć wątpliwości
–  mówię i  obejmuję go za szyję. –  Sam wyciągnąłeś ją z  rzeki. Miałeś
osiemnaście lat, przecież nie próbowałbyś jej ratować, gdybyś miał złe
intencje. –  Opieram czoło na jego skroni i  zostajemy w  tej pozycji przez
kilka chwil.
Cała ta historia jest straszna, a  jej finał tragiczny. Próbuję sobie
wyobrazić, przez co przeszedł. Plotki, że przyczynił się do jej śmierci, i ból
po stracie bliskiej osoby.
Noah unosi głowę, bierze moją twarz w dłonie i delikatnie całuje mnie
w usta. Gdy spoglądam na niego, z jego oczu bije rozpacz. Chciałabym móc
zdjąć z niego ten ciężar i dać mu ukojenie. Noah wyciera łzę, która spływa
po moim policzku.
– Śledczy i  szef policji przesłuchiwali mnie całymi godzinami.
Osadzono mnie w  lodowatym pokoju przesłuchań, w  którym różni ludzie
zadawali mi kolejno te same pytania. Jeden z  policjantów był miły, ale
drugi zachowywał się jak skończony dupek. Byłem zrozpaczony, zmęczony
i załamany. Jedyne, co mogłem zrobić, to powiedzieć prawdę.
Biorę go za rękę i  próbuję sobie wyobrazić osiemnastoletniego Noaha
poddawanego przesłuchaniu.
– To musiało być dla ciebie strasznie trudne…
– Zgodziłem się na badanie wariografem, a  z  racji tego, że mówiłem
prawdę, powiedzieli mi, że jestem wolny, ale zakazali mi wyjeżdżać
z  miasta, na wypadek gdyby chcieli mnie jeszcze przesłuchać. Przepytali
wszystkich członków mojej rodziny i  moich znajomych, ale ludzie
wiedzieli, że byłem w niej szaleńczo zakochany. Nigdy nie postawiono mi
żadnych zarzutów, tym bardziej że raport z  sekcji zwłok wykluczył
zabójstwo. Ostatecznie uznano jej śmierć za nieszczęśliwy wypadek. Ale
moje życie po jej odejściu stało się nie do zniesienia. Na początku rodzina
Tanyi obwiniała mnie o  jej śmierć, więc nie pozwolili mi przyjść na jej
pogrzeb. Ilekroć zamykałem oczy, widziałem, jak wpada do rzeki,
bezskutecznie próbując złapać mnie za rękę.


– Dlaczego obwiniali ciebie?
– Była jedynaczką, a  ja byłem świadkiem jej śmierci. Wraz z  jej
odejściem straciłem też jej rodzinę. Byłem bardzo blisko z  jej ojcem, ale
zerwał ze mną wszelki kontakt.
– Bardzo mi przykro – mówię drżącym głosem.
Jako matka nie mogę sobie wyobrazić rozpaczy, którą musieli czuć jej
rodzice i z którą pewnie nadal się zmagają. Aubrey i Finn są całym moim
światem, więc gdybym ich straciła… O  takiej tragedii nie sposób
zapomnieć, bo wraz z odejściem dzieci rodzic traci też serce. Rodzice nie
powinni chować swoich dzieci, to niezgodne z porządkiem rzeczy.
Zamykam oczy i widzę młodego Noaha, który błaga ich o wybaczenie,
ale mój instynkt macierzyński podpowiada mi, że nie mogli mu tego dać.
– Chciałem, żeby przyjaciele mi uwierzyli, ale część z  nich oskarżyła
mnie, że celowo zepchnąłem ją do rzeki. Chciałem umrzeć wraz z nią.
Na dźwięk jego słów ściska mnie w  sercu. Na jego miejscu pewnie
czułabym się podobnie. Ludzie często ferują wyroki, nie znając wszystkich
faktów. To nagminne i  bardzo przygnębiające. Niekiedy wystarczy jedna
wersja zdarzeń, by zamknąć uszy na wszystko inne. Niektórzy uznali go za
mordercę, bo znali tylko część faktów, a Noah był zmuszony z tym żyć. To
musiało być strasznie bolesne.
– Cieszę się, że nie umarłeś, Noah. Nie wyobrażam sobie świata bez
ciebie.
Noah uśmiecha się lekko.
– Nie chcę, żeby dzieliły nas jakieś tajemnice. Chciałem ci powiedzieć
o  tym już wcześniej, ale do tej pory z  nikim się tym nie dzieliłem. Nie
miałem z kim.
Chwytam go za nadgarstki, bo bardzo chcę go dotknąć.
– Dziękuję ci za zaufanie.
W  odpowiedzi spogląda na mnie z  taką intensywnością, że aż ściska
mnie w dołku.
– Nie zmieniłaś o mnie zdania? Nie uważasz mnie za jakiegoś typa spod
ciemnej gwiazdy, po tym, co usłyszałaś?


Skąd mu to przyszło do głowy? Noah jest uosobieniem dobra. Po prostu
przytrafiła mu się tragedia.
– W  życiu. –  Kręcę głową. –  Zdobyłeś się wobec mnie na szczerość.
Wtedy byłeś dzieciakiem. Gdybyś popełnił przestępstwo, trafiłbyś do
więzienia. To był straszny wypadek i bardzo mi przykro, że musiałeś przez
to przejść.
Noah nie odrywa ode mnie wzroku.
– Kocham cię, Kristin. Kocham cię, choć wiem, że to za wcześnie, ale
nic na to nie poradzę. Nie musisz mówić, że…
– Ja też cię kocham –  odpowiadam bez zastanowienia. Chciałam
powiedzieć coś innego, ale nie mogłam się powstrzymać. Kocham go.


ROZDZIAŁ 28

Kristin wtula się we mnie. Gładzę ją po plecach i  rozmyślam, co
powinienem zrobić.
Kocham ją.
Ona kocha mnie.
Na drodze do naszego szczęścia stoją jednak konkretne przeszkody: jej
były mąż kutas, odległość, która dzieli Tampę i Nowy Jork, oraz tabloidy,
które na pewno zaczną publikować bzdury o naszej relacji.
Wiem tylko, że nie wyobrażam sobie życia bez niej. Nie ma takiej opcji.
– Hej. – Jej głos jest cichy i zaspany.
– Śpij, skarbie.
Zasnęła zaledwie godzinę temu, ale ja nie mogłem zmrużyć oka, tylko
gapiłem się w  sufit. Nie potrafię przestać myśleć o  tym, co się stało.
Zwykle nie rozmawiam z  nikim o  Tanyi, ale wiedziałem, że muszę
powiedzieć o niej Kristin.
– Chcę, żebyś jeszcze chwilę został – mówi Kristin i ziewa.
Ja też, ale oboje wiemy, że nie mogę zostać do rana.
– Zamknij oczy – proszę ją.
Kristin natychmiast zasypia. Oboje jesteśmy wykończeni. Nie wiem, jak
to możliwe, że jeszcze nie zasnąłem. Przez dwadzieścia lat próbowałem
zapomnieć krzyk Tanyi, gdy się poślizgnęła, to, jak na mnie patrzyła i co
czułem, kiedy niosłem ją na rękach, próbując uratować. Nie wiem, czy
kiedykolwiek uda mi się zasnąć.


Dwa dni temu zapytałem moją matkę, czy powinienem powiedzieć
Kristin o tym, co się stało. To ona zachęciła mnie, żebym to zrobił, zanim
będzie za późno i oboje za bardzo się zaangażujemy.
– Noah. – Kristin wzdycha i kładzie dłoń na mojej piersi.
Uśmiecham się na myśl, że o  mnie śni. Gdy drętwieje mi ręka,
przesuwam ją trochę, a  Kristin zahacza nogą o  moją łydkę. Kiedy śpi,
zawsze się do mnie przytula. Przylega do mnie całym ciałem.
Włosy opadły jej na twarz, więc odgarniam je nieco, żeby odsłonić jej
policzek i  zarys szczęki. Jest taka piękna –  nie wiem, czym sobie na nią
zasłużyłem. Spotkanie Kristin było kompletnie… nieoczekiwane.
Gładzę ją po jej delikatnej skórze i dopowiadam to, czego wcześniej nie
zdążyłem jej powiedzieć.
– Nie wiem, czy dam radę wyjechać za tych kilka dni. Minęło parę
miesięcy od zakończenia zdjęć do serialu i  muszę wrócić do pracy, ale
ciągle to odkładam. Zrobiłaś coś dla mnie. Oddałaś mi utracony fragment
mojego serca. Nie masz pojęcia, jak trudno będzie mi wyjechać. – Głos mi
się łamie.
Na samą myśl o tym, że będę musiał wsiąść do samolotu, skręca mnie
w  żołądku. Kristin boi się, że nie będę jej chciał, choć codziennie
zapewniam ją, że jest inaczej. Boję się, że znajdzie powód, żeby to
zakończyć.
Zamykam oczy i oddycham głęboko.
Nie mam zamiaru jej stracić, muszę tylko obmyślić jakiś plan.
Choć powinienem wstać i  wyjść, chcę z  nią jeszcze chwilę poleżeć.
Gdyby mi pozwoliła, mógłbym ją przytulać do końca świata.

– Mamusiu! –  Budzi mnie głośne walenie do drzwi. –  Mamusiu!
Dlaczego pokój jest zamknięty? –  Zza drzwi słychać przytłumiony głos
Aubrey.
Kurwa. Zasnąłem i zostałem do rana.
– Kris. – Potrząsam nią, a ona zrywa się w okamgnieniu.


– Co się stało?
– Aubrey – szepczę i wskazuję na drzwi.
– Mamusiu! Jestem głodna, a Finn nie chce iść po mleko. Jesteś tam? –
 Mała wpycha paluszki przez szparę.
Kristin otwiera oczy i w panice rozgląda się po sypialni.
– Cholera – syczy i zasłania twarz. – Cholera. Cholera. Cholera.
Spoglądam na zegarek i  ganię się w  myślach. Dochodzi siódma. Nie
powinienem był zasnąć.
Kristin zasłania mi usta, choć nie miałem zamiaru nic mówić, i chrząka.
– Zaraz do ciebie wyjdę, skarbie. Ubieram się.
– Śpisz? – pyta Aubrey.
– Już nie – odpowiada Kristin. – Idź do kuchni, zaraz do ciebie dołączę.
Kris wyskakuje z  łóżka, a  ja napawam się jej widokiem. Przez
prześwitujący stanik widać jej idealne piersi, a stringi, które ma na sobie, są
kurewsko seksowne. Siadam na łóżku, żeby mieć lepszy widok.
– Noah, co ty robisz? –  szepcze głośno Kristin, wciągając spodnie na
swój cudowny tyłek.
– Co? – Uśmiecham się.
– Wstawaj – instruuje mnie. – Musisz już iść. Jak ja im to wytłumaczę?
Uwielbiam, gdy Kristin się denerwuje. Wówczas opuszcza gardę
i przestaje się cenzurować.
– Skarbie, wyluzuj.
Kristin prostuje się, spogląda na mnie ze złością i  zaczyna grzebać
w szafie.
– Wyluzuj? Jasne. Ach, już wiem –  mamrocze pod nosem. –  Powiem
dzieciom, żeby nie zwracały uwagi na wielgachnego mężczyznę, który
wymyka się z mojej sypialni, bo mamusia troszkę rozrabiała w nocy.
Wybucham śmiechem, a Kristin posyła mi mordercze spojrzenie.
– Miałeś wyjść przed świtem.
Dobrze o tym wiem, ale mleko już się rozlało i nic na to nie poradzę.


– Wiem, ale spałaś tak słodko i  chciałem z  tobą zostać. Nie zrobiłem
tego celowo.
Kristin patrzy na mnie ze zdumieniem.
– Nie bądź taki rozkoszny, bo próbuję być na ciebie wściekła. Musisz
wstawać.
– I dokąd niby mam pójść?
Wkłada bluzę i kręci głową.
– Nie wiem. Dlaczego musisz być tak obłędnie seksowny, że aż
zapominam, że jestem dorosłą kobietą? Czy ty naprawdę nie masz żadnych
wad? – Kristin rzuca we mnie moją koszulą, która ląduje mi na twarzy. –
  Jestem odpowiedzialną matką, ale wystarczy, że na ciebie spojrzę,
a natychmiast ściągam majtki jak jakaś striptizerka.
– Bardzo seksowna striptizerka o wspaniałych cyckach i…
Kristin spogląda na mnie ze złością i grozi mi palcem.
– Doigrasz się. –  Obniża tembr głosu i  zaczyna mnie przedrzeźniać. –
  Skarbie, poprzytulam cię tylko, aż zaśniesz –  mówi i  potrząsa głową
z naganą.
Wstaję i się do niej uśmiecham.
– Lubię cię przytulać –  oznajmiam i  podchodzę bliżej. –  I  lubię, jak
ściągasz majtki. – Obejmuję ją w pasie. – I cieszę się, że mnie kochasz.
Kristin trochę łagodnieje i gładzi mnie po piersi, gdy nagle rozlega się
pukanie do drzwi.
– Mamusiu. Chcę zjeść płatki, proszę! – jęczy Aubrey.
– Już idę, kochanie. A  może weźmiesz ze sobą do kuchni jakąś
zabawkę? – sugeruje Kristin i spogląda na mnie. – Ubieraj się i zmiataj.
– Kristin, nie mam się gdzie podziać, załatwmy to jak dorośli.
Gdy Kristin mruży oczy, orientuję się, że moja uwaga była nietrafiona.
Popełniłem błąd, zostając u niej do rana, i czuję, że zaraz spierze mi tyłek.
– Pamiętasz, czym jest okno? Wyjdziesz przez nie.
Nie jestem chucherkiem. Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się wychodzić
przez okno.


– Ja nie… – zaczynam, ale milknę na widok jej groźnej miny.
Wygląda na to, że nie mam wyboru.
– Idź. –  Popycha mnie. –  A  potem możesz zadzwonić do drzwi, ale
dzieci nie mogą się dowiedzieć, że tu spałeś. – Kristin znowu popycha mnie
w kierunku okna.
– Chcesz, żebym wyszedł przez okno, obszedł dom, a później zadzwonił
do drzwi? – dopytuję.
– Tak.
– Zamiast porozmawiać z dziećmi?
– Mam powiedzieć dzieciom, że uprawiałam cudowny seks z  facetem,
którego poznały wczoraj? – Prycha.
– Tego nie sugerowałem, ale cieszę się, że było ci dobrze.
Kristin pociera twarz.
– Skup się na oknie, zamiast tyle gadać.
To absurdalne, do czego gotów jest posunąć się mężczyzna dla kobiety.
Otwieram okno i  zerkam na nią, żeby się upewnić, że nie żartuje.
Ponagla mnie gestem dłoni, więc najwyraźniej nie mam wyboru.
– Zapłacisz mi za to – próbuję obrócić to w żart.
– Raczej ty mi za to zapłacisz –  sarka. –  A  teraz idź, zanim moja
sześcioletnia córka rozbroi zamek do drzwi. I wiedz, że nie żartuję.
Wątpię, żeby Aubrey była do tego zdolna, ale Finn pewnie by sobie
z nim poradził.
Zamiast przedłużać to w  nieskończoność, robię, o  co mnie poprosiła,
a raczej, czego zażądała. Dzieci mają za sobą trudny dzień, więc Kristin ma
rację, że chce utrzymać to w  tajemnicy. Poza tym chciałbym, żeby mnie
polubiły.
– Skarbie, to idę. – Całuję ją delikatnie.
Mam trzydzieści osiem lat i  oto wymykam się przez okno z  sypialni
mojej dziewczyny, żeby mnie nie nakryto. Wygląda na to, że są rzeczy,
z których nigdy się nie wyrasta.


Sadowię się na parapecie, zwieszając nogi na zewnątrz. Wiem, że
z uwagi na moją posturę przy skoku grozi mi poważna kontuzja kręgosłupa.
Odwracam się na brzuch w nadziei, że jeśli upadnę na stopy, nie będzie tak
źle, bo okno znajduje się na wysokości jakichś trzech metrów. Zwieszam
się, a  gdy spoglądam do góry, widzę Kristin, która próbuje powstrzymać
śmiech.
– Masz szczęście, że cię kocham – burczę.
Kristin wychyla się, bierze moją twarz w dłonie i mocno mnie całuje.
– Tak, z pewnością.
Nagle oboje podskakujemy, bo rozlega się głośne pukanie do drzwi.
– Idź – mówię do niej.
– Mamusiu! –  krzyczy Aubrey, pukając do drzwi. –  Strasznie się
guzdrzesz!
Kiedy Kristin się odwraca, puszczam parapet, a  gdy ląduję na ziemi,
przytulam się do ściany.
– Przepraszam! – Słyszę głos Kristin. – Już idę.
– Dlaczego tak długo to trwało? – pyta ją Aubrey.
– Nie mogłam się rozstać z  koszulą, którą uwielbiam. –  Słychać, że
Kristin się uśmiecha.
– Co? – docieka Aubrey. – Jaką koszulą?
– Już nic, kochanie. Chodź, zrobię ci śniadanie.
– Kazałaś mi wyrzucić moją ulubioną sukienkę – dodaje Aubrey. – Czy
ja też mogę ją zatrzymać?
Z oddali słychać śmiech Kristin, a ja próbuję się nie roześmiać.
Podskakuję, gdy nagle dzwoni moja komórka. Natychniast ją wyciszam,
modląc się, żeby nikt jej nie usłyszał. Szybko okrążam dom i wsiadam do
samochodu.
– Cześć, Sebastian, co tam? – odbieram, gdy mój agent dzwoni po raz
drugi.
– Musisz dziś wsiąść do samolotu.
– Dziś? – pytam, zerkając na drzwi wejściowe.


Mój agent wzdycha.
– Chcą, żebyś jutro przyszedł na casting. Wiem, że pierwotnie miał się
odbyć dopiero za kilka tygodni, ale zmienili termin.
Z całej siły chwytam skórzaną kierownicę.
– Nie mogę.
– Nie masz wyboru.
– To za szybko – stwierdzam. – Mam jeszcze kilka spraw, które muszę tu
dopiąć. Nie ma mowy, żebym teraz wyjechał.
Kristin i ja mamy wiele do obgadania. Nie mogę dziś wyjechać, skoro
dopiero co o  wszystkim jej powiedziałem. Nie jestem głupi, wiem, że
pomyślałaby, że podwinąłem ogon i uciekłem. Poza tym nie zdążyłem jej
powiedzieć o  tym pieprzonym filmie. Nie sądzę, żeby dobrze przyjęła
informację o  tym, że muszę wyjechać na pół roku do Francji, nie na tak
wczesnym etapie związku.
W słuchawce słyszę głuchy łomot, nie zdziwiłbym się, gdyby Sebastian
czymś rzucił ze złości. Wiem, że go wkurwiam.
– Mam nadzieję, że powód, dla którego nie możesz wyjechać, jest wart
więcej niż osiem milionów.
Jego obowiązkiem jest walić mi prawdę w oczy i walczyć o role.
– To trzeci projekt, który będę realizował z Paulem, on wie, że można na
mnie liczyć.
Sebastian zdaje się zapominać, że do tej pory byłem idealnym klientem.
Zawsze robiłem to, co do mnie należy, nigdy się nie skarżyłem, ale tym
razem okoliczności są zgoła inne.
– Jeśli sądzisz, że jesteś jedynym aktorem, którego mogą obsadzić w tej
roli, to chyba cię pogięło. Noah, szoruj na lotnisko. Nie spierdol tego.
– Oddzwonię – mówię i się rozłączam.
Spoglądam na dom Kristin i  zastanawiam się, co powinienem zrobić.
Myślę o tym, co wydarzyło się poprzedniej nocy, i choć wiem, że fatalnie
się składa, nie mam wątpliwości, że mój agent ma rację. Podpisałem
kontrakt wart miliony, a to wiąże się z rozmaitymi zobowiązaniami.


JA: Skarbie, muszę polecieć do Los Angeles na kilka dni. Przed chwilą
zadzwonił do mnie mój agent. Chciałbym spędzić z Tobą dzień, ale nie mam
wyboru. Nie wiem jeszcze, kiedy wrócę, dam znać.
Po chwili dostaję odpowiedź.
KRISTIN: Rozumiem.
JA: Zadzwonię, jak wyląduję.
Po chwili w oknie staje uśmiechnięta Kristin.
KRISTIN: Okej… będę tęsknić.
JA: Kocham Cię.
KRISTIN: Ja też Cię kocham.
Przystawia dłoń do ust i przesyła mi pocałunek.
Jęczę z  żalu, bo chciałbym wziąć ją w  ramiona i  pocałować. Zamiast
tego włączam silnik i zwalczam pokusę, żeby zadzwonić do mojego agenta
i wymigać się z tego pieprzonego filmu.
Muszę znaleźć sposób na to, by ją przekonać, żeby ze mną wyjechała, bo
w  przeciwnym razie gotów jestem zrezygnować z  kariery, na którą tak
ciężko pracowałem.


ROZDZIAŁ 29

– Nie możesz się tak denerwować z  powodu byle artykułu –  mówi
Nicole, siedząc przy moim stole.
Nie ma pojęcia, o czym mówi. Od wyjazdu Noaha do Kalifornii pracuję
nad szkicem tekstu i aktualnie jestem przy szóstej propozycji. Wszystkie są
równie beznadziejne.
– Spróbuj napisać artykuł o  chłopaku, z  którym się spotykasz, nie
wspominając przy okazji o rozmiarze jego członka.
To w  zasadzie niemożliwe. Szkic numer dwa wydawał się całkiem
niezły, dopóki nie zaczęłam pisać o  tym, do ilu orgazmów Noah potrafi
mnie doprowadzić, jeśli tylko choć trochę się skupi. Mimo że lubię się
przechwalać, chyba nie powinnam go dodatkowo reklamować.
– Nie krępuj się i opowiedz mi o tym – mówi Nicole z uśmiechem znad
brzegu kubka.
– Jesteś ostatnią osobą, której o tym opowiem.
Przytakuje z rozwagą.
– To chyba słuszna decyzja.
Nicole wpadła do mnie z informacją, że musi mi o czymś opowiedzieć.
Skąd miałam wiedzieć, że chodziło o  to, że przespała się z  chłopakiem,
z którym spotykałam się w liceum, i z jego bratem bliźniakiem. Jak zwykle,
nie miałam pojęcia, jak powinnam zareagować.
Część mnie podziwia ją za jej nieskrępowanie i  otwartość. Zarazem
martwię się, że jeśli nie będzie uważać, ktoś ją w  końcu skrzywdzi.


Kolesiom, z  którymi sypia, nie zależy na jej komforcie, chcą sobie
dogodzić.
– Mogę przeczytać ostatnią wersję? – pyta mnie Nicole.
Choć nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek strzegła dostępu do
swoich tekstów, w tym przypadku jest inaczej. Nikomu go nie pokazałam.
Chodzi o Noaha. Będę musiała się podzielić z całym światem mężczyzną,
którego kocham. No, może nie tyle z  całym światem, ile z  dziesięcioma
tysiącami czytelniczek bloga.
– Pokażę ci ją, jak skończę.
– Kris. – Nicole spogląda na mnie znacząco. – Ile napisałaś?
– Trochę. – Zerkam na kartkę, która leży na stole. Widnieją na niej dwa
imiona.
Przyjaciółka podąża za moim wzrokiem i w tej samej chwili sięgamy po
kartkę. Nicole jest ode mnie szybsza.
– Kristin! –  krzyczy Nicole. –  Zapisałaś tylko wasze imiona! To
wszystko! Musisz dodać jakieś słowa czy coś…
– Wiem. –  Wyszarpuję jej papier. –  Pracowałam nad tekstem, ale
przeszkodziła mi moja szurnięta przyjaciółka, która zaczęła mi opowiadać
o  seksie analnym. Potem było już tylko gorzej. Trudno coś napisać, gdy
nawijasz o tym, że uprawiałaś seks analny z moim eks i jego bratem.
Nicole uśmiecha się wstydliwie.
– Błagam, powiedz mi, że pozwalasz Noahowi posuwać cię od tyłu.
– Skąd ten pomysł, skoro nie pozwoliłam na to mojemu mężowi przez
czternaście lat naszego małżeństwa?
Nicole wzrusza ramionami.
– Bo Scott pewnie to lubił. Zachowywał się, jakby miał kij w dupie.
– Żałuję, że to powiedziałaś, bo za dwadzieścia minut ma mi przywieźć
dzieci. – Śmieję się.
W środy Scott zabiera dzieci na kolację. Miałam nadzieję, że uda mi się
popracować, bo wkrótce będę musiała oddać tekst, a Noah musiał wrócić
do Los Angeles na callback. Nie widziałam go od trzech dni i strasznie za
nim tęsknię.


– À propos dupka, czy mówił coś o Jillian, gdy przyjechał po dzieciaki?
Danielle wtajemniczyła Heather i  Nicole w  incydent z  zeszłego
tygodnia. Dla żadnej z  nas nie było to szczególnym zaskoczeniem, ale
mimo to były równie rozczarowane, co ja. Zawsze miałam nadzieję, że
myliłam się co do ich romansu. Było mi łatwiej się oszukiwać, niż stawić
czoło prawdzie. Kłamstwo chroniło mnie przed koniecznością dokonania
wyboru.
– Powiedział tylko, że nie pójdzie z nimi na kolację. Finn się ucieszył,
a Aubrey nawet to nie obeszło.
Nicole wybucha śmiechem.
– Serio, to dziecko sra promieniami słońca i  puszcza bąki z  cekinów.
W życiu nie spotkałam radośniejszej osoby. Spuszczę łomot każdemu, kto
zepsuje jej humor.
Aubrey naprawdę działa jak antydepresant. W zasadzie nic jej nie smuci
i we wszystkim potrafi odnaleźć coś pozytywnego.
– To na pewno będzie jakiś chłopak.
– A ja go zabiję.
– Nie wątpię.
Nicole wskazuje na kartkę.
– Lepiej weź się do roboty.
Z jękiem opieram głowę na ramieniu.
– To jakiś koszmar. Nie potrafię napisać nic ciekawego, bo nie znajduję
słów, żeby wyrazić, jaki jest cudowny. Jest ciepły, kochający, ma wielkie
serce i kocham go.
– Przy okazji nie zaszkodzi, że jest całkiem nieźle obdarzony.
No tak, Nicole nie byłaby sobą, gdyby tego nie dodała. Ale w  tym
przypadku ma rację.
– Święta prawda.
Gdy dostaję esemesa, jestem przekonana, że to Scott, który pisze, żeby
mnie uprzedzić, że zaraz będzie.


NOAH: Mój hotel znajduje się tuż przy oceanarium. Nie mogę przestać
myśleć o  tym, że Aubrey chciałaby dostać jakiegoś nowego pluszaka do
swojej kolekcji.
Uśmiecham się, że o nas myśli.
JA: Ma już dość zabawek, ale chcę, żebyś wrócił do mnie jak najprędzej.
NOAH: Mój plan powinien zadziałać.
JA: Ach, tak? A jaki masz plan?
NOAH: W życiu Ci go nie zdradzę.
Gdy zaczynam odpisywać, czuję na sobie spojrzenie Nicole.
– Co?
– Nic. To urocze, jak się rozmarzyłaś, kiedy do ciebie napisał.
Świntuszycie? Mogę zobaczyć?
– No co ty! – Kręcę głową i wybucham śmiechem.
– Dlaczego nie?
Co za wariatka.
– Bo nie mam siedemnastu lat.
– Twoja strata. To może poproś go o zdjęcie członka.
Czasami najlepiej nie zwracać na nią uwagi.
Spoglądam na wyświetlacz i w głowie pojawia mi się milion pytań, które
chciałabym mu zadać. Od naszej ostatniej wspólnej nocy nie mieliśmy
chwili, żeby porozmawiać. Noah przesiaduje na spotkaniach od rana do
nocy, a  trzygodzinna różnica czasu też nie pomaga. Tak naprawdę chcę
wiedzieć jedno. O reszcie możemy porozmawiać, gdy przyjedzie do Tampy.
JA: Kiedy wracasz?
NOAH: Wkrótce, kotku. Wiem, że to nie po naszej myśli, ale naprawdę
muszę tu teraz być. Uwierz mi, wolałbym być z Tobą.
„Wkrótce” mnie nie zadowala, chcę, żeby tu był. Nie zamierzam jednak
gderać, bo rozumiem, że chodzi o jego pracę.


JA: No dobrze, ten jeden raz mogę Ci wybaczyć.
NOAH: Tylko raz, co?
JA: No cóż, nie jesteś zwykłym Joe.
Chichoczę, bo Noah naprawdę ma na imię Joseph.
NOAH: Jesteś tego pewna? Przecież wiesz, że mam tak na imię.
JA: To prawda, panie Bowman, i jestem wdzięczna, że zdecydowałeś się
opowiedzieć mi o  swojej przeszłości. Wiem, że od tamtej nocy nie
zdążyliśmy o tym porozmawiać, ale cieszę się, że dowiedziałam się o tym od
Ciebie.
NOAH: Zawsze będę mówił Ci prawdę. To nie było dla mnie łatwe, ale
chciałem, żebyś wiedziała o Tanyi. Muszę zmykać. Kocham Cię, Kristin.
JA: Ja też Cię kocham.
Uśmiecham się szeroko i odkładam telefon. Nigdy w życiu nie sądziłam,
że się tak zabujam. Nie zdawałam sobie sprawy, że taka miłość naprawdę
istnieje. A teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego.
– Zachowujesz się jak Heather.
– Kiedyś poznasz mężczyznę, który sprawi, że poczujesz to samo co ja,
i wtedy zrozumiesz.
Jestem pewna, że ów mężczyzna gdzieś na nią czeka. Nicole go
znajdzie, to tylko kwestia czasu.
Nicole pokazuje mi środkowy palec.
– Żebym zaczęła się zachowywać jak wy dwie? O nie, dziękuję. Heather
wzięła urlop, żeby móc wyjechać z Elim. A ty jesteś cała w skowronkach,
bo Noah wysłał ci głupiego esemesa. Ja natomiast świetnie się bawię
z moimi bliźniakami… I która z nas ma lepiej?
Choć Nicole doskonale odgrywa rolę wesołej singielki, nie tak dawno
przeżyła okropny zawód miłosny. Biorę ją za rękę.
– Kocham cię, Nic. Jesteś najodważniejszą kobietą, jaką znam. Nie znam
nikogo, komu udałoby się przeżyć to co ty, ale uwierz mi, prawdziwa


miłość nie boli. Prawdziwa, szczera miłość to bezcenny skarb, który leczy
rany. Nie rezygnuj z niej.
Stalowa kurtyna, za którą Nicole skrywa prawdziwe emocje, unosi się
i na moment dostrzegam ból w oczach przyjaciółki. Znika on jednak równie
szybko, jak się pojawił. Nicole zabiera dłoń i odwraca wzrok.
– Tak jest lepiej.
Nicole chce być kochana. Wbrew temu, co twierdzi, prawda jest taka, że
każdy z nas pragnie być kochany. To przykre, że tak bardzo się zawiodła,
gdy raz zdecydowała się otworzyć na miłość.
– Jesteś wspaniała, niezależnie od wszystkiego.
Nicole potakuje.
– Oczywiście, że jestem. A  teraz zabieraj się do artykułu, zanim
przegapisz deadline.

Przygryzam wargę i  przeglądam ostateczną wersję tekstu. Za pół
godziny muszę go pokazać Erice i zależy mi, żeby był bez zarzutu. Gdy nie
mam już co poprawiać ani szlifować, wysyłam mejla do naczelnej, modląc
się, żeby była zadowolona.
– Mamusiu, co to jest? –  pyta Aubrey w  chwili, gdy naciskam ikonkę
„Wyślij”.
– To mój artykuł o Noahu.
– Lubię go – stwierdza Aubrey.
Biorę ją na kolana i całuję w policzek.
– Ja też.
– Choć nie nakarmił moich zwierzątek.
– Bo musiał wyjechać – wtrąca Finn, wchodząc do salonu. – Szkoda, że
Jillian też nie wyjechała.
Finn jej nie cierpi i choć wiem, że nie powinnam podsycać jego niechęci,
nie mogę go o  to obwiniać. Nie zasłużyła sobie na jego sympatię, ale to


przez nią spotkania z ojcem są dla niego katorgą. Im bardziej Finn będzie ją
prowokował, tym będzie gorzej.
– Wiem, że jej nie lubisz, ale twój tata ma zamiar się z nią ożenić.
– Nienawidzę jej. – Finn prycha.
– Dlaczego?
Finn patrzy pod nogi.
– Bo jej nie znam! Ożeni się z  nią tak po prostu? To ciebie powinien
kochać!
Och, mój kochany syneczku. Podejrzewam, że w  głębi duszy Finn ma
jeszcze nadzieję na to, że się zejdziemy, ale to się nigdy nie wydarzy.
– Synku, nienawidząc Jillian, nie sprawisz, że zejdę się z twoim ojcem.
Zawsze będziesz miał tatę, ale on ją kocha, a ona nie zniknie – mówię, choć
życzę jej jak najgorzej. Nie istnieje większa podłość niż rozbicie
małżeństwa.
Choć jestem pewna, że to wszystko moja wina.
Nie potrafiłam go zadowolić. Nie potrafiłam zadbać o  dom tak, jak
chciał. Byłam beznadziejna w  łóżku. Scott bez wątpienia miałby jeszcze
wiele do dodania w  tym temacie. Na szczęście miał asystentkę, która
obsługiwała jego i jego malutkiego kutasa.
Oczywiście tego mu nie powiedziałam.
– Dlaczego tatuś ją kocha? – pyta Aubrey, spoglądając na mnie.
„Bo jest idiotą, który myśli kutasem”.
– Czasami po prostu się w kimś zakochujemy, bez wyraźnej przyczyny.
Osobiście nie mam pojęcia, co on w niej widzi.
Aubrey zaczyna się bawić moimi włosami.
– Jillian powiedziała, że już nie jesteś żoną tatusia.
To szczyt wszystkiego. Mam dość wysłuchiwania od moich dzieci bzdur,
które Jillian sączy im do ucha. Ewidentnie za nimi nie przepada, więc
powinna przestać z  nimi rozmawiać. Już ja dam Scottowi popalić. Nie
zawaham się przed wystąpieniem o pełną opiekę nad dziećmi. Założę się,
że byłby zachwycony, gdyby musiał płacić wyższe alimenty.


Nie pozwolę, żeby krzywdzono moje dzieci, tylko dlatego, że Scott
znalazł sobie nową kobietę. Ja też poznałam Noaha, ale do niczego ich nie
zmuszam.
Gładzę Aubrey po policzku.
– To prawda. Ale nadal jestem twoją mamusią, a on jest twoim tatusiem.
– To dobrze. – Aubrey się uśmiecha. – Jesteś dobrą mamusią.
– Cieszę się, że tak myślisz. – Zaczynam ją łaskotać.
– Czy Noah do nas wróci? – pyta Finn.
– Chyba przyjedzie jutro, dlaczego pytasz?
Jestem ostrożna, żeby Finn opacznie czegoś nie zrozumiał. Dość się już
wycierpiał, więc staram się unikać niedomówień.
– W  telewizji ma być maraton filmów o  Harrym Potterze –  mówi,
drapiąc się po głowie, i odwraca wzrok.
To wzruszające. Mój syn myśli o  Noahu. Gdy poprzedniego wieczoru
rozmawiałam z  nim na FaceTimie, Finn na chwilę dołączył do rozmowy.
Gadali o  Hollywood, co było naprawdę urocze. Finn jest zafascynowany
światem filmu. A Noah z radością mu o nim opowiada.
Gdy Noah powiedział mu, że był na kolacji z jego ulubionym aktorem,
mój syn się rozpromienił.
Noah wyraźnie zmarkotniał, że ma konkurencję.
– Jestem pewna, że jeśli Noah wróci, to go z  tobą obejrzy. Jeżeli nie
masz nic przeciwko temu, żeby do nas wpadł…
– Dlaczego miałbym nie chcieć, żeby nas odwiedził? –  pyta Finn ze
zdziwieniem.
– Nie wiem, ale nie przepadasz za Jillian. Nie byłam pewna, jaki masz
stosunek do Noaha.
Aubrey zeskakuje z  moich kolan i  zaczyna robić piruety na środku
pokoju.
– Noah musi do nas przyjść. –  Chichocze. –  Jest opiekunem w  moim
zoo.


No tak, dla mojej córki najważniejsze są jej wymyślone zoo i pluszowe
zwierzęta, które w nim pomieszkują.
– Noah nie jest taki jak Jillian. –  Finn wypowiada jej imię z  wyraźną
pogardą. Nie mogę się z nim nie zgodzić.
– Jest miły – dodaje Aubrey i ponownie zaczyna wirować.
Nawet nie wiedzą, jak mnie to cieszy. Noah jest dla mnie ważny, ale
z  uwagi na dzieci nie chcemy się spieszyć. Zależy nam na tym, żeby się
z nim oswoiły, zanim zaczniemy się afiszować z naszą relacją. Dlatego nie
potrafię zrozumieć postępowania Scotta. Skąd ten pośpiech? Dlaczego tak
mu spieszno do ożenku? Są zakochani i  oczekują dziecka, ale przecież
mogliby zaczekać. Nie żyjemy w latach pięćdziesiątych, gdy ciąża wiązała
się z koniecznością natychmiastowego ślubu.
Kocham Noaha. Wiem, że to nie jest przelotna fascynacja. Będę go
kochać jutro i pojutrze. Dlatego żadnemu z nas się nie spieszy.
– Słyszałem, jak się pokłócili, bo tata powiedział, że chce zaczekać ze
ślubem. – Finn chichocze.
Strzygę uszami, bo co tu dużo mówić, uwielbiam plotki.
– Powiedział, że chce zaczekać?
– Owszem –  odpowiada Finn ze wzrokiem wbitym w  komórkę. –  Nie
chce się z nią żenić. Słyszałem, jak się kłócili. Chyba poszło o mnie, tata
powiedział, że nie jestem na to gotowy.
A  to ciekawostka. Od czasu awantury Scott zaczął się bardziej starać.
Częściej rozmawia z synem, co bardzo mnie cieszy. Zależy mi na tym, żeby
mieli dobre stosunki. Nie kocham Scotta, ale chciałabym, żeby moje dzieci
miały o nim jak najlepsze zdanie. Każde dziecko potrzebuje miłości obojga
rodziców.
– Czy to cię ucieszyło? – podpytuję go.
Finn wzrusza ramionami, jak przystało na dziesięciolatka. Boże broń,
żebym przerwała mu oglądanie filmiku, na którym dorosły mężczyzna
wydziera się na swój komputer.
Dzwonek do drzwi przerywa naszą rozmowę, która najwyraźniej i  tak
dobiegła końca. Aubrey biegnie otworzyć, a ja ruszam tuż za nią.


– Noah! – krzyczy i zarzuca mu ramiona na szyję.
– Cześć, ślicznotko!
Gdy Noah bierze ją na ręce, topnieje mi serce. Minęło siedem dni, odkąd
oddychałam tym samym powietrzem co on.
Od tygodnia tęskniłam za jego dotykiem. Choć marzę o  tym, żeby go
pocałować, najlepiej nago, niestety mamy towarzystwo, więc będę musiała
zaczekać.
– Cześć. – Uśmiecham się do niego i opieram głowę o futrynę.
– Noah! Wiesz co? –  Finn do niego podbiega. –  Cały dzień będą
puszczać filmy o Harrym Potterze!
– Niemożliwe! – Noah się uśmiecha. – Będę mógł pooglądać je z tobą?
– No jasne! Dlatego ci o  tym powiedziałem –  mówi Finn, patrząc na
Noaha jak na idiotę.
Wygląda na to, że moje dzieci zaanektowały Noaha. Aubrey chwyta go
za policzki i zmusza, żeby na nią spojrzał.
Wybałusza oczy, trzymając jego twarz.
– Panie, czeka na pana robota.
Wybucham śmiechem, a  Noah próbuje coś powiedzieć przez ściśnięte
policzki.
– Tak?
– Tak! Zwierzątka są głodne.
– Aubrey, to są zabawki! Nie są prawdziwe! – upomina ją Finn.
– Dzieciaki, dość tego –  przerywam im, zanim dojdzie do kłótni. –
 Pozwólcie mu wejść do domu.
Noah stawia Aubrey na podłodze, a ona bierze się pod boki.
– Przygotuję je do karmienia.
Noah kuca, łapie ją za czubek noska i się uśmiecha.
– Dobry plan. Nie chciałbym, żeby zgłodniały.
Przewracam oczami, gdy moja córka odchodzi, kręcąc bioderkami. Ma
dopiero sześć lat, a już jest straszną kokietką. Gdy wybiega z pokoju, Noah
podchodzi do mnie. Wygląda jeszcze lepiej niż ostatnio. Ma krótsze włosy,


ale zapuścił brodę, w której jest mu bardzo do twarzy. Mój puls przyspiesza
i chwytam się drzwi, żeby się na niego nie rzucić.
– Cześć – szepczę.
– Mamo, już się z nim przywitałaś. – Słyszę zza pleców głos Finna.
Cholera. Zapomniałam, że tu jest.
Noah uśmiecha się lekko.
– To prawda –  mówi. –  Może na starość twoja matka zaczyna tracić
pamięć, co, Finn?
– Masz rację! –  Finn się śmieje. –  Ostatnio przez godzinę szukała
kluczyków do samochodu. Były w lodówce.
– Zdrajca.
Noah wybucha śmiechem i lekko dotyka mojej dłoni.
– Później się przywitamy.
Masz to jak w banku.
Noah jest jak wymarzony prezent pod choinką. Chcę go natychmiast
rozpakować, ale będę musiała jeszcze chwilę poczekać.


ROZDZIAŁ 30

– Czego, do diabła, chcesz o  tej porze? –  mówię, odbierając telefon
o piątej nad ranem.
– Mamy problem. – Mój piarowiec chrząka znacząco. To Tristan będzie
miał problem, że dzwoni do mnie o tej porze. Rozumiem, że jest nocnym
markiem, ale cenię sobie niezakłócony sen.
Gdy wstaję z  łóżka, Kristin przewraca się na bok i  zakrywa głowę
kołdrą. W  minionym tygodniu zakradałem się do niej po zmroku albo
spotykaliśmy się, gdy Scott zabierał dzieci na kolację. Kiedy nadszedł
weekend, wreszcie mogła przenocować u mnie i ochrzciliśmy godnie naszą
pierwszą wspólną noc w moim mieszkaniu. Chyba nie ma powierzchni, na
której bym jej nie przeleciał. To była udana noc.
Tym bardziej potrzebuję snu, żeby móc się zregenerować.
– Jaki problem? – pytam, pocierając oczy i wchodząc do kuchni.
Muszę się napić kawy. Naciskam guzik w moim ekspresie marki Keurig
i patrzę, jak do filiżanki spływa upragniona dawka kofeiny.
– Pamiętasz, że ostrzegałem cię, żebyś się nie godził na ten drugi
wywiad? – Tristan pyta mnie z cieniem satysfakcji w głosie.
– Ten, który przeprowadziła ze mną moja dziewczyna? – dopytuję, choć
to jedyny wywiad, którego udzieliłem w ostatnim czasie.
Tristan parska śmiechem.
– Noah, musisz go przeczytać. Dostałem już mnóstwo próśb o  zajęcie
stanowiska w tej sprawie i stanąłem na głowie, żeby to odwlec, ale musimy


jak najszybciej wydać oświadczenie.
Tristan bywa okropnie melodramatyczny. Rozumiem, że jego praca
polega na dbaniu o mój wizerunek, ale straszny z niego cynik.
– Na pewno przesadzasz.
– Wysyłam ci link do wywiadu – mówi.
Boże, co za histeryk. Gdy kawa jest gotowa, sięgam po filiżankę
i laptopa i stawiam je na blacie. Bezskutecznie próbuję wymazać z głowy
obraz gołego tyłka Kristin, który nie tak dawno leżał w  tym samym
miejscu.
– Noah?
– Już, chwileczkę – burczę.
Gdy otwieram link, na widok nagłówka robi mi się słabo. Na głównej
stronie „Celebaholic” widnieje tytuł: Noah Frazier: Hollywoodzkie
bożyszcze czy młodociany zabójca?
Kręcę głową i mrugam w nadziei, że to tylko miraż.
To jakieś nieporozumienie.
Niemożliwe, żeby ona to napisała.
Przecież tyle nas łączy. Nie zrobiłaby mi tego. To niemożliwe.
Skroluję stronę z wywiadem, podpisanym nazwiskiem Kristin, i czytam
o zdarzeniach, które ukrywałem przed światem przez ostatnie dwadzieścia
lat. Czuję się, jakbym dostał w twarz.
Tekst zilustrowany jest czarno-białymi zdjęciami Tanyi i  mnie, które
zrobiono nam na balu maturalnym. Wywiad roi się od drastycznych
szczegółów dotyczących jej śmierci. Nie pominięto również tego, że tuż po
tragedii wyprowadziłem się z  miasta i  zacząłem nowe życie pod
zmienionym nazwiskiem.
O wszystkim powiedziałem Kristin.
Z  każdym kolejnym słowem, które czytam, moje serce przeszywa ból.
To jakiś sen, koszmar, z  którego zaraz się przebudzę. Przecież to
niemożliwe, żeby kobieta, którą kocham, sprzedała mnie za chwytliwy
nagłówek.
– Noah?


– Zamknij się – warczę i czytam dalej. Gdy mój wzrok pada na zwrot
„przeciętny Joe”, już wiem, że to musiała być ona. Nie ma innego
wytłumaczenia.
– Ja… Ja… –  jąkam się, nie mogąc wydusić z  siebie słowa. –  Ona…
Kristin tu jest… To niemożliwe.
– Zadzwonię do Catherine – mówi Tristan ze współczuciem.
– Nie. – Ucinam. – Kristin by mi tego nie zrobiła. To musi być jakiś żart.
Tristan wzdycha.
– Nie wiem, co mam ci powiedzieć, ale jedno jest pewne: to katastrofa
wizerunkowa i muszę natychmiast zacząć działać. Dzwoniłem do redakcji
„Celebaholic”, ale artykuł już się ukazał.
Wiem, że za to mu płacę, nadal jednak trudno mi w  to wszystko
uwierzyć. Nie po tym, co się wydarzyło między mną a  Kristin.
Zorientowałbym się, że udaje. To by oznaczało, że wszystko było zwykłą
farsą.
Pamiętam, jak płakała, gdy o wszystkim jej powiedziałem. Musi istnieć
jakieś wytłumaczenie.
– Najpierw muszę z nią porozmawiać – oznajmiam.
– Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć, moim zadaniem jest temu
zaradzić.
– Rób, co uważasz, ale… kurwa, sam nie wiem.
Obezwładnia mnie poczucie zdrady. Jak mogła mi to zrobić? Jak mogła
opublikować informacje, które przekazałem jej w zaufaniu?
Chwytam kubek i  zaczynam się trząść. Muszę się natychmiast
dowiedzieć, co się stało. Gdy zarobiłem pierwsze duże pieniądze, rodzice
Tanyi otrzymali ode mnie pokaźną kwotę i  ufundowali stypendium w  jej
imieniu. Podpisali sporządzoną przez moich prawników umowę, która pod
groźbą sankcji zobowiązała ich do milczenia odnośnie do mojego udziału
w wypadku ich córki.
Wybaczyli mi już dawno temu i z całą pewnością by mnie nie zdradzili,
czyż nie? To bez sensu, przecież wiedzą, jak bardzo kochałem ich córkę. Jej


matka z ulgą przyjęła informację o mojej relacji z Kristin. Powiedziała, że
najwyższy czas, żebym przestał żyć przeszłością.
Próbuję sobie przypomnieć wszystkie osoby, które podawały
w  wątpliwość moją niewinność. Ale dlaczego miałyby do tego wracać?
I skąd miałyby się dowiedzieć o Kristin?
Ale to i tak nie ma, kurwa, żadnego znaczenia, bo to Kristin napisała ten
artykuł. Post na blogu podpisany jest jej nazwiskiem. Zaufałem jej,
pokochałem ją, oddałem jej serce, a  ona mnie zdradziła. Dlaczego?
I dlaczego nadal udaje? Co robi w moim łóżku?
Muszę z nią porozmawiać, bo zwariuję.
Idę do sypialni i  z  każdym krokiem moje serce bije coraz szybciej.
Jestem zdruzgotany i nie mogę zebrać myśli.
Odkładam laptopa na podłogę, siadam na brzegu łóżka i spoglądam na
Kristin, usiłując zignorować rozdzierający ból, który szarpie moim sercem.
Ze ściśniętym gardłem wyciągam rękę, by jej dotknąć. Od tego, co się stało,
nie ma już odwrotu. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to bez wahania.
Zostałbym w przeszłości i modliłbym się, żeby jutro nigdy nie nadeszło.
– Kristin? – Delikatnie dotykam jej ramienia. – Kristin, obudź się.
Kristin przewraca się na plecy i spogląda na mnie z uśmiechem.
– Cześć.
Gdy patrzy na mnie, pęka mi serce. Nie wygląda jak kobieta, która
właśnie zniszczyła mi karierę. Patrzy na mnie jak na swojego wybawcę.
Musi mi to wytłumaczyć, żebym mógł to naprawić.
– Kristin, ukazał się twój artykuł – mówię.
– Tak? Sądziłam, że opublikują go dopiero jutro. Czytałeś? –  Kristin
siada na łóżku i owija się prześcieradłem.
– A ty?
– Cóż, to ja go napisałam. – Wzrusza ramionami.
– Ty go napisałaś? – dopytuję. – Nikt ci nie pomagał?
Kristin przechyla głowę i wybucha śmiechem.
– Oczywiście, że to ja go napisałam, głuptasku. Tydzień temu przesłałam
go naczelnej, a kilka dni temu razem na-


niosłyśmy poprawki. Nie podoba ci się? Myślałam… nie byłam pewna, czy
ci się spodoba, ale miałam nadzieję, że…
Zamykam oczy i wydycham przez nos.
– Myślałaś, że mi się spodoba?
– Noah? – Kristin dotyka mojej ręki, a ja się odsuwam. – Co się stało? Ja
nie… jesteś zły?
– Oczywiście, że jestem zły, Kris. Nie wierzę, że to napisałaś! Kurwa,
jak mogłaś?
Kristin odsuwa się i spogląda na mnie z żalem.
– Co ci się w nim nie podoba? Przecież napisałam prawdę!
Wstaję i chwytam się za głowę. To niemożliwe, żeby była aż tak głupia.
Wiem, że nie jest. Wie, ile się nacierpiałem. Kurwa, przecież siedzieliśmy
razem na łóżku, a  ja płakałem. W  żaden sposób nie dałem jej do
zrozumienia, że może o tym napisać.
Wzburzony spoglądam na nią i zaczynam gestykulować.
– Gdy powiedziałem ci o Tanyi, nie sądziłem, że powinienem zastrzec,
że nie możesz o tym napisać!
– Tanyi? – Kręci głową. – O czym ty mówisz?
– Nie udawaj głupiej, Kris. Przed chwilą przyznałaś się do napisania
tego tekstu.
Kristin wstaje, owijając się prześcieradłem.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Nie napisałam ani słowa o Tanyi.
Nie wiem, co jest gorsze: czy to, że się do tego przyznała, czy to, że
nagle rżnie głupa. Jeśli postanowiła mnie wydać, mogłaby przynajmniej się
do tego przyznać. Jestem tak wściekły, że nie mogę wydusić z  siebie ani
słowa.
Sięgam po laptopa i kładę go na łóżku.
– Dajmy sobie spokój z tą szopką. Nie obrażaj mnie.
Kristin kręci głową i  sięga po komputer. Kiedy spogląda na mnie, jej
oczy są pełne łez.
– Ja tego nie napisałam.


– Jak to? Przecież przed chwilą się do tego przyznałaś.
– Przysięgam ci, że nie. To nie jest tekst, który wysłałam naczelnej! –
 mówi i drżą jej wargi.
– A  może sądziłaś, że będziesz miała więcej czasu, zanim go
przeczytam? Kurwa, nie wierzę, to szczyt wszystkiego!
– Noah… – Kristin robi krok w moją stronę, ale odsuwam się od niej. –
  Noah, proszę. Ja tego nie napisałam. To nie jest mój tekst! Przysięgam!
Napisałam o twojej pracy, o nowej roli, w której wcielasz się w bohatera
walczącego o  ukochaną kobietę! Pisałam o  twoim dobrym sercu,
o  fundacjach, które wspierasz, nie napisałam słowa o  Tanyi! Nigdy bym
tego nie zrobiła!
Chwytam się za skroń, bo czuję, że zaraz pęknie mi głowa. Boże, ten ból
jest nie do zniesienia. Chcę jej uwierzyć, ale artykuł zadaje kłam jej
słowom.
– Jakim cudem wszystko, o  czym ci powiedziałem, znalazło się
w  tekście? Kristin, podpisałaś się pod tym swoim nazwiskiem! Od
dwudziestu lat nikomu tego nie zdradziłem i nagle, dwa tygodnie po naszej
rozmowie, wszystko znalazło się w  internecie? Powiedz mi –  mówię,
podchodząc do niej. – Powiedz mi, jak to się stało?
Jestem racjonalnym gościem, więc jeżeli twierdzi, że tego nie zrobiła,
muszę zobaczyć, co wysłała do naczelnej. Bo na razie nic nie wskazuje na
to, żeby mówiła prawdę.
– Pokażę ci moją skrzynkę! Zobaczysz, że tego nie wysłałam. – Kristin
sięga po laptopa, ale jestem szybszy.
Nikomu już nie wierzę. Nawet sobie. Jedyne, czego pragnę, to żeby się
okazało, że Kristin mówi prawdę. Nie mogę się do tego przyznać, bo mam
do niej straszną słabość. Może będzie chciała skasować mejla albo zatrzeć
za sobą ślady? Muszę mieć stuprocentową pewność, że mnie nie okłamuje.
– Podaj mi hasło do skrzynki. Sam to sprawdzę.
Kristin siada obok mnie i wzdycha ciężko.
– Naprawdę sądzisz, że mogłabym to zrobić?
– Nie wiem, co mam myśleć – przyznaję.


Kristin zwiesza głowę i pociąga nosem.
– Myślałam, że lepiej mnie znasz.
– Po prostu udowodnij mi, że to nie ty napisałaś tekst opisujący śmierć
Tanyi, który ukazał się pod twoim nazwiskiem, a  ci uwierzę. Kristin, to
ostatnia rzecz, jakiej bym sobie życzył. Kurwa, chcę z tobą być i próbuję
się w tym wszystkim połapać.
Na widok bólu, malującego się w jej niebieskich oczach, pęka mi serce,
ale musi mi dać jakiś dowód, choćby najmniejszy, żebym mógł jej
uwierzyć.
– Dobrze, zaloguj się do mojej skrzynki. Nie zrobiłam tego. Nigdy bym
cię tak nie zawiodła. Kocham cię, Noah. –  Na końcu łamie się jej głos,
czym prawie doprowadza mnie do płaczu. – Erica jest naczelną, to do niej
należą decyzje o  ostatecznym kształcie tekstów. Nie wiem, może ktoś jej
o tym powiedział i zredagowała mój artykuł na własną rękę.
Bardzo bym chciał się mylić. Jeśli nie znajdę w jej skrzynce tego tekstu,
padnę do jej stóp i zniszczę osobę, która to zrobiła. Gdy Kristin podaje mi
hasło, loguję się na jej konto. Wchodzę do folderu z wysłanymi mejlami,
modląc się, żebym nic tam nie znalazł.
Mój wzrok pada na dwie wiadomości wysłane do Eriki. Tytuł ostatniego
mejla brzmi: Pilne – wykorzystaj to w tekście.
Gdy otwieram załącznik, moja nadzieja pryska.
Spoglądam na Kristin, która stoi oparta o ścianę.
– Rozumiem, że ta historia była dla ciebie warta więcej niż nasz
związek. Nie martw się, Kristin, nie mam zamiaru cię zniszczyć, tak jak ty
zniszczyłaś mnie. Wygląda na to, że po prostu miałem pecha.


ROZDZIAŁ 31

– Posłuchaj mnie! – Chwytam go za nadgarstek, gdy wychodzi z pokoju.
– Nie zrobiłam tego!
Noah wyszarpuje rękę i obrzuca mnie spojrzeniem pełnym pogardy.
– Kurwa, przestań kłamać! Nie mogę na ciebie patrzeć! Puść mnie!
Jego słowa ranią mnie na wskroś. On mnie nienawidzi. Widzę to w jego
oczach i usta zaczynają mi drżeć. Tak bardzo go potrzebuję.
– Nigdzie nie idę! – wypalam, usiłując znaleźć jakieś wytłumaczenie dla
tego, co się stało. Przecież nie wysłałam tego mejla. Nikomu nie
powiedziałabym o  jego przeszłości. –  Musimy porozmawiać. Nie możesz
mnie odepchnąć, ja cię kocham!
Noah staje naprzeciw mnie, zamyka oczy, a  gdy ponownie je otwiera,
wzdycha głęboko.
– Z nami koniec. Nie mam ci już nic więcej do powiedzenia. Wynoś się.
– Noah, musisz mi uwierzyć. Proszę, przecież mnie znasz. Kochasz
mnie, spróbujmy znaleźć jakieś wyjście z  tej sytuacji. Nie wiem, co się
stało, ale przysięgam na Boga, że ja tego nie zrobiłam! Dlaczego miałabym
chcieć cię skrzywdzić? Przecież widzisz, że to nie ma żadnego sensu.
– Mam rozumieć, że nagle, ni z tego, ni z owego, wszystko, o czym ci
powiedziałem, wypłynęło na światło dzienne? Najdrobniejsze szczegóły
dotyczące mojego życia trafiły do internetu, opatrzone twoim nazwiskiem.
Ale ty twierdzisz, że tego nie zrobiłaś? Masz mnie za idiotę? Sądziłaś, że
się nie dowiem? Czy uznałaś, że masz to gdzieś, bo dopięłaś swego?


Jego słowa ranią mnie bardziej niż jakakolwiek obelga. Noah mi nie
wierzy, a ja nie mam jak go przekonać, że jest w błędzie. Wiem tylko, że
nie wysłałam tego mejla. Nie ja napisałam ten tekst i  nie zdradziłam
nikomu jego tajemnicy.
– A co z ludźmi z twojej przeszłości? Nie tylko ja o tym wiem! – mówię,
chwytając się, czego popadnie.
– Nie sądzisz, że już o  tym pomyślałem? Dlaczego nagle mieliby tak
ryzykować? Gdy zacząłem karierę w  tej branży, moi ludzie dopilnowali,
żeby nikt nie pisnął na ten temat ani słowa. Zresztą skąd niby mieliby
wiedzieć, kim jesteś? W  jaki sposób mieliby uzyskać dostęp do twojej
skrzynki? Wytłumacz mi to!
– Wiem, jak to wygląda, ale proszę – błagam go. – Proszę, daj mi kilka
dni, żebym mogła rozwikłać tę zagadkę.
– Daruj sobie. Jutro już mnie tu nie będzie.
Cała sztywnieję i robi mi się słabo. Noah nie może tak po prostu odejść.
Na pewno istnieje jakieś wytłumaczenie, potrzebuję tylko trochę czasu,
żeby je znaleźć. Wyciągam do niego ręce, ale on odsuwa się ze wstrętem,
czym łamie mi serce. Mężczyzna, od którego w  nocy nie mogłam się
opędzić, nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
– Błagam cię. Proszę, daj mi chwilę, żebym mogła zrozumieć, co się
stało.
Noah spogląda na mnie zimno.
– I  tak wyjeżdżam –  stwierdza z  satysfakcją, czym wstrząsa mną do
głębi. Nie wspominał o żadnym wyjeździe.
– Wyjeżdżasz?
– Tak, do Francji. Dostałem rolę, za kilka dni zaczynam zdjęcia.
Wygląda na to, że bardzo mi ułatwiłaś decyzję o wyjeździe. Dzięki.
Jak to? Czy on mnie okłamał? Rozkochał w sobie z premedytacją, choć
wiedział, że wyjedzie?
– Obiecałeś mi, że nigdzie nie wyjedziesz! – krzyczę.
– A ty mnie zapewniałaś, że jestem dla ciebie wszystkim. Wygląda na to,
że oboje łgaliśmy. – Noah śmieje się gorzko.


– Noah, nie rób tego.
Nasza relacja rozpada się w pył.
– Przestań. – Noah spogląda na mnie i zaciska zęby. – Nie rób ze mnie
potwora. Robię, co mogę, żeby cię nie skrzywdzić. Trzymam emocje
w ryzach, bo nie mogę patrzeć, jak płaczesz. Bo tym właśnie jest miłość,
Kris. Wyrwałaś mi serce – uderza się w pierś – ale mimo to nie zniósłbym
myśli, że cierpisz. Kocham cię, mimo krzywdy, którą nam wyrządziłaś. To
wszystko twoja wina. – Kręci głową i wybiega z sypialni.
Stoję na środku pokoju naga, owinięta jedynie w prześcieradło, i upadam
na kolana. Serce bije mi jak młot, a z oczu płyną łzy.
– Przysięgam, że cię kocham – szepczę do siebie.
Czy to się dzieje naprawdę?
Jak to możliwe, że jeszcze pięć godzin temu kochaliśmy się, a  teraz
z nami koniec?
Wzdrygam się na odgłos zatrzaskiwanych drzwi. On nie może mnie tak
zostawić. Nie pozwolę mu na to. Zrywam się na równe nogi i  biegnę do
salonu, ale jego już nie ma.
– Noah! – wołam, mój krzyk napotyka jednak pustkę.
Moje pokiereszowane serce otrzymało śmiertelny cios, po którym już
nigdy się nie zabliźni.
Choć oddycham z trudem, udaje mi się dojść do sypialni. Nie mogę go
stracić. Gdyby tylko wrócił, na pewno udałoby się nam znaleźć jakieś
wyjście. Jestem pewna, że to możliwe, ale on już się poddał. Zaczynam się
ubierać, a w pustym pokoju słychać tylko dzwonienie moich zębów.
Sięgam po oprawione zdjęcie z naszej wizyty w oceanarium i wybucham
płaczem.
Noah ma na nosie okulary przeciwsłoneczne i trzyma Aubrey na rękach,
ja stoję za nim, opierając głowę na jego ramieniu, a  Finn skacze do
obiektywu z rozdziawionymi ustami. Jak on mógł pomyśleć, że mogłabym
go skrzywdzić? Moja miłość do niego jest równie promienna, co mój
uśmiech na naszym wspólnym zdjęciu. Przecież go kocham. Poznałam go
z moimi dziećmi. Dlaczego niby miałabym to zrobić?


Może po prostu potrzebuje czasu. Jestem pewna, że gdy ochłonie,
zrozumie, że to nieprawda.
Ocieram łzy i  próbuję powstrzymać płacz. To cierpienie jest nie do
zniesienia.
Zbieram swoje rzeczy i  usiłuję wziąć się w  garść. Krok po kroku
odtwarzam zdarzenia z  ostatnich dni, ale nic nie budzi mojej
podejrzliwości. Mejla z tekstem wysłałam z domu, upewniłam się, że Erica
go dostała, a potem spotkałam się z Noahem.
Odwiozłam dzieci do Scotta, a  Noah czekał na mnie w  domu. Potem
przyjechaliśmy do niego, uprawialiśmy najbardziej intensywny seks
mojego życia, zjedliśmy kolację, znowu poszliśmy do łóżka, a  później
wszystko eksplodowało.
Mieszkanie robi wrażenie zimnego –  miłość i  ciepło, którymi się
cieszyliśmy, wyparowały bez śladu. Gdy zauważam kartkę na blacie, łzy
ponownie napływają mi do oczu.
Chcę, żebyś zniknęła, zanim wrócę do domu. Zostawiam Ci pieniądze na
taksówkę. Myślałem, że śmierć Tanyi była bolesnym doświadczeniem, ale to
nic w porównaniu z tym, co Ty mi zrobiłaś.
Boże, dłużej tego nie wytrzymam. Niech zatrzyma sobie swoją kasę
i  moje serce, bo żadne z  nich nie jest nic warte. Podchodzę do drzwi,
chwytam za zimną klamkę i  odwracam się, chcąc zachować w  pamięci
obraz mieszkania.
– Żegnaj, Noah – szepczę, a łza spływa mi po policzku.
Wychodzę na zewnątrz z dziurą zamiast serca i kieruję kroki do osoby,
która na pewno mi uwierzy.

– Halo? – W słuchawce rozlega się zaspany głos Eriki.
– Musisz natychmiast zdjąć ten pieprzony artykuł ze strony. To nie ja go
napisałam! – Pociągam nosem.
– Jak to?


Nie mam czasu ani siły jej tego tłumaczyć. Muszę się jak najszybciej
spotkać z moją przyjaciółką i dojść do tego, co się stało.
– Po prostu go zdejmij.
– Okej, okej. –  Słyszę szelest w  słuchawce. –  Właśnie go kasuję, ale
musisz mi wytłumaczyć, co się stało. To świetny tekst.
Zaryczana docieram na miejsce.
– Nie jest świetny. To stek kłamstw i nie ja go wysłałam. Nie wiem, co
się stało, ale musisz go zdjąć.
Rozłączam się i  wchodzę po schodach. Gdy docieram do drzwi,
naciskam dzwonek, zanosząc się płaczem tak głośno, że ledwo oddycham.
Nikt nie podchodzi do drzwi, więc zaczynam w  nie łomotać, żeby ją
obudzić.
– Kurwa, co jest… –  Nicole wybałusza oczy, a  ja rzucam się jej
w ramiona.
Zaczynam szlochać i przytulam się do przyjaciółki.
– On odszedł. Zostawił mnie.
– Kto odszedł? Czy z dziećmi wszystko w porządku?
Kręcę głową, a ona gładzi mnie po plecach.
– Kristin, powiedz coś! Co się stało, do diabła?
Nicole spogląda mi w  oczy z  zatroskaną miną. Nie zawodziłam tak
nawet wtedy, gdy rozstałam się ze Scottem. Tamto rozstanie było o niebo
łatwiejsze. Przypominam sobie, z jaką odrazą Noah na mnie spojrzał, kiedy
zobaczył mejla, którego przecież nie wysłałam ani nie napisałam.
Prześladują mnie rozczarowanie, które pobrzmiewało w  jego głosie,
i wściekłość, gdy oznajmił, że i tak zamierzał wyjechać.
Choć czuję się jak ktoś, komu wbito nóż w serce, jestem wdzięczna za
ten ból. Przypomina mi on bowiem, że to wszystko wydarzyło się
naprawdę.
– Noah… –  Wzdycham. –  Ten artykuł i… och, Nic, to straszne. Nie
wiem, jak się to stało, ale on mnie zostawił. Byłam głupia, gdy myślałam,
że coś z tego będzie – mówię drżącym głosem.


Nicole sadza mnie na kanapie i przykrywa kocem. Zwijam się w kłębek
i kładę głowę na jej kolanach, tak jak w dzieciństwie. Nicole patrzy na mnie
ze smutnym uśmiechem i gładzi po głowie.
– Powiedz to pełnym zdaniem, Kris.
– Czuję, że zaraz umrę.
– Kotku, chcę cię zrozumieć, ale mówisz bez ładu i składu. O co chodzi
z tym artykułem?
Opowiadam jej o  tym, co się wydarzyło, a  Nicole słucha mnie
w milczeniu. Na zmianę płaczę i się wściekam, kiedy mówię jej o tym, jak
błagałam go, żeby mi uwierzył. Dowody, co prawda, wskazują na moją
winę, ale powinien był wiedzieć, że nigdy bym mu tego nie zrobiła. A on
zamiast mi uwierzyć, zostawił mnie samą z  dwudziestodolarowym
banknotem i liścikiem, którym złamał mi serce.
Gdy kończą mi się łzy, ogarnia mnie odrętwienie. Leżę na kanapie ze
wzrokiem wbitym w sufit.
Po dłuższej chwili Nicole pyta mnie cicho:
– A ty byś mu uwierzyła?
– W co?
– Gdyby role się odwróciły, czy uwierzyłabyś, że jest niewinny?
– Tak – odpowiadam bez wahania. Siadam i czekam, aż Nicole uzasadni
swoje pytanie.
Nic wzdycha i odwraca wzrok.
– Chodzi mi o  to, że to wszystko nie trzyma się kupy. Jakim cudem
twoja naczelna dostała od ciebie mejla z  tymi wszystkimi szczegółami,
o których ci powiedział, choć ty go nie wysłałaś? Wiem, że nigdy byś tego
nie zrobiła, ale znam cię od dwunastego roku życia. Oczywiście, że to
kompletnie do ciebie nie pasuje, ale mimo to nie potrafię tego zrozumieć.
Nie jestem celebrytką, którą życie nauczyło, że nie może nikomu zaufać,
która tylko czeka, aż ktoś ją wykorzysta. Wasz związek jest bardzo świeży
i…
Wstaję, bo nie chcę tego słuchać, ale Nic łapie mnie za nadgarstek
i sadza z powrotem na kanapie.


– Puść mnie.
– Nie ma mowy. Wiem, że tego nie zrobiłaś, ale muszę poznać wszystkie
szczegóły.
– Dlaczego mi wierzysz? – pytam.
– Bo odkąd pamiętam, chciałam być taka jak ty. Chciałam być dobra,
uczciwa, kochająca i  choć w  połowie tak nieskalana jak ty. Wiem, że nie
mogłabyś nikogo skrzywdzić, bo wyrzuty sumienia nie dałyby ci spokoju.
– Och, Nic, ależ ty też taka jesteś.
Nicole przytula mnie mocno.
– Tu nie chodzi o mnie. Zauważ, że gdy tylko zaczęłam mówić o tobie,
od razu zmieniłaś temat.
Kręcę głową, usiłując zdusić ból.
– Nie wytrzymam tego. Nie mogę go stracić. Wiem, że to brzmi
absurdalnie, ale kocham go i chcę z nim spędzić resztę życia. Myślałam, że
jest moją drugą szansą na szczęście. Miał być…
Słowa więzną mi w  gardle. To zbyt bolesne. Łatwo mi było go
pokochać, ale rozstanie z nim to istny koszmar.
– Przykro mi, że się tak męczysz. Dość już się nacierpiałaś, miałam
nadzieję, że tym razem będzie inaczej…
Choć myślałam, że wypłakałam już wszystkie łzy, te ponownie
napływają mi do oczu. To, co czuję, nie jest zwykłym bólem. To bardziej
agonia, męczarnia, udręka, choć te słowa i tak nie oddają w pełni mojego
cierpienia.
– Co innego, gdybym rzeczywiście to zrobiła. Wówczas mogłabym
zaakceptować jego decyzję. Nie mam odpowiedzi na to, jakim sposobem
ten mejl wyszedł z mojej skrzynki. Ale tak się stało! Nadal jest w folderze
wysłanych wiadomości. –  Łapię się za głowę. –  Jak to możliwe? Jakim
cudem wysłałam coś, czego nie napisałam?
– Nie wiem. To bez sensu. Ktokolwiek to zrobił, nie chce, żebyś była
z Noahem. Czy on ma jakieś szurnięte byłe? Czy jest ktoś, kto chciałby mu
zaszkodzić?


To również nie ma żadnego sensu. Noah powiedział mi, że z nikim się
nie spotykał i że zawarł ugodę z rodziną Tanyi, ale może zmienili zdanie.
Nasze wspólne zdjęcia nigdy nie trafiły do prasy, więc skąd mieliby
wiedzieć, że jesteśmy razem? Chyba że Noah utrzymywał z nimi kontakt?
– Nic mi o tym nie wiadomo.
– A Scott? – pyta Nicole.
Prycham i wyglądam przez okno, za którym wstaje świt.
– Bardzo bym chciała obsadzić go w  roli czarnego charakteru, bo
świetnie się do niej nadaje, ale niby jak miałby to zrobić? Nie zna
przeszłości Noaha. Poza tym wkrótce będzie się żenił, ma dziecko
w drodze, więc dlaczego niby miałoby go to obchodzić?
– No tak, poza tym nie jest zbyt bystry –  dodaje Nicole ze złośliwym
uśmieszkiem.
– No właśnie. Chciałabym móc to zrozumieć. –  Spoglądam na nią
załzawionym wzrokiem. – Ale nie mam siły o tym myśleć. Chcę się z nim
zobaczyć, chcę go dotknąć, usłyszeć jego głos, ale on mnie odtrącił.
Gdybym wiedziała, że to się tak szybko skończy, wiele rzeczy
zrobiłabym inaczej. Teraz widzę, jaka byłam głupia. Powinnam była
wiedzieć, że to nie mogło trwać wiecznie. Żyjemy w innych światach, a ja
jak kretynka sądziłam, że nam się uda.
Gdy dzwoni moja komórka, gorączkowo zaczynam jej szukać. Może to
Noah? Modlę się, żeby to był on.
Jednak imię, które wyświetla się na ekranie telefonu, wprawia mnie
w zdumienie. Dlaczego dzwoni do mnie żona mojego kuzyna?
– Catherine? Wszystko w porządku?
– Skarbie, musimy porozmawiać. Właśnie rozmawiałam z  jednym
z moich pracowników i przeczytałam twój artykuł…
Wstrzymuję oddech.
– Mój artykuł?
Catherine chrząka.
– Noah Frazier jest reprezentowany przez…
– Ciebie.


– Tak, moja agencja obsługuje jego PR. Właśnie jadę się z nim spotkać,
ale muszę cię zapytać…
– Cat, ja tego nie zrobiłam – przerywam jej.
– Okej. – Zawiesza głos. – Rozmawiałam z Noahem i gdy zobaczyłam,
że tekst jest podpisany twoim nazwiskiem, byłam w szoku, że to ty za tym
stoisz. Zwłaszcza że poinformowano mnie, że jesteś jego dziewczyną. –
 Catherine zatyka słuchawkę i zwraca się do kogoś, ale nie słyszę, co mówi.
Szczypię się w czubek nosa i zastanawiam, co mnie jeszcze czeka. Nie
dość, że w  sprawę zaangażowali się moi krewni, to jeszcze będę musiała
powiedzieć dzieciom, że Noah mnie zostawił. To ponad moje siły.
– Przepraszam – mówię, bo zaczyna mnie mdlić. Nienawidzę zawodzić
bliskich. – Kazałam naczelnej zdjąć tekst ze strony.
Catherine wzdycha.
– Wiem, ale tekst już się ukazał, a w internecie nic nie ginie. Robię, co
mogę… –  Urywa, zasłania słuchawkę i  po chwili dodaje: –  Wybacz, ale
Jackson wpadł w furię. Próbuję go uspokoić. Nie jest zadowolony, że jesteś
w to uwikłana.
Chciałabym, żeby było inaczej.
– Przeproś go ode mnie.
– Pozwól, że doprecyzuję – mówi Catherine. – Jest wściekły, że ktoś cię
w  to wrobił. Posłuchaj, jesteśmy w  Tampie. Jackson odwiezie mnie na
spotkanie, a potem przyjedzie do ciebie. Okej?
– Nie róbcie sobie kłopotu.
– Daj spokój.
– Jestem u Nicole. Wyślę ci jej adres.
Gdy się rozłączam, Nicole spogląda na mnie pytająco.
– Jackson do nas wpadnie.
– Twój kuzyn? – pyta Nic i wybałusza oczy.
Potakuję.
– Ten obłędnie seksowny koleś, którego kaloryfer ma kaloryfer?
– Nicole – upominam ją.


– Tak, tak, wiem, jest żonaty… Co nie znaczy, że dziewczyna nie może
się trochę poślinić.
Cudownie. Moja przyjaciółka zacznie się przystawiać do mojego
kuzyna, ale jestem tak skołowana, że mam to w  dupie. A  nie ma jeszcze
dziewiątej.


ROZDZIAŁ 32

– Cześć, Kris.
– Cześć –  mówię i  po raz kolejny zalewam się łzami na widok
współczucia, z  jakim patrzy na mnie Jackson. Czuję się jak nieszczelny
kran. Ale Jackson jest dla mnie jak brat i  nie chcę, żeby oglądał mnie
w takim stanie.
Otacza mnie swoimi barczystymi ramionami i przytula mocno.
– Nie płacz. Czy nie wiesz, że mężczyźni truchleją na widok łez?
Pociągam nosem.
– Nawet niepokonani żołnierze z Navy Seals?
Jackson wybucha śmiechem.
– Zwłaszcza oni. Zapytaj Catherine, łzy to jej najskuteczniejsza broń.
– Dobrze wiedzieć. Zakładam, że nie przyjechałeś tu po to, by mnie
pocieszyć?
Jackson spogląda na mnie i kręci głową.
– Nie, ale jestem po twojej stronie.
– Rozumiem.
– Porozmawiajmy. – Wskazuje kanapę.
Siadamy na kanapie, a ja biorę się w garść. Muszę być silna, żeby móc
się z  tym zmierzyć. Już dość się nad sobą poużalałam, czas się ogarnąć.
Życie dało mi nieźle w  kość, ale przecież nadal żyję. Jestem strasznie
poobijana, z czasem jednak i to minie.


– Musisz być ze mną szczera, ale obiecuję ci, że nie będę cię oceniał ani
nie będę zły.
Uciszam go gestem dłoni. Wiem, o co chce mnie zapytać, nie zamierzam
jednak ponownie tego wysłuchiwać. I tak jest mi ciężko.
– To nie ja napisałam ten tekst. Nie ja go wysłałam. Nie mam pojęcia,
kto to zrobił.
Jackson uśmiecha się smutno.
– Tak myślałem.
– Wiesz, jak to mogło się stać? –  Patrzę na niego z  nadzieją. Jest
właścicielem firmy ochroniarskiej i  przeprowadził wiele dochodzeń. Nie
mam pojęcia, jak mógłby mi pomóc, ale może zna kogoś odpowiedniego.
Jackson wstaje i łapie się za kark.
– Jeszcze nie. Musisz mi opowiedzieć o wszystkim z najdrobniejszymi
szczegółami, żebym mógł zacząć węszyć. Uprzedziłem Catherine, że
zamierzam się temu przyjrzeć, bo nie mam zamiaru bezczynnie patrzeć, jak
ktoś cię w to wrabia.
Bardzo chciałabym uwierzyć, że uda mu się rozwikłać tę zagadkę, ale
nie wiem, czy to cokolwiek zmieni. Noah i tak wyjeżdża, więc jakie to ma
znaczenie? Najwyraźniej uwierzył, że jestem winna. Z każdą minutą, która
mija bez znaku od niego, moja wiara w nas topnieje. Zaufałam mu do tego
stopnia, że postanowiłam zaryzykować, kładąc na szali moje serce. Ktoś mi
odebrał moje szczęście i  nie wiem, jak mam je odzyskać. Nie wiem, czy
w ogóle jest to możliwe.
– Co możemy zrobić? – pytam.
– No cóż, zacznę od…
– Jackson! – Nicole piszczy na jego widok. – Nie widziałam cię od stu
lat, ty seksowny misiaczku!
O Boże.
– Nic – upominam ją.
– Zamknij się. – Nic uśmiecha się i podbiega do Jacksona. – On wie, że
chcę sobie tylko na niego popatrzeć.
Jackson wybucha śmiechem i przytula ją na powitanie.


– Niektórzy nigdy się nie zmieniają, co?
– Właśnie. Po co psuć coś, co jest idealne? Oto moje motto.
Udaję, że mam odruch wymiotny.
– Przepraszam, o mało co a zakrztusiłabym się wymiocinami.
Nicole uderza mnie w plecy i sadowi się obok mnie.
– No nic, założę się, że uknułeś jakiś chytry plan, żeby oczyścić dobre
imię Kristin, co?
– Kristin, musisz mi dać hasło do twojej skrzynki, telefonu i  laptopa.
Moi ludzie zeskanują je i  sprawdzą, czy uda im się coś znaleźć.
Zdziwiłabyś się, co można zrobić zdalnie – informuje mnie Jackson. – Jeśli
niczego nie znajdziemy, zaczniemy kopać jeszcze głębiej. Wydobędziemy
wszystko na światło dzienne, jestem mistrzem prac wykopaliskowych.
– Założę się, że tak jest – mruczy przymilnie Nicole.
Trącam ją w kolano i wstaję.
– Wszystko ci pokażę. Nie mam nic do ukrycia.
– To dobrze. Bierzmy się do roboty – popędza mnie Jackson.
Nicole mnie obejmuje.
– Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
– Zadzwonię do ciebie później.
– Mam nadzieję.
Żegnamy się z  Nicole i  udajemy pod apartamentowiec Noaha, żeby
odebrać Catherine. Przez całą drogę powtarzam sobie, że na pewno nie
będzie chciał mnie widzieć, ale i tak mam ochotę wbiec do środka i zacząć
się dobijać do jego drzwi. Z  każdym krokiem coraz bardziej skręca mnie
w żołądku.
Gdy Jackson parkuje przy krawężniku, robi mi się niedobrze. Noah jest
u  siebie. Za podwójnymi szklanymi drzwiami znajduje się jedyny
mężczyzna, którego naprawdę kochałam, jedyny, dzięki któremu czułam, że
jestem coś warta. Po chwili z budynku wychodzi Catherine, co przyjmuję
z ulgą.
Nie wysiedziałabym tu długo.


Cat spogląda na mnie i bierze za rękę.
– Robię, co w mojej mocy. Pamiętaj o tym, dobrze?
W jej głosie pobrzmiewa troska, ale i ostrzeżenie.
– Co masz na myśli?
Catherine i Jackson wymieniają spojrzenia.
– To znaczy, że musimy jak najszybciej rozwikłać tę zagadkę.
I wtedy przeżywam olśnienie. Przecież Catherine pracuje dla Noaha.
– Noah chce, żebyś mnie zniszczyła, prawda? Wywleczesz wszystkie
moje brudy? – pytam beznamiętnym tonem.
Jackson rusza w  kierunku mojego domu. Oboje milczą. Ich brak
odpowiedzi jest wymowny. Cat nie będzie miała wyboru, a  jest świetna
w tym, co robi.
Opieram głowę na siedzeniu, zamykam oczy i  odpływam w  nicość.
W  ten sposób radziłam sobie z  przemocą Scotta. Nauczyłam się popadać
w odrętwienie, wyłączając słuch i wzrok. Od miesięcy tego nie robiłam, ale
oto znowu udaję, że mnie nie ma i  że to wszystko jest tylko snem.
Odrętwienie jest niczym ochronny pancerz, który odgradza mnie od świata.
– Kristin. – Catherine mną potrząsa.
Z trudem wysiadam z samochodu i udajemy się do domu.
Gdy wchodzę do środka, mój oddech robi się płytszy, a  przed oczami
stają mi kadry z  ostatnich miesięcy, które spędziliśmy wspólnie. Widzę
Noaha siedzącego na kanapie z Finnem, oglądającego Harry’ego Pottera.
Aubrey i Noah karmiący jej pluszaki. Stół, na którym mnie całował, zanim
pomknęliśmy do sypialni. Podłoga w  kuchni, na której się z  nim
obściskiwałam.
Chwytam się za brzuch i zginam wpół.
Catherine ujmuje mnie pod brodę i zmusza, żebym na nią spojrzała.
– Wiem, że jest ci ciężko. Wiem, że chcesz, żeby ci zaufał. Uwierz mi,
chciałabym, żeby to było proste, ale, kotku, to jest możliwe, tylko jeśli uda
nam się odkryć, kto za tym stoi. Noah nie chce uwierzyć w  twoją winę.
Marzy o tym, żeby było inaczej. Jest załamany waszym rozstaniem. On cię
kocha, sam mi to powiedział, ale jest zagubiony, bo wszystkie dowody


wskazują na ciebie. Jesteś gotowa udowodnić mu, że się mylił? – Spogląda
na mnie z determinacją.
Chwytam ją za nadgarstki, biorę trzy głębokie wdechy i potakuję.
Nawet jeżeli Noah do mnie nie wróci, muszę oczyścić swoje imię. Nie
zrobiłam niczego złego i ktokolwiek za tym stoi, musi poczuć przynajmniej
część bólu, który przypadł mi w udziale. A zatem tak, jestem gotowa.


ROZDZIAŁ 33

– Dzień dobry, panie Frazier. –  Ciemnowłosa stewardesa się do mnie
uśmiecha. – Czy mogę coś panu podać?
Ma taki sam kolor włosów jak ona. Są jednak nieco jaśniejsze, a ja wolę
rudawy odcień włosów Kristin.
W  każdej napotkanej kobiecie dostrzegam ją, jej twarz, jej włosy, jej
ciało i głos. Robi mi się sucho w gardle. Żadna nie może się z nią równać
i żadna nie skrzywdziła mnie tak jak ona.
– Nie, dziękuję.
Jej czerwone usta uśmiechają się zmysłowo.
– Jeśli będę mogła w czymś pomóc, proszę dać mi znać. Mam na imię
Leighanne.
Uśmiecham się.
– Dziękuję. –  Nie może mi w  niczym pomóc. Pragnę tylko zasnąć
i obudzić się w dalekiej przyszłości.
Tristan szybko obmyślił plan działania. Powiedział mi, że artykuł został
zdjęty ze strony i  zespół pracuje nad zdyskredytowaniem Kristin. Nie
chciałem znać szczegółów. Nie mogę się przyglądać, jak ją niszczą. Choć
złamała moje pieprzone serce, ta taktyka napawa mnie obrzydzeniem.
Domyślam się, że zrobią z niej zdesperowaną eks, która chciała się na mnie
zemścić, albo ubogą, samotną matkę z parciem na szkło.
Żadna z tych łatek do niej nie pasuje.
Mimo tego, co się wydarzyło, nie potrafię przestać jej kochać.


Gdy dostaję esemesa, sięgam po komórkę, żeby ją wyłączyć, ale na
ekranie wyświetla się jej imię.
Wiem, że nie powinienem go czytać, ale nigdy nie byłem zbyt bystry.
KRISTIN: Nie wiem, czy to przeczytasz. Nie wiem, czy jeszcze Cię to
obchodzi, ale chcę, żebyś wiedział, że bardzo Cię kocham. Przez te kilka
miesięcy dałeś mi więcej, niż dostałam przez całe życie. Nigdy bym Cię
w  ten sposób nie skrzywdziła. Powiedziałeś mi, że odchodzisz –  nie masz
pojęcia, jak bardzo będę za Tobą tęsknić. Przekażę Aubrey, że poprosiłeś
mnie, żebym zajęła się jej zwierzętami, a  Finnowi, że masz nadzieję, że
wkrótce uda wam się dokończyć maraton filmowy. Niezależnie od tego, co
o  mnie myślisz, będę pielęgnowała każdą wspólną chwilę, którą razem
przeżyliśmy. Dałabym wszystko, żeby móc zobaczyć Cię ostatni raz, ale
wiem, że nie chcesz mnie widzieć. Przysięgam, że dowiem się, kto za tym
stoi.
Pocieram czoło i raz za razem odczytuję jej wiadomość. W głowie krążą
mi w kółko te same myśli.
Czy kampania przeciwko niej już się rozpoczęła?
Czy ona mnie znienawidzi i powie dzieciom, że to moja wina?
Czy będzie cierpieć z mojego powodu?
Wyobrażam sobie smutną buzię Aubrey, kiedy moi ludzi zrobią z  jej
matki naciągaczkę. Finn mnie znienawidzi, ale nie bardziej, niż ja sam
nienawidzę siebie.
Wysyłam esemesa do Tristana.
JA: Nie niszcz Kristin. Nie chcę tego, bo mimo wszystko nadal ją
kocham. Znajdź inny sposób.
Wyłączam telefon, nie czekając na odpowiedź.
Choć cała ta sytuacja mnie mierzi, nie potrafię znaleźć żadnego
sensownego wytłumaczenia. Przez cały dzień usiłowałem przekonać sam
siebie, że jest niewinna, ale dowody niezbicie wskazują na nią. I mimo iż
w  głębi serca nie dowierzam, że byłaby zdolna do tak wyszukanych


manipulacji, rozsądek podpowiada mi, żebym skupił się na faktach. Z nimi
nie da się dyskutować.
Samolot wzbija się w  powietrze, a  ja zostawiam w  tyle kobietę, którą
kocham, wraz z nadzieją na wspólną przyszłość.

– Noah, pospiesz się! –  Gdy reżyser wali w  drzwi mojej przyczepy,
głośno jęczę.
Głowa boli mnie jak diabli, a w ustach mam gorzkawy posmak. Ostatnie
dwa dni nie trzeźwiałem, korzystając w  pełni z  dobrodziejstw minibarku
w  pokoju hotelowym. Unikałem ludzi, słońca, jedzenia, jednym słowem:
wszystkiego z wyjątkiem wódki.
Nie mam pojęcia, jakim cudem dam radę pracować. To zupełnie nie
w  moim stylu. Nie zwykłem się upijać, spóźniać i  traktować ekipy jak
gówno. Zazwyczaj na planie jestem dyżurnym wesołkiem, ale jak widać,
ten się śmieje naprawdę, kto się śmieje ostatni.
– Przepraszam, że przeszkadzam, ale Paul jest bliski obłędu – informuje
mnie drobna blondynka.
– Cholera. Dobra, daj mi dwie minuty, zaraz będę gotowy. –  Nawet
mówienie przychodzi mi z trudem.
Blondynka potakuje i wychodzi z przyczepy, ale domyślam się, że czeka
na mnie za drzwiami. Czas wziąć się w garść. Mam robotę do wykonania
i nikogo nie obchodzi, że jestem emocjonalnym wrakiem. Dla nich liczy się
tylko film.
Obmywam twarz wodą i wypijam duszkiem kawę.
– Gotowy? – pyta blondynka, kiedy otwieram drzwi.
– Jasne. – Tak naprawdę jestem gotowy położyć się spać. – Jak masz na
imię?
– Elisa.
Silę się na uśmiech.
– Miło mi cię poznać. Powiedz mi, Elisa, od której sceny dziś
zaczynamy?


Gdy wzdycha ciężko, domyślam się, co jej chodzi po głowie: „Stary, nie
powinieneś tego wiedzieć?”.
– Chodzi o scenę, w której twój bohater, Aleksander, idzie na imprezę
i po raz pierwszy spotyka Kiersten, którą gra Autumn.
Na dźwięk imienia mojej ukochanej natychmiast trzeźwieję.
– Kiersten? W scenariuszu nazywała się Hailey.
Po raz kolejny Elisa spogląda na mnie jak na pieprzonego idiotę.
– Tuż po twoim przyjeździe dostarczyliśmy do twojego pokoju
hotelowego poprawiony scenariusz. Nie widziałeś zmian?
Zobaczyłbym je, gdybym przeczytał coś poza ostrzeżeniem na butelkach
wódki.
– Miałem ciężkie kilka dni. Moja dziewczyna mnie zdradziła.
Spierdoliłem jej życie, żeby ratować własną dupę, i  piłem, by o  tym
zapomnieć. Nie jestem w najlepszej formie.
Gdy Elisa otwiera usta, żeby coś powiedzieć, słyszę, że ktoś mnie woła.
To ewidentnie jakiś miraż.
– Tristan?
Co mój piarowiec robi we Francji?
– A  jednak pamiętasz, kim jestem? Dobrze wiedzieć, bo nie raczyłeś
odebrać ode mnie telefonu. – Patrzy na mnie ze złością.
– Nie mogłem odebrać telefonu, który wyłączyłem.
Tristan przewraca oczami i uśmiecha się do Elisy.
– Kotku, dasz mi chwilę, żebym mógł porozmawiać z moim klientem?
Elisa spogląda na mnie i potakuje.
– Jasne. Przecież ja nie jestem w pracy. Dziś padnie rekord zwolnień na
planie – mamrocze pod nosem i odchodzi.
– Zadbam o to, żeby jej nie wyrzucili – mówi Tristan. – Wydzwaniałem
do ciebie non stop.
Od przyjazdu do Francji nie chciałem z nikim rozmawiać. Musiałem się
odizolować, bo wiem, że gdybym do niej zadzwonił i  usłyszał jej głos,
wróciłbym do domu pierwszym samolotem.


Nie ma sensu mu tego tłumaczyć. Tristan nie zrozumiałby moich
rozterek. Jest wyzuty z uczuć – jego zdaniem, gdy tylko dowiedziałem się
o zdradzie Kristin, powinienem był od razu wypowiedzieć jej wojnę.
Miłość czyni z człowieka głupca niezdolnego do zadania bólu ukochanej
osobie. Wolałbym cierpieć katusze do końca swoich dni, niż zadać jej ból.
– Co tu robisz?
– Muszę ci o czymś powiedzieć, kazano mi dostarczyć ci tę wiadomość
osobiście.
Zaczyna mi się kręcić w głowie, nie mam siły na kolejne rewelacje. Jego
obecność nie zwiastuje niczego dobrego.
– Po prostu się tym zajmij, nie chcę o  niczym wiedzieć –  rzucam na
odchodne. – Nie jestem w nastroju na złe wieści.
– Kristin tego nie zrobiła – oznajmia Tristan, a ja zamieram w pół kroku.
Zaciskam pięści i  próbuję zachować spokój. Boję się w  to uwierzyć.
Może nadal jestem pijany i  wszystko mi się przywidziało. Spoglądam na
niego, a mój żołądek skręca się w bolesny supeł.
– Co takiego?
– Noah, to nie ona wysłała tego mejla. Sprawdziliśmy adres IP nadawcy
i nie jest on przypisany ani do twojego mieszkania, ani do jej domu.
Błagam, niech to będzie prawda. Błagam, niech to będzie prawda.
– Kto, jak? Skąd o tym wiesz?
– Na tym etapie nie mogę nic więcej powiedzieć. Gdyby ta sprawa
ujrzała światło dzienne, będę musiał udawać, że o  niczym nie wiem.
Catherine nie wtajemniczyła mnie w  szczegóły, ale jest przekonana, że
Kristin jest niewinna. Nie chciała mi nic więcej zdradzić, tylko zażądała,
żebym powiedział ci o tym osobiście.
Kręcę głową i spoglądam w niebo. Nade wszystko pragnę uwierzyć, że
to prawda. Utrata Kristin była potwornie bolesna.
– Jesteś pewien? – dopytuję.
– Posłuchaj, Catherine była gotowa zrobić to, co zaplanowaliśmy, ale
dysponuje twardymi dowodami na niewinność Kristin.


Zalewa mnie poczucie winy tak silne, że nie mogę złapać tchu. Nie
uwierzyłem jej. Błagała mnie, żebym jej wysłuchał, a  ja ją zostawiłem.
A potem, mimo że ją skrzywdziłem, napisała, że mnie kocha.
Nienawidzę sam siebie.
Powinienem był zostać w Tampie, powinienem był jej zaufać i znaleźć
dowód na to, że tego nie zrobiła.
Ale skąd miałem to wiedzieć? Wszystkie dowody wskazywały na nią.
W  głębi duszy nigdy w  to nie uwierzyłem, ale życie nauczyło mnie, że
ludzie, których kocham, potrafią robić straszne rzeczy. Bliscy, którym
ufałem, niejednokrotnie mnie zdradzili, więc nie chciałem ponownie wyjść
na głupca.
Za późno.
– A zatem się myliłem?
– Tak, podobnie jak my.
Nie, to moja wina. Powinienem był jej zaufać.
– Kurwa! – Uderzam pięścią w ścianę. – Jestem pieprzonym idiotą! Tak
łatwo z niej zrezygnowałem.
Tristan kładzie dłoń na moim ramieniu.
– Stary, a  co miałeś myśleć? Podpisała się pod tym tekstem i  został
wysłany z jej adresu mejlowego. To nie wyglądało na przypadek.
– Spierdoliłem sprawę, Tristan. Spierdoliłem to, a  ona nigdy mi nie
wybaczy.
Tristan wzdycha głęboko.
– Zrozumie. Znalazłeś się w  sytuacji bez wyjścia. Każdy na twoim
miejscu zachowałby się tak samo.
To nie zmienia faktu, że ją opuściłem. Odwróciłem się od niej.
– Sądzisz, że zapomni, że z taką łatwością z niej zrezygnowałem?
Tristan wzrusza ramionami.
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem, ale w tej branży to się zdarza. Musi to
zrozumieć.
– Nic nie kumasz. Ona nie należy do branży.


– Jak to? Przecież bloguje o  celebrytach. Najpierw, wbrew moim
obiekcjom, udzieliłeś jej wywiadu, potem się w  niej zakochałeś i  jakimś
cudem coś, co tyle lat udawało nam się zachować w tajemnicy przed prasą,
wyciekło do internetu. Zastanów się.
Kogo to obchodzi? Źle zrobiłem. Opuściłem ją, gdy tuliła się do mnie,
błagając, żebym nie odchodził. Zadbałem o karierę, ale nie o nas, nie o nią
ani o własne serce.
Opieram się o ścianę, odchylam głowę i uderzam nią o tynk.
– Inni jej uwierzyli – zauważam. – Nie odpuścili tak łatwo.
Tristan staje obok mnie, a  ja czuję do siebie wstręt. Mogłem poczynić
stosowne kroki, żeby się przekonać, czy naprawdę tego nie zrobiła. Miałem
ku temu odpowiednie narzędzia, ale przyjąłem jej winę za pewnik.
– Tak, ale to ty oberwałeś najmocniej. Musiałeś zareagować. Moim
zdaniem znalazłeś się w sytuacji bez wyjścia i zachowałeś się najlepiej, jak
potrafiłeś.
Może ma rację, ale moje serce podpowiadało mi, że ona tego nie zrobiła.
Czułem, że nie mogłaby mnie okłamać, ale nie chciałem w  to uwierzyć.
A teraz, kiedy ją straciłem, nie wiem, czy uda mi się ją odzyskać.
Łapię się za głowę, bo zaczyna mi pulsować z bólu.
– Błagam, powiedz mi, że jej nie oczerniliście.
– Na razie tylko zdyskredytowaliśmy sam portal. Gdyby to ode mnie
zależało, od razu ruszyłbym pełną parą, ale Kristin i Catherine są rodziną.
– Twoja szefowa? Ta kobieta, która przyszła do mnie do domu, jest
rodziną Kristin?
Tristan unosi ręce, ale po chwili je opuszcza.
– Właśnie tak. Chciała przeprowadzić śledztwo do końca, żeby nie
oczerniać Kristin bezpodstawnie. Jej mąż ma agencję ochrony i… cóż,
powiedzieli mi, żebym o więcej nie dopytywał. Odkryli, że jest niewinna,
jakieś pół godziny po twoim esemesie.
Jezu Chryste. Łoiłem przez dwa dni, podczas gdy ona cierpiała katusze.
– Czy ona wie, że dopiero teraz się o tym dowiedziałem?


– Nie wiem. W  normalnych okolicznościach, przy zachowaniu
standardowych procedur, nikt z  nas nie miałby z  nią kontaktu. Jednak
z  racji tego, że mąż Catherine jest krewnym Kristin, sytuacja jest zgoła
inna.
To nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Od początku mówiłem mu, że
nie chciałem nawet wydawać w tej sprawie oświadczenia.
– Zależy mi na niej. Nie obchodzą mnie procedury.
Tristan się śmieje.
– Wiem, ale jesteś naszym klientem. Płacisz mi za gaszenie pożarów,
więc rodzina rodziną, ale to wobec ciebie jesteśmy lojalni.
– Jasne. – Pocieram twarz. – Chcę wiedzieć, kto za tym stoi. Chcę ich
zniszczyć. Mam w dupie, co zrobisz, ale oni ją wrobili… Tym razem pójdę
na całość.
– Zrozumiano – odpowiada Tristan z zadowoleniem. – Chciałbym móc
ci powiedzieć więcej, ale jeśli chcesz znać szczegóły, musisz porozmawiać
z Kristin.
Ktokolwiek za tym stoi, zrozumie, czym jest piekło. Zniszczę ich tak
samo, jak oni zniszczyli nas. Zostawię to Tristanowi, bo muszę się zająć
czymś o wiele pilniejszym.
– Jeszcze jedno –  dodaję. –  Jest jeszcze jeden pożar, który będziesz
musiał zgasić.
Tristan wybucha śmiechem.
– Tak, to drugi powód, dla którego tu jestem.


ROZDZIAŁ 34

Trzy dni.
Siedemdziesiąt dwie godziny.
Cztery tysiące trzysta dwadzieścia osiem minut bez wiadomości od
Noaha. A w zasadzie to cztery tysiące trzysta dwadzieścia dziewięć minut.
Nie żebym liczyła.
Miałam nadzieję, że gdy Noah się dowie, że mejl nie wyszedł z mojego
komputera, zadzwoni albo napisze… Wygląda na to, że albo go to nie
obchodzi, albo w to nie uwierzył.
Po naszej miłości zostały mi tylko złamane serce i  niespełnione
obietnice.
Mam zszarpane nerwy, ledwo spałam, a  oczekiwanie na telefon od
Jacksona, który ma dać mi znać, kto za tym wszystkim stoi, powoli mnie
wykańcza. Muszę wiedzieć, kto mi to zrobił. Desperacko chcę się
dowiedzieć, kto nienawidzi Noaha lub mnie tak bardzo, że byłby gotów nas
zniszczyć.
Gdy rozlega się pukanie do drzwi, serce skacze mi do gardła. Może to
Noah? Zrywam się z  kanapy i  biegnę otworzyć. Co ja wyprawiam?
Zastygam w pół kroku.
Przecież on mnie zostawił bez mrugnięcia okiem. Pozbył się mnie bez
żalu i zranił bardziej niż Scott.
Ponownie rozlega się pukanie.


To pewnie i tak nie on. Kiedy otwieram, przekonuję się, że miałam rację.
W progu stoi Catherine z bukietem kwiatów.
Wygląda na to, że postanowiła mnie pocieszyć inaczej niż do tej pory.
Kiedyś ratowałyśmy się lodami, ciastem, muzyką Four Blocks Down i dużą
ilością wina. Kwiaty to nowość.
– Wyglądasz jak siedem nieszczęść –  oznajmia Catherine, spoglądając
na mnie z obrzydzeniem. – Myłaś się, odkąd się widziałyśmy?
– Masz dla mnie jakieś wieści? – wypalam, bo muszę wiedzieć, co ją do
mnie sprowadza.
– Leżały na twoim ganku, ale nie znalazłam żadnego liściku – mówi.
Mam w  nosie te głupie kwiaty. Równie dobrze mogła mi je przysłać
osoba, która mnie wrobiła, po to, żeby mnie jeszcze bardziej pognębić.
Chcę się dowiedzieć, kto wysłał tego mejla. Mam dość czekania.
Jackson wytłumaczył mi, że sprawa jest bardziej złożona, niż myślałam.
Z racji tego, że formalnie nie zostało popełnione przestępstwo, żaden sędzia
nie wydałby nakazu ujawnienia danych IP. Dlatego mój kuzyn zwrócił się
do znajomego, który ma znajomego, który rzekomo pracował dla CIA.
Powiedział, że będzie lepiej dla mnie, żebym nie dopytywała o nic więcej.
– Catherine?
– Wiem tylko, że Jackson poprosił mnie, żebym spotkała się z  nim
u ciebie, gdy skończę pracować w Starbucksie, do którego uciekłam przed
dziećmi. Idź pod prysznic i  doprowadź się do porządku, a  potem
przejrzymy to, co mamy.
– Nie mogę…
– Idź. –  Wskazuje drzwi. –  Wiem, że siedzisz jak na szpilkach, ale to
może jeszcze potrwać. Czy dzieci są u Scotta?
– Tak. Powiedziałam mu, że kiepsko się czuję i żeby je wziął na kilka
dni.
– To dobrze. Idź się umyć, żebyś nie wyglądała jak prosię.
Chcąc uniknąć kłótni, udaję się do łazienki. Wchodzę pod prysznic
i  czekam, aż woda zmyje ze mnie przygnębienie. Czuję się całkowicie
bezsilna. Wiem, że jestem niewinna, ale to innych muszę do tego


przekonać, nie siebie. Przed oczami staje mi mina Noaha, gdy ze mną
zerwał. Na jego twarzy malowały się rozczarowanie, złość i determinacja.
Zamykam oczy, opieram się o chłodne kafelki i zalewam łzami.
Nie wrócił do mnie.
Dowiedział się, że jestem niewinna, ale to niczego nie zmieniło.
Znowu jestem sama, ale tym razem nie czuję żadnej ulgi.
Z rozmyślań wyrywa mnie pukanie do drzwi.
– Kristin?
Chrząkam, żeby ukryć żal w głosie.
– Tak?
– Dzwonił Jackson, będzie za dwadzieścia minut.
– Okej.
Wychodzę spod prysznica, ubieram się i upinam włosy w niedbały kok.
Mam nadzieję, że stylówa na czystą, ale zrozpaczoną jest lepsza niż na
brudną i gotową na śmierć. Kiedy wchodzę do salonu, Catherine rozmawia
z kimś przez telefon i chodzi nerwowo po pokoju.
– Rozumiem. Tak, no cóż, nic na to nie poradzę. –  Zawiesza głos. –
  Powiedziałeś mu, że zrobiłabym to samo, gdyby nie należała do mojej
rodziny? – Catherine słucha w milczeniu, a ja siedzę jak trusia. – Tristan, on
nie może tego zrobić. Nie obchodzi mnie, że jest za późno. On… czekaj, co
to znaczy za późno? –  Cat mówi o  Noahu. Czuję to. Nie powinnam
podsłuchiwać, ale nie mogę się powstrzymać. Muszę się czegoś o  nim
dowiedzieć. – Tak po prostu? I dopiero teraz mi o tym mówisz? Dlaczego,
do diabła, czekałeś cały dzień, żeby do mnie zadzwonić – jęczy Catherine
do słuchawki. – Dobrze. Zajmę się bałaganem na miejscu. Przekaż mu, że
popełnił ogromny błąd. Ogromny.
Moje złamane serce upada na podłogę, bo wiem, że on nie przyjdzie.
Chrząkam, ponieważ nie chcę słyszeć już ani słowa więcej.
Catherine spogląda na mnie z uśmiechem.
– Okej. Zadzwonię później. –  Odkłada komórkę na stół i  spogląda na
mnie ciepło. – Wyglądasz dużo lepiej.


Wzruszam ramionami. Ponownie dopada mnie ból rozłąki. Dopiero teraz
dociera do mnie, że liczyłam na to, że Noah do mnie wróci. Tak bardzo tego
pragnęłam, ale już wiem, że moje nadzieje były płonne.
– Jackson miał jakieś nowe wiadomości? –  pytam i  wzdrygam się na
dźwięk własnego głosu.
– Kris. – Cat podchodzi do mnie, a ja kręcę głową.
Gdy rozlega się pukanie do drzwi, Catherine głaszcze mnie po policzku.
– Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi. Jackson to naprawi, zawsze mu się
udaje.
Potakuję. Cat idzie otworzyć drzwi, a  ja udaję się do kuchni, żeby
uspokoić skołatane nerwy. Mam przeczucie, że wieści Jacksona nie ukoją
mojego ściśniętego żołądka. Kiedy uchylam drzwi do spiżarni, na widok
herbatników, którymi Noah karmił Aubrey, usta wykrzywiają mi się
w podkówkę. Nie zapomnę jego miny, gdy przyłapałam ich na podjadaniu.
Już nie zjedzą razem herbatników.
Pewnego dnia będę mogła o  nim pomyśleć bez bólu. Noah stanie się
odległym wspomnieniem o zaprzepaszczonej szansie. Czas wymaże to, co
nas łączyło, miłość wyblaknie jak stare zdjęcie, ale dziś jej wyraźny kontur
kaleczy moją duszę. Nadejdzie dzień, kiedy nie będę mogła sobie
przypomnieć brzmienia jego głosu ani zielonych ogników tańczących
w jego oczach. Choć mimo rozpaczy nie chcę o nim zapomnieć.
Muszę wziąć się w garść. Nie mogę się zadręczać. Noah odszedł, z nami
koniec, a  ja muszę dalej żyć. Za drzwiami znajdę odpowiedzi, które
pozwolą mi zamknąć ten rozdział.
Kiedy drzwi się otwierają, szklanka wody, którą trzymam w  dłoni,
wyślizguje mi się z rąk.
To nie Jackson stoi w moim salonie.
Spoglądam na Catherine, która się do mnie uśmiecha.
– Poczekam na męża przed domem – mówi i wymyka się z pokoju.
– Kristin. – W salonie rozlega się głęboki głos Noaha.
To nie dzieje się naprawdę. Jego tu nie ma, bo przecież podsłuchałam jej
rozmowę… chyba tracę zmysły. Kucam i sięgam po szklankę i nagle czuję


dotyk jego dłoni.
Zamykam oczy, nienawidząc swojego mózgu za to, że płata mi takie
figle.
– Przestań – szepczę. – Przestań natychmiast.
Gdy jednak otwieram oczy, Noah nadal tu jest.
– Muszę pójść po papierowy ręcznik – stwierdzam odruchowo.
– Musimy porozmawiać – mówi Noah, ale ja nie mam na to siły.
Oddycham ciężko i kręcę głową.
– Dobrze, to ja będę mówił, a  ty możesz słuchać… Przepraszam cię.
Kurwa, strasznie przepraszam, że cię nie posłuchałem. – Głos mu się łamie.
–  Kristin, myliłem się. Nie powinienem był w  ciebie zwątpić, ale nie
wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć.
Nie wiem, co zrobić. Nadal nie jestem pewna, czy nie przechodzę
właśnie załamania nerwowego. Przez ostatnie kilka dni żyłam w ogromnym
stresie i nie przestawałam o nim myśleć, dlatego nie mogę sobie do końca
zaufać. Kucam i  spoglądam w  zielonkawe oczy, za którymi tak bardzo
tęskniłam.
– Jesteś tu? – pytam.
– Przyleciałem, gdy tylko się o wszystkim dowiedziałem – mówi Noah.
–  Wyszedłem z  planu i  pewnie zaprzepaściłem całą swoją karierę, ale
musiałem się z tobą zobaczyć.
Powoli zaczynam wierzyć, że to nie jest sen. Noah stoi w moim salonie,
a mnie zalewa fala emocji. Od ulgi przez złość, ból, nienawiść po miłość,
rozczarowanie i  znowu ulgę. Czuję się, jakbym wsiadła na karuzelę,
z  której upadek grozi śmiercią. Zapominam o  rozlanej wodzie i  wstaję.
Chcę się poczuć wyższa, silniejsza i muszę znaleźć w sobie odwagę, żeby
zadać mu nurtujące mnie pytania.
– Dlaczego? – szepczę. – Dlaczego teraz? Co tu robisz?
Noah mnie nie dotyka, ale czuję ciepło bijące od jego ciała. Wzdycham
głęboko, zaciągając się zapachem jego wody kolońskiej, i  zaczynam się
trząść. Jest tak blisko, że muszę zadrzeć głowę, żeby na niego spojrzeć.
– Bo cię kocham.


Miłość nie boli. Gdyby mnie kochał, wiedziałby, że nigdy bym go nie
skrzywdziła. Gdyby mnie kochał, nie zostawiłby mnie, tylko walczyłby
u mojego boku.
– Kochasz mnie? Przecież odszedłeś. Zostawiłeś mnie i  wyjechałeś
z kraju. – Robię krok w tył, przypominając sobie, przez co przeszłam. – Nie
możesz mówić, że mnie kochasz, skoro tak łatwo mnie porzuciłeś.
– Łatwo? – Noah wyciąga do mnie rękę, ale ja się odsuwam. Jeśli mnie
dotknie, natychmiast zmięknę. – Proszę… – Cofa dłoń i spogląda na mnie
z bólem. – Skarbie, w tym nie było nic łatwego. Nic.
Kręcę głową, powstrzymując łzy.
– Wejście na pokład tego samolotu było najtrudniejszą rzeczą, jaką
zrobiłem w  życiu. Przed dwa dni upijałem się do nieprzytomności. Nie
mogłem jeść, pracować ani funkcjonować. W  każdej kobiecie widziałem
ciebie. Myślałem tylko o tym, żeby do ciebie wrócić.
– Ale tego nie zrobiłeś – przypominam mu. – Nie wróciłeś. Nawet nie
zadzwoniłeś.
Noah się krzywi i wzdycha ciężko.
– Spierdoliłem to. Wiedziałem, że jeśli zostanę w Tampie, nie będę mógł
się powstrzymać, żeby do ciebie nie przyjść. Byłem tak wściekły i zraniony,
że straciłem głowę. Uwierz mi, wiem, że byłem głupi.
Ma rację, spierdolił to.
– Złamałeś mi serce, a na domiar złego uwierzyłeś, że byłabym do tego
zdolna.
– Kristin, a miałem jakiś inny wybór? Przecież dowody mówiły same za
siebie.
– Mogłeś mi uwierzyć! –  krzyczę. Jedyne, o  co prosiłam, to o  szansę,
żeby dowieść swojej niewinności. Nawet tego nie był w stanie mi dać.
Noah wbija wzrok w podłogę.
– To prawda, ale nie chodziło tylko o okoliczności. Nie jestem ideałem.
– Spogląda na mnie. – Wiem, że muszę nad sobą popracować. Nie jest mi
łatwo komuś zaufać. Mój ojciec odszedł, gdy byłem mały, moja
dziewczyna, którą kochałem całym sercem, porzuciła mnie, a potem każdy,


kogo uważałem za przyjaciela, odwrócił się ode mnie. Nie wspominając
o  tym, że w  mojej branży roi się od sprzedawczyków. Każdy czegoś ode
mnie chce, ale gdy poznałem ciebie…
Serce podchodzi mi do gardła. Rozumiem, że zaufanie przychodzi mu
z  trudem. Być może na jego miejscu byłabym równie cyniczna, ale
sądziłam, że z  nami będzie inaczej. Nigdy nie dałam mu powodu, żeby
mógł mnie podejrzewać o interesowność.
– Noah, chciałam tylko ciebie. Nie zależało mi na twoich pieniądzach,
sławie ani na wywiadzie… sam tego chciałeś. To ty na to nalegałeś.
Gdybym miała wybór, nigdy bym o tobie nie napisała. Zraniłeś mnie.
Noah zaciska oczy, jakby coś go zabolało, i potakuje.
– Wiem i  sam siebie za to nienawidzę. Mógłbym wymienić wszystkie
powody swojej decyzji, ale to niczego nie zmieni. Myśl, że mogłaś maczać
w tym palce, była dla mnie nie do zniesienia. Nigdy nie kochałem żadnej
kobiety tak jak ciebie. Ale wszystko, od mejla, który został wysłany
z twojej skrzynki, po moment, w którym to się wydarzyło, i fakt, że o tym
wiedziałaś, wskazywało niezbicie na ciebie. Myśl, że mogłaś mnie
zdradzić, była… nie mam słów, żeby opisać ten ból.
Jego słowa są tu zbędne, bo przekonałam się o tym na własnej skórze.
Nie sposób opisać tego, co do niego czułam. Kochałam Noaha każdą
komórką swojego ciała. Był moim szczęśliwym zakończeniem. Decyzja
o ofiarowaniu mu mojego serca była najłatwiejszą, jaką w życiu podjęłam,
a zarazem najtrudniejszą do wymazania.
– Czekałeś trzy dni. Od trzech dni oboje wiemy, że jestem niewinna, ale
nawet do mnie nie napisałeś. Czekałeś aż do dziś? Dlaczego? Co się stało,
że nagle uznałeś, że warto o mnie walczyć? – pytam, zbliżając się do niego.
Noah muska mój policzek, a  gdy cofa dłoń, miejsce, którego dotykał,
zaczyna mnie piec. Gdy na mnie patrzy, czuję się tak, jakby miało mi
rozerwać płuca. Jego widok zawsze zapierał mi dech w piersiach, ale teraz
całkowicie mnie paraliżuje. Boję się, że jeśli drgnę, rozsypię się w drobny
pył.
– Dowiedziałem się o  tym czternaście godzin temu i  w  ciągu godziny
wsiadłem do samolotu. –  Noah pociera nosem o  mój policzek, a  ja
wdycham jego zapach. – Jesteś warta wszystkiego. Jestem głupcem, który


nie zasługuje na drugą szansę, ale i tak cię o nią błagam. Wybacz mi ten
jeden raz, a obiecuję, że już nigdy cię nie skrzywdzę.
Zamykam oczy, a na policzek skapuje mi łza. Nigdy nie potrafiłam mu
się oprzeć. W  chwili, kiedy go poznałam, rzucił na mnie czar, więc tak
naprawdę nie miałam wyboru i musiałam się w nim zakochać.
– Nie składaj obietnic, których nie dotrzymasz – szepczę, gładząc go po
piersi. – Obiecaj mi tylko, że mnie nie zostawisz.
Noah obejmuje moją twarz.
– Obiecuję. Chybabym tego nie przeżył.
Gdy spoglądam na niego, dostrzegam żal w jego oczach.
– Ja bym tego nie przeżyła.
– Wybacz mi – mówi błagalnym tonem. – Wybacz, że byłem taki głupi.
– Wybaczyłam ci, kiedy tylko cię ujrzałam.
To prawda. Wybaczyłam mu, gdy tylko stanął w moim progu. Kocham
go. To jego pragnę i choć odszedł, wrócił do mnie. Nie mogłabym znieść
myśli o tym, że nie dałam mu drugiej szansy.
Noah przyciąga mnie do siebie i  przybliża usta do moich. Palcami
przebiegam po jego piersi i chwytam za kark. Przytulam go i zaczynamy się
całować. Całuje mnie tak łapczywie, jak umierający, który znalazł
lekarstwo na swoją chorobę. Po raz pierwszy od trzech dni mogę
swobodnie zaczerpnąć tchu. Kiedy jego język wsuwa się do moich ust,
zbiera mi się na płacz.
Odrywamy się od siebie, a Noah opiera czoło na mojej skroni.
– Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek jeszcze cię pocałuję – wyznaje. –
 Walczyłbym o ciebie do końca swoich dni.
Obejmuję go w  talii, opieram głowę na jego piersi i  roztapiam się
z rozkoszy w jego ramionach.
– Nie musiałbyś długo walczyć.
Noah gładzi mnie po plecach i mówi:
– Kocham cię, Kristin.
– Kocham cię – odpowiadam i unoszę głowę, żeby na niego spojrzeć.


– Przepraszam, że ci nie wierzyłem.
Choć to bolesne i nadal nie wiemy, kto za tym wszystkim stoi, jednak do
mnie wrócił.
– Nie mogę mieć do ciebie o to pretensji. Gdybym nie była pewna, że
tego nie zrobiłam, sama bym w to nie uwierzyła. Ten człowiek zadał sobie
wiele trudu, żeby mnie w to wrobić.
Noah całuje mnie kilkakrotnie i wypuszcza z objęć.
– Wiesz już, kto to zrobił?
– Nie. Jedyny dowód, jakim dysponuję, to ten, że mejl nie został
wysłany z  żadnego z  moich urządzeń. Nadal wiele pytań pozostaje bez
odpowiedzi. Kto jeszcze o  tym wiedział? Skąd to wiedział? I  dlaczego
skorzystał z moich danych, skoro wciąż nie wiemy, czy celem byłam ja, czy
ty? Mam nadzieję, że Jackson nam na to odpowie.
Ten człowiek wie o nas wszystko. Boję się myśleć, kto mógłby za tym
stać, ale prawda jest taka, że krąg podejrzanych jest wąski, bo Noah i ja nie
mamy wielu wspólnych znajomych.
– Co powiedziałaś dzieciom? – pyta Noah.
– Wysłałam je do Scotta, bo potrzebowałam czasu, żeby się zebrać do
kupy.
Noah pociera kciukiem wierzch mojej dłoni.
– Postaram się naprawić to, co zepsułem. Zrobię wszystko, żebyś
poczuła się bezpiecznie. Kotku, nigdy nie dam ci powodu, żebyś zwątpiła
w moją miłość. Kocham cię z całego serca i już nigdy w ciebie nie zwątpię.
Catherine otwiera drzwi i odchrząkuje.
– Wszystko w porządku?
Głupie pytanie. Gdy patrzę w  oczy Noaha, rozwiewają się wszystkie
moje wątpliwości. Jest tu. I mnie kocha. I wierzy we mnie.
Spoglądam na nią z uśmiechem.
– Tak, sądzę, że wszystko będzie dobrze.
– Miałam nadzieję, że to powiesz. – Cat się szczerzy.


Kiedy drzwi otwierają się na oścież, zza pleców Cat wyłania się Jackson.
Gdy tylko oboje przekraczają próg, Jackson pyta bez ogródek:
– Jesteście pewni, że chcecie o wszystkim wiedzieć?
Zerkam na Noaha i spoglądam na Jacksona.
– Absolutnie tak.


ROZDZIAŁ 35

Ręce trzęsą mi się tak bardzo, że Noah musi prowadzić. Nic mnie już nie
zdziwi, ale to naprawdę niedorzeczne.
Gdy docieramy na miejsce, parkujemy przed domem i  spoglądamy na
czerwone drzwi wejściowe. Za nimi znajdziemy osobę, która, jak twierdzi
Jackson, wysłała mejla z mojego adresu.
– Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
– A mam jakiś wybór? – Spoglądam na Noaha pytająco.
Noah uśmiecha się smutno.
– Możemy o tym zapomnieć. Możemy być szczęśliwi, nie drążąc tego
dalej. I tak nic nie zmieni tego, co do ciebie czuję. – Bierze mnie za rękę.
Cieszę się, że to powiedział. Nie byłam przygotowana na rewelacje
Jacksona. Nadal nie potrafię tego zrozumieć. Jak to możliwe, że Scott się
o  tym dowiedział? Nie zająknęłam się ani słowem na temat przeszłości
Noaha. Byłam pewna, że winowajcy należy szukać wśród osób z otoczenia
Noaha.
A jednak stoję przed domem człowieka, którego kiedyś kochałam. Nie
mogę udawać, że nic się nie stało.
– Noah, uciekłeś do Francji z tego powodu. Zostawiłeś mnie, bo ktoś nas
nienawidzi. Ten ktoś posłużył się moim nazwiskiem, żeby opublikować
kompromitujące cię informacje, więc nie mogę tego tak po prostu zostawić.
Chcę wiedzieć dlaczego. Chcę wiedzieć jak. I  chcę zobaczyć jego minę,
gdy powiem mu, że to na nic, bo i tak jesteś mój.


Noah nachyla się i całuje mnie w usta.
– Ja też chcę wiedzieć, ale wierzę, że nikomu o tym nie powiedziałaś.
Nic więcej mi nie potrzeba. Możemy o tym po prostu zapomnieć.
– Dziękuję, ale ja nie chcę tego tak zostawić. Pozwalałam mu, żeby
kontrolował moje życie i  mnie niszczył, dość tego. Muszę się z  nim
skonfrontować.
Mam nadzieję, że Noah mnie zrozumie. Przez większą część życia
wszystkiego się bałam, czas to zmienić. Gdybym zamiotła to pod dywan,
on by wygrał. Tym razem sama zamierzam sięgnąć po zwycięstwo.
Noah ponownie całuje mnie w usta.
– Skarbie, zrobimy, co zechcesz.
– Kocham cię.
– Kocham cię.
Na spotkaniu z  Jacksonem Noah zachował się naprawdę imponująco.
Jackson wytłumaczył nam, że informacje uzyskał w  sposób nie do końca
legalny, więc możemy ich użyć tylko do konfrontacji ze Scottem.
Musieliśmy przysiąc, że nigdy nie zdradzimy nikomu, skąd pochodzą, choć
i tak kulisy operacji pozostały owiane tajemnicą. Zdradził nam jedynie, że
jeden z  jego pracowników ma nadzwyczajną umiejętność omijania
procedur prawnych. Tak naprawdę zatem chodzi tu tylko o  zwycięstwo
moralne.
– Chodźmy. – Wzdycham ciężko i wysiadam z samochodu.
Noah bierze mnie za rękę. Kierujemy się w stronę domu, a ja czuję, że
skręca mnie w  żołądku. Nie wiem, jak to zniosę, ale wiem, że nie mam
innego wyjścia. Przełykam i dzwonię do drzwi.
Gdy te się otwierają, nie ma już odwrotu.
– Kristin? –  Scott patrzy na mnie ze zdumieniem. –  Co ty tu robisz?
Mówiłaś, że jesteś chora, przecież powiedziałem, żebyś przyjechała po
dzieci około szóstej.
– Muszę z tobą porozmawiać, to pilne. – Z trudem powstrzymuję gniew.
– Czy dzieci nadal są u twoich rodziców?
Scott wychodzi przed dom i zamyka za sobą drzwi.


– Tak, przecież pytałaś mnie o to dwadzieścia minut temu, a co?
Scott spogląda na Noaha i krzywi się, po czym ponownie zerka na mnie.
– Wiesz, co to jest adres IP? – pytam.
– Oczywiście, że tak. – Krzyżuje ręce na piersi. – Pracuję dla koncernu
technologicznego. Choć, szczerze mówiąc, nie sądziłem, że ty to wiesz.
Owszem, wiem. Ta głupiutka gospodyni domowa wiele się nauczyła
przez ostatnie kilka miesięcy. Debil.
Przechodzę do dalszych pytań, ignorując jego komentarz.
– A zatem wiesz, że można sprawdzić jego lokalizację?
– Nie, Kristin. Musiało mnie to ominąć przez piętnaście lat pracy
w  firmie. –  Prycha drwiąco. –  Czy dowiedziałaś się tego od swojego
nowego chłopaka? Serio, przyjechałaś porozmawiać o  adresach IP, choć
twierdziłaś, że jesteś strasznie przeziębiona? Jeśli chciałaś spędzić z  nim
więcej czasu…
– Zamknij się, Scott.
– Jestem zajęty. Powiedz, co jest tak pilne, że musiałaś się ze mną
zobaczyć, i zakończmy to.
Gdy robię krok naprzód, Noah chwyta mnie za rękę, ale fakt, że
Scottowi wydaje się, że może mnie tak traktować, sprawia, że chciałabym
go udusić. Mam dość jego arogancji.
– Scott, nie prowokuj mnie, bo zaraz się wkurwię.
– Dlaczego? – syczy. – To ty zachowujesz się jak wariatka.
– Uważaj na słowa – ostrzega go Noah i kładzie mi ręce na ramionach.
– Bo co? Będziesz mi groził w moim własnym domu? Nie ośmieszaj się.
– Scott się śmieje.
Noah jest wyższy od Scotta o  jakieś piętnaście centymetrów i  cięższy
o jakieś trzynaście kilo. Mógłby go zgnieść jak robaka.
– Przekonasz się, jeśli jeszcze raz odezwiesz się do niej w ten sposób.
Scott udaje, że go nie słyszy, ale w  jego oczach dostrzegam lęk.
Spogląda na mnie i prycha.


– Powiedz mi, o  co mnie oskarżasz, żebym mógł wrócić do swojej
drugiej życiowej pomyłki, która czeka na mnie w środku.
– Pomyłki? Byłam pomyłką? Zresztą to nieistotne.
– Mam kurewską migrenę. Byłabyś łaskawa się pospieszyć? – zrzędzi.
Zaraz głowa rozboli go jeszcze bardziej.
– Scott, ja wiem! Wiem, co zrobiłeś! To niewiarygodne! – Puszczają mi
nerwy. – Skoro wiesz, że adres IP da się sprawdzić, skąd pomysł, że ujdzie
ci to na sucho? Sądziłeś, że puścimy to płazem?
– O  czym ty mówisz, do kurwy nędzy? –  Scott robi krok w  moim
kierunku. – Mam w dupie twoje życie uczuciowe. Czekam, aż wyjdziesz za
mąż za swojego durnego chłopaka, żebym mógł przestać płacić ci alimenty.
Jeśli tak bardzo martwi się o  pieniądze, dlaczego nie pomyślał, co się
stanie, jeżeli stracę pracę? Sądził, że dzięki temu będzie mógł mi mniej
płacić? Co za idiota.
– A zatem zdajesz sobie sprawę, że doprowadzenie do tego, że straciłam
pracę, nie było najrozsądniejszym posunięciem? Myślisz, że sąd będzie
zachwycony, jeśli się okaże, że nie mam przychodów? Przecież każą ci
płacić więcej.
Najwyraźniej tego nie przewidział. Nie jestem głupia. Moja prawniczka
powiedziała, że jeżeli Scott dostanie podwyżkę, będę mogła złożyć nowy
pozew. A  jeśli chodzi o  plany poślubienia Noaha, zamierzam z  tym
poczekać, aż wyciągnę od Scotta ostatni grosz. Zasłużyłam na to po tym,
przez co przeszłam.
– Zwolnili cię? Kristin, nie mam pojęcia, o co mnie oskarżasz, ale jedno
jest jasne, musisz jak najszybciej udać się na terapię. – Scott pociera twarz.
– Och. Ja muszę iść na terapię? Co za bezczelność. I  kto to mówi?
Mężczyzna, który przez czternaście lat bezustannie mnie poniżał, żeby
poprawić sobie samopoczucie.
– Możesz zapanować nad swoją dziewczyną? – Scott pyta Noaha.
– Kurwa, nie odzywaj się do mnie – ostrzega go Noah. – Jeszcze jedno
słowo, a  spiorę cię na kwaśne jabłko. Nie krwawisz tylko z  uwagi na
Kristin i dzieci. Ale jeśli ją tkniesz, z radością się za ciebie wezmę.


Scott wybucha śmiechem.
– Jasne. Spierz mnie. Gadaj zdrów, dupku. Powiedz wreszcie, o  co ci
chodzi, i przestań histeryzować.
Odsuwam się i  wbijam w  niego wzrok. Znam go jak własną kieszeń.
Wiem, kiedy kłamie. Wówczas zwykle pociąga nosem. Dlatego
wiedziałam, że mnie zdradza, choć nie chciałam się do tego przyznać.
Dziś ani razu tego nie zrobił.
Wygląda na zaskoczonego.
– Naprawdę nie wiesz, o czym mówię?
– Nie, nie mam bladego pojęcia, dlaczego wrzeszczysz coś o adresach IP
i o co mnie oskarżasz.
– Nie zrobiłeś tego – szepczę i spoglądam na Noaha.
Ten zaś patrzy na mnie z niepokojem.
– Jesteś pewna? Przecież wiemy, że…
Kręcę głową.
Przez ostatnie kilka tygodni moje stosunki ze Scottem uległy znacznej
poprawie. Lepiej się dogadujemy, podział obowiązków rodzicielskich nie
nastręcza nam problemów i był na tyle miły, że zgodził się wziąć dzieci do
siebie na kilka dni.
Dlatego nic z tego nie rozumiem. Skoro zaczął się starać, dlaczego niby
miałby to zrobić? Poza tym nadal nie wiem, skąd miałby się dowiedzieć
o przeszłości Noaha.
To bez sensu.
– Jezu Chryste, Kris! Nie rozumiem…! – wydziera się Scott, gdy nagle
drzwi otwierają się na oścież.
– Co tu się dzieje? Dopiero co się wprowadziliśmy, nie chciałabym, żeby
nasi sąsiedzi się do nas uprzedzili. – Jillian bierze się pod boki.
I wtedy doznaję olśnienia.
To nie był Scott.
Scott nie jest głupi, nie ryzykowałby pogorszenia stosunków z dziećmi
i nie potrafiłby zatrzeć za sobą śladów. Jest narcyzem, więc nie bałby się, że


ktoś go przyłapie. To Jillian zawsze go we wszystkim wyręczała. Dzięki
niej udało mu się ukryć przede mną ich romans.
Ewidentnie to sprawka tej suki.
– Właśnie zaczęłam opowiadać o czymś Scottowi, ale olśniło mnie, że
powinnaś przy tym być.
Jillian się wzdryga.
– Ja?
– Przecież zamierzasz za niego wyjść?
Jillian uśmiecha się i gładzi po brzuchu.
– To prawda.
Scott przewraca oczami.
– Powiedz mi, jak ci się udało to zrobić? – pytam ją.
Noah zaciska dłoń na moim ramieniu.
– Niby co takiego?
Kurwa, jak ja jej nie znoszę. Jeśli sądzi, że uda jej się z tego wymigać,
jest jeszcze większą kretynką niż Scott. Jeżeli wcześniej miała mnie za
wredną sukę, to zaraz się przekona, do czego jestem zdolna.
– Skąd wyciągnęłaś informacje o Noahu i jakim sposobem udało ci się
wysłać mejla do mojej naczelnej z  mojego konta? –  Przyglądam się jej
bacznie. – Włamałaś się do mojego laptopa? Założyłaś podsłuch w moim
domu? Masz obsesję na moim punkcie i  musiałaś mnie skrzywdzić czy
zakochałaś się w Noahu i boli cię, że on cię nie chce?
– Pierdol się, Kristin.
Wybucham śmiechem.
– O nie, skarbie, ty się pierdol. Widzisz, wiem, co zrobiłaś, ale niestety,
to Scott zapłaci za twój czyn, bo podszyłaś się pod niego. Odpowie za
oszustwo i kradzież tożsamości – blefuję w nadziei, że się nie zorientują.
Scott wbija w  nią wzrok, a  Jillian rzednie mina, ale po chwili kobieta
odparowuje:
– Wypraszam sobie! Scott, pozwolisz, żeby twoja była żona mnie
szkalowała? W naszym domu?


– Kristin, o  czym ty mówisz? –  Scott zwraca się do mnie. –  Jakie
informacje, jakie mejle?
Streszczam mu artykuł i opowiadam o tym, że ktoś włamał się do mojej
skrzynki i  wysłał z  niej wiadomość, podszywając się pode mnie. Scott
wybałusza oczy, gdy mówię mu, że Jackson (którego potwornie się boi)
skontaktował się z organami ścigania, te zaś wyśledziły właściwy adres IP,
z którego został wysłany mejl.
– Czy ty sobie, kurwa, jaja robisz?! – ryczy Scott. – Jillian, powiedz mi,
że tego nie zrobiłaś! Powiedz mi, że… – Zaciska pięści.
Uśmiecham się, wiedząc, że Jillian już się z tego nie wywinie.
To przeważyło szalę na niekorzyść tej suki. Kiedy Scott zaczyna ją
besztać, Jillian wygląda, jakby miała pęknąć ze złości.
– Nic nie kumasz – szydzi Jillian. Gdy podnosi ręce, Noah natychmiast
osłania mnie własnym ciałem. – Myślisz, że jesteś taka mądra! Wszystko
wiesz, co, mądralo? Wystarczył jeden telefon, żebym o  wszystkim się
dowiedziała.
– To niebywałe! – Scott załamuje ręce.
– Do kogo zadzwoniłaś? – pyta Noah. – Skąd wiedziałaś o szczegółach
tej sprawy?
Jillian przewraca oczami.
– Scott zainstalował aplikację szpiegowską na jej komórce. Dzięki temu
mogliśmy się spotykać bez jej wiedzy. Wpadłam na trop, gdy wysłałaś
esemesa, w którym wspomniałaś o prawdziwym imieniu Noaha.
– Co takiego? Co zainstalowałeś na mojej komórce?
Szpiegował mnie? Naprawdę był do tego zdolny? Czuję się, jakbym
trafiła do domu wariatów. Oni są kompletnie szurnięci. Jestem wstrząśnięta
i jest mi trochę głupio. Przez ten cały czas, odkąd zamieszkaliśmy osobno,
śledził mnie?
– To jest, kurwa, szczyt wszystkiego! –  Noah podnosi głos. –  Chodź,
kotku. To jest niezgodne z prawem, idziemy do mojego prawnika.
Scott chwyta mnie za rękę.
– Kristin, proszę.


– Kurwa, nie waż się jej tknąć. –  Noah zasłania mnie, a  Scott
natychmiast mnie puszcza.
– Ściągnęliśmy tę aplikację na telefon Finna. Nie wiedziałem, że ty także
ją masz.
Jillian prycha śmiechem.
– Aha, jasne. W każdym razie mam dostęp do twojego telefonu. Gdy się
dowiedziałam, jak Noah ma na imię, reszta poszła jak z  płatka. Rodzice
twojej zmarłej dziewczyny się ucieszyli, że mogli porozmawiać z  twoją
aktualną partnerką. – Jillian spogląda z uśmiechem na Noaha.
Ja pierdolę. Ona naprawdę jest chora na głowę. Zadzwoniła do rodziców
Tanyi, nagadała jakichś głupstw, a potem wysłała artykuł. Nigdy wcześniej
nie chciałam nikogo pobić tak bardzo jak jej. Żałuję, że tego nie
nagrywałam. Może najwyższy czas, żebym to ja popełniła jakieś
przestępstwo? Ale przecież byliśmy przekonani, że za tym wszystkim stoi
Scott. Jest ojcem moich dzieci, więc z uwagi na ich dobro nie mogłabym go
skrzywdzić.
Ale ona jest kompletnie szurnięta, klinicznie chora. Na następnej
wizycie u ginekologa powinni ją zawinąć w kaftan bezpieczeństwa.
– Czy ty zwariowałaś? Co jest z  tobą nie tak? –  wydziera się na nią
Scott.
Obawiam się, że lista jej przywar jest nieskończenie długa.
– Wystarczyło, że raz się z nią spotkałeś i już przesunąłeś nasz ślub! –
 krzyczy Jillian i wskazuje na mnie. – Wiem, że nadal ją kochasz! Kochasz
ją i zostawisz mnie dla niej!
– I dlatego włamałaś się do mojego telefonu i wysłałaś ten artykuł? Czy
ty nie widzisz, jakie to jest irracjonalne?! Przecież z nim jesteś! Wygrałaś,
Jillian! –  Kręcę głową. Scott nie jest wygraną na loterii, ale ona
najwyraźniej jest innego zdania. –  Jest twój, a  ja jestem z  mężczyzną,
którego wybrałam, i nie jest nim Scott. Czego jeszcze chcesz? Przespałaś
się z moim mężem, zaszłaś z nim w ciążę, ale nadal próbujesz zniszczyć mi
życie? Dlaczego? Co chciałaś przez to zyskać?
Jillian przewraca oczami i odwraca wzrok.
– Odpowiedz mi! – krzyczę.


Jillian spogląda na Scotta ze złością.
– Nie po to czekałam dwa lata, aż się jej pozbędziesz, żeby być na
drugim miejscu!
Może gdyby wzięła się za singla, nie musiałaby czekać aż dwa lata.
A zamiast tego upatrzyła sobie żonatego gościa z dwójką dzieci. Doprawdy,
urocza jest.
Gdy Jillian spogląda na mnie, zaciskam pięści.
– Wybrał twoje głupie dzieci zamiast mnie. Wybrał ciebie zamiast mnie.
– W jej głosie jest tyle pogardy, że tracę nad sobą panowanie. Nikt nie ma
prawa krytykować moich dzieci.
Podchodzę do niej, trzymając Noaha za rękę, na wypadek gdyby musiał
mnie od niej odciągać.
– Nigdy więcej nie wypowiadaj się na temat moich dzieci. Rozbiłaś
rodzinę i  nigdy nie będziesz szczęśliwa. Połakomiłaś się na szczęście
innych, ale nie dbasz o to, co masz. Przegrałaś, a ja wygrałam. Noah nadal
jest przy mnie, ale Scott zobaczył, kim jesteś naprawdę, mściwą suką.
Nigdy jej nie zrozumiem. Spoglądam na mojego byłego męża,
czterdziestojednoletniego mężczyznę, który dał się omamić
dwudziestoczterolatce.
– Masz ją trzymać z dala od moich dzieci. Zrobisz to, jeśli nie chcesz,
żebym zadzwoniła do swojej prawniczki, bo nie pozwolę, żeby była częścią
naszego życia.
– Nie musisz się tym martwić. Nie zabawi tu zbyt długo.
Każda decyzja wiąże się z  konsekwencjami, niektóre z  nich są
pozytywne, jak chociażby decyzja o  rozstaniu ze Scottem i  związku
z  Noahem. Inne są negatywne, jak chociażby decyzja o  byciu wredną,
paranoidalną suką, która zostanie z  niczym. Ja na szczęście mogę sobie
pogratulować dobrego wyboru.
Noah jest szkatułką pełną skarbów, którą znalazłam po tym, jak moje
małżeństwo rozbiło się na mieliźnie. Choć nie dysponujemy mapą, która
wskaże nam właściwą drogę do celu, wiem, że możemy na sobie polegać.
Spoglądam z uśmiechem na Noaha.


– Kotku, idziemy? – Noah odwzajemnia mój uśmiech.
Nie mogą mnie już skrzywdzić. Nie jestem dziewczyną, którą byłam
przed laty. Nie bawię się w gierki i nie pozwalam innym sterować swoim
życiem. Noah dodaje mi sił, ale ja również mogę na sobie polegać. Gdy
spoglądam na Scotta i Jillian, dociera do mnie, jakie mam szczęście. Mój
związek nie jest idealny, ale przynajmniej nie chcemy się skrzywdzić.
Zostaliśmy poddani próbie, ale przeszliśmy ją zwycięsko. Pokonał
ocean, żeby mnie odzyskać.
Nie sądziłam, że kogoś tak pokocham.
– Tak, jestem gotowa. To wszystko jest już za nami.
Noah nachyla się i całuje mnie w usta.
– Co racja, to racja.


ROZDZIAŁ 36

– Tak, proszę pana, rozumiem. Będę na miejscu pod koniec…
– Dnia. – Paul, mój reżyser, kończy za mnie.
Niestety, to niemożliwe. Nie ma mowy, żebym wyjechał dziś wieczorem.
– Tygodnia.
– Noah, pracowaliśmy już razem i  nigdy nie mieliśmy żadnych
problemów – jęczy Paul.
– Dlatego proszę pana o dodatkowe dwa dni.
Kristin zasnęła na kanapie z nogami na moich kolanach. Dwie godziny
temu wróciliśmy od jej eks i najwyraźniej kompletnie ją wycięło.
– Dobrze. I  ani godziny później, w  przeciwnym razie wyrzucę cię
z  obsady i  zadbam o  to, żebyś już nigdy nie zagrał w  żadnym filmie –
 oznajmia Paul i się rozłącza.
Spoglądam na nią, zastanawiając się, czy dam radę ponownie ją
zostawić. Sytuacja jest skrajnie zagmatwana i  nie mogę wyjechać, nie
zadbawszy o  nią. Niestety, Kristin odrzuca jakiekolwiek propozycje
pomocy.
W każdym razie te, których jest świadoma.
Chcę jej pomóc dla jej własnego dobra, ale też dla świętego spokoju.
Chcę się nią zaopiekować. Chcę jej wynagrodzić to, co jej odebrałem.
Biorę się do roboty i wysyłam kilka mejli. Przez następne dwa dni chcę
spędzić z nią jak najwięcej czasu i odzyskać choć niewielką część tego, co
utraciliśmy.


– Tatusiu, wiesz, że dzieci rosną szybciej wiosną? – Na zewnątrz rozlega
się piskliwy głosik Aubrey. Głaszczę Kristin po nodze, ale nawet nie drgnie.
–  A  wiesz, że koniki śpią na stojąco? Wiedziałeś, że wieloryby pływają
w stadach? – trajkocze. Zdejmuję nogi Kristin z kolan i idę otworzyć drzwi.
– Wiesz, że młodsze siostry są strasznie irytujące? –  pyta Finn, a  ja
powstrzymuję śmiech.
– Nieprawda!
– Przestańcie się kłócić – upomina je Scott, gdy otwieram drzwi.
– Noah! – krzyczy Aubrey i biegnie do mnie. – Nakarmiłeś zwierzątka?
Śmieję się i kucam obok niej.
– Tak. Były głodne.
– Wiem. – Wzdycha melodramatycznie. – Musiałam je karmić pod twoją
nieobecność.
Serio, to dziecko jest najsłodszym stworzeniem pod słońcem. Wątpię,
żeby ktoś potrafił się oprzeć jej urokowi osobistemu. A  już zwłaszcza
chłopcy, gdy zacznie się nimi interesować.
– Będę się bardziej starał, obiecuję.
Nagle coś odciąga jej uwagę i rusza biegiem przed siebie.
– Mamusiu!
Patrzę, jak rzuca się w ramiona matki.
– Cześć, Aub –  mówi Kristin zaspanym głosem i  zgina się wpół od
impetu, z jakim rzuciła się na nią córka.
– Jak leci, Finn? – Uśmiecham się i przybijam z nim piątkę.
– Siemanko.
Scott stoi w drzwiach i wygląda na zakłopotanego. Ma szczęście, że jest
ojcem tych dzieci. Gdyby nie to, zrobiłbym z niego miazgę. Wiem jednak,
że nie jest tego wart. Ale jeśli Kristin będzie chciała go pozwać, z radością
temu przyklasnę. Wystarczy jeden fałszywy krok.
– Scott. – Wyciągam do niego rękę.
Czuję na sobie wzrok Finna. Nigdy go nie zawiodę, wychowano mnie na
prawdziwego mężczyznę. Mój ojciec nas zostawił, ale gdyby moja mama


kogoś poznała, nie zniósłbym, gdyby jej partner wypowiadał się o nim bez
szacunku. Chłopcy zawsze potrzebują swoich ojców, nawet gdy tego nie
okazują.
W dzieciństwie potrafiłem się nieźle maskować. Co nie zmienia faktu, że
tęskniłem za nim w  moje urodziny i  zawsze prosiłem Świętego Mikołaja
o to, żeby go do mnie przysłał.
Twarde dzieciaki zwykle są najwrażliwsze.
Scott podaje mi rękę.
– Noah.
Kristin gładzi mnie i  kładzie rękę na moim ramieniu. To jak dotąd
najczulszy gest, na jaki odważyła się wobec mnie przy dzieciach.
– Dziękuję, że je przywiozłeś. Do zobaczenia za kilka dni.
Kiedy próbuję zamknąć za nim drzwi, Scott zatrzymuje się w progu.
– Ona już się pakuje. Chciałem, żebyś o tym wiedziała. Odkryłem, że nie
jest w ciąży i…
– Okej, na razie. – Kristin potakuje i zamyka cicho drzwi.
– Wszystko w porządku? – pytam ją.
– Tak. Przepraszam, że zasnęłam.
– Nie masz mnie za co przepraszać – zapewniam ją.
W drodze do domu milczała, ale nauczyłem się, że czasami potrzebuje
pobyć ze swoimi myślami. Nabrała tego nawyku w  trakcie swojego
małżeństwa i wiem, że po malutku uda mi się ją tego oduczyć. Przy mnie
nie musi się już bać. Będę musiał pamiętać, że jest inna niż wszyscy.
– Jak długo zostajesz? –  pyta, spoglądając na mnie ze smutkiem. –
 Nawet nie zdążyliśmy porozmawiać o…
– Dwa dni, skarbie – odpowiadam i gładzę ją po policzku.
– Cholera.
Też nad tym ubolewam. Ostatnie, czego chcę, to stąd wyjechać. Zanim
jednak to zrobię, są sprawy, którymi muszę się zająć. À propos…
– Gdzie jest twój telefon? – pytam.
– Mój telefon?


Unoszę brew.
– Tak, telefon, od którego zaczął się cały ten galimatias.
Kristin sięga po torebkę i wręcza mi swoją komórkę. Bez słowa sięgam
po kluczyki do wypożyczonego samochodu i wychodzę przed dom.
– Noah!
– Chwileczkę! – rzucam przez ramię. Kładę komórkę na podjeździe, tuż
przy jednej z opon, wsiadam do samochodu i włączam silnik.
Kristin stoi na ganku ze zdumioną miną. Najwyraźniej nie zrozumiała,
że mam zamiar przejechać się po tym rupieciu.
– Co ty wyprawiasz, do diabła? – pyta, schodząc po schodach.
Z uśmiechem podnoszę z ziemi zmiażdżoną komórkę.
– Niebawem będziesz miała nowy telefon z  nowym numerem –
 informuję ją i wręczam jej telefon.
– Oszalałeś! To był mój telefon!
– Zgadza się – mówię i czekam, aż coś doda.
– Zniszczyłeś go.
– To prawda. I nie wahałbym się zrobić tego znowu.
Nikt już nigdy nam nie zagrozi. Nawet jeśli miałbym zniszczyć kolejne
sto telefonów. Za pół godziny Kristin, Aubrey i  Finn będą mieli nowe
komórki z wykupionym abonamentem. Jestem pewien, że oberwie mi się za
to, że kupiłem telefon Aubrey, tym bardziej że do tej pory go nie miała,
ale… zależy mi na tym, żeby mnie lubiła. Nie zniósłbym, gdyby spojrzała
na mnie z pretensją.
– Przejechałeś po nim. –  Kristin spogląda na zmiażdżony telefon. –
  Mogliśmy przecież odinstalować tę aplikację albo zmienić moje hasła.
Noah! –  Uderza mnie w  ramię. –  W  jaki sposób mam odzyskać utracone
numery, ty debilu?
Szczerze mówiąc, nawet o tym nie pomyślałem.
– Z chmury?
– Typowy mężczyzna! Zanim pomyślisz, przystępujesz do działania. –
  Odchodzi, zrzędząc pod nosem. –  Nie mam pracy, ale jasne, pójdę do


sklepu i powiem, że – Kristin zatrzymuje się i cedzi przez zaciśnięte zęby: –
  mój zazdrosny bez powodu, głupi chłopak przejechał moją komórkę.
Jestem pewna, że gwarancja to pokryje. I dodam, że dla pewności cofnąłeś
się i przejechałeś po niej drugi raz.
Gdy wybucham śmiechem, Kristin spogląda na mnie z wściekłością, co
ponownie kwituję śmiechem.
– Zamówiłem dla was nowe telefony. Nie musisz iść do sklepu.
Kristin patrzy na mnie spode łba, odkłada komórkę na ganek i cedzi:
– Nie wytrzymam z tobą.
Wbiegam po schodach, obejmuję ją w pasie i przyciągam do siebie.
– Beze mnie też nie wytrzymasz – mówię cicho.
– Tak myślisz? –  Kristin pyta z  kokieterią w  głosie i  opiera dłonie na
mojej piersi. Po jej złości nie ma już śladu.
Ściągam usta i potakuję.
– Owszem.
– A skąd ta pewność, panie Frazier?
– To kwestia intuicji.
– Hm. – Kristin bawi się rąbkiem mojej koszulki. – Może masz rację, ale
skąd ta pewność?
– Mógłbym cię pocałować. – Droczę się z nią. – Mógłbym sprawdzić,
czy omdlejesz w moich ramionach, bo zawsze to robisz, gdy z tobą flirtuję.
Wyczułbym to po napięciu w twoim ciele.
– Mógłbyś. –  Kristin stara się opanować drżenie w  głosie, ale
dostrzegam żar w jej oczach.
Kristin nie ma pojęcia, jak na mnie działa. Każde jej życzenie jest dla
mnie rozkazem. Znalazła się w  moim życiu zupełnie nieoczekiwanie,
wciągnęła mnie pod wodę i  już nigdy nie wypłynąłem na powierzchnię.
Nawet kiedy wszystko wydawało się stracone, nie potrafiłem o  niej
zapomnieć.
Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
– Powinienem – mówię i nachylam się do niej.


Kristin pręży się, gdy moje dłonie wędrują coraz wyżej. W chwili, kiedy
już niemalże muskam jej usta, przerywa nam jakiś hałas.
Gdy się odwracamy, przed nami staje Finn.
Cholera.
Opuszczam ręce i robię krok w tył.
– Fuj – stwierdza Finn.
Zwykle spędzaliśmy czas sami, dlatego będę musiał pamiętać, żeby od
teraz trzymać ręce przy sobie.
– Och, daj spokój. – Kristin się śmieje. – Przecież lubisz Noaha, dzięki
niemu zyskujesz szacunek ulicy.
– Naprawdę powiedziałaś „szacunek ulicy? – pytam ją, śmiejąc się.
Kristin wzrusza ramionami.
– A co? Przejęzyczyłam się?
– Nie, ale jesteś za stara na slang – upomina ją Finn.
– Przestań mi zazdrościć, że jestem spoko ziomalką. – Kristin odchodzi,
zarzucając włosami. –  Jestem szefową wszystkich spoko ziomów. Jestem
kapłanką spoko świątyni.
Finn i ja wymieniamy spojrzenia i wybuchamy śmiechem.
– Noah, ona potrzebuje natychmiastowej pomocy. Błagam. – Finn upada
na kolana i składa ręce. – Błagam cię. Pomóż jej, zanim będzie za późno.
– Chciałbym jej pomóc, ale najwyraźniej dzierży klucze do spoko
świątyni. – Wzruszam ramionami i podążam do domu za Kristin.
Gdy siada na kanapie i  wyciąga się, jej widok zapiera mi dech
w  piersiach. Włosy zebrała w  kucyk, na twarzy nie ma ani odrobiny
makijażu i  jest ubrana w  czarne szorty i  obszerny T-shirt. Mimo to jest
najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem.
Kristin przechyla głowę i  uśmiecha się do mnie tak wyzywająco, że
mam ochotę zabrać ją do sypialni i dać jej nauczkę.
– Co?
– Nic.
– O czymś myślisz. – Uśmiecha się do mnie.


Podchodzę do niej z uśmiechem, chwytam ją za ramiona i nachylam się
do niej.
– Pomyślałem, że jestem szczęściarzem. Nie tylko cię znalazłem, lecz
także sprawiłem, że się we mnie zakochałaś, i  przekonałem cię, że mnie
potrzebujesz. Wygrałem los na loterii.
Kristin przewraca oczami.
– Jasne, to wszystko twoja zasługa, kochasiu. Przecież to ja uwiodłam
cię swoją uroczą nieporadnością i  wspaniałym seksem. No a  poza tym
dysponuję tajemną bronią.
– Jaką? – pytam, śmiejąc się w duchu.
– Noah! –  Po domu niesie się krzyk Aubrey. –  Zapomniałeś nakarmić
jeszcze jedno zwierzątko!
Kristin bierze moją twarz w dłonie i uśmiecha się szeroko.
– Aubrey.
Wybucham śmiechem i całuję ją mocno w usta.
– Kocham cię.
– Ja ciebie też. A  teraz idź je nakarmić, zanim znajdę sobie kogoś
bardziej ogarniętego.
– Już ja ci dam ogarniętego. –  Skradam się do niej, ale przerywa mi
Aubrey.
– No-ah! –  Sylabizuje moje imię. –  Przecież mogą umrzeć z  głodu.
Muszą coś zjeść.
Śmiech, który dochodzi z kanapy, nie przechodzi bez echa.
Gdy spoglądam na Aubrey, mała robi wielkie oczy, tak samo, jak wtedy,
kiedy błagała mnie o  ciastka. O  co chodzi z  tymi dziewczynkami? Czy
dysponują jakimiś sekretnymi mocami? To muszą być czary, bo bez
gadania biorę ją za rękę i pozwalam się zaprowadzić do pluszaków, które
będę musiał nakarmić, żeby nie umarły.
– Bawcie się dobrze! –  woła za nami Kristin, opierając brodę na
podłokietniku.
– Później się razem zabawimy. Zobaczysz.


– Trzymam cię za słowo. – Kristin się uśmiecha, a ja próbuję nie myśleć
o jej nagim ciele.
Aubrey uśmiecha się szeroko i spogląda na mnie.
– Założę się, że zwierzątka zjadłyby trochę ciastek.
Wybucham śmiechem i przytulam ją.
– A obiecasz, że zjesz kolację i że nie powiesz nic mamie?
Aubrey potakuje.
Jeszcze przyjdzie mi za to słono zapłacić.


ROZDZIAŁ 37

Osiem miesięcy później
– Nie do wiary, że znowu cię pakujemy – zrzędzi Nicole, stawiając jeden
karton na drugim.
– Przestań jęczeć, bo nawet nie kiwnęłaś palcem –  odpalam
w odpowiedzi.
Za trzy dni rozpoczyna się remont, a  ja i  tak za długo zwlekałam
z  pakowaniem. Nie mogę się już dłużej ociągać. Na dodatek jutro wraca
Noah, przekonany, że już się ze wszystkim uporałam.
Ups.
– Nakarm mnie. – Nicole kładzie się na podłodze. – Umieram.
Jest gorsza od Aubrey.
– Wstawaj albo zaraz pożałujesz, że żyjesz.
Z  sypialni wychodzi Danielle, zerka na Nicole i  upuszcza karton tuż
obok jej głowy.
– Ty suko! –  wścieka się Nicole. –  Prawie dostałam zawału. Masz
szczęście, że chybiłaś, bo musiałabyś zapłacić za moją operację plastyczną.
– Wstałaś, cel osiągnięty – szydzi Danielle.
– Tęsknię za Heather – mówię z żalem. – Powinna tu z nami być.
W  zeszłym miesiącu wpadła, żeby przepisać na mnie hipotekę. Tym
samym stałam się właścicielką domu razem z Noahem.


Nie chcieliśmy się przeprowadzać ze względu na dzieci, a Heather była
wniebowzięta, że złożyliśmy jej ofertę kupna. Chyba cieszy się, że kolejna
rodzina wychowa dzieci w domu, który tyle dla niej znaczy.
Albo miała dosyć ciągłych napraw i ulżyło jej, że ma na głowie o jeden
problem mniej.
Noah uparł się, że musimy dostosować dom do naszych potrzeb.
W trakcie jednego z wyjazdów do Francji zrobił to, co robi najlepiej, i za
moimi plecami wynajął cholerną ekipę remontową, która zdemolowała mi
życie.
Gdy dzwoni moja komórka, na wyświetlaczu pojawia się imię mojej
asystentki.
– Cześć, Erica – mówię, odsuwając słuchawkę od ucha.
– Kristin! Wszystko się wali! Nie wiem, co robić. Miałaś dziś przyjść,
ale cię nie ma. Wszystkie telefony dzwonią naraz, a makieta do niczego się
nie nadaje. Nic nie trzyma się kupy, musisz ją poprawić. Poprawić.
Och, Erica… co mnie podkusiło, żeby ją zatrudnić.
– Oddychaj głęboko. Wszystko będzie dobrze. Wczoraj naniosłam
drobne poprawki. Magazyn wygląda świetnie – uspokajam ją.
Erica codziennie ma napady paniki. Zamykamy drugi numer, a pierwszy
był bardzo udany. Histeryzuje jak panna na wydaniu. Dopiero teraz
rozumiem, dlaczego potrzebowała sali do medytacji, bo co rusz musi się
wyciszać.
– Okej, jasne. Tak. Poradzę sobie. Ty też. Napiję się wody z  kartonu,
pójdę na rower, a dziś wieczorem pomodlę się do oceanu.
Udaję, że tego nie słyszałam.
– Kotku, to brzmi świetnie. Jestem pewna, że ocean doceni, że
poprosiłaś go o pomoc. Wracam do pracy, powodzenia.
Drapię się po głowie, zastanawiając się, co mnie podkusiło, żeby ją
zatrudnić. Musiałam być pijana. Nie ma innego wytłumaczenia.
I do diabła, czym jest woda w kartonie? W kartonie? Przecież woda jest
butelkowana, ale gdy chodzi o Ericę, nauczyłam się nie zadawać zbędnych
pytań.


– Wszystko w porządku? – pyta Danni.
Na to pytanie istnieje tylko jedna odpowiedź.
– Erica.
Moje przyjaciółki uwielbiają ją, choć nie miały okazji jej poznać. Od
momentu, gdy się poznałyśmy, bardzo mnie wspierała i  starała się mnie
bronić. Chociaż jednak Noah nie rozpętał przeciwko mnie kampanii
nienawiści, zostałam zdyskredytowana. Catherine wytłumaczyła mi, że była
zmuszona podważyć wiarygodność artykułu, który pojawił się pod moim
nazwiskiem, co z  kolei skompromitowało zarówno portal „Celebaholic”,
jak i mnie.
Jeśli mam być szczera, wcale mnie to nie martwi. Nienawidziłam tej
pracy. Teraz jestem właścicielką i  wydawczynią magazynu skierowanego
do kobiet po trzydziestce. Skupiamy się na związkach, macierzyństwie,
pracy i modzie.
Kocham. Swoją. Firmę.
Pod warunkiem że nie wymawiam jej nazwy.
– Aaa – potakuje Danielle. – McKumam.
Nicole wybucha śmiechem i przybija z nią piątkę. Co za suki.
– Wynocha z mojego domu.
– No co ty, dawno się tak dobrze nie bawiłam – oburza się Nicole.
– Nienawidzę was. Nienawidzę.
Na Erice spoczywał obowiązek złożenia dokumentów spółki.
Podpisałam je i wyjechałam na dwa tygodnie do Francji. Poprosiłam Ericę,
żeby uzupełniła dane spółki, gdy w  końcu wymyśliłam dla niej nazwę,
która brzmiała: Szykowne Przyjaciółki. Proste jak drut.
Erica uznała jednak, że nazwa nie jest wystarczająco chwytliwa. Dlatego
nazwała nasz prestiżowy magazyn „Kristin McKuma To”.
Nicole i Danielle biorą się za ręce i chichoczą.
– Uznajemy twoją złość i przebijamy ją naszą obojętnością.
Dopisuję moje przyjaciółki do jednej listy razem z Ericą.
Do salonu wpada Aubrey, dzierżąc w dłoniach karton.


– Ciociu Danielle, czy możesz, proszę, dopilnować, żeby ciocia Nicole
nie zabrała tego pudełka?
Nicole unosi brew i wybucha śmiechem.
– Ja? A co zrobiłam?
– Powiedziałaś, że zjesz moje zwierzątka na obiad. –  Aubrey odkłada
karton na bok. – One nie są do jedzenia.
– Byłam głodna i nie pozwalałaś mi wyjść z pokoju.
Aubrey spogląda na Nicole i kręci głową. To niezłe gagatki, ale gdy są
razem, kompletnie im odbija. Aubrey tak bardzo przypomina mi Nicole, że
naprawdę zaczęłam się o nią martwić. Kocham swoją przyjaciółkę, ale jej
matka bardzo wcześnie osiwiała.
– Ciociu Nicole, one nie nadają się do jedzenia!
Nicole wzdycha z emfazą.
– Dobrze, nie zjem ich.
Danielle i ja zatykamy usta i patrzymy, jak Aubrey podaje jej karton, ale
po chwili go zabiera.
– Aubrey Nicole! – wydziera się Nic. Myślę, że lubi używać drugiego
imienia mojej córki. Gdybym wiedziała, że jeśli nazwę córkę jej imieniem,
stanie się do niej podobna, wybrałabym Heather.
Może.
Aubrey zabiera karton i wychodzi z pokoju.
– Co za dziewczyna. –  Danielle się śmieje. –  Nie wytrzymam, jest
cudowna.
– Zgadzam się. – Kiedy w pokoju rozlega się głęboki głos Noaha, mój
puls zaczyna bić jak oszalały.
Przyjechał. Wrócił wcześniej, niż zapowiadał.
– Wróciłeś! – Rzucam mu się w ramiona.
– Cześć, kotku. – Noah się śmieje, ledwo zdążając mnie złapać.
Całuję go w  usta raz za razem, nie posiadając się z  radości. Razem
z dziećmi rozmawialiśmy z nim co wieczór na Skypie, ale to nie to samo.


Przez ekran nie mogę go dotknąć, poczuć ciepła jego skóry ani zapachu
jego wody kolońskiej.
Dziś jego zielone oczy wydają się nieco jaśniejsze niż zwykle i  jest
trochę opalony. Dopiero co zakończył zdjęcia do filmu, w  którym wcielił
się w rolę szpiega. Do roli ścięto mu włosy na króciutko i choć bardzo się
tego obawiałam, nowa fryzura tylko dodała mu seksapilu. Gdybym mogła
dobrać się do niego przez monitor komputera, zrobiłabym to bez wahania.
Mógłby mnie zaatakować swoją bronią masowego rażenia. Jednak z  racji
tego, że postanowiliśmy nie świntuszyć w internecie, musiałam poczekać.
Już nie muszę dłużej czekać. Wsuwam język do jego ust, liżę go po
uchu, rozkoszując się smakiem Noaha.
– Jeśli macie zamiar uprawiać seks, czy będę mogła popatrzeć? Nie mam
nic przeciwko darmowej pornografii. –  Zza moich pleców dochodzi głos
Nicole.
Noah przerywa pocałunek i zaczynam się dąsać.
– Idźcie stąd! – krzyczę.
– Nie martw się, jeszcze do tego wrócimy – obiecuje Noah i całuje mnie
w nos.
Mam nadzieję. Choć prawdę mówiąc, nie mogę się doczekać. Głupie
przyjaciółki i dzieciaki wszystko popsuły.
– Danni popilnuje dzieci… – proponuje Nicole.
To nie jest zły pomysł. Otwieram usta, żeby coś powiedzieć, ale Noah
mnie uprzedza.
– Dobrze wiedzieć.
– Chyba myśli, że żartowałam. – Nicole trąca Danielle.
– Raczej boi się, że mówiłaś poważnie. – Danielle prycha.
– Albo że będę chciała do nich dołączyć –  żartuje Nicole. –  Oba
warianty mi pasują.
Nogami oplatam go w pasie i przywieram do niego niczym dodatkowa
warstwa ubrania. Noah spogląda na mnie z łobuzerskim uśmiechem.
– Masz zamiar się wtrącić?


– Kotku, ona nie poradziłaby sobie z twoim seksapilem. Poza tym woli
to robić z dwoma mężczyznami…
Noah wybucha śmiechem.
– Spędzacie ze sobą stanowczo za dużo czasu. Dziś wieczór zobaczymy,
czy nie zaraziła cię jakimiś innymi pomysłami – dodaje szeptem.
Oj tak, dziś wieczorem będzie się działo. Uśmiecham się do niego
porozumiewawczo.
– Liczę na to, kochasiu.
– Tęskniłem za tobą. –  Noah zaczyna się wiercić, ale ja trzymam go
kurczowo. – Zejdziesz, żebym mógł się ruszyć?
– Nie.
Jest mi za dobrze. Muszę nadrobić trzy tygodnie bez przytulania. Prawie
robi mi się go żal. Przez ostatnie osiem miesięcy użeraliśmy się z różnicą
czasu, wielogodzinnymi lotami przez Atlantyk, kolejnymi planami
zdjęciowymi, wścibską prasą spekulującą na temat naszego związku i moją
nową pracą. To było istne piekło.
Ale wreszcie mamy to za sobą.
Trzymam się kurczowo tej chwili, bo na nią czekałam. Czekałam na
niego.
– Dobra. – Noah się uśmiecha i wchodzi do salonu. Siada na kanapie ze
mną na plecach. –  Nicole, chciałaś popatrzeć? Chyba ktoś powinien
odwrócić uwagę dzieci…
– Noah! – wrzeszczę i odpycham go. – Boże, ale z ciebie osioł!
– Być może, jednak i tak mnie kochasz – odpowiada.
Oczywiście, że go kocham. Któż mógłby mu się oprzeć? Przecież jest
idealny.
I seksowny.
I ciepły.
I kocha mnie z całego serca.
Ale lubię się z nim droczyć i czuję, że moim obowiązkiem jest zadbać,
żeby woda sodowa nie uderzyła mu do głowy.


Wzruszam ramionami.
– Ujdziesz w tłumie.
– Już ja ci dam ujdziesz.
Danielle chrząka.
– Doprawdy, aż miło na was popatrzeć, ale niebawem ma przyjść wasz
majster, a nic nie jest jeszcze gotowe.
Noah wstaje i  pociąga mnie za sobą. Spoglądam na Danni i  grożę jej
palcem, ale ona nie zwraca na mnie uwagi. Cholera.
– Chwileczkę. – Noah patrzy na mnie. – Nic nie jest jeszcze gotowe?
Zaczynam kołysać się na piętach i opuszczam głowę.
– Troszeczkę przesadziłam, gdy powiedziałam ci, ile udało mi się
zrobić…
Na szczęście w  drzwiach staje mój syn, oszczędzając mi wykładu
Noaha.
– Noah!
– Cześć, stary!
Finn i Noah zbliżyli się do siebie mimo dzielących ich kilometrów. Aż
przyjemnie na nich popatrzeć. Noah zupełnie niechcący zaprowadził spokój
w  naszym domu. Ja i  dzieci jesteśmy szczęśliwsi i  z  radością patrzymy
w przyszłość.
Noah zapytał Finna o pozwolenie na wprowadzenie się do nas i od tej
pory zostali najlepszymi przyjaciółmi.
– Wróciłeś na dobre? – pyta go Finn.
– Tak, na zawsze.
Gdy spogląda na mnie, roztapiam się ze szczęścia.
Noah jest moją wiecznością.
Noah mój na zawsze.


EPILOG

Osiem lat później
– Musimy opracować dokładny plan zwiedzania, jeśli chcemy obejść
park w  jeden dzień –  informuje nas Noah. –  Mam mapę i  zaznaczyłem
godziny posiłków. Zobaczycie, będzie świetnie!
Chyba oszalał. Nie jestem pewna, dlaczego uznał, że Finn zechce
spędzić urodziny ze swoimi jakże niewyluzowanymi rodzicami w  parku
rozrywki, no ale cóż, klamka zapadła. Moje apele nic nie dały. Jego
zdaniem to najlepszy prezent, na jaki mógł wpaść.
Nie, żeby Finn nie wolał samochodu, co zresztą zasugerowałam.
Finn nachyla się do mnie i szepcze mi na ucho:
– On wie, że nie jestem już dzieckiem, prawda?
– Po prostu udawaj, że się cieszysz, a  ja kupię ci samochód –
 odpowiadam.
Nagle mój syn się ożywia, jakby był tym wszystkim zachwycony.
– Tak, plan brzmi świetnie. Strasznie się cieszę. Nie powinniśmy dłużej
zwlekać. Czas zacząć jubileusz – mówi, a jego głos ocieka ironią.
Jubileusz? Serio, Finn?
– Następnym razem postaraj się być bardziej przekonujący. – Klepię go
po ramieniu.
Noah wzdycha.
– Myślałem, że będziesz chciał zobaczyć Harry’ego Pottera.


Czasami bywa nadzwyczaj przenikliwy, ale zdarza się, że zachowuje się
jak głąb. Finn skończył dziś osiemnaście lat, czym doprowadził mnie do
płaczu, a  Noah chciał mu zrobić niespodziankę. Obudził dzieci o  szóstej
rano i wręczył Finnowi pudełko. Jestem pewna, że Finn spodziewał się, że
w  środku znajdzie kluczyki do samochodu. Pudełko było małe i  owinięte
w opaskę z herbem Gryffindoru.
Do diabła, nawet ja pomyślałam, że w  środku są kluczyki, choć
wiedziałam, że tak nie jest.
Gdy Finn otworzył pudełko, jego mina była bezcenna.
Aubrey zaś zwyczajnie go wyśmiała. Choć Noah w jej oczach i tak jest
nieomylny, nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała na niego wpłynąć.
Przejrzałam ją na wylot, ale Noah jest ślepy.
Podchodzę do niego i gładzę go po policzku.
– Skarbie, miałeś dobre intencje. Tylko to się liczy.
– Przecież kiedyś uwielbiał parki rozrywki –  boczy się Noah, kiedy
ruszamy za dziećmi.
– Owszem, jak miał dziesięć lat! – Śmieję się.
– A ja lubię Harry’ego Pottera, a nie mam dziesięciu lat.
– Tak, ale zachowujesz się, jakbyś miał.
Noah warczy groźnie, obejmuje mnie w pasie i ociera się zarostem o mój
policzek.
– Już ja ci dam dziesięć lat.
– Noah! – Wybucham śmiechem i próbuję się wydostać z jego uścisku. –
 Przestań! Łaskoczesz mnie!
– Mamo! –  syczy Aubrey. –  Przestań, bo robisz nam obciach. Boże,
czasami nie wierzę, że jesteśmy spokrewnione –  jęczy i  krzyżuje ręce. –
 Cieszę się, że nikogo tu ze sobą nie zabrałam.
Ach, te bolączki czternastolatek. Zaczęło się, gdy skończyła dwanaście
lat, i  z  każdym rokiem robi się coraz bardziej rozwydrzona. Jej ojciec
i Noah strasznie ją rozpuścili. Z naszej trójki to ja wychodzę na heterę.
– Miej pretensje do Noaha. To jego wina, że tu przyszliśmy.


Aubrey przyspiesza kroku i ostentacyjnie ucisza mnie gestem dłoni.
– Obojętnie.
Noah spogląda na mnie i oboje wybuchamy śmiechem. W oczach mojej
córki jest nieomylny, co niezmiernie nas bawi. Choć to bywa irytujące,
cieszę się, że moje dzieci go pokochały. Jest dla nich jak ojciec, a  gdy
wyjeżdża na zdjęcia, wszyscy strasznie za nim tęsknimy.
– Uwielbiam nastolatki – mamroczę pod nosem.
Kiedy wchodzimy na teren parku, kilka osób robi nam zdjęcia. Czasami
łatwo zapomnieć, że jest sławny. Dla nas jest po prostu Noahem Frazierem,
mężczyzną, który zostawia bokserki w  spodniach, nie pamięta, gdzie jest
kosz na bieliznę, i który lubi puszczać bąki, gdy zapada cisza. Dla świata
zaś pozostaje mitycznym, dwukrotnym laureatem Oscara.
Jutro w  prasie ukaże się mnóstwo naszych zdjęć, którym będą
towarzyszyć pytania, dlaczego jeszcze nie wzięliśmy ślubu, skoro tak
bardzo się kochamy, okraszone insynuacjami pod moim adresem. Podobno
jestem interesowną intrygantką, która wykorzystuje go, żeby zrobić karierę.
– Jo! – krzyczy Finn. – Staruchy, szybciej!
– Już ja mu dam staruchy – unosi się Noah, a ja wybucham śmiechem.
– Starość nie radość. – Droczę się z nim.
Noah w  ogóle się nie zmienił. Ten dupek nie ma ani jednego siwego
włosa, choć ja muszę ganiać do fryzjera raz w miesiącu, żeby nie wyglądać
jak jego matka. Jego ciało nadal jest gibkie i  umięśnione, a  jego sprzęt
działa bez zarzutu. A  ja? Jestem szczęśliwa, jeśli uda mi się włożyć
legginsy, nie rozrywając ich przy tym w szwach.
– Masz szczęście, że cię kocham – stwierdza Noah, klepiąc mnie w tyłek
i ruszając truchtem za dziećmi.
Mój tyłek nie czuje się zbytnio szczęśliwy.
Gdy wkraczamy do świata Harry’ego Pottera, informacja o  obecności
Noaha Fraziera błyskawicznie się roznosi. Ludzie tłoczą się, żeby go
poznać, zrobić mu zdjęcie i, no cóż, żeby móc go dotknąć. Rozumiem ich.
Ja też chcę go dotykać. Jak na starucha jest całkiem seksowny. Na dodatek
jest jakieś dziesięć razy sławniejszy, niż kiedy się poznaliśmy. Obecnie


występuje już tylko w  superprodukcjach i  stał się gwiazdą światowego
formatu.
Noah spogląda na mnie z miną, która mówi: „Przepraszam, nienawidzę
ludzi”, a  ja odwdzięczam się spojrzeniem: „Rozumiem, jesteś niezłą
szychą”. Finn podchodzi do nas, demonstrując wszem wobec, jak bardzo
nie cierpi tego aspektu naszego życia.
– I dlatego nigdzie nie możemy pójść – narzeka, wskazując na Noaha.
– Wiesz, że on tego nie znosi, tak samo jak ty. Ale minęło już prawie
dziesięć lat, czas się z tym pogodzić.
I wtedy przypominam sobie, że przecież osiemnastolatki interesuje tylko
dobro własne.
– Finn! – woła go Noah.
To powinno być ciekawe.
Aubrey, rzecz jasna, przykleiła się do Noaha i  napawa się
zainteresowaniem należnym córeczce Noaha Fraziera. Otóż tak, naprawdę
nazywa go swoim tatusiem. Czasami nie mam słów dla tej dziewczyny.
– O  Boże. –  Gromadka dziewczyn zaczyna piszczeć. –  Znasz Noaha
Fraziera?
Finn obraca się, a na jego twarzy pojawia się arogancki uśmiech, którego
wcześniej nie widziałam.
– Tak, znam. Chcecie go poznać?
– Tak! – Dziewczyny zaczynają chichotać i podskakiwać z ekscytacji. –
 Skąd go znasz?
– Jest prawie moim ojczymem. – Finn unosi z dumą głowę.
Dobry Boże. Nie wierzę w to, co widzę.
– Finn, powinieneś go uratować –  mówię, przypominając mu, że stoję
obok.
– No tak. Uratuję Noaha, luzik. –  Finn z  uśmiechem wskazuje
dziewczynom drogę. – Drogie panie, proszę za mną.
Do kurwy nędzy.


Mój syn ma zadatki na lowelasa. Powinnam od razu przeprosić
wszystkie kobiety, które napotka na swojej drodze. Nie mam z  tym nic
wspólnego.
Większość wad odziedziczył po ojcu. Niektóre złe nawyki przekazał mu
Noah. Ja zaś dałam mu życie i rozum, a oni wszystko popsuli.
Po kilku minutach psychofanki Noaha dostają swoje upragnione zdjęcie,
a do mnie podchodzi mój… sama już nie wiem, jak mam go nazywać. Nie
cierpię mówić na niego „mój chłopak”. Dobijam pięćdziesiątki i czuję, że
już mi to nie przystoi. Nie wspominając o  tym, że jesteśmy ze sobą od
dawna. Gdy ludzie się dowiadują, że mamy prawie dziesięcioletni staż,
patrzą na nas jak na wariatów.
Jesteśmy małżeństwem w  każdym znaczeniu tego słowa, tylko nie na
papierze. Jesteśmy współwłaścicielami naszego domu, magazynu, który
wydaję, i  wspólnie ze Scottem wychowujemy nasze dzieci. Noah jest dla
nich jak drugi ojciec. Lubię Noaha. A Scotta nie za bardzo.
– Wszystko dobrze? – pytam, gdy mnie obejmuje.
– Teraz już tak. Chciałem spędzić normalny dzień z tobą i z dziećmi –
 mówi z żalem.
– Noah, tak wygląda nasza normalność. Poza tym zdaje się, że Finn ma
nowe koleżanki.
Oboje się odwracamy i zerkamy na jego harem.
– Zuch. – Noah aż promienieje z dumy.
Nikt mnie nie rozumie.
Spacerujemy po realistycznie odtworzonej replice miasteczka
z  powieści, która połączyła dwóch moich najukochańszych mężczyzn.
Aubrey buszuje po sklepie, wyposażona, jak mniemam, w  czarną kartę
American Express, która należy do Noaha. W  kółko ją jej konfiskuję,
a Noah skwapliwie ją jej oddaje.
Niewątpliwie jest rozpieszczona, ale mimo wszystko to nadzwyczajny
dzieciak. Zbiera same piątki, jest jedną z  najlepszych uczennic w  klasie
i  należy do samorządu uczniowskiego. Aubrey i  Noah kochają zwierzęta,
więc w  weekendy córka pomaga w  schronisku. Nie przepadam za jej
huśtawkami nastroju, ale to dobra dziewczyna o złotym sercu.


– Hej. – Noah mnie zatrzymuje.
– Co?
– W  przyszłym tygodniu mamy rocznicę –  mówi z  uśmiechem,
obejmując mnie w  pasie. Choć jesteśmy razem od wielu lat, nadal
przyprawia mnie o szybsze bicie serca.
– To prawda. – Uśmiecham się. – Kupiłeś mi coś fajnego?
– Z czasem się przekonasz.
– Uuu. – Głaszczę go po karku. – Odnowiłeś receptę na viagrę?
Noah się krzywi i nieruchomieje.
– Wiesz, że nie używam viagry i nigdy nie będę jej potrzebował.
Jego urażony ton doprowadza mnie do śmiechu. Przecież doskonale
o tym wiem.
– Wiem, kotku. Twoja różdżka działa bez zarzutu.
– Właśnie tak. Dla przypomnienia dziś wieczorem mój Slytherin
zdobędzie szturmem twój Hufflepuff.
Wybucham śmiechem. Łapię się za brzuch i zginam wpół.
– O  mój Boże. Nikt poza tobą nie świntuszyłby w  krainie Harry’ego
Pottera.
Noah obejmuje mnie ze śmiechem, a ja próbuję się opanować.
Straszny z niego gamoń, ale uwielbiam go.
Noah prowadzi mnie w  bardziej ustronne miejsce, przyciągając po
drodze spojrzenia przechodniów, a  ja wygłupiam się i  robię z  siebie
widowisko. Siadamy na ławce, a Noah przytula mnie i całuje.
Miłość, jaka bije z jego zielonych oczu, zapiera mi dech w piersi.
Kocham go tak bardzo, że czasami boję się, że pęknę. Pielęgnuję każdy
dzień, który jest mi dane z  nim spędzić. Jasne, niekiedy on doprowadza
mnie do szału, a ja działam mu na nerwy, ale tym bardziej doceniam to, co
mamy.
Mamy za sobą więcej trudnych doświadczeń niż większość ludzi, ale ten
bagaż dźwigamy wspólnie.


– Kiedy w  końcu przyjmiesz moje oświadczyny? –  Noah pyta mnie
z figlarnym uśmiechem.
Zadaje mi to pytanie co kilka miesięcy, a  ja zawsze odpowiadam mu
pytaniem:
– Kochasz mnie?
– Z całego serca. – Uśmiecha się.
– Masz zamiar ode mnie odejść?
– Kotku, nigdzie się nie wybieram.
– Ufasz mi? – pytam, patrząc mu w oczy.
Noah poważnieje i odpowiada bez wahania:
– Powierzyłbym ci własne życie. A ty mnie kochasz? – pyta.
– Każdą komórką swojego ciała.
– Planujesz mnie wymienić na seksowniejszy model?
Uśmiecham się.
– Nie ma nikogo seksowniejszego od ciebie.
Noah wybucha śmiechem, całuje mnie i zadaje mi ostatnie pytanie:
– Dałem ci wszystko, czego pragnęłaś?
Kątem oka dostrzegam Aubrey i  Finna, którzy zerkają w  naszym
kierunku. Gdy jesteśmy razem, czuję się spełniona. Długo utrzymywałam,
że nie ma powodu, żebyśmy się pobierali, nawykłam do takiego stanu
rzeczy. Poza tym byłam szczęśliwa i  dostawałam alimenty od Scotta. Za
każdym jednak razem, gdy Noah prosi mnie o  rękę, dostrzegam w  jego
oczach wyczekiwanie.
Dziś mam ochotę odpowiedzieć inaczej niż zwykle.
Chcę okazać mu wdzięczność za to wszystko, co dla mnie zrobił.
– Noah – mówię cicho. – Zrobisz coś dla mnie?
– Wszystko, o co tylko mnie poprosisz – odpowiada ze zdziwieniem.
– Poproś mnie o  rękę ten jeden ostatni raz –  szepczę, a  moje serce
zaczyna bić jak oszalałe.


Noah wzdycha i  zagląda mi w  oczy. Może pomyślał, że żartuję, ale
patrzę na niego, odsłaniając przed nim swoje serce.
Czekam, modląc się, żeby mówił poważnie.
– Kristin, czy zostaniesz moją żoną? –  pyta głosem zduszonym od
emocji, a jego oczy nabierają blasku.
Biorę jego twarz w dłonie i się uśmiecham.
– Tak, wyjdę za ciebie.
Zanim mogę go pocałować, moje dzieci rzucają się na nas z otwartymi
ramionami, a  ja ronię łzy szczęścia. Mam wszystko, o  czym tylko
mogłabym sobie zamarzyć, i jeszcze więcej…




Czasami żartuję, że napiszę zwięzłe podziękowania, ale potem sobie
przypominam, że gdy piszę książki, zamieniam się w kompletną wariatkę.
Wszyscy, którzy mają wówczas ze mną do czynienia, zasługują na wiele
więcej niż kilka słów podziękowań.
Mojemu mężowi i dzieciom. Nie wiem, jak ze mną wytrzymujecie, ale
nie mam słów, żeby wyrazić, jak bardzo jestem wam za to wdzięczna.
Kocham was całym sercem.

Ostatnio edytowany przez opowiadacz (2025-02-05 01:09:25)

Offline

Stopka

Forum oparte na FluxBB 1.5.11